Sugerowałbym świadomy wybór niebiańskiego patron/opiekuna. Proszę np. sprawdzić jakiego świętego/świętych wspominamy w dzień Pana urodzin czy imienin – to może być jedna ze wskazówek. Serbowie nie obchodzą swych imienin – dni liturgicznego wspomnienia świętych, których imiona noszą, ale wspólnie świętują dni świętego patrona całej rodziny. To tzw. „Srpska slava”.
Prawosławne nauczanie o małżeństwie rzeczywiście wskazuje i podkreśla nierozerwalność związku małżeńskiego, które nie jest ograniczone życiem doczesnym. Śmierć jednego z małżonków nie czyni drugiej osoby wolną. Zawarcie ponownego związku małżeńskiego, jest traktowane jako sprzeniewierzenie się właściwemu (pierwszemu) małżeństwu. W ten sposób wymiar małżeństwa przenosi się do wieczności. Jak natomiast nasze przebywanie w małżeństwie będzie wyglądało w przyszły życiu, trudno jest nam powiedzieć. Chrystus w Ewangelii mówi: „Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie” (Mt 22,30).
To rzeczywiście trudne pytanie i trudno (a nawet nie można) na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Powiedziałbym, że dużo (jeżeli nie wszystko) zależy od kontekstu. Jeżeli po zdradzie rzeczywiście nastąpiło prawdziwe pokajanie/nawrócenie/opamiętanie/skrucha/głębokie zrozumienie, a postanowieniu powrotu na właściwą drogę towarzyszą usilne starania o pozostanie na tej drodze i dalsze podążanie ku królestwu Bożemu (to najważniejszy cel małżeństwa), dużo (jeżeli nie wszystko) zależy od tego, jak zdradzony/a przyjęłaby wyznanie prawdy. Ujawnienie zdrady z pewnością byłoby swego rodzaju „sprawdzianem miłości”, tego, czy jest już na tyle dojrzała, że „wszystko znosi, [..] nigdy nie ustaje” (por. 1 Kor 13, 1-13). Wierzę, że w takim przypadku to wyznanie mogłoby ją nawet dodatkowo umocnić i utrwalić. (Tego rodzaju przypadki opisywane są w literaturze pokazywane w kinematografii, ale też znam takie z „realu”.) Ale czy na pewno jest już gotowa wszystko znieść i wszystko wybaczyć? Czy trzeba to „sprawdzać” w taki sposób? Czy warto? Mądrości podpowiadają: „wszystko w swoim czasie…” Co na to Tradycja? W pierwszych wiekach chrześcijaństwa (I-III w.) praktykowana bywała spowiedź publiczna – grzesznicy spowiadali się ze swych grzechów przed Bogiem i przed całą parafialną wspólnotą, wyrażając swój żal i skruchę, błagając wszystkich obecnych w cerkwi o przebaczenie i modlitewne wsparcie. Ściśle przestrzegane były wówczas srogie (drastyczne wręcz, z naszej współczesnej perspektywy) epitemie – często długotrwałe i uciążliwe „lecznicze terapie”, które pomagały w leczeniu chorób duszy, którymi są grzechy. Zabójstwo, przerwanie ciąży, cudzołóstwo czy nierząd powodowały kilku- albo kilkunastoletnią ekskomunikę – nie za karę, ale w związku z długim procesem leczenia grzesznej choroby. Tego rodzaju spowiedź nie przetrwała długo. Choć wspólnoty chrześcijan były małe i „zamknięte”, choć obowiązywała ścisła tajemnica spowiedzi, tj. nikomu nie wolno było ujawniać niczyich grzechów ujawnianych podczas publicznej spowiedzi w cerkwi, zdarzały się „przecieki”, które powodowały, że grzesznicy, którzy poddawali się kanonicznemu pokajaniu („pokucie”), byli w konsekwencji dodatkowo pociągani do odpowiedzialności „cywilno-prawnej” – byli aresztowani, sądzeni, wtrącani do więzienia lub nawet skazywani na śmierć. Nie chodziło tu o to, że kary sądowe były „nie na miejscu”, niesłuszne czy niesprawiedliwe, ale o to, że konsekwencje grzech okazywały się „podwójne”… Ujawnienie grzechu przed Bogiem i wspólnotą oraz podejmowane w konsekwencji długie i bolesne procedury jego „leczenia”, po naruszeniu tajemnicy spowiedzi bywały „dublowane” przez wyroki sądowe. A mądrości ludowe stwierdzają – „co za dużo, to niezdrowo”…
Niedziela jest dniem w którym wspominane jest zmartwychwstanie Chrystusa i z tej przyczyny nie może ona być dniem postnym. „Nie postność” niedzieli wyraża się przede wszystkim w jej charakterze eucharystycznym. Eucharystia natomiast jest pokarmem duchownym, który przerywa post. W kontekście liturgicznym bardzo jest to widoczne w okresie Wielkiego postu. Nabożeństwa soboty i niedzieli wyglądają zupełnie inaczej niż nabożeństwa w pozostałe dni. Niemniej jednak w okresie postów wielodniowych takich jak Wielki post, lub Post przed Bożym Narodzeniem, czy inne posty, Niedziele nie są wyłączone ze spożywaniu postnych posiłków. Ciągłość ograniczenia w kontekście kulinarnym pozostaje aktualna przez okres całego postu. Starożytna praktyka Cerkwi dość rygorystycznie odnosiła się do prób wyłączenia soboty i niedzieli z tego reżimu. Kanon 56 Soboru w Trullo (692) wyrażał się w ten sposób: „Dowiedzieliśmy się, że w Armenii oraz innych miejscowościach w soboty i niedziele Wielkiego postu niektórzy spożywają ser i jajka. (…) za rzecz pożyteczną uznano, aby Kościół Boży na całym świecie (…)utrzymywał post i powstrzymywał się od wszystkiego, co jest zabijane, a także od jaj i sera (…)”. Treść kanonu i nauka Cerkwi na ten temat nie ma nic wspólnego z herezją. Jest to droga właściwa i dobra. Proponuje nam wszystkim lekturę niewielkiej książki ks. Aleksandra Schmemmana Wielki Post. Godnym polecenia jest też dokument, który został przyjęty na Soborze Kościoła Prawosławnego na Krecie w 2016 pt. Ważność postu i jego wypełnienie dzisiaj.
