Nie do końca rozumiem pytanie. Postaram się zawrzeć odpowiedź w dwóch aspektach. Spowiedź czy pokajanie jest sakramentem, które jednoczy człowieka z Cerkwią. Wyrazem tej jedności jest możliwość przystępowania do Pryczastia. Właściwie jeśli człowiek zgrzeszył i wraca do jedności z Cerkwią to pokajanie (spowiedź) jest warunkiem powrotu do tej jedności, natomiast Eucharystia jest przypieczętowaniem i znakiem przebywania wiernego w Cerkwi. Tak więc obserwujemy znaczącą zależność pomiędzy pokajaniem i Pryczastiem. Drugi aspekt dotyczy naszej współczesnej praktyki, gdzie schemat Spowiedź-Pryczastie praktykowany przez ostanie lata zaczyna się zmieniać. W coraz więcej parafiach widzimy, powiedzmy „nową” praktykę gdzie nie wymaga się spowiedzi przed każdym przystępowaniem do Eucharystii. Nie oznacza to, że rezygnujemy ze spowiedzi, ona pozostaje czymś bardzo ważnym. Natomiast przygotowanie do Pryczastia to nie tylko spowiedź, to przeczytanie odpowiednich modlitw, post. Osoby, które praktykują częste przystępowanie do Czaszy zwykle dość regularnie przystępują do spowiedzi ale daleko nie za każdym razem, kiedy przystępują do Pryczastia. Często konsultują swoje postępowanie z duchownym (spowiednikiem). Ponadto ta praktyka nie jest nowa, to stara praktyka Cerkwi, która pozwala żyć autentycznym życiem eucharystycznym i była stosowana w wielu lokalnych Cerkwiach.
Odpowiedzi na Twe pytania o konwersję znajdziesz we wcześniejszych wypowiedziach dostępnych w dziale/kategorii konwersja, polecam szczególnie tę z 03-10-2020 (obecnie na początku strony 4).Gdy czytałem, jak przeżywasz „niemożność przystąpienia do sakramentów”, czujesz „wewnętrzną tęsknotę” gdy widzisz jak inni przystępują do Pryczastia, wspominałem o długich rozmowach z konwertytami – „prawosławnymi z wyboru”, studentami Prawosławnego Instytutu Teologicznego św. Włodzimierza w Nowym Jorku. Stanowili wtedy (1989-1991) ok. 50% studentów (kilkanaście lat później było ich już ponad 80%). Opowiadali o tym, jak zetknęli się z prawosławnym chrześcijaństwem, jak wyglądały ich dalsze drogi – bywały dłuższe i krótsze, mniej czy bardziej kręte czy zawiłe – ale wszyscy mówili o tym samym, gdy dochodziło do stwierdzenia, co ostatecznie pomogło/zdecydowało w podjęciu decyzji o zmianie wyznania i przejścia na prawosławie. Dla wszystkich była to Boska Liturgia – byli na niej obecni, ale nie mogli w niej w pełni uczestniczyć. Cierpieli przez to, że nie mogli wraz ze wszystkimi przystąpić do komunii – do było nie do zniesienia i okazywało się decydujące. Myślę, że jesteś na dobrej drodze…Życzę owocnej, pomocnej i przekonywującej lektury. Powinna pomóc w rozmowach z członkami Rodziny i przekonaniu ich, że nie odrzucasz Boga, ale Go odnajdziesz…
Dziecko można ochrzcić w każdym okresie. Duchowni często sugerują jeśli nie ma jakiejś pilnej potrzeby aby chrzest odbył się poza okresem postu. Chodzi tutaj oczywiście o zdarzenia i uroczystości rodzinne, które następują po sakramencie chrztu, czyli o huczne przyjęcia. Natomiast jeśli waszą wolą będzie by chrzest odbył się w bieżącym okresie, jest to zupełnie możliwe.
Nie ma takiego obrzędu jak „przechrzczenie” dziecka. Natomiast nie widziałbym problemu z przejściem (przeprowadzeniem) dziecka do prawosławia jeśli matka tak zdecyduje. Chodziłoby o dokonanie sakramentu bierzmowania (miropomazanija), którego dziecko nie otrzymało w Kościele rzymskokatolickim. Sugerowałbym porozmawiać z proboszczem z Pani parafii na ten temat jak też na temat rodziców chrzestnych. Jeśli małżeństwo zostało zawarte w Cerkwi, to nie widziałbym powodu uzyskiwania jakichkolwiek dokumentów od strony rzymskokatolickiej.
