Odpowiedziałbym jednym słowem – pozytywnie. Dla wyjaśnienia dodam słów kilka. W Piśmie czytamy: „Rzekł Pan Bóg: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego. Utworzył więc Pan Bóg z ziemi wszelkie dzikie zwierzęta i wszelkie ptactwo niebios i przyprowadził do człowieka […]” (Rdz 2,18-19). „I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” (Rdz 1,28). To biblijne ‘panowanie’ nie oznacza wyzyskiwania i eksploatowania, lecz opiekę, troskę, zarządzanie powierzonymi dobrami. Różnie to człowiekowi wychodzi(ło). Z naszym środowiskiem naturalnym jest coraz gorzej. Ponadto, bardzo wymowne jest w tym kontekście stwierdzenie: „Pies najlepszym przyjacielem człowieka”… bo „przyjaciół poznaje się w biedzie”?
Ująłbym to nieco inaczej – prawosławie „nie szufladkuje” wszystkiego co się da i co się nie da posegregować. Inaczej mówiąc, w obliczu ‘tego, co święte’ zatrzymuje się z bojaźnią i czcią, i nie docieka, analizuje, ustala jak to z tą świętością jest. Przykładem może być niedawno obchodzone święto Zaśnięcia Bogarodzicy. Prawosławni wierzą, że jej dusza i ciało zostały zabrane do nieba – widać to wyraźnie na ikonie święta i w jego tekstach liturgicznych – ale ta prawda wiary nie została przez prawosławnych ‘potraktowana formalnie’, zdogmatyzowana, jak uczynili to rzymscy katolicy wprowadzając dogmat o wniebowzięciu Bogarodzicy. Jeszcze bardziej wyraziście podejście to widoczne jest w odniesieniu do misterium misteriów – Eucharystii. Prawosławni stwierdzają, że następuje przemiana (gr. metabole) i eucharystyczny chleb staje się jednocześnie Ciałem Chrystusa. Rzymskokatolicka teologia wprowadza zapożyczone z filozofii terminy i przy ich pomocy docieka/objaśnia/dowodzi(?) jak do tej przemiany dochodzi. Przemianę nazywa transsubstancjacją albo przeistoczeniem, twierdząc, że na miejsce istoty/substancji chleba wchodzi istota substancja ciała, ale przypadłości chleba (wygląd, smak, zapach, konsystencja) pozostają bez zmiany. W odniesieniu do dziewictwa Marii powiem jeszcze więcej – prawosławni wierzą i wyznają, że Bogarodzica była Dziewicą przed urodzeniem Chrystusa, w czasie Jego narodzin i pozostała Dziewicą po narodzinach. W ikonografii wskazują na to charakterystyczne gwiazdki umieszczane na obu ramionach i na czole Bogarodzicy.
Nawrócenie to powrót z każdego ze wskazanych przypadków „odejścia”. Wskazałbym tutaj na ewangeliczna przypowieść o synu marnotrawnym (Łk 15,11-32) i podkreślił bym kilka jej elementów. Ten młody człowiek odszedł z domu ojca do dalekiej krainy, upadł sromotnie (gotów był jeść to, czym karmią świnie, ale nawet tego mu nie dawano) i wówczas opamiętał się. Tu pojawia się grecki termin metanoia – zmiana postawy, sposobu myślenia, cerkiewnosłowiańskie (i staropolskie) pokajanie, tłumaczone na polski jako nawrócenie czy opamiętanie, ale w jednym z najstarszych chrześcijańskich tekstów pojawia się stwierdzenie, że jest to „głębokie zrozumienie” – tego, jakim się stałem, przez to, że zgrzeszyłem/zbłądziłem, i jednocześnie tego, jakim powinienem się sta/wa/ć, przez to, że zostałem stworzony na obraz i podobieństwo Boga w Trójcy Osób (polecam lekturę bp Kallistos (Ware), Prawosławne rozumienie pokajania – http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=98 ) Z tego co napisałaś wynikałoby, że dostąpiłaś „głębokiego zrozumienia”, ale trzeba dalej nad tym pracować i to zrozumienie dalej „pogłębiać”. Na postawione na końcu pytanie odpowiem stwierdzeniem, że powrót utracjusza spowodował radość wielka w domu Ojca. Choć syn prosił, aby ojciec przyjął go jako sługę, ten nałożył mu pierścień na palec i przyjął go jak syna. Dodałbym jeszcze – „lepiej później, niż wcale”…
Nasze szczególne, małżeńskie relacje będą zachowane/kontynuowane w niebie – w królestwie Bożym – bowiem misterium małżeństwa to droga, która ma nas do tego królestwa wprowadzić. Mam wątpliwości czy tę relację można będzie wówczas opisywać jako „wyjątkową” i do tego jeszcze „romantyczną”, bo wyjątkowa może oznaczać również „zarezerwowana” tylko dla mnie (?) i właśnie „inna niż do innych dusz”. W królestwie Bożym będziemy żyć z Bogiem i w Bogu, który miłuje każdego z nas dokładnie tak samo (podobnie jak świeci na nas słońce lub pada deszcz), ponieważ jest miłością – prawdziwą. pełną, doskonałą, Bożą miłością. Nasze ludzkie relacje miłości, nasza ludzka miłość i osobowość będą zachowane, ale zaistnieją w zupełnie innym kontekście. Porównania do płomyka świecy jako cząstki promieni słońca albo kropelki wody w oceanie zdają się co nieco podpowiadać, ale aby lepiej, dokładniej zrozumieć misterium Bożej miłości polecam lekturę wykładu biskupa Kallistosa Ware – Człowiek jako ikona Trójcy Świętej (http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=491), a szczególnie zawarte w nim pojmowanie Boga jako wzajemnej miłości opracowane przez Ryszarda od św. Wiktora (zm. 1173).
