Niedziela jest dniem w którym wspominane jest zmartwychwstanie Chrystusa i z tej przyczyny nie może ona być dniem postnym. „Nie postność” niedzieli wyraża się przede wszystkim w jej charakterze eucharystycznym. Eucharystia natomiast jest pokarmem duchownym, który przerywa post. W kontekście liturgicznym bardzo jest to widoczne w okresie Wielkiego postu. Nabożeństwa soboty i niedzieli wyglądają zupełnie inaczej niż nabożeństwa w pozostałe dni. Niemniej jednak w okresie postów wielodniowych takich jak Wielki post, lub Post przed Bożym Narodzeniem, czy inne posty, Niedziele nie są wyłączone ze spożywaniu postnych posiłków. Ciągłość ograniczenia w kontekście kulinarnym pozostaje aktualna przez okres całego postu. Starożytna praktyka Cerkwi dość rygorystycznie odnosiła się do prób wyłączenia soboty i niedzieli z tego reżimu. Kanon 56 Soboru w Trullo (692) wyrażał się w ten sposób: „Dowiedzieliśmy się, że w Armenii oraz innych miejscowościach w soboty i niedziele Wielkiego postu niektórzy spożywają ser i jajka. (…) za rzecz pożyteczną uznano, aby Kościół Boży na całym świecie (…)utrzymywał post i powstrzymywał się od wszystkiego, co jest zabijane, a także od jaj i sera (…)”. Treść kanonu i nauka Cerkwi na ten temat nie ma nic wspólnego z herezją. Jest to droga właściwa i dobra. Proponuje nam wszystkim lekturę niewielkiej książki ks. Aleksandra Schmemmana Wielki Post. Godnym polecenia jest też dokument, który został przyjęty na Soborze Kościoła Prawosławnego na Krecie w 2016 pt. Ważność postu i jego wypełnienie dzisiaj.
Po przyjęciu Eucharystii wierni zwykle podchodzą do specjalnego stolika, gdzie znajduje się właśnie woda z sokiem, bądź też z odrobiną wina. Takie zapijanie nie ma żadnego znaczenia symbolicznego. Wywodzi się ono prawdopodobnie ze starożytnej praktyki. Liturgiści wskazują, że kiedyś dochodziło do „wykradania Eucharystii”, tj. wynoszenia w buzi św. Darów. Aby zabezpieczyć się przed takimi zdarzeniami wprowadzono zapijanie, aby upewnić się, że Duchowy pokarm został połknięty przez wiernego. Dzisiaj takich świętokradczych zdarzeń nie ma, ale w cerkwiach kontynuuje się praktykę zapijania, aby w jamie ustnej nie pozostawało reszek z Eucharystii.
Odnośnie do hymnu „Priiditie pokłonimsia …” (Przyjdźmy pokłońmy się i przypadnijmy do Chrystusa…), który jest śpiewany w czasie Małego wejścia proponuję wyjaśnienie i komentarz zawarty w książce ks. Henryka Paprockiego, Misterium Eucharystii. Interpretacja genetyczna liturgii bizantyjskiej s. 191. W starożytności był to moment kiedy cesarz wchodził do świątyni, jak też patriarcha wchodził do części ołtarzowej. Dzisiaj jest to wejście biskupa do części ołtarzowej. Jest kilka książek do nauki j. cerkiewnosłowiańskiego. Można zaproponować pracę ks. Stanisława Stracha, Krótka gramatyka j. cerkiewnosłowiańskiego, lub pracę Czesława Bartuli, Wiadomości z gramatyki staro-cerkiewno-słowiańskiej. Najprościej jednak chyba byłoby np. czytanie Ewangelii w j. cerkiewnosłowiańskim i polskim. Można w ten sposób zapoznawać się z Liturią św. Jana Chryzostoma, lub innymi tekstami. Taka forma nauki wydaje mi się być skuteczną dla naszych potrzeb i duchowego zagłębiania się.
