Ciąży na mnie grzech cudzołóstwa (tzn. romansu z żonatym mężczyzną), z którego już się spowiadałam. Na ostatniej spowiedzi chciałam jeszcze wyspowiadać się z nieczystości przedmałżeńskiej (uprawiania seksu przed ślubem). I chyba źle nazwałam ten grzech. Nie wiem co teraz czy powinnam jeszcze raz iść szybko do spowiedzi. Chciałam spowiadać się z seksu przedmałzeńskiego tzn uprawiania seksu przed ślubem a nazwałam to cudzołóstwem bo myslalam ze to to samo dopiero później po spowiedzi w domu cos mnie tknęło i wpisalam w internet cudzołóstwo i okazało sie ze to nie to samo. Źle rozumiałam to pojęcie i źle powiedziałam to na spowiedzi. Chyba powinnam była to nazwać nierządem albo po prostu że współżyłam przed ślubem. Na dodatek niechcący skłamałam gdy duchowny zapytał mnie czy nie byłam w spowiedzi z tym grzechem a powiedziałam ze z tego grzechu sie nie spowiadalam – On pytał o cudzołóstwo a ja myślałam że chodzi o nieczystość przedmałżeńską a przecież z cudzołóstwa się spowiadałam. Źle się z tym czuję. Mam do siebie żal, że nie sprawdziłam tych pojęć przed spowiedzią. Czuję, że skłamałam na spowiedzi a wcale nie miałam takiego zamiaru w momencie kłamstwa nie zdawałam sobie sprawy, że kłamię dopiero potem to zrozumiałam. Wszystko namieszałam i wyszło tak jakby nieporozumienie chociaż myślę, że Bóg rozumiał znał moje intencje i o co mi chodziło. Czy spowiedź się liczyła? Czy powinnam ponownie iść szybko do spowiedzi czy po prostu przy następnej spowiedzi wspomnieć, że niechcący skłamałam i jeszcze raz wspomnieć o tym grzechu współżycia przedmałżeńskiego? Co w takiej sytuacji powinnam zrobić? Karolina

Przyznam, że w zaistniałej sytuacji mam ‚mieszane uczucia’.
Z jednej strony bardzo cieszy troska o ‚dokładność’ spowiedzi i rozterka wywołana błędnie dobraną terminologią. Może to świadczyć o pragnieniu szczerości, prawdziwości i ‚skuteczności’ spowiedzi. Dla uspokojenia ośmielę się stwierdzić, że mimo niewłaściwie użytego słowa, Bóg dobrze wiedział o jakim grzechu mowa. Błędnego doboru słów nie postrzegałbym tutaj jako kłamstwo – z opisu można wnioskować, że nastąpił niechcący i nie po to, żeby zataić czy ‚zamydlić’ dany grzech.
Z drugiej jednak strony w całej powyższej wypowiedzi niepokoi ewidentny brak głębszej refleksji nad konsekwencjami obydwu wspomnianych bardzo poważnych grzechów. Zamiast niepokoić się o niewłaściwy dobór słów i jego konsekwencje, sugerowałbym/oczekiwałbym większego i głębszego niepokoju powodowanego pojawieniem się obu tych grzechów ‚jednego po drugim’. ‚Uczymy się na błędach’, a tutaj pierwszy błąd ewidentnie nie został potratowany jako ‚nau(cz)ka’ i przestroga, i pojawił się następny… Choć nazywają się inaczej, to jednak dotyczą tej samej sfery życia i oba są przez cerkiewne prawo kanoniczne traktowane tak samo bardzo poważnie.
Przy następnej spowiedzi nie zaszkodzi ‚sprostować’ terminologiczny błąd, ale o wiele ważniejsze jest pokajanie – ‚głębokie zrozumienie’ powodów popełnionych grzechów – dlaczego do nich doszło, jakie to ma konsekwencje i jakie może jeszcze spowodować, jak się przed nimi bronić, jak unikać kolejnych błędów etc.
Zachęcam zatem do jeszcze głębszej refleksji…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, życie duchowe