W tradycji prawosławnej na chrzcie nadawane jest jedno imię dla dziecka. Wtedy też określa się, kto jest niebiańskim patronem młodzieńca. Nadawanie drugiego imienia nie ma charakteru sakramentalnego, jest bardziej wydarzeniem symbolicznym i emocjonalnym.
Staż w pełnieniu posługi kapłańskiej w kontekście przyznawania nagród cerkiewnych jest bardzo ważnym, nie jest to jednak czynnik determinujący. Najważniejsza pozostaje aktywność i gorliwość duchownego w wypełnianiu swoich zadań. Dlatego też zdarzają się sytuacje kiedy duchowny z krótszym stażem jest nagradzany przed tym, który ma dłuższy staż. Czasem też pełnione stanowisko dale więcej możliwości wykazania się w służbie cerkiewnej.
Sugerowałbym, abyś spróbowała spojrzeć na to wszystko z innej, najlepiej z „odwróconej perspektywy”. Koniec świata i jego zapowiedzi w Piśmie Świętym rzeczywiście są niepokojące, ale trzeba też wspomnieć (i pamiętać) o przyczynach końca świata. Chrystus przyjdzie powtórnie w chwale, aby zatriumfowała prawda i Boża miłość, aby świat i ludzie zostali ostatecznie wyzwoleni z niewoli złych mocy i grzechu, w których są pogrążeni. Chrześcijanie pierwszych wieków żyli w nieustannym napiętym oczekiwaniu powtórnego przyjścia Pana, nie mogli się go doczekać, bo oznaczało początek królestwa Bożego, do którego wszyscy jesteśmy powołani, do którego przez całe życie powinniśmy dążyć. Zapewniam Cię, że Bóg na nikim się nie mści – Bóg jest miłością, miłuje nas nawet gdy popełnimy błędy i grzeszymy (jeszcze bardziej niż mama kocha swoje dzieci, mimo że rozrabiają). To z miłości do nas, dla naszego zbawienia, wyzwolenia z niewoli grzech dał się ukrzyżować, umarł na krzyżu, zstąpił do otchłani ciemności i rozświetlił ją blaskiem swej bezgrzeszności, zmartwychwstał i wraz z naszym przemienionym ludzkim ciałem wstąpił na niebiosa i zasiadł na tronie po prawicy Ojca. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że „kobiecości i samej świadomości bycia kobietą” trzeba się wstydzić. Jeżeli jakiś duchowny rzeczywiści tak mówił, to potraktuj to, jako jego prywatną opinię (do której ma prawo, ale nie powinien jej nikomu narzucać!) i do tego błędną. Przyglądam się prawosławiu od dłuższego już czasu i nie zauważyłem „niesprawiedliwości związanych z traktowaniem kobiet w religii”. Nie wiem, jaką religię albo co masz na myśli oprócz opinii katechety, ale przy głębszym zapoznaniu się z nauczaniem Cerkwi to, co niektórym może wydawać się niesprawiedliwością, wygląda zupełnie inaczej (tu też warto stosować „odwróconą perspektywę, o której już wcześniej tutaj pisałem). Ludzie mają bardzo różne „względy na wiarę i duchowość”, nie wszyscy wiedzą to samo i tak samo postępują. Nasza wiara i życie duchowe to procesy – uczymy się przez całe życie, po drodze dowiadujemy się coraz więcej i korygujemy, pogłębiamy swoją wiedzę i wiarę, polepszamy nasze postępowanie, doskonalimy się. Gdy popełniamy błędy (to bolesne
doświadczenie…), też się uczymy. Ale nie tkwijmy w błędach – rosyjska mądrość ludowa zaleca – „Upał, tak wstawaj” („Skoro upadłeś, to wstawaj czym prędzej. Idźmy dalej…” Możesz mieć inne zdanie czy poglądy, ale próbuj sprawdzać, czy na pewno są poprawne…
Z pewnością jest to wasz wielki problem, który trzeba jakoś rozwiązać. Nie ma formalnego wymogu aby na chrzest dziecka w Cerkwi wyrażał zgodę rodzic, który nie jest prawosławnym. Jeśli jednak przed ślubem była deklaracja strony rzymskokatolickiej dotycząca zgody na chrzest dziecka lub dzieci, które pojawią się z tego związku w Kościele prawosławnym to właściwym byłoby wypełnienie tej deklaracji.