Życzę owocnej lektury i pełnej, doskonałej miłości nie tylko w niebie, ale i na ziemi…
Myślę, że w takich sytuacjach ogólnie należy zastanowić się nad swoim życiem, pomyśleć o tym, czy wypełniam Przykazania Boże i czy ogólnie grzech nie towarzyszy mojemu życiu? Sugerowałbym wybrać duchownego i pójść porozmawiać z nim, lub po prostu pójść i powiedzieć na spowiedzi o swoich problemach. Wielu wiernych w swoich modlitwach o wstawiennictwo zwraca się do św. Paisjusza Hagioryty. Jest to święty, którego żył do 1994 roku. Św. Weronika jest oczywiście czczona w Cerkwi prawosławnej
Lokalne Kościoły Autokefaliczne nie wyrażają swego stosunku wobec kanonizacji, które mają miejsce w innych bratnich Kościołach prawosławnych. Tak też w tym konkretnym przypadku nie ma jakiegoś ustosunkowania się do Rodziny carskiej. Nie słyszałem by w jakiejś parafii była obchodzona w sposób szczególny pamięć tych świętych. W kontekście indywidualnym znam kilka osób w naszej Cerkwi, którzy z wielką czcią odnoszą się do tych męczenników z okresu rewolucji.
W odpowiedzi posłużę się cytatem, który tę kwestię wyjaśnia. Myślę, że mowa tu o różnicy w podejściu do zagadnień wiary – podczas gdy rzymski katolicyzm ma tendencję do „katechetycznego” uściślania i „szufladkowania” wszystkiego, prawosławie w obliczu największych misteriów wiary zatrzymuje się z bojaźnią, nie ośmiela się „drążyć” i dociekać „jak, po co i dlaczego” i „powstrzymuje się” jedynie(?) do oddawania chwały…Ostatni akapit na s. 287 wyjaśnia:
Nauczanie o Trójcy Świętej i o Wcieleniu zostało zdogmatyzowana, bowiem przynależy do publicznego nauczania Kościoła, podczas gdy cześć oddawana Bogarodzicy jest częścią składową wewnętrznej Tradycji Kościoła: „Trudno jest mówić, nie mniej trudno i myśleć o tajemnicach, jakie Kościół chroni w głębi swej wewnętrznej świadomości. […] O Matce Bożej nigdy nie nauczali apostołowie. Jeżeli Chrystus głoszony jest na dachach, opowiadany w celu poznania przez wszystkich poprzez naukę, zwróconą do całego świata, to tajemnica Matki Bożej otwiera się wewnątrz Kościoła wiernym, którzy przyjęli słowo Boże […] To nie tylko przedmiot naszej wiary, ale i fundament naszej nadziei – owoc wiary, dojrzały w Tradycji. Zachowamy więêc milczenie i nie będziemy usiłowali dogmatyzować chwały Matki Bożej” (cytat z dziełą W. Łosskiego).
Ponadto, nie zgadzam się z Pana stwierdzeniem, jakoby „biskup napisał, że Kościół Prawosławny nie dokonuje dogmatyzacji Matki Boskiej i pozostawia wiele w gestii wiary prywatnej członków Kościoła”. Na wskazanych stronach można przeczytać, że „Tak naprawdę Kościół prawosławny nigdy formalnie i definitywnie nie wypowiedział się na ten temat [dogmat Niepokalanego Poczęcia]. W odległej przeszłości nieliczni prawosławni mogli posuwać się do stwierdzeń, które co prawda w zdecydowany sposób nie potwierdzały doktryny Niepokalanego Poczęcia, to jednak blisko się o nią ocierały, ale od roku 1854 przeważająca większość prawosławnych zdecydowanie tę doktrynę odrzuca. […] Z prawosławnego punktu widzenia, cała ta kwestia należy do sfery prywatnej opinii teologicznej i jeśli niektórzy prawosławni skłaniali się ku wierze w Niepokalane Poczęcie, nie mogą być przez to uznani za heretyków”. Nie chodzi tu zatem o „pozostawianie wiele w gestii wiary prywatnej członków Kościoła” lecz o teologumen – „prywatną opinię teologiczną” któregoś z/niektórych członków Kościoła…
Co do stwierdzenia, jakoby „duża część książki nie ma klarownego stanowiska, że katolicy heretyzują” w nauczaniu o Pochodzeniu Ducha Świętego, wskazałbym na skrupulatne holistyczne/całościowe podejście Autora w opisywanych zagadnieniach. Bp Kallistos wskazuje m.in., że wielu rzymskich katolików pojmuje/interpretuje „i Syna” jako „przez Syna”, co nie jest bynajmniej herezją (ponadto wielu też pomija Filioque w symbolu wiary). Niestosowne zatem byłoby „wrzucać wszystkich do tego samego worka”. Osobiście mam wrażenie, że bp Kallistos nie zajmuje się wyszukiwaniem i „wytykaniem” błędów czy nieprawidłowości, ale wskazując na nie, zastanawia się nad możliwościami rozwiązania danego problemu, aktywnie szuka poprawnych/stosownych z prawosławnej perspektywy sposobów powrotu do jedności chrześcijańskiej wiary… Za co zawsze Go podziwiam. Wielce wymowna jest w tym kontekście cytowana przez Niego opowieść o mistrzu i trzech uczniach…
Odpowiedzi udziela nam sam Jezus Chrystus. W Modlitwie Pańskiej „Ojcze nasz” (Mt 6,9-13) słyszymy/wypowiadamy słowa: „i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Ponadto, bezpośrednio po tekście modlitwy w Ewangelii pojawiają się słowa: „Bo jeśli odpuścicie ludziom ich przewinienia, odpuści i wam Ojciec wasz niebieski. A jeśli nie odpuścicie ludziom, i Ojciec wasz nie odpuści wam przewinień waszych” (Mt 6,14-15), które z treści całej modlitwy wyodrębniają i dobitnie podkreślają znaczenie wybaczenia. O potrzebie/konieczności wybaczenia Chrystus mówi w wielu innych miejscach Ewangelii i w różnych ewangelicznych kontekstach. „Drastyczne” wręcz wydaje się zalecenie: „jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi (Mt 5,38-39). Czy te słowa również należałoby uznać za „krzywdzące”? Głębsza analiza tego zalecenia i tak mocnego podkreślenia potrzeby/konieczności wybaczania prowadzi m.in. do stwierdzenia, że są niezbędne, aby nie odpowiadać złem za zło, aby go nie pomnażać. Bez tego nie będzie pokoju w naszych sercach i umysłach, w naszych domach i miastach , w poszczególnych krajach i na całym świecie…
Chrystus mówi: „Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a swego nieprzyjaciela będziesz nienawidził. Lecz ja wam mówię: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą i módlcie się za tych, którzy wam wyrządzają zło i prześladują was; Abyście byli synami waszego Ojca, który jest w niebie. On bowiem sprawia, że jego słońce wschodzi nad złymi i nad dobrymi i deszcz zsyła na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, jakąż macie nagrodę? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeśli tylko waszych braci pozdrawiacie, cóż szczególnego czynicie? Czyż i celnicy tak nie czynią? Bądźcie więc doskonali, tak jak doskonały jest wasz Ojciec, który jest w niebie” (Mt 5,43-48).
