Jak jest postrzegana miłość do zwierząt? Poprzez miłość mam tu chyba bardziej na myśli po prostu troskę i przywiązanie. Wiadomo, nigdy nie będę kochać swojego kota tak jakbym kochała swoje dziecko, nigdy nie postawiłabym go ponad swoje dzieci czy męża, ale mimo wszystko odczuwam troskę, chcę się nim opiekować itd. Traktuję go jak czworonożnego członka rodziny (to też nie znaczy, że nie ma w domu żadnych obowiązków, kto mi wszystkie muchy i komary wyłapie? Kasia

Odpowiedziałbym jednym słowem – pozytywnie. Dla wyjaśnienia dodam słów kilka. W Piśmie czytamy: „Rzekł Pan Bóg: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego. Utworzył więc Pan Bóg z ziemi wszelkie dzikie zwierzęta i wszelkie ptactwo niebios i przyprowadził do człowieka […]” (Rdz 2,18-19). „I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną; panujcie nad rybami morskimi i nad ptactwem niebios, i nad wszelkimi zwierzętami, które się poruszają po ziemi!” (Rdz 1,28). To biblijne ‘panowanie’ nie oznacza wyzyskiwania i eksploatowania, lecz opiekę, troskę, zarządzanie powierzonymi dobrami. Różnie to człowiekowi wychodzi(ło). Z naszym środowiskiem naturalnym jest coraz gorzej. Ponadto, bardzo wymowne jest w tym kontekście stwierdzenie: „Pies najlepszym przyjacielem człowieka”… bo „przyjaciół poznaje się w biedzie”?

Kategorie: bioetyka, Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara