W mojej wypowiedzi zabrakło zapewne stwierdzenia: „Prawosławie dysponuje niezwykle bogatą teologią życia monastycznego i równie bogatą – aczkolwiek często pomijaną – teologią małżeństwa, ale jak dotąd nie poświęciło szczególnej uwagi teologii życia w celibacie”. To cytat z wykładu bp Kallistosa Ware „Ziarno Kościoła: powszechne powołanie do męczeństwa” – rozdziału w pierwszym tomie Jego dzieł zebranych pt. „Królestwo wnętrza”. Polecam lekturę tego tekstu bo na swój sposób „zwraca uwagę na służbę panien i kawalerów z wyboru” i teologicznie ją objaśnia. Opis Pani życia i edukacyjnej „posługi” pasuje tu „jak ulał”… Zapewniam, że swoja wypowiedzią nie chciałem nikogo urazić. Jeśli moje słowa zabolał, serdecznie przepraszam i życzę satysfakcjonująco poznawczej lektury.
Przyjęcie rzymskich katolików do Cerkwi następuje zwykle przez misterium/sakrament spowiedzi, podczas której powinno nastąpić wyrzeczenie się, zobowiązanie odstąpienia od błędów, które pojawiły się w nauczaniu Kościoła rzymskokatolickiego – o pochodzeniu Ducha świętego od Ojca i Syna (Filioque) i niepokalanym poczęciu Marii Panny. Następujące po spowiedzi przystąpienie do Komunii oznacza wówczas przyłączenie do Cerkwi. Sugerowałbym jednak aby zmianę wyznanie odpowiednio przygotować. Polecam lekturę książek bp Kallistosa Ware: Kościół prawosławny i Królestwo wnętrza (szczególnie pierwszy rozdział: „Dziwne, a jednak znajome”; moja droga do Kościoła prawosławnego). Warto też (po)rozmawiać z duchownym, którego widuje/spotyka Pani podczas nabożeństw w cerkwi. Odwagi życzę
1) gdzie w Biblii jest ta postawa „osądzona”? Nie „osĄdzona”, a „osadzona”. Myślę, że w odpowiedzi na to pytanie może pomóc następujący patrystyczny cytat: Zapytał brat abba Pojmena, mówiąc: „Co znaczą słowa Pana: <Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich> (J 15,13). Jakże to można uczynić? Odrzekł starzec: „Jeśli ktoś usłyszał złe słowo od swego bliźniego i choć może mu odpowiedzieć podobnymi słowami, walczy w sercu swoim, aby oczyścić znój smutku i gwałt sobie zadaje, by nie zasmucić go odpowiedziawszy mu złorzeczeniem, taki to właśnie duszę swoją kładzie za swego przyjaciela” (Apoftegmat 14(690), w: Sentencje Ojców egipskich, które z języka greckiego na łacinę przełożył Marcin, biskup Dumio) 2) jak by Ksiądz poprowadził granicę: w jakich okolicznościach Granica jest trudno ‚uchwytna’, bo w zależności od okoliczności trzeba ‚na bieżąco’ reagować i decydować jak rozważnie postąpić, aby spowodować, że „wilk jest syty i owca cała”… To bardzo trudne. 3) częściowo odpowiadam podobnym pytaniem – na zewnętrznych i wewnętrznych drzwiach autobusu/tramwaju/sklepu jest kartka informująca o obowiązku noszenia w środku maseczki zasłaniającej usta i nos, w środku są ludzie bez maseczki – czy kierowca/motorniczy/inni pasażerowie/sprzedawcy/kasjerki powinni zwracać takim ludziom uwagę na obowiązującą zasadę, czy nie i dlaczego? W odróżnieniu od dużych i ‚płynnych’ grup ludzie w autobusach czy sklepach, w ‚mojej’ cerkwi jest kilkunastoosobowa ‚stałych bywalców’, to przeważnie ludzie starsi, doświadczeni i życiowo mądrzy. Niektórzy zauważali niepokojące symptomy lub zachorowali i wówczas nie przychodzili na nabożeństwa. Wrócili, gdy byli już zdrowi i ‚bezpieczni’. Pojawiają się też ‚nowe twarze’, niektóre znam, z niektórymi ciągle się zapoznaję, ale ufam, że zarówno to wąskie, jak i to poszerzone grono obdarza siebie nawzajem zaufaniem i wiarą w rozważne, ostrożne i odpowiedzialne postępowanie… Ja tymczasem „robię swoje” (podobnie jak kierowca czy motorniczy…)
Jeśli duchowny tak poradził w sprawie spalenia ikon, to proszę nie mieć jakichś wyrzutów sumienia. Popiół rzeczywiście można wrzucić do rzeki. Niektórzy wysypują na mogiłki zmarłych, tam, gdzie mogiła nie jest przykryta płyną nagrobkową. W takich miejscach nikt nie depcze.
