O jodze była już tutaj mowa, więc nie będę się powtarzał. ‚Normalne’ ćwiczenia są jak najbardziej dozwolone, aktywność ruchowa jest wskazana, ale jak ze wszystkim innym, tutaj też trzeba uważać, aby nie popaść w przesadę. „Wszystko w swoim czasie i we właściwych proporcjach”.
Jest to oczywiście możliwe i nie jest wymagana w takiej sytuacji zgoda biskupa. Najważniejszym pozostaje umówienie się z przełożoną danego monasteru i jej akceptacja. W niektórych przypadkach sugerowałbym, jeśli zna Pani jakąś osobę prawosławną aby ta osoba poświadczyła czy zarekomendowała Pani dobre intencje.
Wydaje mi się, że jeśli jest możliwość przetopienia krzyżyka i nadania formy, która dla nas by odpowiadała to byłoby chyba właściwe postępowanie. Potem należałby go poświęcić i nie zapominać w swoich modlitwach o sobie, która nam go podarowała.
Jest na to bardzo dobra ewangeliczna „recepta”. Konkretnej rady udziela nam Sam Chrystus – „Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go na osobności. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata.Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa.Jeśli i tych nie usłucha, powiedz Cerkwi! Jeśli zaś i Cerkwi nie posłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!” (Mt 18,1517).Myślę, że bardzo ważne jest tu zalecenie, aby na początku porozmawiać o problemie „w cztery oczy”. Zdaje się sugerować (czy z pewnością wskazuje?), że w podobnych sytuacjach lepiej byłoby najpierw porozmawiać „na osobności”, a dopiero później, w przypadku niepowodzenia, „popytać ludzi czy to zauważyli”… Ponadto, najpierw wypadałoby ostrożnie zagadnąć „jednego albo dwóch”, bo skąd pewność, że to „powszechnie znane zjawisko”? Jeśli nie wszyscy „miejscowi” to zauważyli, to czy koniecznie powinni się o tym dowiedzieć? Nie chodzi tu jedynie o daną osobę duchownego – choć ona sama dla mnie i innych pozostaje anonimowa, to jednak ogólnokrajowe (a nawet międzynarodowe!) forum dowiaduje się o „wiosce jakich wiele na Podlasiu” i „spotkanym tam w cerkwi duchownym….” Czy u niektórych nie mogło pojawić się wrażenie (przekonanie 🙁 ?), że duchowni w cerkwiach w innych podlaskich wioskach też „tak mają”? A może nawet nie tylko na Podlasiu?
Uważajmy zatem co, jak, komu i dlaczego mówimy/piszemy…
Myślę, że adresatami takiej modlitwy mogliby być święci małżonkowie – np. Joachim i Anna, Zachariasz i Elżbieta. Proponuję też następująca modlitwę, którą właśnie przetłumaczyłem:
O Wszechdobry Panie, wiem, że moje szczęście zależy od tego, czy miłuję Ciebie całą moją duszą i całym moim sercem, i we wszystkim wypełniam świętą Twoją wolę. Sam, Boże mój, prowadź moją duszę i wypełniaj moje serce; Tobie jedynemu pragnę służyć, bowiem Bogiem i Stwórcą moim jesteś. Uchroń mnie przed pychą i samolubstwem; niech przyozdabia mnie rozum, skromność i cnota. Brzydzisz się próżnością, bowiem powoduje skazy; obdarz mnie zatem pragnieniem pracowitości i pobłogosław moje starania. Skoro Twoje prawo zaleca ludziom życie w uczciwym małżeństwie, to powołaj mnie, Święty Ojcze, do tego uświęconego przez Ciebie stanu, nie dla zaspokojenia mych pragnień, lecz dla spełnienia Twego zalecenia; Ty sam bowiem powiedziałaś: niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam i stworzywszy mu żonę, aby mu pomagała, błogosławiłeś im, aby rozradzali i rozmnażali się, i napełniali ziemię (Rdz. 1,28; 2,18).
Usłysz moją pokorną modlitwę skierowaną do Ciebie z głębi mojego panieńskiego serca; daruj mi uczciwego i pobożnego męża, abyśmy mogli wspólnie, w miłości i zgodzie wysławiać Ciebie, miłosiernego Boga: Ojca i Syna, i Świętego Ducha teraz i na wieki wieków. Amen
1. Jest to obraz – kopia odbicia stopy Bogurodzicy z monasteru w Poczajowie. Świadczy o łączności modlitewnej i historycznej z tym monasterem (do końca II wojny światowej monaster należał do naszej Cerkwi).
2. Jest to Kazańska ikona Matki Bożej. Pod spodem jest tekst jednej z wielu (ludowych) pieśni ku czci Najświętszej Bogarodzicy.
3. Z lewej strony jest przedstawienie krzyża z wężem (patrz Księga Liczb 21,4-9). Jest to praobraz ukrzyżowanego Chrystusa. Wydaje mi się, że umieszczanie dodatkowych elementów na samej górze ikonostasu jest zabiegiem upiększającym, symbolicznie wskazującym na wypełnienie praobrazów Starego Testamentu w Nowym Testamencie.
Jeśli takie rozwiązanie zadawala obie strony, to nie widziałbym przeszkód w praktykowaniu takich ustaleń.
Jeżeli nie ma szans przeżycia i bolesny proces umierania miałby się wydłużać, można tego dokonać.