Współczuję straty dziecka i partnerki. Spróbujmy ustalić fakty. Mężem i żona staje się mężczyzna i kobieta, którzy darzą siebie nawzajem miłością, oddają siebie sobie nawzajem, chcą spędzić ze sobą całe życie tutaj na ziemi aby iść i wejść wspólnie do wieczności, do królestwa Bożego oraz proszą w związku z tym o Boże błogosławieństwo, którego Bóg udziela w misterium małżeństwa. Trzeba tu też koniecznie dodać, że misterium małżeństwa rzeczywiście rozpoczyna się podczas uroczystej cerkiewnej ceremonii zaślubin, ale bynajmniej nie kończy się tuż po jej zakończeniu (po ok. 50 minutach). Misterium małżeństwa to całe małżeńskie życie męża i żony. Z Bożym błogosławieństwem trzeba żyć na co dzień… Opis danej sytuacji wskazuje na wiele ‚braków’, które wyraźnie sugerują, że małżeństwo jednak nie zaistniało. W odpowiedzi na pytanie: „Jaki jest mój ‚status’ przed Bogiem? (kawaler, żonaty, inna opcja?)”, wskazałbym na „inną opcję” tj. „status grzesznika”. Seks zarezerwowany jest dla łoza małżeńskiego i za każdym razem, gdy pojawia się poza tym małżeńskim ‚kontekstem’, postrzegany jest z cerkiewnego punktu widzenia jako grzech nierządu (albo cudzołóstwa). Grzechy z kolei to w naszym pojmowaniu „choroby duszy”, które również wymagają leczenia, ale jedynym lekarzem, który może je wy/leczyć i leczy jest Pan Bóg. Trzeba w związku z tym przystąpić do misterium spowiedzi, które w cerkiewnej terminologii nazywane jest również ‚lecznicą’ (cs. wraczebnica). Duchowny, który jest świadkiem naszej spowiedzi przed Bogiem, powinien podpowiedzieć co należałoby z/robić, żeby „zwalczy/ać” status grzesznika. To może/powinno trochę potrwać…. Życzę powodzenia i wytrwałości. Te bolesne doświadczenia niech się okażą pouczające („uczymy się na błędach”) i skutecznie pomocne (bo „nie ma tego złego, co by na dobre wyjść nie mogło, w razie jeszcze nie wyszło…”)
Często zdarza się, że właśnie taka tragedia uświadamia nam kruchość ludzkiego życia i niezbędność wspólnoty z Bogiem. Oczywiście krzyżyk z takim napisem jest odpowiednim i właściwym. Należałoby również poprosić duchownego o jego poświęcenie.
Takie zachowanie nie jest czymś dziwnym. Na pewno izolacja spowodowała zmianę w nastawieniu dzieci do pewnych rzeczy. Myślę, że pojawienie się nowego członka rodziny również wpłynęło na opisane zachowanie. Czasem bywa tak, że taki stosunek u dziecka do Priczastia pojawia się nie wiadomo skąd? Cierpliwie zachęcać do podchodzenia do św. Darów, nie zmuszać, ani nie przyprowadzać na siłę. Jeśli jest zaprzyjaźnione dziecko w podobnym wieku i podchodzi do Priczastia, można zaproponować naszemu maluchowi i zachęcić aby poszedł tak jak kolega/koleżanka. Można też poprosić duchownego, aby z dzieckiem zamienił parę słów i zaprosił na następny raz.
Mówiąc o cechach Boga z pewnością należy mówić o niezmienności Boga, ale czy w takim wypadku należy Go pozbawiać pewnych cech, które są charakterystyczne dla Twórcy, takie jak: dobroć, miłość, sprawiedliwość, miłosierdzie? W Piśmie Świętym znajdziemy też szereg miejsc gdzie mowa jest o gniewie Bożym, lub o zmiłowaniu Bożym. Najważniejszą cechą Boga jest chyba miłość i to właśnie na miłość wskazałbym jako tę cechę, która w literaturze patrystycznej dominuje i prawosławie przydaje dla tej cechy najwięcej uwagi. Z literatury zaproponowałbym np. książkę Włodzimierz Łosskiego „Teologia mistyczna Kościoła wschodniego”
Trzeba bezwzględnie przystąpić najpierw do spowiedzi. „Niesakramentalne związki” różnie mogą wyglądać czy przebiegać, mogą zapewne być np. trwałe czy ‚ustabilizowane’ ale też bywają krótkie, tymczasowe, ‚przejściowe’, z jednym albo z wieloma partnerami (?). W każdym przypadku współżycie kobiety i mężczyzny poza związkiem małżeńskim postrzegane jest z cerkiewnej perspektywy jako nierząd (albo cudzołóstwo, jeżeli dochodzi do zdrady małżeńskiej). W przypadku tego rodzaju grzechów w IV w. św. Bazyli Wielki po spowiedzi zalecał „leczniczą terapię”, która polegała na odłączeniu od Eucharystii przez 12 lat – nie ‚za karę’, ale w związku z powagą, ‚ciężkim kalibrem’ tego grzechu, który jest chorobą duszy. Współcześnie tego rodzaju ‚drastyczne’ zalecenia nie są praktykowane ale ‚pokajanie’ – jakaś terapia lecznicza powinna być zastosowana i o tym powinien zdecydować spowiednik w zależności od rodzaju niesakramentalnego związku. Bywają pary małżeńskie, które po ślubie cywilnym żyją w długotrwałych, stabilnych ‚niesakramentalnych związkach małżeńskich’ (w krajach byłego ZSRR bardzo wiele było takich małżeństw, bo ślub cerkiewny był ‚nie do pomyślenia’) i choć brakuje im Bożego i cerkiewnego błogosławieństwa, które otrzymałyby przy cerkiewnym ślubie (do którego z jakichś ważnych względów nie doszło). Czy na pewno są ‚nierządne’? Każdy ‚przypadek’ jest inny i rozpatrywany indywidualnie, dużo zależy od ‚kontekstu’ i o tym czy i ewentualnie kiedy można byłoby przystąpić do komunii zdecyduje duchowny podczas misterium spowiedzi (cs. wraczebnica – lecznica) albo wspólnej duszpasterskiej rozmowy. Myślę, że warto umówić się na takie spotkanie i rozważyć przy tym możliwości ‚usakramentalnienia’ związku… Nie wiem jak to u Was wygląda ale mi, jako duchownemu i wielu innym (nie tylko duchownym) ‚niesakramentalny’ przeważnie kojarzy się z ‚tymczasowym’… W przypadku związków to z pewnością niepożądane skojarzenie, nieprawdaż?
Taka praktyka nie może być stosowana. Udzielenie Eucharystii poza ramami św. Liturgii może dotyczyć tylko sytuacji, kiedy osoba jest chora i do której duchowny przychodzi do domu.