W przypadku chorób czy zaburzeń psychicznych świadome działanie czy postępowanie jest z pewnością zaburzone a może nawet niemożliwe, więc rzeczywiście trudno tu mówić o ‚samobójstwie z własnej wolnej woli’. Powiem więcej – już przed około ćwierćwieczem badania naukowe wykazały, że w grubo ponad 90% przypadków samobójstwa następują pod wpływem wielu różnych, nakładających się na siebie czynników. Okazało się m.in., że myśli samobójcze powodowało jedno z łatwo dostępnych lekarstw na anginę. W związku z powyższym w prawosławnej praktyce coraz częściej się zdarza, że w przypadku jakichkolwiek uzasadnionych domniemań, że samobójstwo mogło nastąpić ‚nie z własnej woli’, mogło do niego dojść ‚pod wpływem’ choroby czy zaburzeń psychicznych, dopuszczany jest wówczas pełny cerkiewny pogrzeb zmarłej osoby. Wierzę, że taka osoba może dostąpić zbawienia, ale na pewno potrzebuje modlitewnego wsparcia. Pamiętajmy jednak przy tym, że aby wspomóc ciągle żywe dusze zmarłych w ich stanie oczekiwania na zmartwychwstanie, Cerkiew zaleca ‚modlitwę i jałmużnę’, czyli modlitewną pamięć (cs. wiecznaja pamiat’) i udzielanie pomocy potrzebującym. Ostatnimi czasy coraz częściej (co bardzo cieszy) zdarza się, że rodzina zmarłej osoby prosi, aby zamiast przynoszonych na pogrzeb wieńców, kwiatów (czy nieszczęsnych makabrycznych plastikowych zniczy) kwoty przeznaczone na ich zakup wrzucić do skarbonki, aby zebrane w ten sposób środki przekazać potrzebującym – jakiemuś choremu, rodzinie, hospicjum, sierocińcowi albo też cerkwi czy monasterowi, aby ‚pomnażać’ modlitewną pamięć o duszach zmarłych. Można też samemu zdecydować komu ‚w imieniu zmarłej osoby’ okazać swoje wsparcie i dawać jałmużnę nie tylko w kontekście pogrzebu… Zauważmy – jeśli w imieniu zmarłej osoby (pamiętając o niej) pomagamy komuś w jakiejś sprawie, wszyscy zaangażowani ‚zyskują’ – dusze zmarłych doświadczają ulgi, obdarowany doznaje pomocy, a udzielający wsparcia zbliżając się do potrzebującego, zbliża się jednocześnie do Chrystusa i do zbawienia, bowiem Chrystus powiedział – ‚cokolwiek uczyniliście bliźniemu swemu, mnie to uczyniliście’. Warto zatem pomagać…
Jeżeli problemem jest ‚tylko’ język prawosławnych nabożeństw to sprawa jest do rozwiązania – na stronie liturgia.cerkiew.pl dostępne są liczne tłumaczenia tekstów liturgicznych na język polski. W wielu cerkwiach zdarzają się sporadyczne ‚wstawki’ po polsku, w trzech cała liturgia a w jednej (tymczasem) wszystkie nabożeństwa sprawowane są po polsku.
Problem z pewnością jest bardziej złożony. Sporo na ten temat zostało już powiedziane/napisane w dziale rodzina, ale powtórzę tutaj pokrótce – warto próbować przekonać partnera, że w prawosławiu jest wszystko, co zachowało się w rzymskim katolicyzmie, ale bez zaistniałych tam późniejszych ‚dodatków’, które są błędne, naruszyły pierwotną jedność chrześcijańskiej wiary i powodują obecną niemożność wspólnego sprawowania sakramentów i nabożeństw. Mowa o tym w porównaniach z lornetką i mistrzem z grupą uczniów.
Zgadzam się z twierdzeniem, że to matka więcej czasu i starania poświęca na wychowanie dzieci (również religijne) i trudno oczekiwać od prawosławnej matki by wychowywał dzieci ‚po katolicku’. Bywa jednak, że ojciec jest w tych kwestiach bardziej aktywny, świadomy i zaangażowany. Śmiem twierdzić, że ta bardziej zaangażowana strona powinna dbać o religijne wychowanie dzieci, aby chrzest nie okazał się ‚tylko’ formalnością. Niech się więc chłopak zastanawia czy jest gotów ‚stanąć na wysokości zadania’ i wziąć na siebie całą odpowiedzialność za wychowanie dziecka/dzieci w rzymskokatolickiej tradycji. Porównani z mistrzem i trzema uczniami sugeruje, że różnice mogą pomóc (i pomagają) w lepszym poznawaniu swojej tradycji i wyznania, ale trzeba do tego współpracy z obu stron.
‚Sporo’ też zależy od tego, gdzie będzie ślub. Jeśli ustalicie, że będzie w kościele, trzeba będzie podpisywać zobowiązanie (składać przysięgę?), że dzieci będą chrzczone i wychowywane w Kościele rzymskokatolickim. Jeśli ślub będzie w cerkwi, trzeba będzie deklarować wspólne zobowiązanie, że dzieci będą chrzczone i wychowywane w tradycji prawosławnej. O tym też sporo można poczytać w wielu innych, nie tylko moich odpowiedziach. Wierzę, że uważna lektura pomoże podjąć rozsądną decyzję. Dla obu stron… Polecam też lekturę książki bp Kallistosa ‚Kościół prawosławny’ – na pewno dużo wyjaśni i podpowie.
Małżeństwa mieszane wyznaniowo są ‚wyzwaniem’, bywa, że powodują dodatkowe trudności i wymagają dodatkowych starań, ale też jest w nich dużo pozytywnych możliwości ‚do wykorzystania’. Jedna z najważniejszych to wzmożone doświadczanie bogactwa treści zawartego w twierdzeniu: „Poznając innych, poznaję siebie”.
Za zwierzęta nie modlimy się w taki sam sposób jak za ludzi. Niemniej jednak w naszych księgach liturgicznych jest szereg modlitw nawiązujących do tego, by Bóg uchronił nasz dobytek (w tym wypadku nasze zwierzę domowe) od nieszczęść i chorób (i zaginięcia również). Tak więc w zupełności możemy modlić się o dobrobyt naszych zwierząt. Świętymi, którzy kojarzeni są ze szczególną opieką nad zwierzętami wydaje mi się, że jest św. Serafin z Sarowa i św. Gerasim znad rzeki Jordan.
Jeśli jest zimno w świątyni, to nie widziałbym problemu aby dziecko miało czapeczkę. Należałoby ją zdjąć, kiedy rodzice przynieśliby chłopca do Eucharystii potem znowu założyć.
Przyznam, że w zaistniałej sytuacji mam ‚mieszane uczucia’.
Z jednej strony bardzo cieszy troska o ‚dokładność’ spowiedzi i rozterka wywołana błędnie dobraną terminologią. Może to świadczyć o pragnieniu szczerości, prawdziwości i ‚skuteczności’ spowiedzi. Dla uspokojenia ośmielę się stwierdzić, że mimo niewłaściwie użytego słowa, Bóg dobrze wiedział o jakim grzechu mowa. Błędnego doboru słów nie postrzegałbym tutaj jako kłamstwo – z opisu można wnioskować, że nastąpił niechcący i nie po to, żeby zataić czy ‚zamydlić’ dany grzech.
Z drugiej jednak strony w całej powyższej wypowiedzi niepokoi ewidentny brak głębszej refleksji nad konsekwencjami obydwu wspomnianych bardzo poważnych grzechów. Zamiast niepokoić się o niewłaściwy dobór słów i jego konsekwencje, sugerowałbym/oczekiwałbym większego i głębszego niepokoju powodowanego pojawieniem się obu tych grzechów ‚jednego po drugim’. ‚Uczymy się na błędach’, a tutaj pierwszy błąd ewidentnie nie został potratowany jako ‚nau(cz)ka’ i przestroga, i pojawił się następny… Choć nazywają się inaczej, to jednak dotyczą tej samej sfery życia i oba są przez cerkiewne prawo kanoniczne traktowane tak samo bardzo poważnie.
Przy następnej spowiedzi nie zaszkodzi ‚sprostować’ terminologiczny błąd, ale o wiele ważniejsze jest pokajanie – ‚głębokie zrozumienie’ powodów popełnionych grzechów – dlaczego do nich doszło, jakie to ma konsekwencje i jakie może jeszcze spowodować, jak się przed nimi bronić, jak unikać kolejnych błędów etc.
Zachęcam zatem do jeszcze głębszej refleksji…
Aby wiedza o prawosławnym chrześcijaństwie nie pozostawała jedynie powierzchowna, polecam lekturę książek bp Kallistosa Ware: ‚Kościół prawosławny’ i ‚Królestwo wnętrza’ oraz Hilariona Ałfiejewa ‚Misterium wiary’. Styczność z prawosławiem, dążenie do Boga i do zbawienia z pewnością działa uspokajająco, ale jednocześnie mogą pojawić się i pojawiają się trudności i niepokoje. Gdy wstępujemy na właściwą drogę (w końcu…?) i pragniemy nią wytrwale podążać, już przy pierwszym kroku pojawiają się demoniczne pokusy, ‚propozycje nie do odrzucenia’, abyśmy zrezygnowali, zatrzymali się albo nawet zawrócili. W opowieści o ‚śladach na piasku’ mowa o Bogu, który towarzyszy nam w naszej ziemskiej wędrówce i prowadzi nas przez życie, a gdy nam trudno, niesie nas na Swych ramionach, ale my nawet wówczas Go nie zauważamy…
‚Szukajcie, a znajdziecie’; ‚wszystkiego doświadczajcie, ale dobrego się trzymajcie…’
Modlić się wypadaloby żarliwie, usilnie i szczerze, najlepiej razem, we dwoje albo i z rodziną. Można też poprosić o molebien w swojej cerkwi albo w monasterze albo w monasterach. Dla ratowania (albo i udoskonalania) małżeństwa mogą być potrzebne albo nawet niezbędne dodatkowe działania albo programy działań – np. terapia. Jeżeli sami sobie z czymś nie radzimy, warto poprosić o pomoc ‚z zewnątrz’. W odpowiedzi na naszą modlitewna prośbę o pomoc Bóg pomaga, ale za pośrednictwem innych ludzi.
Życzę wytrwałości i powodzenia w zmaganiach
Jest to bardzo dobry wybór. Św. Zofia Słucka, wchodzi w skład świętych białoruskich, czczonych na Rusi i Litwie (historycznej). W naszej Cerkwi jest jak najbardziej czczona, ale kult jej nie rozwinął się znacząco, tak jak zresztą wielu innych świętych.
Przystąpić do sakramentu Eucharystii można zawsze, kiedy odprawiana jest święta Liturgia. Może to być zwykły dzień, może też być dzień świąteczny. Godziny też mogą być różne.