Czy bez spowiedzi mogę przyjąć Pryczastia? Czy to zależy od cerkwi? Ania

Nie do końca rozumiem pytanie. Postaram się zawrzeć odpowiedź w dwóch aspektach. Spowiedź czy pokajanie jest sakramentem, które jednoczy człowieka z Cerkwią. Wyrazem tej jedności jest możliwość przystępowania do Pryczastia. Właściwie jeśli człowiek zgrzeszył i wraca do jedności z Cerkwią to pokajanie (spowiedź) jest warunkiem powrotu do tej jedności, natomiast Eucharystia jest przypieczętowaniem i znakiem przebywania wiernego w Cerkwi. Tak więc obserwujemy znaczącą zależność pomiędzy pokajaniem i Pryczastiem. Drugi aspekt dotyczy naszej współczesnej praktyki, gdzie schemat Spowiedź-Pryczastie praktykowany przez ostanie lata zaczyna się zmieniać. W coraz więcej parafiach widzimy, powiedzmy „nową” praktykę gdzie nie wymaga się spowiedzi przed każdym przystępowaniem do Eucharystii. Nie oznacza to, że rezygnujemy ze spowiedzi, ona pozostaje czymś bardzo ważnym. Natomiast przygotowanie do Pryczastia to nie tylko spowiedź, to przeczytanie odpowiednich modlitw, post. Osoby, które praktykują częste przystępowanie do Czaszy zwykle dość regularnie przystępują do spowiedzi ale daleko nie za każdym razem, kiedy przystępują do Pryczastia. Często konsultują swoje postępowanie z duchownym (spowiednikiem). Ponadto ta praktyka nie jest nowa, to stara praktyka Cerkwi, która pozwala żyć autentycznym życiem eucharystycznym i była stosowana w wielu lokalnych Cerkwiach.  

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, życie duchowe



Jestem katoliczką. Odkąd osiągnęłam pełnoletność staram się „na nowo” poznać chrześcijaństwo tzn. czytać i rozumieć Słowo Boże, przykazania, żywoty Świętych, symbole liturgiczne i samą Liturgię (ponieważ w szkole i w dzieciństwie uczono nas formuł, natomiast mój wiek nie pozwalał mi na pełne zrozumienie chrześcijańskiej Wiary). W kościele katolickim zawsze mi brakowało szczerego przeżycia, mimo wielu starań brakowało mi pokory i zrozumienia. W związku z tym, iż w moim najbliższym otoczeniu jest wiele prawosławnych, od wielu miesięcy niedzielne nabożeństwa oraz święta spędzam na Liturgii w Cerkwi. Nigdy nikt nie zmuszał mnie do uczestnictwa w nich. To była moja samodzielna decyzja. Czułam, że chce tam być. Zauważyłam wewnętrzną zmianę na postrzeganie Wiary, chęć poznawania jej głębiej, wręcz głód aby w pełni przeżywać każdą niedzielną Służbę. Tu pojawił się pierwszy problem, niemożność przystąpienia do sakramentów. W momencie, kiedy pół rodziny podchodziło do Pryczastia czułam wewnętrzną tęsknotę. Od kilkunastu miesięcy codziennie dręczy mnie myśl o konwersji. Nie mam z kim o niej porozmawiać, ponieważ boję się oceniania. Mam wrażenie że bliska rodzina katolicka mnie nie zrozumie, wręcz uzna, że wyrzekam się Boga. Czy konwersja jest postrzegana jako grzech, jeżeli odchodzimy od pierwotnie danego nam wyznania? Jeżeli pojawiła się myśl o zmianie wyznania, to czy to znak, że moja dotychczasowa wiara była słaba? Laura

