Jak wygląda sprawa adopcji? Przy dzisiejszej technologii i medycynie, praktycznie zawsze da się do ciąży doprowadzić, ale co w przypadku kiedy jednak nie można? Czy adopcja, wzięcie pod opiekę obcego dziecka jest postrzegane bardziej pozytywnie czy negatywnie? Kasia

Współczesna technologia medyczna rzeczywiście może zdziałać dużo więcej i lepiej, ale nie jest w stanie doprowadzić do ciąży ‘praktycznie zawsze’… Adopcja postrzegana jest zdecydowanie pozytywnie. To wręcz błogosławieństwo. Wskazują na to słowa Jezusa Chrystusa: «Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał» (Mk 9,37). Dodam, że adopcja nie musi ograniczać się do przypadku/ów trudności z zajściem w ciążę i braku własnego potomstwa. Wielodzietne rodziny też adoptują dzieci, obdarzają je troską, miłością, przyjmują je, jak swoje własne…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina



Jak wygląda kwestia postu w trakcie ciąży? Tutaj te posty trwają dość długo, niektóre ciąże są zagrożone, czy kobieta w takim wypadku może być zwolniona z poszczenia, przynajmniej po części? Kasia

O poście i jego znaczeniu była już tutaj mowa. Wspomną więc tylko pokrótce, że powstrzymując się postnie od tego, co dobre, podtrzymujemy w sobie zdolność powstrzymywania się od tego, co złe, od grzechu. Postne dni to ponad pół roku, postnych zasad/reguł jest bardzo wiele, ale każdy wierny samodzielnie decyduje, w jakim stopniu będzie ich przestrzegał. Trzeba tu jednak mieć świadomość/pamiętać, że im mniej trenuję, tym mniejsze szanse, że wygram zmagania z demonicznymi pokusami i własnymi słabościami.

Kobiety w ciąży, dzieci i ludzie w podeszłym wieku nie muszą przestrzegać wszystkich reguł, można wręcz stwierdzić, że są zwolnieni z postu, ale myślę, że warto pościć ‘przynajmniej po części’. Warto dalej powstrzymywać się od czegoś dobrego (jakiegoś pokarmu, jakiejś rozrywki czy przyjemności), aby w czasie ciąży też być w stanie powstrzymywać się od grzechu… To mogą być ‘drobiazgi’(?), np. rezygnacja z oglądania telewizji (albo jakiegoś programu czy stacji w szczególności…), jedzenia sztucznych słodyczy etc.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, liturgika, rodzina



Wiadomo, że seks przed ślubem jest grzechem. A co w przypadku kiedy małżonkowie uprawiali seks przed ślubem, ale tylko ze sobą właśnie, z nikim innym? Jest to zamiana kolejności, ale mimo wszystko nie połączyli się w żaden sposób z nikim innym, tylko ze sobą nawzajem. Kasia

Wiadomym być powinno, że grzechem jest seks poza kontekstem małżeństwa – mowa tu zarówno o seksie przed ślubem (nierząd), jak i zdradzie małżeńskiej (cudzołóstwo). Zdarzają się domyślne twierdzenia, że opisany w pytaniu seks przedmałżeński może być grzechem „mniejszego kalibru”, podobnie jak w prawie kanonicznym różnie traktowane jest zabójstwo spowodowane niechcący (np. w wypadku) i dokonane z premedytacją. Świeckie prawo karne też uwzględnia takie okoliczności, ale zabójstwo pozostaje jednak zabójstwem – ktoś stracił życie. W przypadku seksu ważna jest też (m.in.) wspomniana ‘kolejność’ – weźmy na przykład przypadek, w którym para decyduje się ‘pójść na całość’ przed ślubem, bo chcą być ‘za jakiś czas’ mężem i żoną, i ‘mimo wszystko nie połączą się w żaden sposób z nikim innym, tylko ze sobą nawzajem’. Skąd mają taką pewność? Która ze stron jest w stanie ‘zagwarantować’, że ‘wytrzymają’ w swoich postanowieniach i ‘niechcący’ nie rozstaną się przed ślubem? Wam się udało, można mieć wrażenie, że w „dzisiejszych czasach” to dużo trudniejsze, niż wcześniej bywało i w związku z tym można/trzeba(?) Wam gratulować, ale przecież ‘mleko się jednak wylało’… Z jednej strony doceniam, cieszę się, że wytrwaliście ‘tylko ze sobą nawzajem’, ale z drugiej, jako duchowny ubolewam, że jednak nie poczekaliście z seksem do ‘nocy poślubnej”. Powodów jest kilka – tutaj przytoczę tylko jeden z nich: ulegając Waszemu przykładowi jakaś/ieś inna/e para/y może/gą postanowić: skoro im się udało, to my też spróbujemy… To zapowiedź (i konsekwencja?) efektu lawiny…

