Jak wygląda procedura zdjęcia błogosławieństwa/ rozwodu w cerkwi? Jakie dokumenty są potrzebne? Jak wygląda sytuacja wiernego po takim zdjęciu błogosławieństwa? Czy to ogromny grzech jeśli dokona się rozwodu? Podkreślę, że bycie w takim związku więcej dostarcza grzechu niż dobroci i spokoju. Uważam, że będąc osobno będziemy lepszymi ludźmi. Jak Bóg będzie na to patrzył? Adrianna

Procedura zdjęcia błogosławieństwa z małżeństwa dokonywana jest w parafii do której należy osoba ubiegająca się o zdjęcie błogosławieństwa. Potrzebne jest postanowienie sadu cywilnego o udzieleniu rozwodu, metryka zawarcia ślubu z cerkwi, gdzie był o zawierany, uzasadnienie osoby ubiegającej się o zdjęcie błogosławieństwa. Sugerowałbym pójść najpierw do proboszcza, gdzie będzie przeprowadzana ta procedura i porozmawiać dokładnie o problemie. Oczywiście przerywanie związku małżeńskiego jest rzeczą niedobrą i niosącą ze sobą wiele napięcia. Szczególnie jest to bolesne kiedy są dzieci i one stają się ofiarami kłótni rodziców. Może zanim podejmie się decyzję o zakończeniu związku, właściwy byłoby przejście terapii dla małżeństw.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, rodzina



W trakcie ślubu, podczas 3 krotnego przejścia mojemu mężowi zgasła świeca, którą następnie odpalił jeszcze raz ode mnie. Proszę powiedzieć, czy powinnam się martwić? Dochodzą mnie słuchy, że to bardzo zły znak.. związany z wczesną śmiercią. Bardzo się przejmuje. Ewelina

Śmiem twierdzić, że nie wolno Ci się tym przejmować, nie wolno Ci wierzyć w tego rodzaju „złe znaki”!. Świeca zgasła bo mąż zbyt szybko nią poruszył albo ‚trafiła’ na ciąg powietrza. Przypisywanie temu zdarzeniu jakiegokolwiek ‚dodatkowego’ znaczenia to zabobon. Czy wierzysz, że gdy czarny kot przebiegnie Ci drogę to spotka Cię nieszczęście? Czy wierzysz, że jeśli podziękujesz za czyjeś skierowane ku Tobie dobre życzenie, to się ono nie spełni? „Chodzą też słuchy”, że „nieszczęścia chodzą parami”… Przedszkolaki mają „dowody”, że to wszystko się „sprawdza” – Kasia nie obróciła się na pięcie, Grześ nie splunął przez lewe czy prawe ramię i rzeczywiście zdarzyły się im jakieś przykrości. Czy rzeczywiście przez tego czarnego kota? Na pewno nie przez niego, ale z pewnością przez to, że uwierzyły, że spotka je jakieś nieszczęście. Mamy na ten temat ewangeliczne wyjaśnienia/wskazówki. W opowieści o cudownym uzdrowieniu dwóch ślepców słyszymy, że w odpowiedzi na ich prośbę o uzdrowienie, Chrystus zapytał ich: „Czy wierzycie?” Gdy potwierdzili swą wiarę w uzdrowienie, usłyszeli znamienne słowa: „Niech się wam stanie wedle waszej wiary!”, po czym przejrzeli, dostąpili upragnionego uzdrowienia. Ślepcy wierzyli, że odzyskają wzrok i tak się stało. Dzieci uwierzyły, że spotka je nieszczęście i „doczekały się”. Można by podsumować to stwierdzeniem: „Jak wierzysz, tak masz”… Nieszczęścia mogą chodzić nawet stadami, bo jeśli spotkało mnie jakieś nieszczęście i w związku z tym rozglądam się skąd przyjdzie to drugie, to z pewnością przyjdzie – na „moje własne życzenie”. Wyczekiwanie na to drugie „do pary” nieszczęście to „czysta prowokacja” – to „licho co nie śpi” może nam zafundować kilka nieszczęść, żeby nas przekonać, że tego rodzaju „mądrości ludowe” się „sprawdzają”. Uważajmy zatem, w co wierzymy, bo nam też „może się stać wedle naszej wiary”…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Chciałabym spytać skąd wynikają różnice pomiędzy Prawosławiem a Katolicyzmem dotyczące podejścia do antykoncepcji? Mam na myśli oczywiście antykoncepcję używaną przez małżonków. Uważam, że z powodów zdrowotnych, czy zawodowych ciąża powinna być rozsądna i przemyślana. W osobistych rozważaniach skłaniam się do korzystania z antykoncepcji po 35-40 roku życia w ramach „zrobienia wszystkiego co mogę” żeby uchronić moje dzieci przed wadami genetycznymi- jednocześnie pozostawiając to czego „nie mogę” w gestii Boga i modlitwy. W każdym razie, nie sądzę, żeby przy obecnej świadomości różnych zagrożeń rozsądnym było współżycie w późniejszym wieku bez jakiejkolwiek antykoncepcji. Nie chciałabym jednak żyć wbrew Bogu i męczy mnie myśl o tak popieranej przez Katolików wizji rodziny, w której kobieta powinna mieć ciążę za ciążą (co samo w sobie również jest niekorzystne dla zdrowia i matki i dziecka). Dzieci to największe błogosławieństwo i moje największe marzenie, ale świadomie nie chcę skazywać ich na choroby i cierpienie. Co o tym myśleć? Anonim

Najpierw uporządkujmy terminologię. Słusznie ograniczasz antykoncepcję do kontekstu małżeństwa, bo seks ‚zarezerwowany’ jest dla łoża małżeńskiego. Antykoncepcja poza tym kontekstem oznacza seks poza łożem małżeńskim, czyli nierząd albo cudzołóstwo, postrzegane w chrześcijaństwie jako bardzo poważny grzech (św. Bazyli Wielki w IV w. zalecał nań ‚terapię leczniczą’ w postaci 12 lat ekskomuniki…) Ludzie powinni go unikać, ale powszechnie wiadomo, że ‚zdarza się’ niepokojąco często, niejako ‚upowszechnił się’ (!?!)
Pojawia się pytanie czy antykoncepcja powinna być nie tylko dozwolona, ale nawet ‚wskazana’ ze względu na możliwość pojawienia się w tym niewłaściwym, pozamałżeńskim kontekście niechcianej, ‚przypadkowej” (!?!) ciąży… Można odnieść wrażenie, że Kościół rzymskokatolicki próbuje walczyć z tym ‚zjawiskiem’, zakładając, że stanowczy zakaz stosowania antykoncepcji przekona rzymskich katolików (i nie tylko?) do powstrzymywania się od nierządu i cudzołóstwa. Zdaniem innych, kolejność powinna być odwrotna – zniechęcanie, przestrzeganie przed konsekwencjami tego grzechu, dogłębne wyjaśnienie znaczenia misterium małżeństwa i małżeńskiego współżycia, niejako ‚z automatu’ rozwiązałoby kwestię antykoncepcji, ale tu też pojawia się pytanie: czy ci ‚inni’ (czytaj ‚my sami’) robią tyle, co trzeba i tak, jak trzeba…?
Poza tym istnieją różne rodzaje antykoncepcji i nawet jeśli pojawia się w słusznym kontekście małżeństwa, może/musi być niedopuszczalna. Chodzi o środki wczesnoporonne – to już nie jest ‚antykoncepcja’ – zapobieganie poczęciu – ale zabijanie embrionu.
W Twoich rozważaniach niepokoi mnie (nawet bardzo), że ‚z góry’ zakładasz, że małżeńskie współżycie po 35-40 roku życia, ‚naraża/skazuje dzieci na wady genetyczne’. Statystyki zapewne wskazują na taką możliwość, ale podobne statystyki wskazują też na śmiertelne konsekwencje przechodzenia przez jezdnię na przejściu dla pieszych. W tym kontekście niepokoi też Twoja deklaracja gotowości „zrobienia wszystkiego co mogę” – czy chodzi tu o dopuszczenie wszelkiej ‚antykoncepcji’?
Prawosławne chrześcijaństwo małżonkom pozostawia decyzję o ilości dzieci i częstotliwości ich pojawiania się, wierząc, że będzie rozważna i uzasadniona. Czytałem/słyszałem o uwzględnianiu przy tym okoliczności ekonomicznych, lokalowych czy ‚bieżących’ (np. właśnie urodziło się kolejne dziecię, więc tymczasem powstrzymajmy się od możliwości szybkiego poczęcia kolejnego). Przyznaję, że nie zetknąłem się z uzasadnianiem antykoncepcji ‚na wypadek wad genetycznych’ albo ‚na wszelki wypadek|’. Czy w takich okolicznościach, ‚przy obecnej świadomości różnych zagrożeń […] współżycia w późniejszym wieku’ nie wypadałoby całkowicie przerwać? To też antykoncepcja…
Prawosławie przestrzega też, że nie wszystko zależy tu tylko od nas. Możemy planować ‚po swojemu’, ale nasze plany wypadałoby przynajmniej uzgadniać z planami Bożymi. Dzieci są owocem miłości małżonków, ale są też wielkim darem Bożym – małżonkowie mogą ‚zgodnie z planem’ usilnie starać się o potomstwo, a ono się nie pojawia… Bywa też, że starają się uniknąć (kolejnego) poczęcia, a to się pojawia…
Owocnych przemyśleń i rozsądnych decyzji życzę