Odpowiedzi na Twe pytania o konwersję znajdziesz we wcześniejszych wypowiedziach dostępnych w dziale/kategorii konwersja, polecam szczególnie tę z 03-10-2020 (obecnie na początku strony 4).Gdy czytałem, jak przeżywasz „niemożność przystąpienia do sakramentów”, czujesz „wewnętrzną tęsknotę” gdy widzisz jak inni przystępują do Pryczastia, wspominałem o długich rozmowach z konwertytami – „prawosławnymi z wyboru”, studentami Prawosławnego Instytutu Teologicznego św. Włodzimierza w Nowym Jorku. Stanowili wtedy (1989-1991) ok. 50% studentów (kilkanaście lat później było ich już ponad 80%). Opowiadali o tym, jak zetknęli się z prawosławnym chrześcijaństwem, jak wyglądały ich dalsze drogi – bywały dłuższe i krótsze, mniej czy bardziej kręte czy zawiłe – ale wszyscy mówili o tym samym, gdy dochodziło do stwierdzenia, co ostatecznie pomogło/zdecydowało w podjęciu decyzji o zmianie wyznania i przejścia na prawosławie. Dla wszystkich była to Boska Liturgia – byli na niej obecni, ale nie mogli w niej w pełni uczestniczyć. Cierpieli przez to, że nie mogli wraz ze wszystkimi przystąpić do komunii – do było nie do zniesienia i okazywało się decydujące. Myślę, że jesteś na dobrej drodze…Życzę owocnej, pomocnej i przekonywującej lektury. Powinna pomóc w rozmowach z członkami Rodziny i przekonaniu ich, że nie odrzucasz Boga, ale Go odnajdziesz…

Kategorie: konwersja, Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara



14 lutego tego roku urodziła nam się córka. Zastanawiamy się z mężem czy możemy ją ochrzcić w czasie Wielkiego Postu? Gdzieś kiedyś słyszeliśmy, że nie można, ale nie wiemy dlaczego. Jaka jest prawda?

Dziecko można ochrzcić w każdym okresie. Duchowni często sugerują jeśli nie ma jakiejś pilnej potrzeby aby chrzest odbył się poza okresem postu. Chodzi tutaj oczywiście o zdarzenia i uroczystości rodzinne, które następują po sakramencie chrztu, czyli o huczne przyjęcia. Natomiast jeśli waszą wolą będzie by chrzest odbył się w bieżącym okresie, jest to zupełnie możliwe.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika



Jestem 3,5 roku po ślubie, ślub odbył się w cerkwi prawosławnej, z katolikiem była wydana dyspensa. Podpisałam w kościele dokumenty o nierozerwalności i mąż też, dziecko synek 1,5 roku chrzest był w kościele mąż mnie prawie przymusił, chociaż w kościele i w cerkwi była przysięga, że chrzest odbędzie się w cerkwi, rozwodzę się z mężem wyzywamy się, bijemy on najprawdopodobniej ma kogoś, jest pracoholikiem, chciałabym uzyskać unieważnienie cerkiewne i przechrzcić dziecko z tym że zostawić chrzestnych brata i szwagierkę – jest wyznania katolickiego. Czy uzyskanie w kościele nieważności również jest mi potrzebne by być czystą duchowo i moc nie żyć w grzechu? Dodam, że od dnia ślubu pojawiły się kłótnie i nie było zrozumienia ani szacunku. Karolina

Nie ma takiego obrzędu jak „przechrzczenie” dziecka. Natomiast nie widziałbym problemu z przejściem (przeprowadzeniem) dziecka do prawosławia jeśli matka tak zdecyduje. Chodziłoby o dokonanie sakramentu bierzmowania (miropomazanija), którego dziecko nie otrzymało w Kościele rzymskokatolickim. Sugerowałbym porozmawiać z proboszczem z Pani parafii na ten temat jak też na temat rodziców chrzestnych. Jeśli małżeństwo zostało zawarte w Cerkwi, to nie widziałbym powodu uzyskiwania jakichkolwiek dokumentów od strony rzymskokatolickiej.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, rodzina



Jestem prawosławna, zaś mój narzeczony jest katolikiem. Planujemy kameralny ślub za granicą. Chcieliśmy wziąć go w Cerkwi, jednak nie jest to możliwe. W grę wchodzi tylko zawarcie sakramentu małżeństwa w Kościele rzymskokatolickim. Moje pytanie brzmi: czy nie zmieniając wiary, a biorąc ślub w Kościele mogłabym później ochrzcić dziecko w Cerkwi? Czy da się złożyć taką deklarację przed ślubem? Edyta