Takie sprawy zawsze są delikatne i należy podchodzić do nich z pewnym wyczuciem. Zwykle w naszych parafiach są pewne zasady nie pisane co do wartości składnych ofiar. Natomiast nie jest właściwym tworzenie i sztywne trzymanie się taryfikatorów.
Myślę, że odpowiedzią na to i na temu podobne pytania może być jeden z najstarszych patrystycznych tekstów – Pasterz Hermasa. Wielce wymowna jest opisana w nim wizja wielkiej wieży budowanej przez sześciu młodzieńców na wodzie z jasnych czworokątnych kamieni, przynoszonych na budowę z głębi wody i z lądu. Kamienie wyciągane z głębi wody układane były w ścianie wieży w swojej oryginalnej formie, ich kształt był idealnie dopasowany do innych kamieni, nie było widać żadnych spoin, a wieża wyglądała, jakby była zbudowana z jednego kamienia. Inne kamienie, te przynoszone z lądu, wymagały pewnej „obróbki” i dopasowania do reszty.
Kamienie „które pasują w połączeniach to apostołowie, biskupi, nauczyciele i diakoni, którzy chodzą w świętości Bożej i sprawują władzę biskupią i nauczycielską i diakońską w czystości i świętości, jak przystoi wybranym Bożym, niektórzy z nich już zasnęli, a inni jeszcze żyją. Ponieważ zawsze byli ze sobą zgodni, między nimi jest pokój i słuchają się wzajemnie. Dlatego w budowie wieży spojenia ich przylegają do siebie.”
Kamienie „wydobywane z głębiny i używane w budowie, które pasują do tych, które już są w ścianie wieży to ci, którzy cierpieli z powodu Imienia Pana.”
Kamienie wzięte z suchego lądu, które nie są ociosane, ale jednak używane są do budowy, to ci, którzy „zostali uznani za godnych przez Boga, ponieważ kroczyli prostą drogą Pana i w sposób doskonały przestrzegali jego przykazań.”
Niektórych kamieni nie przyjęto do budowy i odrzucono – to ci, którzy „zgrzeszyli, ale pragną się nawrócić, dlatego nie zostali odrzuceni bardzo daleko od wieży, bo przydadzą się do budowy, gdy się nawrócą”. Ci którzy mają zamiar się nawrócić i się nawrócą, będą umocnieni w wierze, pod warunkiem, że nawrócą się, gdy wieża jest jeszcze w budowie. Gdy „budowa będzie zakończona, zabraknie dla nich miejsca i będą odrzuceni. Jedno im już wtedy pozostanie: leżeć jak najbliżej wieży”.
Niektóre kamienie „zostały rozbite i odrzucone daleko od wieży – to synowie nieprawości. Ich wiara jest tylko obłudą – nie wyrzekli się tego, co złe i nie znajdą zbawienia, nie ma z nich pożytku w budowie z powodu ich niegodziwości. Rozgniewali Pana i zostali pokruszeni na kawałki i odrzuceni daleko od wieży.
Inne liczne pokruszone kamienie, których nie użyto do budowy, to ci, którzy poznali prawdę, ale nie zdołali w niej wytrwać.
Równie liczne kamienie z pęknięciami to ci, którzy zachowują wzajemne urazy i nie ma pośród nich pokoju, sprawiają tylko pozory pokoju – gdy się rozstają, urazy trwają dalej w ich sercach.
Kamienie obtłuczone to ci, którzy uwierzyli i są w znacznej mierze sprawiedliwi, ale pozostała w nich jakaś nieprawość; dlatego są obtłuczone i niedoskonałe.
Białe i okrągłe kamienie, które nie pasowały do budowy to ci, którzy mają wiarę, ale posiadają też bogactwa tego świata. Jak nadejdzie ciężka próba, z powodu bogactwa i swoich własnych spraw zapierają się Pana. Okażą się użyteczni do budowy, gdy ich bogactwo, które wyprowadziło ich dusze na bezdroża, będzie uszczuplone. Dopiero wtedy staną się przydatni dla Boga. Bo jak okrągły kamień trzeba najpierw obciosać i nieco zmniejszyć, aby uczynić go czworokątnym, tak samo ci, którzy posiadają bogactwa tego świata, muszą najpierw to bogactwo stracić, aby mogli stać się przydatni dla Pana Boga.
Kamienie odrzucone daleko od wieży, padające na drogę i staczające się z niej na bezdroża to ci, którzy uwierzyli, ale z powodu chwiejności porzucili drogę prawdy. Myślą, że znajdą lepszą drogę, tracą orientację i błąkają się żałośnie po bezdrożach.
Kamienie, które wpadły w ogień i palą się, to ci, którzy ostatecznie wyparli się Boga żywego, a żądza rozpusty i rozliczne niegodziwości, jakie popełniają, nie dopuszczą, aby nawet myśl o nawróceniu obudziła się w ich sercu.
Kamienie, które są blisko wody, ale nie mogą się stoczyć do wody, to ci, którzy usłyszeli i przyjęli chrzest w Imię Pana, ale zmienili zdanie i wrócili podążając za swymi złymi pożądliwościami…
Por. Pasterz Hermasa, w: Pierwsi świadkowie, przekład Anna Świderkówna, SIW Znak, Kraków 1988, s. 248-307.