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, rodzina



Jak Cerkiew postrzega współżycie seksualne osób, które zawarły jedynie ślub cywilny? Czy takie osoby żyją w grzechu? Patryk

Tak postrzega to Cerkiew. Seks ‚zarezerwowany jest’ dla łoża małżeńskiego, a małżeństwo to w naszym pojmowaniu to pełne zjednoczenie mężczyzny i kobiety – męża i żony – we wszystkich sferach ludzkiego życia – nie tylko fizycznie, ekonomicznie, psychicznie, emocjonalnie itp., ale nade wszystko duchowo. Ślub cywilny (cerkiewny konkordatowy też!) ‚zabezpiecza’ stronę formalno-prawną – narzeczony i narzeczona stają się uznanym przez państwo związkiem małżeńskim z jego ‚cywilnymi’ przywilejami i obowiązkami. Ale to „część większej całości” – gdy apostoł Paweł pisze do Efezjan o małżeństwie (Ef 5,21-33), sugestywnie objaśnia jego znaczenie, pragnie powiedzieć jeszcze więcej, ale brakuje mu słów i stwierdza „Misterium/Tajemnica to wielka, lecz ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i do Cerkwi” (Ef 5,32).
Można by tu posłużyć się trochę niezgrabnym, mechanicznym porównaniem – ślub cywilny daje, co prawda, „prawo jazdy” samochodem, ale nie upoważnia ono do rozbierania jego silnika na części, bo do tego niezbędna jest dodatkowa wiedza, stosowna ostrożność, znajomość tego złożonego ‚mechanizmu’ i dodatkowe ‚specjalistyczne’ uprawnienia… W takich okolicznościach po angielsku mówią: „Handle with care”…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, liturgika, rodzina



Jako osoba niepełnoletnia, postanowiłem przejść na Prawosławie. Czytam Ojców, dużo się modlę z ikonami i modlitewnikiem Prawosławnym itd. Właśnie przez Prawosławną modlitwę przyszło na mnie nawrócenie i zrozumienie słuszności doktryny. Niestety moi rodzice (rzymscy katolicy) nie tolerują tej zmiany, zakazują chodzić do cerkwi i muszę to robić potajemnie jak zdarzy się okazja oraz nakazują mi chodzić do kościoła rzymskokatolickiego. Dodatkowo bardzo negatywnie zareagowali na moje ikony, a kadzielnicę mi zarekwirowali… Co robić? Karol

Myślę, że do czasu osiągnięcia pełnoletniości mógłbyś/powinieneś dowiadywać się więcej o prawosławnym chrześcijaństwie, poznawać prawosławie jeszcze dokładniej, szerzej i głębiej. Aby uspokoić Rodziców czy przekonać ich do swego postanowienia, próbuj dzielić się z nimi swą wiedzą o prawosławiu – niech się przekonaj, że większość chrześcijańskiej tradycji Wschodu i Zachodu jest jednak wspólna. Ich negatywne nastawienie może być spowodowane brakiem wiedzy na ten temat lub wprowadzającymi w błąd stereotypami czy uprzedzeniami. Trzeba je wyjaśniać. Wskazuje na to szczególnie ich reakcja na Twoje ikony. Życzę zatem wytrwałości i cierpliwości.