Pierwsza sprawa na którą zwrócę uwagę dotyczy tego, że w przypadku zawarcia ślubu w Kościele rzymskokatolickim nie ma żadnego problemu z ochrzczeniem dziecka w Kościele prawosławnym jeśli jedno z rodziców jest wyznania prawosławnego. Druga rzecz dotyczy deklaracji przed ślubem. Jeśli będziecie zawierać związek małżeński w Kościele rzymskokatolickim to może zaistnieć taka sytuacja, że będzie wymagane od was (od strony prawosławnej) deklaracja o chrzcie dziecka w Kościele rzymskokatolickim jako warunek udzielenia ślubu. Kościół prawosławny w takiej sytuacji nie dysponuje żadnym środkiem sugestii. Jedynie w swoim sumieniu może Pani złożyć taką deklarację o chrzcie dziecka w Cerkwi. Kolejna sprawa dotyczy miejsca zawarcia sakramentu małżeństwa. Oczywiście to wy zdecydujecie gdzie będzie miał on miejsce, natomiast zastanawia mnie to dlaczego jest niemożliwym zawarcie małżeństwa w Cerkwi?

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, rodzina



Kiedy w roku kalendarzowym wspomina się św. Sławomira? Sławomir

W kalendarzu wydawanym przez Metropolię Warszawską w spisie imion (Kalendarz na 2014 r. zawiera taki spis) wskazuje się, że Sławomira obchodzone jest 28 lutego, w nowym stylu to 13 luty. Pod tą datą nie jest jednak wpisany Sławomir, dlatego, że nie znamy świętego o tym imieniu. Pomimo tej zawiłości możemy powiedzieć, że imieniny Sławomira należałoby obchodzić 13 lutego (28 luty stary styl).

Kategorie: imiona, ks. Andrzej Kuźma



Czy przyjmując wiarę grecką i odchodząc tym od rzymskiej będę musiał do swojego imienia, którego nie ma w Cerkwi wschodniej dobrać imię pochodzące z obrządku, gdyż mam imię czysto łacińskie. W prawdzie istnieje wersja białoruska, która powinna brzmieć rzekomo Gracyjan. Ale czy tak się da? Za to imię przyjęte na bierzmowaniu jest jak najbardziej w księgach bo jest to Hieronim. Gracjan

Podejrzewam, że duchowni będą wskazywali na potrzebę używania imienia tego z Bierzmowania. Znam jednak wiele osób z Cerkwi serbskiej czy rumuńskiej, którzy otrzymali na chrzcie imiona, których nie ma w naszych spisach. Nikt im nie nakazywał zmiany imienia i przystępują do Eucharystii z tym, które zostało im nadane. Swoją drogą św. Gracjan to biskup Tour (Galia) i męczennik z III w. Formalnie więc powinien być zaliczony do świętych również w Kościele prawosławnym. Ten argument można używać jeśli zdecydujesz się na używanie imienia Gracjan.

Kategorie: imiona, konwersja, ks. Andrzej Kuźma



Jestem 19 latkiem z Łodzi. Oficjalnie zostałem ochrzczony i należę do Kościoła Katolickiego. Nie praktykuje i jestem ateistą obecnie. Nie zrobiłem apostazji, a byłem blisko. Pogubiłem się w życiu; złe towarzystwo, odrzucenie, dyskryminacja, zainteresowanie satanizmem i magią… Jednak, od ostatniego miesiąca czuje, chęć nawrócenia oraz zmiany stylu i filozofii swojego życia. Dłużej nie chcę tak żyć, to jest męczarnia. Dziwnie to zabrzmi, ale momentami mam wrażenie, że Bóg daje mi znaki. Poczytałem i obejrzałem nieco o prawosławiu, zdecydowanie chciałbym zostać prawosławny, ponieważ najbardziej mi odpowiada i czuje to. Niestety, nikt w rodzinie nie jest prawosławny i nikogo nie znam, kto jest wyznawcą tej religii. Katolicyzm nie przemawia już do mnie. Chcę zostać prawosławny, ale nie wiem, od czego zacząć i dlatego proszę o pomoc. Szymon