Przebaczenie i wszystko o czym mowa w powyższym fragmencie Ewangelii jest bardzo trudne i bywa, że długo trzeba nad tym pracować. Ale jeśli coś przychodzi z wielkim trudem i trzeba się o to usilnie i długo starać, to znaczy, że jest to bardzo ważne i potrzebne/niezbędne. (Poza tym „Łatwo przyszło, łatwo poszło”…) Święci ojcowie zalecają, aby w dążeniu do udzielania/wypracowywania przebaczenia zdecydowanie rozróżniać pomiędzy grzechem, a człowiekiem, który ten grzech popełnił. Grzech powinniśmy nienawidzić, ale nie powinniśmy nienawidzić grzesznika. Ojcowie wskazują również, że wybaczenie nie jest tożsame z zapomnieniem.
Czy ‘nietaktownymi’ nazwalibyśmy słowa Chrystusa wypowiedziane na krzyżu w odpowiedzi na prośbę ukrzyżowanego wraz z Nim złoczyńcy. Gdy poprosił: „Wspomnij mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”, Jezus odpowiedział mu: „Amen, mówię ci: Dzisiaj będziesz ze Mną w raju” (Łk 23,43). Z jakiej racji „natychmiastowego” i „darmowego(?)” zbawienia miałby dostąpić człowiek, który pogrążony był w grzechu, podczas gdy tak wielu innych ciężko pracowało i pracuje nad swoim zbawieniem przez całe swoje życie? Z Chrystusowej przypowieści o robotnikach w winnicy (Mt 20,1-16) dowiadujemy się, że ci, którzy „w pocie czoła” pracowali przez cały dzień i ci, którzy pracowali zaledwie godzinę, otrzymali od właściciela winnicy dokładnie takie same wynagrodzenie. W nawiązaniu do tej przypowieści, św. Jan Chryzostom w swej mowie na święto Zmartwychwstania Chrystusa zaprasza, aby pełnią paschalnej radości cieszyli się zarówno ci, którzy „rzetelnie” pościli przez cały Wielki Post, jak i ci, którzy dołączyli dopiero w połowie albo nawet w ostatniej godzinie. Chrystus zapewnia, że „ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi” (Mt 20,16; por. 19,30)
Odpowiedzi na Twe pytania o konwersję znajdziesz we wcześniejszych wypowiedziach dostępnych w dziale/kategorii konwersja, polecam szczególnie tę z 03-10-2020 (obecnie na początku strony 4).Gdy czytałem, jak przeżywasz „niemożność przystąpienia do sakramentów”, czujesz „wewnętrzną tęsknotę” gdy widzisz jak inni przystępują do Pryczastia, wspominałem o długich rozmowach z konwertytami – „prawosławnymi z wyboru”, studentami Prawosławnego Instytutu Teologicznego św. Włodzimierza w Nowym Jorku. Stanowili wtedy (1989-1991) ok. 50% studentów (kilkanaście lat później było ich już ponad 80%). Opowiadali o tym, jak zetknęli się z prawosławnym chrześcijaństwem, jak wyglądały ich dalsze drogi – bywały dłuższe i krótsze, mniej czy bardziej kręte czy zawiłe – ale wszyscy mówili o tym samym, gdy dochodziło do stwierdzenia, co ostatecznie pomogło/zdecydowało w podjęciu decyzji o zmianie wyznania i przejścia na prawosławie. Dla wszystkich była to Boska Liturgia – byli na niej obecni, ale nie mogli w niej w pełni uczestniczyć. Cierpieli przez to, że nie mogli wraz ze wszystkimi przystąpić do komunii – do było nie do zniesienia i okazywało się decydujące. Myślę, że jesteś na dobrej drodze…Życzę owocnej, pomocnej i przekonywującej lektury. Powinna pomóc w rozmowach z członkami Rodziny i przekonaniu ich, że nie odrzucasz Boga, ale Go odnajdziesz…
Myślę, że warto poczytać nieco więcej (np. Bp Kallistos Ware, „Kościół prawosławny”, „Człowiek jako ikona Trójcy Świętej”, „Królestwo wnętrza”, „Misteria uzdrowienia”; Hilarion Ałfiejew, „Misterium wiary”). Mógłbyś też pójść w Łodzi do cerkwi. „Przyjdź i zobacz”. W prawosławiu bardzo ważne jest nabożeństwo (prawe, właściwe oddawanie chwały Bogu). Aby lepiej (w pełni?) to zrozumieć, przeczytaj pierwszy rozdział „Królestwa wnętrza”. W cerkwi będziesz mógł zagadnąć wiernych lub duchownych, którzy pomogą znaleźć odpowiedzi na pojawiające się pytania. Myślę, że warto również dokładniej zapoznać się z tutejszym „archiwum” pytań i odpowiedzi.
Owocnej lektury i skutecznych poszukiwań