Kategorie: konwersja, Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina



Jak wygląda sprawa adopcji? Przy dzisiejszej technologii i medycynie, praktycznie zawsze da się do ciąży doprowadzić, ale co w przypadku kiedy jednak nie można? Czy adopcja, wzięcie pod opiekę obcego dziecka jest postrzegane bardziej pozytywnie czy negatywnie? Kasia

Współczesna technologia medyczna rzeczywiście może zdziałać dużo więcej i lepiej, ale nie jest w stanie doprowadzić do ciąży ‘praktycznie zawsze’… Adopcja postrzegana jest zdecydowanie pozytywnie. To wręcz błogosławieństwo. Wskazują na to słowa Jezusa Chrystusa: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał» (Mk 9,37). Dodam, że adopcja nie musi ograniczać się do przypadku/ów trudności z zajściem w ciążę i braku własnego potomstwa. Wielodzietne rodziny też adoptują dzieci, obdarzają je troską, miłością, przyjmują je, jak swoje własne…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina



Jak wygląda kwestia postu w trakcie ciąży? Tutaj te posty trwają dość długo, niektóre ciąże są zagrożone, czy kobieta w takim wypadku może być zwolniona z poszczenia, przynajmniej po części? Kasia

O poście i jego znaczeniu była już tutaj mowa. Wspomną więc tylko pokrótce, że powstrzymując się postnie od tego, co dobre, podtrzymujemy w sobie zdolność powstrzymywania się od tego, co złe, od grzechu. Postne dni to ponad pół roku, postnych zasad/reguł jest bardzo wiele, ale każdy wierny samodzielnie decyduje, w jakim stopniu będzie ich przestrzegał. Trzeba tu jednak mieć świadomość/pamiętać, że im mniej trenuję, tym mniejsze szanse, że wygram zmagania z demonicznymi pokusami i własnymi słabościami.

Kobiety w ciąży, dzieci i ludzie w podeszłym wieku nie muszą przestrzegać wszystkich reguł, można wręcz stwierdzić, że są zwolnieni z postu, ale myślę, że warto pościć ‘przynajmniej po części’. Warto dalej powstrzymywać się od czegoś dobrego (jakiegoś pokarmu, jakiejś rozrywki czy przyjemności), aby w czasie ciąży też być w stanie powstrzymywać się od grzechu… To mogą być ‘drobiazgi’(?), np. rezygnacja z oglądania telewizji (albo jakiegoś programu czy stacji w szczególności…), jedzenia sztucznych słodyczy etc.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, liturgika, rodzina



Wiadomo, że seks przed ślubem jest grzechem. A co w przypadku kiedy małżonkowie uprawiali seks przed ślubem, ale tylko ze sobą właśnie, z nikim innym? Jest to zamiana kolejności, ale mimo wszystko nie połączyli się w żaden sposób z nikim innym, tylko ze sobą nawzajem. Kasia

Wiadomym być powinno, że grzechem jest seks poza kontekstem małżeństwa – mowa tu zarówno o seksie przed ślubem (nierząd), jak i zdradzie małżeńskiej (cudzołóstwo). Zdarzają się domyślne twierdzenia, że opisany w pytaniu seks przedmałżeński może być grzechem „mniejszego kalibru”, podobnie jak w prawie kanonicznym różnie traktowane jest zabójstwo spowodowane niechcący (np. w wypadku) i dokonane z premedytacją. Świeckie prawo karne też uwzględnia takie okoliczności, ale zabójstwo pozostaje jednak zabójstwem – ktoś stracił życie. W przypadku seksu ważna jest też (m.in.) wspomniana ‘kolejność’ – weźmy na przykład przypadek, w którym para decyduje się ‘pójść na całość’ przed ślubem, bo chcą być ‘za jakiś czas’ mężem i żoną, i ‘mimo wszystko nie połączą się w żaden sposób z nikim innym, tylko ze sobą nawzajem’. Skąd mają taką pewność? Która ze stron jest w stanie ‘zagwarantować’, że ‘wytrzymają’ w swoich postanowieniach i ‘niechcący’ nie rozstaną się przed ślubem? Wam się udało, można mieć wrażenie, że w „dzisiejszych czasach” to dużo trudniejsze, niż wcześniej bywało i w związku z tym można/trzeba(?) Wam gratulować, ale przecież ‘mleko się jednak wylało’… Z jednej strony doceniam, cieszę się, że wytrwaliście ‘tylko ze sobą nawzajem’, ale z drugiej, jako duchowny ubolewam, że jednak nie poczekaliście z seksem do ‘nocy poślubnej”. Powodów jest kilka – tutaj przytoczę tylko jeden z nich: ulegając Waszemu przykładowi jakaś/ieś inna/e para/y może/gą postanowić: skoro im się udało, to my też spróbujemy… To zapowiedź (i konsekwencja?) efektu lawiny…

