Czcigodny Ojcze. Jestem katolikiem i od wielu lat czytam Wasz portal. Interesuje się Prawosławiem i mam ogromny szacunek. Proszę wybaczyć pytanie, ale zastanawia mnie jedna sprawa. Dlaczego Cerkiew prawosławna w Polsce nigdy publicznie nie staje w obronie wartości chrzecijańskich. Nawet nie mówię o ostatnich wydarzeniach, ale chociażby sprawa darcia Biblii, znieważanie krzyża i inne tego typu sprawy. Wszystkim jesteśmy uczniami tego samego Chrystusa, Jednym Ciałem. Czy nie dobrze to by było odebrane również przez wiernych innych wyznań – że różnimy się, ale w obronie wspólnych wartości potrafimy mówić jednym głosem. Powiem szczerze, zawsze mi głosu Cerkwi w tych sprawach brakuje. Wygląda to tak, że Cerkiem nie chce się mieszać bo narazi się władzy albo możnym tego świata. Szanuję bardzo i Kościół i Cerkiew, ale moim zdaniem (przepraszam jeśli urażę) – Cerkiew zawsze idzie pod ramię z władzą, jaka by ona nie była. Filip

Drogi Panie Filipie, Na te pytania (i zarzuty) spróbuję odpowiedzieć kilkoma cytatami z mądrości ludowych. „Dlaczego Cerkiew prawosławna w Polsce nigdy publicznie nie staje w obronie wartości chrześcijańskich?” (chodzi tu m.in. o darcia Biblii, znieważanie krzyża i inne tego typu sprawy) Anglicy mawiają: „never say never” (nigdy nie mów nigdy), a inne mądrości dodają: „mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. Bywają bowiem sytuacje, w których milczenie jest bardziej wymowne, niż tysiące słów. Zdarza się, że ludzie robią głupstwa (np. naruszają tzw. wartości chrześcijańskie) z różnych powodów, np. aby zwrócić na siebie uwagę, albo wyrządzić komuś przykrość. Wszelka reakcja okazuje się wówczas nie tylko satysfakcjonująca, ale też pobudza ich do dalszych prowokacji. Może lepiej nic nie mówić, bo same ich czyny i słowa ‘wystawiają im świadectwo’. Słyszałem też drastyczną dobrą radę, aby nie ruszać ‘zaschniętych ekskrementów’ nawet słowem, bo znowu zaczną ‘emitować’… Zdarza się, że mniejszość nawet gdy się wypowiada, nie jest słyszana. Poza tym, wszystko zostało już powiedziane. O Ewangelii, o tym, co dla nas ważne, nam, chrześcijanom trzeba zatem świadczyć naszym życiem. Metropolita Antoni Bloom w jednym ze swoich kazań roztoczył przed słuchającymi i czytającym jego słowa niepokojącą perspektywę – wyobraźmy sobie, że z powierzchni Ziemi znikają wszystkie egzemplarze wszystkich tłumaczeń Ewangelii – Dobrej Nowiny. To nie będzie, to nie powinien być problem, bo cały tekst Ewangelii powinien być ‘co do joty’ odtworzony z obserwacji życia chrześcijan… Róbmy zatem swoje, naśladujmy chrześcijan pierwszych wieków , o których czytamy w „Liście do Diogneta” z II w. „Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich. Mieszkają w miastach greckich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosują się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz nie do uwierzenia prawa, jakimi się rządzą. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazywani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im niedostaje, a opływają we wszystko. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani, radują się jak ci, co budzą się do życia. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Grecy ich prześladują, a ci, którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści. Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie. Duszę znajdujemy we wszystkich członkach ciała, a chrześcijan w miastach świata. Dusza mieszka w ciele, a jednak nie jest z ciała i chrześcijanie w świecie mieszkają, a jednak nie są ze świata. Niewidzialna dusza zamknięta jest w widzialnym ciele i o chrześcijanach wiadomo, że są na świecie, lecz kult, jaki oddają Bogu, pozostaje niewidzialny. Ciało nienawidzi duszy i chociaż go w niczym nie skrzywdziła, przecież z nią walczy, ponieważ przeszkadza mu w korzystaniu z rozkoszy. Świat też nienawidzi chrześcijan, chociaż go w niczym nie skrzywdzili, ponieważ są przeciwni jego rozkoszom. Dusza kocha to ciało, które jej nienawidzi, i jego członki. I chrześcijanie kochają tych, co ich nienawidzą. Dusza zamknięta jest w ciele, ale to ona właśnie stanowi o jedności ciała. I chrześcijanie zamknięci są w świecie jak w więzieniu, ale to oni właśnie stanowią o jedności świata. Dusza, choć nieśmiertelna, mieszka w namiocie śmiertelnym. I chrześcijanie obozują w tym, co zniszczalne, oczekując niezniszczalności w niebie. Dusza staje się lepsza, gdy umartwia się przez głód i pragnienie. I chrześcijanie, prześladowani, mnożą się z dnia na dzień. Tak zaszczytne stanowisko Bóg im wyznaczył, że nie godzi się go opuszczać.”

Chciałbym, żeby to wszystko było o nas, tutaj i teraz…

„Wygląda to tak, że Cerkiew nie chce się mieszać bo narazi się władzy albo możnym tego świata […] Cerkiew zawsze idzie pod ramię z władzą,
jaka by ona nie była.” Mądrości ludowe mawiają: „Jak ci się wydaje, to się przeżegnaj” Wydarzenia ostatnich dziesięcioleci, a ostatnich dni w szczególności, prowokują wręcz do stwierdzenia: „Przyganiał kocioł garnkowi”…?

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, pozostałe