Użyłbym tutaj porównania do pieczenia ciasta (bardzo dobrego ciasta!). Najpierw to ciasto trzeba odpowiednio przygotować – zebrać odpowiednie składniki, połączyć je we właściwych proporcjach, dokładnie wymieszać/wymiesić (mowa tu o ‘instytucji narzeczeństwa’…) i dopiero na zakończenie tego procesu wkłada się to ciasto do piekarnika, co również następuje w odpowiedniej formie/oprawie. „Wszystko w swoim czasie”! Znawczynie/y tematu twierdzą, że z włożonego do piekarnika niewyrośniętego ciasta nie będzie dobrego deseru. Uważam, że lepiej nie sprawdzać, czy mają rację…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, rodzina



Jaka jest rola córki w rodzinie? I co począć kiedy ojciec niestety jest patologiczny i przemocowy? Wychowywałam się w rodzinie na wpół chrześcijańskiej, mama była i jest wierząca, choć nie praktykująca, ojciec zawsze uważał religię za głupotę (a przynajmniej tak to pamiętam). Znęcał się nad moją mamą, a swoją żoną, fizycznie i psychicznie, bił, zdradzał, poniżał, ale w bardzo sprytny sposób, tak, że nikt spoza rodziny nie miał o tym pojęcia. Mnie też zaczął psychicznie dręczyć i upokarzać, kiedy tylko zaczęłam mieć swoje zdanie i zaczęłam zadawać pytania co, jak i dlaczego. Dodatkowo był uzależniony od alkoholu co tylko potęgowało jego okrutne zachowania. Myślę, że warto tu dodać, że moja mama nie była jego pierwszą żoną. Ze swoją pierwszą żoną wziął ślub kościelny, dzieci nie miał, rozwiedli się. Nie utrzymuję kontaktu z ojcem (poza kilkoma sprawami sądowymi które miały miejsce), i naprawdę nie mam zamiaru, po tym wszystkim przez co z mamą przeżyłyśmy. Wydaje mi się, że już mu wybaczyłam, a przynajmniej po części, lecz na pewno nie zapomnę. A rany jakie na mnie zostawił nadal bardzo bolą. Czy w takim przypadku jest to grzech, poniekąd porzucając ojca? Nie jest on obecnie sam, żyje z jakąś kobietą, więc fizycznie nie jest pozostawiony samemu sobie. Kasia

Na pytanie o relację córki z patologicznym ojcem odpowiedziałbym cytatem: „opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem” (Mt 19,5). Dzieci opuszczają domy rodzinne i zakładają swoje własne rodziny. Podtrzymywanie relacji/więzi z rodziną jest ważne, ale w opisanym przypadku to może być trudne (bo „nic na siłę” albo „bo do tanga trzeba dwojga”…). Myślę, że „kluczowa” jest tutaj kwestia przebaczenia – dla „ułatwienia”(?) dodam, że „wybaczyć” niekoniecznie oznacza „zapomnieć”. Na rany, których doznałaś spróbuj spojrzeć z „odwróconej perspektywy” (poszukaj drugiego końca kija) – ciągle boli, ale dokładnie uświadomiło/uświadamia Ci, czego bezwzględnie nie chcesz więcej doświadczyć w swoim życiu/domu/związku…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina



Jestem na początku ciąży i trapi mnie jedna myśl. Doszły mnie słuchy, że kobieta ciężarna nie powinna uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu zmarłego, pogrzebie, gdyż może sprowadzić na dzieciątko nieszczęście. Jak cerkiew odnosi się do tego? Ewa