Myślę, że warto poczytać nieco więcej (np. Bp Kallistos Ware, „Kościół prawosławny”, „Człowiek jako ikona Trójcy Świętej”, „Królestwo wnętrza”, „Misteria uzdrowienia”; Hilarion Ałfiejew, „Misterium wiary”). Mógłbyś też pójść w Łodzi do cerkwi. „Przyjdź i zobacz”. W prawosławiu bardzo ważne jest nabożeństwo (prawe, właściwe oddawanie chwały Bogu). Aby lepiej (w pełni?) to zrozumieć, przeczytaj pierwszy rozdział „Królestwa wnętrza”. W cerkwi będziesz mógł zagadnąć wiernych lub duchownych, którzy pomogą znaleźć odpowiedzi na pojawiające się pytania. Myślę, że warto również dokładniej zapoznać się z tutejszym „archiwum” pytań i odpowiedzi.
Owocnej lektury i skutecznych poszukiwań

Kategorie: konwersja, Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara



Od urodzenia jestem prawosławny, ale moi rodzice nie są, więc nigdy wcześniej nie chodziłem do cerkwi aż moja Żona (wcześniej katoliczka, teraz już jest prawosławna) nie zabrała mnie z sobą do kościoła. Tuż po tym poszliśmy razem do cerkwi, Ona poczuła tam, że w cerkwi się czuje znacząco lepiej, niż w kościele, więc od tamtych czasów przeważnie staramy się chodzić do cerkwi. Czy to jest grzech, że nie zawsze idziemy akurat do cerkwi, ponieważ czasami z rodzicami idziemy razem do kościoła? Sytuacja jest taka, że rodzice Żony są katolikami, z tego powodu zapraszają nas do kościoła i my się zgadzamy, bo jest to dla naszej rodziny tradycja iść do kościoła gdy się widzimy. Na pewno kiedyś wszyscy razem pójdziemy do cerkwi, ale póki co nie mieliśmy takiej okazji. Moje drugie pytanie to czy to jest grzech, że nie chodzimy co niedzielę do cerkwi? Staramy się, ale nie zawsze nam się to udaje. Ogólnie chodzimy do cerkwi całkiem regularnie, stawimy świeczki, jesteśmy na liturgii (w tym na świątecznych liturgiach), ale nie zawsze jesteśmy w niedzielę. Jesteśmy studentami i mamy dużo pracy, naprawdę mamy potrzebę iść do cerkwi, postawić świeczkę, pomodlić się, udać się na liturgię, uczestniczyć w komunii itd. Anton

Żadnego z tych pytań nie rozpatrywałbym w kategoriach grzechu. W opisanym kontekście to nawet chwalebne, że idziecie na nabożeństwo wszyscy razem. Warto jednak spróbować czym prędzej zaprosić Rodziców do cerkwi. W Białymstoku, Warszawie czy Wrocławiu mogłaby to być również Liturgia po polsku…
Spowodowana ważną przyczyną nieobecność na niedzielnej Liturgii nie jest grzechem, ale pojawia się tu niepokojące pytanie – co uznaję za ważniejsze od niedzielnej Liturgii? Czy może być coś ważniejszego? Bywają ‚nieplanowane’ okoliczności – choroba, służbowa podróż, praca (np. w szpitalu), które nie pozwalają uczestniczyć, bo to nie od nas zależne. Nieobecność na niedzielnej Liturgii, choć może nie być grzechem, może osłabiać naszą zdolność do powstrzymywania się od grzechu. Można by tu posłużyć się porównaniem do ładowania akumulatora – na rozładowanej baterii nie dojadę do celu, nie dokończę rozmowy albo nie wystarczy mi sil, aby dokończyć to, co uznałem za ważniejsze od pójścia do cerkwi…Aby uświadomić potrzebę i wagę regularnego i pełnego (połączonego z przystępowaniem do spowiedzi i komunii) uczestnictwa w Liturgii przypomnę, że w pierwszych  wiekach chrześcijaństwa obowiązywały konony, wedle których chrześcijanin nie przystępujący do komunii dwie (do IV w.) albo trzy (od IV w.) niedziele z rzędu, wykluczał się z cerkiewnej wspólnoty, bo nie uczestniczył w misterium Eucharystii, które jednoczy nas z Chrystusem i z całą Cerkwią, Jego Ciałem, które tworzą wszyscy wierni. Kilka wieków później został ponownie zmodyfikowany i stwierdza: „kto przynajmniej raz w roku…”. Dla uczęszczających w Liturgii rzadko i nieregularnie może to brzmieć „pocieszająco/usprawiedliwiająco” (?), ale gdy  pragniemy dowiedzieć się, jakie jest właściwe czy poprawne postępowanie, powinniśmy sprawdzać jak to było na początku, „u źródeł naszej wiary”…
Polecam lekturę najnowszej publikacji KTP UwB – „Przeżywanie Liturgii. Przewodnik po Boskiej Liturgii” – jest w stanie pomóc zrozumieć Liturgię i przekonać do regularnego (częstszego?) i pełnego uczestnictwa. Jest jeszcze dostępna za pośrednictwem:
https://wydawnictwo.uwb.edu.pl/ksiazka/505-przezywanie-liturgii-przewodnik-po-boskiej-liturgii
albo http://sklep.cerkiew.pl/product_info.php?products_id=5490&osCsid=1b871d3fd0fecc15688b9e37b390b2b5