Tak, w zupełności można tak postąpić. Jeśli są jakieś wątpliwości można dodatkowo powiedzieć duchownemu, który sprawuje św. Liturgię (tę na której chcielibyśmy przystąpić do Eucharystii).
Zgodnie z ukazaniami zawartymi w Tipikonie Święto Zwiastowania Bogurodzicy jest dniem w którym post jest mniej srogim. Wspomniana księga (Tipikon) podaje, że w tym dniu można spożywać rybę i wino. W kontekście liturgicznym nabożeństwo Zwiastowania przeplata się z tekstami i modlitwami wielkopostnymi.
Osoby, które wstąpiły do Kościoła prawosławnego podzieliłbym na dwie kategorie: tych którzy cenią i lubią j. cerkiewnosłowiański jako język liturgiczny niekoniecznie wszystko rozumiejąc i tych, którzy pragną rozumieć wszystko co jest czytane i śpiewane. Przy czym ta druga grupa jest chyba bardziej liczna i przyłącza się do niej znacząca część młodzieży (i nie tylko) z tradycyjnych rodzin prawosławnych. My już stoimy przed tym zagadnieniem „polonizacji” Liturgii i ten proces jest ciągle postępującym. Z pewnością w oczach, tych, którzy wstąpili do Prawosławia i chcą w nim odnaleźć się, ten proces jest zbyt powolnym. Myślę, że prawosławni wierni nie będą rezygnować z j. cerkiewnosłowiańskiego, ale uważam, że obok powinna funkcjonować możliwość uczestniczenia w nabożeństwach polskojęzycznych.
Podawanie wiernym Eucharystii w opisywanej sytuacji jest sprawą czysto techniczną. Rozwiązywana jest ona na poziomie parafialnym i nie ma jakichś pisanych norm, które należałoby stosować. Ważnym jest aby podawanie Priczastia odbywało się godnie i sprawnie. Zadbanie o to leży w gestii proboszcza parafii. Być może w miejscach gdzie odbywa się to mało sprawnie należałoby podpowiedzieć proboszczowi o rozwiązaniach w innych parafiach?
W praktyce pasterskiej nie spotkałem się by duchowni prawosławni polskiej Cerkwi nie pozwalali prawosławnym Ukraińcom przystępować do Eucharystii. Zwykle nie pytamy wiernych z Ukrainy do jakiej Cerkwi należą? Jeśli są prawosławnymi, spowiadają się i pragną przystępować do Priczastia to ich nie odsuwamy. Inaczej wyglądałaby sprawa z duchownymi, którzy należą do tzw. Cerkwi autokefalicznej. Natomiast na poziomie wiernych kanonicznych kwestii nie podnosi się, zwłaszcza w obecnej tragicznej sytuacji.
Jeśli dobrze rozumiem to głównym problemem, który wyłania się w tym dość skomplikowanym pytaniu jest zagadnienie relacji uczuciowych dwojga młodych ludzi i próba naprawienia tych relacji. Po pierwsze, powinniście zapytać samych siebie o uczucia wobec drugiej osoby. Jeśli jest miłość między wami to kontynuujcie tę drogę, jeśli jej nie ma, to nic nie trzeba robić na siłę. Nie szukajcie jakich specjalnych modłów o cuda. Sugerowałbym rozpocząć normalne życie w Cerkwi, czyli uczęszczanie na nabożeństwa, poznawanie wiary, rozmowa potem spowiedź u duchownego i przystępowanie do Eucharystii. Jeśli oboje jesteście prawosławnymi to razem możecie odkrywać wiarę i podążać drogą duchowego zaangażowania. Po pierwsze może to was zbliżyć, a po wtóre co jest jeszcze ważniejsze sprowadzi na was łaskę Bożą.