Prawdę mówiąc nigdy nie spotkałem się z taką opinią. Jeśli ktoś głosi takie pouczenia to należałoby stwierdzić, że są one błędne. Kobieta będąca w ciąży uczestniczy w różnych wydarzeniach zarówno cerkiewnych jak też innych w taki sam sposób jak każda inna osoba. Oczywiście należy baczyć na swój stan.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, rodzina



Czy małżonkowie lub para mogą zachować swoją wyjątkowa relacje między sobą w niebie? Czy mogą czuć do Siebie romantyczna miłość? Inna niż do innych dusz? Tomasz

Nasze szczególne, małżeńskie relacje będą zachowane/kontynuowane w niebie – w królestwie Bożym – bowiem misterium małżeństwa to droga, która ma nas do tego królestwa wprowadzić. Mam wątpliwości czy tę relację można będzie wówczas opisywać jako „wyjątkową” i do tego jeszcze „romantyczną”, bo wyjątkowa może oznaczać również „zarezerwowana” tylko dla mnie (?) i właśnie „inna niż do innych dusz”. W królestwie Bożym będziemy żyć z Bogiem i w Bogu, który miłuje każdego z nas dokładnie tak samo (podobnie jak świeci na nas słońce lub pada deszcz), ponieważ jest miłością – prawdziwą. pełną, doskonałą, Bożą miłością. Nasze ludzkie relacje miłości, nasza ludzka miłość i osobowość będą zachowane, ale zaistnieją w zupełnie innym kontekście. Porównania do płomyka świecy jako cząstki promieni słońca albo kropelki wody w oceanie zdają się co nieco podpowiadać, ale aby lepiej, dokładniej zrozumieć misterium Bożej miłości polecam lekturę wykładu biskupa Kallistosa Ware – Człowiek jako ikona Trójcy Świętej (http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=491), a szczególnie zawarte w nim pojmowanie Boga jako wzajemnej miłości opracowane przez Ryszarda od św. Wiktora (zm. 1173).
Życzę owocnej lektury i pełnej, doskonałej miłości nie tylko w niebie, ale i na ziemi…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Z mężem posiadamy już chcianą i planowaną trójkę dzieci. Więcej dzieci nie chcemy mieć. Jak nauka Cerkwi tłumaczy współżycie między małżonkami, ale nie w celu prokreacyjnym? Należy, jak w KK, korzystać z tzw. kalendarzyka? Uważam, że seks w małżeństwie to ważna kwestia, nie tylko prokreacyjna, ale i utrzymania jedności, uczucia między dwojgiem. Emilia

Zgadzam się z twierdzeniem, że „seks w małżeństwie to ważna kwestia”, a nawet bardzo ważna nie tylko przez wzgląd na potrzebę realizacji zalecenia Boga Stwórcy do kontynuacji dziełą tworzenia – „Rozradzajcie sie i rozmnażajcie się i napełniajcie ziemię…” (Rdz 1,28). Wyraźnie i przekonywująco mówi o tym prawosławny (żonaty?) duchowny o. Michel P. Laroche w swej książce pt. „Mały Kościół. Mistyczna przygoda małżeństwa” (dostępna w: http://sklep.cerkiew.pl/product_info.php?cPath=39_65_192&products_id=1279) Jeden z rozdziałów mówi o życiu intymnym, jako istotnym czynniku budującym relacje w rodzinie.
Gratuluję „chcianej i planowanej trójki dzieci” („Boh trojcu lubit„). Prawosławie dopuszcza możliwości decydowania małżonków o ilości potomstwa i „częstotliwości” narodzin dzieci, ale zaleca też „otwartość” małżonków na niespodziewane/nieplanowane potomstwo. Planujemy ‚po swojemu’, ale nasze ludzkie plany wypadałoby uzgadniać z Bożymi planami (trzeba tu wspomnieć o ‚oikonomia’ – Bożym planie zbawienia) w odniesieniu do każdego z nas i do całego człowieczeństwa. Z jednej strony trzeba rozważnie dobierać metody antykoncepcji (w żadnym wypadku nie mogą to być środki <wczesno>poronne), z drugiej zaś, ewentualne ‚niespodziewane/nieplanowane’ dziecko powinno być powitane z taką samą (jeśli nie większą) radością, jak każde poprzednie…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina



Jestem katoliczką a mój narzeczony prawosławny. Planujemy ślub w cerkwi, jednak chcielibyśmy żeby ślubu udzielał nam również ksiądz. Czy istnieje możliwość aby na ślubie w cerkwi był batiuszka oraz ksiądz? Monika

Taka forma udzielania sakramentu małżeństwa raczej nie jest praktykowana. Rozumiem emocjonalną stronę sytuacji. Rozwiązaniem w pewien sposób sprawy może być celebracja sakramentu w j. polskim i j. cerkiewnosłowiańskim.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, rodzina



Chciałabym poprosić o poradę w jaki najlepszy sposób można pokutować za grzechy, co zrobić? Też za grzechy osób, które znamy, są z naszej rodziny etc. Kasia

Na wstępie trzeba tu co nieco wyjaśnić. Zacznijmy od „pokuty” i „pokutowania”. Przyznam szczerze, że słów tych staram się nie używać, bo kojarzą się z „karą za grzechy” albo „odpłatą”. To zapewne przez to, że w łacińskiej tradycji chrześcijańskiej grzech traktowany jest jako „zaciąganie długu”, który trzeba spłacić i stąd potrzeba „zadośćuczynienia” – „odpokutowania”. W prawosławiu grzech pojmowany jest jako choroba duszy, którą trzeba leczyć „tak samo”, jak leczymy choroby ciała. To dlatego spowiedź nazywamy m.in. lecznicą (cs. wraczebnica), a Eucharystia, komunia święta  to  „lekarstwo i pokarm nieśmiertelności”. Tak więc z grzechami trzeba jak najprędzej przystąpić do spowiedzi. Po jej wysłuchaniu duchowny – spowiednik – może zalecić jakieś działania, które (choć mogą kojarzyć się z „pokutą za grzechy”) w naszym pojmowaniu są raczej „leczniczą terapią”. Po wizycie u lekarza i ustaleniu choroby, też słyszymy zalecenia jakichś działań (apteka, leki, dieta, sanatorium etc.), ale nie podporządkowujemy się im „za karę”, ale w celu rozpoczęcia i/albo kontynuowania niezbędnego leczenia. Jakie działania należy podejmować w obliczu określonych grzechów podpowiadają kanony świętych soborów i świętych ojców, ale z różnych względów nie wszystkie z nich są współcześnie ściśle przestrzegane. Spowiednik powinien zdecydować

Pokuta w naszym pojmowaniu to raczej „pokajanie” – opamiętanie, nawrócenie, skrucha, zmiana sposobu myślenia/postępowania a w szczególności to „głębokie zrozumienie” tego, jakim się stałem przez to, że zgrzeszyłem i tego, jakim powinienem się sta[wa]ć przez to, że zostałem stworzony na obraz i podobieństwo Boga. To złożone działanie obejmujące modlitwę, post i dzielenie się sobą z bliźnimi. Sugeruje lekturę rozdziału zatytułowanego „Prawosławne rozumienie pokajania” w książce biskupa Kalistosa Ware „Królestwo wnętrza”.

Za członków rodziny, którzy zgrzeszyli trzeba się modlić. Dobrze byłoby wspomagać modlitwę i grzeszników wzmożonym postem i „jałmużną” – okazywaniem pomocy potrzebującym. Ale oni sami  też bezwzględnie powinni zacząć od spowiedzi i podporządkowania się zaleceniom duchownego – niezbędnej leczniczej terapii. „Pokutowanie za kogoś” nie jest „spłacaniem” jego „grzesznego długu” – każdy osobiście powinien chcieć/pragnąć przebaczenia/odpuszczenia/uzdrowienia/zbawienia i  usilnie nad tym pracować. Modlitewne wstawiennictwo bliskich z pewnością pomaga/pomoże, ale trzeba wytrwałości.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, życie duchowe



Proszę o pomoc w takiej trudnej sytuacji dla całej mojej najbliższej rodziny, jesteśmy prawosławni ,moja córka straciła synka zaraz po porodzie, w szpitalu został ochrzczony, moja córka jest dobrym człowiekiem nie zrobiła nikomu świadomie krzywdy (chyba że o czymś nie wie – mówi), to było jej pierwsze dziecko dlaczego spotkała ja i nas taką straszna rzecz, ona ciągle powtarza za co i dlaczego, jak dalej żyć, co robić, nie rozumiem, jak jej pomóc, jak to wytłumaczyć, nie wiem, bo sama strasznie to przeżywam, jak z tym poradzić i podnieść, proszę o pomoc. Mama

Głęboko współczuję Wam w tej trudnej, niespodziewanej sytuacji. Trudno to wytłumaczyć, bo zbyt mało wiemy na temat przyczyn zgonu dziecka, a powodów może być wiele. Mogła to być jakaś ukryta choroba dziecka, komplikacje przy porodzie, przedwczesny poród… Badania medyczne wykazały, że w przypadku ukrytych wad/słabej ‘kondycji’ embrionu/płodu, organizm matki ‘samoczynnie’ przerywa zagrożoną ciążę… W większości przypadków (ponad 80%) następuje to w pierwszych dniach ciąży i kobiety w ogóle tego nie zauważają. Zdarzają się poronienia w późniejszych stadiach ciąży, bywa też, że następują tuż przed terminem porodu. Wówczas to wielce bolesne doświadczenie. Przyczyn tych poronień jest wiele, mogą nakładać się i potęgować. Niektóre mogą być zależne od sposobu życia matki (np. uzależnienia, brak ostrożności) na inne nie mamy albo żadnego, albo wystarczającego wpływu (dużo może zależeć od diety i np. od tego, co zawiera wysoko przetwarzana/’konserwowana’ żywność…). W Waszej wypowiedzi wyczuwalny jest domył, że to może być kara za jakieś grzechy. Na pewno tak nie jest!

Bez względu na przyczynę zgonu trzeba się cieszyć, że niemowlę zostało ochrzczone zaraz po porodzie. Z naszej chrześcijańskiej perspektywy to najlepsze, co w tej sytuacji można było zrobić. Chrzest (nawet ten ‘niepełny’) powoduje ‘wszczepienie’ nowego życia (komórki?) w Ciało Chrystusa, którym jest Cerkiew. Choć ciało dziecka obumarło, dusza żyje nadal. Skoro zanim zmarło, nowo ochrzczone niemowlę nie popełniło żadnego grzechu, wierzymy, że jego dusza będzie oczekiwać na zmartwychwstanie i ponowne połączenie ze swym ciałem (i z rodzicami) w błogosławionym stanie, ‘na łonie Abrahama’ (por. ewangeliczna przypowieść o bogaczu i Łazarzu – ŁK 15,19-31). Chrzest w imię Świętej Trójcy Osób powoduje naszą ‘rejestrację’ w niebiańskim Jeruzalem, w królestwie Bożym – ‘miejscu’ naszego stałego zameldowania. Całe nasze życie na ziemi to przebywanie w miejscu/ach ‘tymczasowego zameldowania’. Całe to nasze ‘tymczasowe’ życie zostało na  dane, abyśmy mogli powrócić do miejsca stałego zameldowania – do domu Ojca. Z tej perspektywy powinniśmy się cieszyć, bowiem wierzymy, że to nowo ochrzczone dziecię już tam jest… my zaś ciągle jeszcze jesteśmy daleko od tego najważniejszego celu naszego życia. To właśnie dlatego prawosławne nabożeństwo pogrzebu powinno odbywać się w białych szatach liturgicznych – z jednej (czysto ludzkiej) strony, pogrzeb to doświadczenie wielkiego bólu rozłąki z ukochaną osobą, z drugiej jednak (tej chrześcijańskiej) to radość z powodu przejścia/powrotu duszy zmarłego (cs. usopszago – śpiącego) do wieczności i życia z Bogiem i w Bogu! Polecam lekturę tekstu metropolity Antoniego Blooma – „Śmierć i rozłąka”, dostępny na stronie http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=213

Kategorie: Bóg, literatura, rodzina



Strona 1 z 3412345...102030...Ostatnia »