Wybór imienia dla dziecka na chrzcie i patrona związanego z tym imieniem jest sprawą dowolną. Być może pewne środowiska wskazują, aby patronem był święty, którego pamięć jest czczona blisko daty narodzin dziecka, niemniej jednak takie wymogi nie są stawiane. Ważnym jest aby wybór imienia dla dziecka odpowiadał normom cerkiewnym, tj. aby nadawać imiona świętych.
Miłość dwojga ludzi w naturalny sposób zbliża je do siebie fizycznie. Jest to rzecz właściwa i normalna. O taką bliskość należy dbać i jej nie unikać. Natomiast jest w tym wszystkim pewna granica i w kontekście czystości przedmałżeńskiej nie należy jej lekceważyć i przekraczać. Rozwaga duchowa jest tutaj bardzo potrzebna i znaczący sposób wpływa na późniejsze życie małżeńskie.
Mówiąc o czystości przedmałżeńskiej rozumiemy brak relacji seksualnych pomiędzy nupturientami. Naruszyć taką czystość można w sposób, którego tu nie będę opisywał. Proszę również zajrzeć do odpowiedzi w pytaniu obok, które porusza podobne zagadnienie.
Rozumiem, że chodzi o problem zdrowotny, który uniemożliwia naukę w Seminarium Duchownym, a nie o niepełnosprawność fizyczną, która uniemożliwia otrzymanie święceń kapłańskich. Są to dwie rzeczy, które należy rozgraniczyć. Wydaje mi się, że problemem fizycznym, która uniemożliwiałby pobieranie nauki w Seminarium Duchownym jest brak wzroku (ślepota) lub brak słuchu. Poruszanie nie się np. na wózku inwalidzkim nie jest przeszkodą samą w sobie (zresztą jest seminarzysta w sektorze ITS, który w ten sposób porusza się), natomiast jest to trudność przede wszystkim praktyczna. Budynek seminaryjny w Warszawie nie jest przystosowany aby tam mogła mieszkać osoba z taką niepełnosprawnością. Inne przeszkody fizyczne należałoby analizować indywidualnie.
Nad modlitwą, nad naszą więzią z Bogiem trzeba ciągle pracować. To w naszym życiu najważniejsze i trzeba „dokładać starań”. Nasuwają mi się tu trzy porównania.
Gdy na rzece płyniesz kajakiem „pod prąd”, to wiosłować musisz już nawet po to, aby utrzymać się w tym samym miejscu. Aby posuwać się do przodu, trzeba wiosłować więcej, mocniej…
Ktoś porównał modlitwę do kwiatów, które przynosimy Bogu z prośbą o coś lub w podziękowaniu za to, czym nas obdarował. Bywa, że modlitwa „nie wychodzi”, nie wygląda jak kwiat, nie ma „kolorów i pięknego zapachu”, a jednak chcę o coś prosić, albo za coś dziękować. Jeden ze sprawdzonych sposobów to wspólna modlitwa z rodziną czy w cerkwi. Jeśli moja modlitwa wygląda jak sucha gałązka, ale trafi pomiędzy kwitnące kwiaty modlitwy bliskich czy przyjaciół, w takim małym bukiecie trafi pod właściwy adres i będzie przyjęta (wysłuchana?). W cerkwi bukiet będzie dużo większy (i bardziej „przekonywujący”?).
Słyszałem też porównanie modlitwy do jedzenia. Trzeba jeść, aby żyć. Chciałoby się/powinno się jeść codziennie porządny, ciepły posiłek, ale gdy z jakiegoś powodu(ów) nie ma na stole zupy i drugiego dania, jem to, co mam. To może być suchy chleb albo jakieś resztki… Choć chciałoby się więcej i lepiej, jem to, co mam i wszystko co mam, z nadzieją, że jutro będzie lepiej, ale też ze świadomością, że trzeba nad tym popracować („zarobić na chleb i do chleba”?)
Rady praktyczne: na poranną ospałość – trzeba wcześniej zasypiać; na wieczorne zmęczenie – nie odkładaj modlitwy na sam koniec dnia/wieczora; można np. postanowić, że zostawiam pracę/odpoczynek/telewizję/komputer i o ustalonej, bezpiecznej porze zajmuję się modlitwą (najlepiej po odpowiednim przygotowaniu miejsca modlitwy i siebie samego).
Jak wrócić do odczuwania Boga w sobie i jak znowu zacząć modlić się całym sobą? Wspomnij/wspominaj jak modliłeś się wcześniej. Czy czegoś zabrakło? A może coś zaczęło przeszkadzać? Przyjrzyj się sobie i najbliższemu otoczeniu. Wejrzyj też w siebie w poszukiwaniu „głębokiego zrozumienia” jakim jest pokajanie.
Często powtarzam sobie: „na wszystko jest sposób”, ale trzeba go szukać, znaleźć, a później zastosować. Trudna bywa na tej drodze, ale koniecznie trzeba próbować. Chrystus podopowiada: „Szukajcie, a znajdziecie”.
Udostępnianie organów do przeszczepu, w celu ratowania życia innego człowieka, jest dopuszczalne (a nawet zalecane), ale trzeba tu rozróżnić pomiędzy przeszczepami tkanek i narządów (krew, skóra, nerka, płuco, płat wątroby itp), a przeszczepami serca. Pierwsze mogą być pobierane od dawców żywych, którzy wyrazili na to zgodę i zostali zakwalifikowani jako dawcy. Serce może być pobierane tylko i wyłącznie od dawcy zmarłego. Choć stwierdzenie śmierci mózgowej jest obecnie powszechnie uznanym i stosowanym kryterium uznania danej osoby za zmarłą, otwierającym możliwość pobrania jej organów do przeszczepów, w ostatnich latach pojawiły się co do tego poważne wątpliwości, które wymagają wyjaśnienia. Zgodnie z tradycją kanoniczną i nauczaniem Cerkwi nie można uśmiercić człowieka, aby ratować życie innego. To niedopuszczalne…
Modlitwa „Hospodi, iże Preswiataho Twojeho Ducha w tretij czas…” i towarzyszące jej wersety Ps 50[51] pochodzą z nabożeństwa trzeciej godziny (cs. Czas tretij) i bywają czytane w domowym zaciszu.
Modlitwa „Достойно и праведно Тебе пети, Тебе благословити..” to część liturgicznej anafory i jej słowa wypowiada jedynie prowadzący nabożeństwo duchowny – biskup lub prezbiter. Niegdyś cała anafora była czytana/wypowiadana głośno, wszyscy uczestniczący w Boskiej Liturgii słyszeli słowa poszczególnych jej części i wspólnie wypowiadali słowa, które teraz w imieniu wszystkich zebranych wyśpiewuje chór oraz kilkakrotnie potwierdzali swoje uczestnictwo w tej eucharystycznej modlitwie („podpisywali się” pod jej słowami) mówiąc: „Amen”. Tak więc tej modlitwy (i całej anafory) w domu nie czytamy. Widzę możliwość odczytywania jej („śledzenia jej wzrokiem”) podczas Liturgii – może okazać się pomocne w zrozumieniu Boskiej Liturgii i pełnym uczestnictwie w misterium Eucharystii. I tego Wam życzę…
Podejrzewam, że taka sama jak całego projektu unii brzeskiej tzn. wprowadzenie w błąd i doprowadzenie do konwersji prawosławnych na katolicyzm. Bazylianie są rzymsko-katolickim zakonem zewnętrznie upodabniającym się do prawosławnego monastycyzmu.
Stosunek do tej praktyki jest taki sam jak do innych zabobonów i praktyk okultystycznych czyli zdecydowanie negatywny. Żadna wstążka, kokardka czy inny łańcuszek z bursztynu nie może „ochronić” kogokolwiek przed czymkolwiek. Dodatkowo jest to wręcz symptom braku wiary i jej rozumienia przez rodziców. Takie praktyki są sprzeczne z nauką Cerkwi i należy ich zaprzestać jednocześnie szczerze pokajać i przystąpić do spowiedzi. Dla rodziców martwiących się o duchowe bezpieczeństwo dziecka do czasu chrztu zalecam założenie dziecku krzyżyka, gdyż nic nie stoi na przeszkodzie aby nieochrzczone niemowlę nosiło, lub miało przy łóżeczku zawieszony Święty Krzyż (tylko nie na czerwonej wstążce bo to już zakrawałoby o groteskę).
Odpowiedzią na to pytanie jest Święta Trójca. Bóg Jeden w Trzech Osobach. Nie należy Boga rozdzielać na „właściwości”. Modląc się do jednej z Osób Trójcy modlimy się do całej Trójcy. Co do pytania drugiego to zgodnie z Prawosławnym Wyznaniem Wiary sądzić żywych i umarłych podczas powtórnego przyjścia będzie Syn Boży Jezus Chrystus.