Pod datą 30 listopada (ani w starym stylu, ani w nowym) nie znajduję świętej o imieniu Justyna. W kalendarzu jedyną święta która jest wpisana to św. Justyna Antiocheńska (nazywana czasem z Damaszku), której pamięć jest czczona 15 października (według starego kalendarza jest to 2 października). Żyła ona na przełomie II/III w. w Antiochii. Poniosła męczeńską śmierć razem z Cyprianem w okresie cesarza Dioklecjana.
Chyba nie ukształtowała się wyraźna tradycja ikon, do których wierni zwracają się w czasie epidemii. W rosyjskiej współczesnej praktyce wskazuje się na ikony Bogarodzicy, które chronią przed zarazą i są to: Bogolubskaja ikona Matki Boskiej, „Umilenije”, kilka typów Smoleńskie ikony Matki Boskiej, Gruzińska ikona Matki Boskiej i kilka innych.
Cóż mógłbym poradzić? W kontekście ograniczeń powodowanych zmaganiami z pandemią zabrzmi to co najmniej dziwnie, ale przecież te ograniczenia w końcu zostaną zniesione i wrócimy do normalności. Pisze Pani o „stałych kontaktach i spotkaniach z ludźmi”, ale to spotkania „zawodowe”. W tym kontekście na pewno może się zdarzyć niejedna cenna znajomość, ale to raczej bierna, bo „wyczekująca” postawa. Chrystus powiedział: „Szukajcie, a znajdziecie”. Warto zatem spróbować częściej „wychodzić na zewnątrz” i spotykać się z ludźmi z naszego „prawosławnego podwórka”. Znam kilku samotnych mężczyzn, którzy też rozglądają się w poszukiwaniu prawosławnej partnerki. Jeszcze w zeszłym roku dość regularnie spotykała się dość liczna grupa 30+40+, ale ostatnio „słuch o niej zaginął” – może zeszła do cyberprzestrzeni? W Przeglądzie Prawosławnym była niegdyś rubryka „Poznajmy się” – może warto sprawdzić czy zgłoszenie spowoduje, że znowu ruszy? Mimo pandemicznych ograniczeń w tym roku również szły (i jechały) pielgrzymki na Grabarkę – w większości uczestniczyli w nich młodzi ludzie. Wspominam o tym, bo znam małżeństwa, które okazały się owocem pielgrzymkowych znajomości. Niech spotkanie z ikoną św. Styliana pobudza do spotkań w prawosławnym (i nie tylko?) środowisku.
Nie jest to zabobon lecz część rytu, który należy do tzw. egzorcyzmów. Rzeczywiście ten moment jest delikatnym i osoby, które uczestniczą rzadko, lub po raz pierwszy na chrzcie mogą być nieco zdziwione. Zwykle duchowny tłumaczy znaczenie tego obrzędu zarówno rodzicom chrzestnym jak też osobom uczestniczącym w sakramencie, tak by nie byli zdziwieni i wykonali czynności, które są zapisane w rycie sakramentu. Widocznie tutaj duchowny tego nie zrobił. Obrzęd „dmuchania” i „plucia” występuje w starożytnych księgach liturgicznych i opisach chrztu. Tak jak powiedziałem na początku wpisuje się on w ryt egzorcyzmów, tj. odrzucenia szatana. „Dmuchanie” i „plucie” jest wyrazem pogardy dla dzieł nieczystego i woli przyłączenia się do Boga jako Twórcy i Zbawiciela.
Problem Cerkwi w Macedonii Północnej jest jednym z najważniejszych i najbardziej palących problemów współczesnego światowego prawosławia. Sprawa nie dotyczy kultu i zachowywania dogmatów, te sprawy wydaje się jak najbardziej są przestrzegane w tamtejszej Cerkwi. W świadomości Patriarchatu Serbskiego, Cerkiew w Macedonii jest częścią tego Patriarchatu i w obecnej sytuacji stanowi schizmę i jest nie kanoniczna. W ten sposób Północna Macedonia jest postrzegana przez resztę świata prawosławnego. Jeśli chodzi o zakupioną tam ikonę, to myślę, że bez problemu można przed nią się modlić.
Karteczki dajemy po to, aby duchowny w czasie Proskomidii wyjmował cząsteczki z prosfory, które będą opuszczone do Czasy. Wymagane jest aby osoby, za które wyjmowane są cząsteczki należały do Cerkwi. Dziecko, które nie jest ochrzczone, nie jest jeszcze członkiem Cerkwi, więc jego imienia nie należy jeszcze umieszczać na karteczce. Nie przeszkadza to jednak, aby ogólnie wznosić modlitwy i prośby do Boga w intencji dziecka, czy osoby nie ochrzczonej.
Rzeczywiście w naszym ustawodawstwie kościelnym i praktyce parafialnej słowo „kustosz cerkwi” prawie nie występuje. Samo słowo kustosz, oznacza stróża lub opiekuna. Bardzo często słyszymy wyrażenie „kustosz muzeum”. W przypadku kustosza cerkwi, chodziłoby o opiekuna konkretnej kaplicy, która mieści się na terenie jakiejś parafii i formalnie należy do tej parafii. W tym wypadku pod pojęciem „kustosza cerkwi” należałoby rozumieć kogoś, kto się opiekuje tą kaplicą, lub też wspólnotą tam gromadzącą się.
Prawdę mówiąc tego sojuszu Cerkwi z partią rządzącą zupełnie nie widzę. Znacznie wyraźniej widzę natomiast współpracę prawosławnych z partią opozycyjną i to zarówno na szczeblu krajowym a jeszcze bardziej lokalnym. Osobiście krytycznie odnoszę się do wielu działań partii rządzącej, natomiast pomoc jaką okazał Prezydent Polski i Marszałek Województwa Podlaskiego w sprowadzeniu św. Ognia z Jerozolimy na Wielkanoc wpłynęła na wzrost sympatii społeczności prawosławnej do tych osób (i być może w jakiś sposób do partii, którą reprezentują). W żaden sposób nie określałbym wdzięczności wyrażonej przez naszych hierarchów jako „poddańcze zachowanie” lub „oficjalny hołd” Uważam, że Pańska ocena jest dalece przesadzona. Myślę, że dla nas prawosławnych pozostaje bardzo bolesnym wspieranie przez partię o której mówimy kultu żołnierzy wyklętych i w jakiś sposób sympatyzowanie z marszami, które odbywają się w Hajnówce. Pamiętamy też, że premier Morawiecki wyraźnie opowiedział się aby w Białymstoku była ulica „Łupaszki”. Wszystko to raczej mówi o rozchodzeniu się dróg Cerkwi i partii rządzącej a nie o „sojuszu”. Swoją myśl zawarł Pan w jednym długim zdaniu i trudno jest mi odczytać ostatnie pytanie. Jeśli dobrze rozumiem, to pyta Pan, czy prawosławni nie obawiają się wchodzenia do swoich świątyń pewnych osób, które będą zakłócały nabożeństwa, tak jak to miało miejsce w przypadku Marszu kobiet i atakowaniu świątyń Kościoła rzymskokatolickiego? Po pierwsze myślę, że prawosławie nie jest kojarzone z partią rządzącą, po drugie akty chuligańskie dewastowania kościołów (tak nazwałbym te zdarzenia), które miały miejsce, w ocenie społecznej znacząco obniżyły wartość protestów kobiet. Myślę, że nastroje anty Kościelne (anty prawosławne) rykoszetem dotkną nas, ale będą one raczej wynikać z „mody” i ze snobizmu w naśladowaniu wrogów Kościoła rzymskokatolickiego. Żyjemy w Państwie gdzie są odpowiednie organy dla zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom i nie widziałbym potrzeby powoływania bojówek prawosławnych do ochrony świątyń.
Zawsze podkreślam, że zmiana wyznania jest sprawą bardzo poważną i potrzebującą głębokiego duchowego przemyślenia. Jeśli jednak ten okres styczności z prawosławiem jest tak długi i ta myśl dojrzewała latami to najlepiej pójść do duchownego prawosławnego, którego Pan zna, lub który w Pańskim odczuciu jest jakoś bliski i porozmawiać z nim. W Polsce najczęściej wstąpienie do Kościoła prawosławnego, osoby ochrzczonej w Kościele rzymskokatolickim odbywa się poprzez sakrament spowiedzi i przez Eucharystię. W niektórych przypadkach odbywa się przez Bierzmowanie.
Kościół prawosławny nie opracował jurydycznej formuły aktu apostazji. Jeśli, ktoś nie chce chodzić do cerkwi, to po prostu nie chodzi. Przecież nikt nie przymusza do chodzenia do świątyni ani do wiary. Natomiast jeśli chce Pani zamanifestować swój akt, to najlepiej pójść do proboszcza i powiedzieć, że chce się wypisać z parafii. Tylko najpierw proszę się upewnić, czy jest Pani zapisana do parafii? Wielu wiernych nie zapisuje się do parafii, ale uczestniczy w nabożeństwach. Jeśli nie jest Pani zapisana do parafii, to po prostu nic nie trzeba robić. Naturalnie z własnej woli nie będzie Pani uczestniczyć w życiu sakramentalny, trzeba też powiedzieć rodzinie, aby w razie śmierci nie dokonywano religijnego pochówku. Jeśli jednak pewnego dnia stwierdzi Pani, że wybrała niewłaściwą drogę, to proszę się nie wahać i wejść do cerkwi. Św. Jan Chryzostom u wejścia do jednej ze świątyń kazał umieścić napis: „Wejdź, tutaj nie sądzą, tutaj leczą”