Pierwsza sprawa na którą zwrócę uwagę dotyczy tego, że w przypadku zawarcia ślubu w Kościele rzymskokatolickim nie ma żadnego problemu z ochrzczeniem dziecka w Kościele prawosławnym jeśli jedno z rodziców jest wyznania prawosławnego. Druga rzecz dotyczy deklaracji przed ślubem. Jeśli będziecie zawierać związek małżeński w Kościele rzymskokatolickim to może zaistnieć taka sytuacja, że będzie wymagane od was (od strony prawosławnej) deklaracja o chrzcie dziecka w Kościele rzymskokatolickim jako warunek udzielenia ślubu. Kościół prawosławny w takiej sytuacji nie dysponuje żadnym środkiem sugestii. Jedynie w swoim sumieniu może Pani złożyć taką deklarację o chrzcie dziecka w Cerkwi. Kolejna sprawa dotyczy miejsca zawarcia sakramentu małżeństwa. Oczywiście to wy zdecydujecie gdzie będzie miał on miejsce, natomiast zastanawia mnie to dlaczego jest niemożliwym zawarcie małżeństwa w Cerkwi?
W kalendarzu wydawanym przez Metropolię Warszawską w spisie imion (Kalendarz na 2014 r. zawiera taki spis) wskazuje się, że Sławomira obchodzone jest 28 lutego, w nowym stylu to 13 luty. Pod tą datą nie jest jednak wpisany Sławomir, dlatego, że nie znamy świętego o tym imieniu. Pomimo tej zawiłości możemy powiedzieć, że imieniny Sławomira należałoby obchodzić 13 lutego (28 luty stary styl).
Podejrzewam, że duchowni będą wskazywali na potrzebę używania imienia tego z Bierzmowania. Znam jednak wiele osób z Cerkwi serbskiej czy rumuńskiej, którzy otrzymali na chrzcie imiona, których nie ma w naszych spisach. Nikt im nie nakazywał zmiany imienia i przystępują do Eucharystii z tym, które zostało im nadane. Swoją drogą św. Gracjan to biskup Tour (Galia) i męczennik z III w. Formalnie więc powinien być zaliczony do świętych również w Kościele prawosławnym. Ten argument można używać jeśli zdecydujesz się na używanie imienia Gracjan.
Myślę, że warto poczytać nieco więcej (np. Bp Kallistos Ware, „Kościół prawosławny”, „Człowiek jako ikona Trójcy Świętej”, „Królestwo wnętrza”, „Misteria uzdrowienia”; Hilarion Ałfiejew, „Misterium wiary”). Mógłbyś też pójść w Łodzi do cerkwi. „Przyjdź i zobacz”. W prawosławiu bardzo ważne jest nabożeństwo (prawe, właściwe oddawanie chwały Bogu). Aby lepiej (w pełni?) to zrozumieć, przeczytaj pierwszy rozdział „Królestwa wnętrza”. W cerkwi będziesz mógł zagadnąć wiernych lub duchownych, którzy pomogą znaleźć odpowiedzi na pojawiające się pytania. Myślę, że warto również dokładniej zapoznać się z tutejszym „archiwum” pytań i odpowiedzi.
Owocnej lektury i skutecznych poszukiwań
Żadnego z tych pytań nie rozpatrywałbym w kategoriach grzechu. W opisanym kontekście to nawet chwalebne, że idziecie na nabożeństwo wszyscy razem. Warto jednak spróbować czym prędzej zaprosić Rodziców do cerkwi. W Białymstoku, Warszawie czy Wrocławiu mogłaby to być również Liturgia po polsku…
Spowodowana ważną przyczyną nieobecność na niedzielnej Liturgii nie jest grzechem, ale pojawia się tu niepokojące pytanie – co uznaję za ważniejsze od niedzielnej Liturgii? Czy może być coś ważniejszego? Bywają ‚nieplanowane’ okoliczności – choroba, służbowa podróż, praca (np. w szpitalu), które nie pozwalają uczestniczyć, bo to nie od nas zależne. Nieobecność na niedzielnej Liturgii, choć może nie być grzechem, może osłabiać naszą zdolność do powstrzymywania się od grzechu. Można by tu posłużyć się porównaniem do ładowania akumulatora – na rozładowanej baterii nie dojadę do celu, nie dokończę rozmowy albo nie wystarczy mi sil, aby dokończyć to, co uznałem za ważniejsze od pójścia do cerkwi…Aby uświadomić potrzebę i wagę regularnego i pełnego (połączonego z przystępowaniem do spowiedzi i komunii) uczestnictwa w Liturgii przypomnę, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa obowiązywały konony, wedle których chrześcijanin nie przystępujący do komunii dwie (do IV w.) albo trzy (od IV w.) niedziele z rzędu, wykluczał się z cerkiewnej wspólnoty, bo nie uczestniczył w misterium Eucharystii, które jednoczy nas z Chrystusem i z całą Cerkwią, Jego Ciałem, które tworzą wszyscy wierni. Kilka wieków później został ponownie zmodyfikowany i stwierdza: „kto przynajmniej raz w roku…”. Dla uczęszczających w Liturgii rzadko i nieregularnie może to brzmieć „pocieszająco/usprawiedliwiająco” (?), ale gdy pragniemy dowiedzieć się, jakie jest właściwe czy poprawne postępowanie, powinniśmy sprawdzać jak to było na początku, „u źródeł naszej wiary”…
Polecam lekturę najnowszej publikacji KTP UwB – „Przeżywanie Liturgii. Przewodnik po Boskiej Liturgii” – jest w stanie pomóc zrozumieć Liturgię i przekonać do regularnego (częstszego?) i pełnego uczestnictwa. Jest jeszcze dostępna za pośrednictwem:
https://wydawnictwo.uwb.edu.pl/ksiazka/505-przezywanie-liturgii-przewodnik-po-boskiej-liturgii
albo http://sklep.cerkiew.pl/product_info.php?products_id=5490&osCsid=1b871d3fd0fecc15688b9e37b390b2b5
Łono Abrahama to biblijne określenie błogosławionego stanu oczekiwania dusz na zmartwychwstanie ciał. Dostępują go dusze sprawiedliwych. We wcześniejszych starotestamentowych księgach nie widać rozróżnienia w stanie oczekiwania dusz na zmartwychwstanie – wszystkie trafiały do tego samego „miejsca” – hadesu, szeolu lub otchłani. Dopiero w późniejszych tekstach pojawiają się wskazania na różne stany. W apokryficznej księdze Henocha „szeol jest podzielony na cztery obszary: dla prawych, którzy będą wskrzeszeni, ale nie wymagają sądu; dla prawych, którzy będą wskrzeszeni, a potem sądzeni i zaakceptowani; dla niegodziwych, którzy będą wskrzeszeni i dla niegodziwych, którzy nie będą wskrzeszeni”.
O stanie oczekiwania dusz na zmartwychwstanie wymownie opowiada jedna z sentencji ojców pustyni:
Opowiadał Abba Makary: „Kiedyś, idąc przez pustynię, znalazłem czaszkę ludzką wyrzuconą na powierzchnię ziemi; i kiedy poruszyłem ją laską, czaszka do mnie przemówiła. Zapytałem: „Kto ty jesteś?”. Odpowiedziała mi czaszka: „Byłem kapłanem bałwanów, które tu kiedyś czcili poganie; ale ty jesteś Makary, który ma Ducha Świętego: ilekroć się litujesz nad tymi, którzy są w męce piekielnej, i modlisz się za nich, odczuwają trochę ulgi”. Starzec zapytał: „Na czym polega ta ulga i jaka jest ta męka?”. Odpowiedziała czaszka: „Jak wysoko jest niebo nad ziemią, tak głęboka jest otchłań ognia pod nami, a my od stóp do głów zanurzeni jesteśmy w ogniu. I nie możemy sobie wzajemnie spojrzeć w twarz, bo grzbietami przylegamy jeden do drugiego. Otóż kiedy ty modlisz się za nas, częściowo widzimy swoje twarze, i na tym polega nasza ulga”. Starzec zapłakał i rzekł: „O nieszczęśliwy to dzień, w którym narodził się człowiek!”. I pytał dalej: „Czy istnieje jeszcze większa męka?”. Czaszka odpowiedziała: „Cięższe jeszcze męki znajdują się pod nami”. Starzec zapytał: „A kto je cierpi?”. Czaszka odrzekła: „Myśmy nie znali Boga, więc doznajemy trochę litości; ale ci, którzy Go znali, a zaparli się Go albo nie wypełnili Jego woli, są tam poniżej nas”. Wtedy starzec wziął czaszkę i pogrzebał ją.
Abba Makary Egipcjanin, Apoftegmat 38