Kategorie: konwersja, Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Fragment Ewangelii opisujący przypowieść o Bogaczu i Łazarzu mówi o Hadesie i Łonie Abrahama. Czym jest to łono Abrahama? Czym się różni od miejsca, do którego trafiają sprawiedliwi po śmierci od czasu Zmartwychwstania Chrystusa? Dlaczego w Księdze Hioba jest mowa tylko o Hadesie, a nie ma słowa o Łonie Abrahama? Marian

Łono Abrahama to biblijne określenie błogosławionego stanu oczekiwania dusz na zmartwychwstanie ciał. Dostępują go dusze sprawiedliwych. We wcześniejszych starotestamentowych księgach nie widać rozróżnienia w stanie oczekiwania dusz na zmartwychwstanie – wszystkie trafiały do tego samego „miejsca” – hadesu, szeolu lub otchłani. Dopiero w późniejszych tekstach pojawiają się wskazania na różne stany. W apokryficznej księdze Henocha „szeol jest podzielony na cztery obszary: dla prawych, którzy będą wskrzeszeni, ale nie wymagają sądu; dla prawych, którzy będą wskrzeszeni, a potem sądzeni i zaakceptowani; dla niegodziwych, którzy będą wskrzeszeni i dla niegodziwych, którzy nie będą wskrzeszeni”.
O stanie oczekiwania dusz na zmartwychwstanie wymownie opowiada jedna z sentencji ojców pustyni:

Opowiadał Abba Makary: „Kiedyś, idąc przez pustynię, znalazłem czaszkę ludzką wyrzuconą na powierzchnię ziemi; i kiedy poruszyłem ją laską, czaszka do mnie przemówiła. Zapytałem: „Kto ty jesteś?”. Odpowiedziała mi czaszka: „Byłem kapłanem bałwanów, które tu kiedyś czcili poganie; ale ty jesteś Makary, który ma Ducha Świętego: ilekroć się litujesz nad tymi, którzy są w męce piekielnej, i modlisz się za nich, odczuwają trochę ulgi”. Starzec zapytał: „Na czym polega ta ulga i jaka jest ta męka?”. Odpowiedziała czaszka: „Jak wysoko jest niebo nad ziemią, tak głęboka jest otchłań ognia pod nami, a my od stóp do głów zanurzeni jesteśmy w ogniu. I nie możemy sobie wzajemnie spojrzeć w twarz, bo grzbietami przylegamy jeden do drugiego. Otóż kiedy ty modlisz się za nas, częściowo widzimy swoje twarze, i na tym polega nasza ulga”. Starzec zapłakał i rzekł: „O nieszczęśliwy to dzień, w którym narodził się człowiek!”. I pytał dalej: „Czy istnieje jeszcze większa męka?”. Czaszka odpowiedziała: „Cięższe jeszcze męki znajdują się pod nami”. Starzec zapytał: „A kto je cierpi?”. Czaszka odrzekła: „Myśmy nie znali Boga, więc doznajemy trochę litości; ale ci, którzy Go znali, a zaparli się Go albo nie wypełnili Jego woli, są tam poniżej nas”. Wtedy starzec wziął czaszkę i pogrzebał ją.

Abba Makary Egipcjanin, Apoftegmat 38

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, Pismo Święte (egzegeza)



Strona 10 z 159« Pierwsza...89101112...203040...Ostatnia »