Wyświęcanie diakonis miało miejsce w starożytnej Cerkwi. Dzisiaj ta dyskusja z różnych przyczyn odżyła na nowo. Problem polega na tym, że nie do końca wiemy jaką funkcję one spełniały. W niektórych Cerkwiach lokalnych (Patriarchat Aleksandryjski) dokonuje się święceń diakonis, ale nie potrafię powiedzieć jak przebiega posługa takiej osoby. Wchodzenie kobiety (chodziłoby o mniszki) za ikonostas i przysługiwanie w czasie nabożeństwa nie wymaga święceń diakonisy. W monasterach zwykle udziela się błogosławieństwa jednej lub kilku mniszkom, które mogą przysługiwać w czasie nabożeństw. Nie jest to jednak posługa diakonisy.
Cerkiew prawosławna nie zajmowała oficjalnego stanowiska wobec tego tłumaczenia. Nie ma chyba takiego tłumaczenia wobec, którego nie znalazły by się jakieś uwagi. Uważam, że prawosławni śmiało mogą korzystać z tej wersji tekstowej Pisma Świętego.
Nie ma reguły, którą można byłoby stosować w kontekście zmiany miejsca posługi duchownych w parafiach. Na takie przemieszczanie może wpływać wiele czynników. Czasem jest to awans, czyli przeniesienie np. z funkcji wikarnego w jednej parafii na stanowisko proboszcza w innej parafii. Przemieszczenie może też być rezultatem zaistniałego konfliktu duchownego z wiernymi, może też być karą dla duchownego, którą wobec niego zastosował biskup diecezjalny. Może też być szereg innych przyczyn, wynikłych zarówno z przyczyn pozytywnych jak też negatywnych. Najczęściej duchowni sprawują swoje funkcje do czasu, kiedy pozwala in na to zdrowie. Nie ma wieku, który określałby obowiązkowe odejście na emeryturę. Najczęściej duchowni sami podejmują decyzję w tej kwestii.
Jest takie pojęcie spowiedzi generalnej, ale myślę, że jeśli człowiek żyje lub chce żyć właściwym trybem duchowym i liturgicznym, to nie powinien odkładać trudnych spraw na później. Sugerowałbym poprosić (powiedzieć) swego duchownika (czy baciszkę parafialnego) o dłuższą rozmowę i spowiedź. My duchowni, trochę przywykliśmy do szybkiej i pobieżnej spowiedzi, ale jestem przekonany, że żaden duchowny nie odmówi dłuższego i głębszego kontaktu z wiernym.
Nie ma kanonicznie ustanowionego wieku, kiedy dana osoba może zostać wyświęcona na cztieca. W praktyce wyświęca się młodych mężczyzn, którzy potrafią dobrze czytać w j. cerkiewnosłowiańskim i proszą biskupa o takie święcenia. Aby otrzymać święcenia lektorskie (cztieca) nie jest koniecznym ukończenie szkoły teologicznej, lecz praktyczna aktywność najczęściej w swojej parafii. Kiedy przewidziany jest okres święcenia, wówczas należy samemu zaopatrzyć się w podriasnik.
Myślę, że godziny czytania modlitw i psalmów nabożeństw cyklu dobowego, które zostały tu przedstawione są jak najbardziej odpowiednie. Można byłoby ewentualnie Wieczernię przenieść na godz. 18.00, ale w praktyce cerkiewnej Wieczernia jest łączona z 9-m czasem, tutaj więc też można zastosować takie połączenie. Izobrazitielnyje nożna również dołączyć do tej reguły. Wydaje mi się, że byłoby właściwym, aby nasz duchownik, lub baciuszka z parafii pomógł i pobłogosławił taki podwig.
Innymi słowy można byłoby powiedzieć, „Czy mój teść może zostać ojcem chrzestnym naszego dziecka?”, lub „Czy dziadek może zostać ojcem chrzestnym swojej wnuczki?”. Odpowiedź byłaby przecząca. Dziadek nie może pełnić takiej roli.