Po przyjęciu Eucharystii wierni zwykle podchodzą do specjalnego stolika, gdzie znajduje się właśnie woda z sokiem, bądź też z odrobiną wina. Takie zapijanie nie ma żadnego znaczenia symbolicznego. Wywodzi się ono prawdopodobnie ze starożytnej praktyki. Liturgiści wskazują, że kiedyś dochodziło do „wykradania Eucharystii”, tj. wynoszenia w buzi św. Darów. Aby zabezpieczyć się przed takimi zdarzeniami wprowadzono zapijanie, aby upewnić się, że Duchowy pokarm został połknięty przez wiernego. Dzisiaj takich świętokradczych zdarzeń nie ma, ale w cerkwiach kontynuuje się praktykę zapijania, aby w jamie ustnej nie pozostawało reszek z Eucharystii.
Odnośnie do hymnu „Priiditie pokłonimsia …” (Przyjdźmy pokłońmy się i przypadnijmy do Chrystusa…), który jest śpiewany w czasie Małego wejścia proponuję wyjaśnienie i komentarz zawarty w książce ks. Henryka Paprockiego, Misterium Eucharystii. Interpretacja genetyczna liturgii bizantyjskiej s. 191. W starożytności był to moment kiedy cesarz wchodził do świątyni, jak też patriarcha wchodził do części ołtarzowej. Dzisiaj jest to wejście biskupa do części ołtarzowej. Jest kilka książek do nauki j. cerkiewnosłowiańskiego. Można zaproponować pracę ks. Stanisława Stracha, Krótka gramatyka j. cerkiewnosłowiańskiego, lub pracę Czesława Bartuli, Wiadomości z gramatyki staro-cerkiewno-słowiańskiej. Najprościej jednak chyba byłoby np. czytanie Ewangelii w j. cerkiewnosłowiańskim i polskim. Można w ten sposób zapoznawać się z Liturią św. Jana Chryzostoma, lub innymi tekstami. Taka forma nauki wydaje mi się być skuteczną dla naszych potrzeb i duchowego zagłębiania się.
Proces zdjęcia błogosławieństwa z małżeństwa przeprowadza się w parafii do której obecnie osoba należy. Natomiast w sytuacji kiedy małżeństwo ma być zawarte w Kościele rzymskokatolickim wymogi mogą być inne i nie jestem w stanie wskazać właściwej procedury.
Wyświęcanie diakonis miało miejsce w starożytnej Cerkwi. Dzisiaj ta dyskusja z różnych przyczyn odżyła na nowo. Problem polega na tym, że nie do końca wiemy jaką funkcję one spełniały. W niektórych Cerkwiach lokalnych (Patriarchat Aleksandryjski) dokonuje się święceń diakonis, ale nie potrafię powiedzieć jak przebiega posługa takiej osoby. Wchodzenie kobiety (chodziłoby o mniszki) za ikonostas i przysługiwanie w czasie nabożeństwa nie wymaga święceń diakonisy. W monasterach zwykle udziela się błogosławieństwa jednej lub kilku mniszkom, które mogą przysługiwać w czasie nabożeństw. Nie jest to jednak posługa diakonisy.
Cerkiew prawosławna nie zajmowała oficjalnego stanowiska wobec tego tłumaczenia. Nie ma chyba takiego tłumaczenia wobec, którego nie znalazły by się jakieś uwagi. Uważam, że prawosławni śmiało mogą korzystać z tej wersji tekstowej Pisma Świętego.
Prawosławie raczej nie zajmowało się ani pelagianizmem ani semi pelagianizmem. Natomiast nauka wyrażona przez Pelagiusza nie odpowiada prawosławnemu rozumieniu zbawienia człowieka. Podobnie zmiękczona forma pelagianizmu nazwana semi pelagianizmem (pół pelagianizmem). Podchodząc w sposób formalny, można określić, że poglądy wywodzące się z pelagianizmu stanowią herezję. Odnosząc cię do sedna pytania kto tworzy pierwszy krok Bóg czy człowiek? Należałoby powtórzyć analogię ze słońcem i jego promieniami, które działają na człowieka. Bóg w akcie stworzenia człowieka przekazał mu swój obraz i podobieństwo (Rdz.1,26). Upadek pierwszego człowieka spowodował zaciemnienie podobieństwa Bożego, ale w żaden sposób nie pozbawił łaski Bożej. Krok Boży uczyniony w akcie stworzenia pozostaje aktualnym i łaska Boża jak słońce rozlewa się na całą ludzkość. W szczególny sposób łaska Boża działa w świecie po akcie odkupienia, którego dokonał Jezus Chrystus swoją ofiarą i zmartwychwstaniem. Boży krok ku upadłemu człowiekowi został uczyniony dawno i nic nie stracił ze swojej aktualności. Łaska Boża czy energie Boże rozlewają się na całą ludzkość. Rolą człowieka jest odpowiedzieć na miłość Bożą.