Użyłbym tutaj porównania do pieczenia ciasta (bardzo dobrego ciasta!). Najpierw to ciasto trzeba odpowiednio przygotować – zebrać odpowiednie składniki, połączyć je we właściwych proporcjach, dokładnie wymieszać/wymiesić (mowa tu o ‘instytucji narzeczeństwa’…) i dopiero na zakończenie tego procesu wkłada się to ciasto do piekarnika, co również następuje w odpowiedniej formie/oprawie. „Wszystko w swoim czasie”! Znawczynie/y tematu twierdzą, że z włożonego do piekarnika niewyrośniętego ciasta nie będzie dobrego deseru. Uważam, że lepiej nie sprawdzać, czy mają rację…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, rodzina



Jaka jest rola córki w rodzinie? I co począć kiedy ojciec niestety jest patologiczny i przemocowy? Wychowywałam się w rodzinie na wpół chrześcijańskiej, mama była i jest wierząca, choć nie praktykująca, ojciec zawsze uważał religię za głupotę (a przynajmniej tak to pamiętam). Znęcał się nad moją mamą, a swoją żoną, fizycznie i psychicznie, bił, zdradzał, poniżał, ale w bardzo sprytny sposób, tak, że nikt spoza rodziny nie miał o tym pojęcia. Mnie też zaczął psychicznie dręczyć i upokarzać, kiedy tylko zaczęłam mieć swoje zdanie i zaczęłam zadawać pytania co, jak i dlaczego. Dodatkowo był uzależniony od alkoholu co tylko potęgowało jego okrutne zachowania. Myślę, że warto tu dodać, że moja mama nie była jego pierwszą żoną. Ze swoją pierwszą żoną wziął ślub kościelny, dzieci nie miał, rozwiedli się. Nie utrzymuję kontaktu z ojcem (poza kilkoma sprawami sądowymi które miały miejsce), i naprawdę nie mam zamiaru, po tym wszystkim przez co z mamą przeżyłyśmy. Wydaje mi się, że już mu wybaczyłam, a przynajmniej po części, lecz na pewno nie zapomnę. A rany jakie na mnie zostawił nadal bardzo bolą. Czy w takim przypadku jest to grzech, poniekąd porzucając ojca? Nie jest on obecnie sam, żyje z jakąś kobietą, więc fizycznie nie jest pozostawiony samemu sobie. Kasia

Na pytanie o relację córki z patologicznym ojcem odpowiedziałbym cytatem: „opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem” (Mt 19,5). Dzieci opuszczają domy rodzinne i zakładają swoje własne rodziny. Podtrzymywanie relacji/więzi z rodziną jest ważne, ale w opisanym przypadku to może być trudne (bo „nic na siłę” albo „bo do tanga trzeba dwojga”…). Myślę, że „kluczowa” jest tutaj kwestia przebaczenia – dla „ułatwienia”(?) dodam, że „wybaczyć” niekoniecznie oznacza „zapomnieć”. Na rany, których doznałaś spróbuj spojrzeć z „odwróconej perspektywy” (poszukaj drugiego końca kija) – ciągle boli, ale dokładnie uświadomiło/uświadamia Ci, czego bezwzględnie nie chcesz więcej doświadczyć w swoim życiu/domu/związku…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina



Jestem na początku ciąży i trapi mnie jedna myśl. Doszły mnie słuchy, że kobieta ciężarna nie powinna uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu zmarłego, pogrzebie, gdyż może sprowadzić na dzieciątko nieszczęście. Jak cerkiew odnosi się do tego? Ewa

Prawdę mówiąc nigdy nie spotkałem się z taką opinią. Jeśli ktoś głosi takie pouczenia to należałoby stwierdzić, że są one błędne. Kobieta będąca w ciąży uczestniczy w różnych wydarzeniach zarówno cerkiewnych jak też innych w taki sam sposób jak każda inna osoba. Oczywiście należy baczyć na swój stan.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, rodzina



Strona 1 z 3412345...102030...Ostatnia »