Chciałabym spytać skąd wynikają różnice pomiędzy Prawosławiem a Katolicyzmem dotyczące podejścia do antykoncepcji? Mam na myśli oczywiście antykoncepcję używaną przez małżonków. Uważam, że z powodów zdrowotnych, czy zawodowych ciąża powinna być rozsądna i przemyślana. W osobistych rozważaniach skłaniam się do korzystania z antykoncepcji po 35-40 roku życia w ramach „zrobienia wszystkiego co mogę” żeby uchronić moje dzieci przed wadami genetycznymi- jednocześnie pozostawiając to czego „nie mogę” w gestii Boga i modlitwy. W każdym razie, nie sądzę, żeby przy obecnej świadomości różnych zagrożeń rozsądnym było współżycie w późniejszym wieku bez jakiejkolwiek antykoncepcji. Nie chciałabym jednak żyć wbrew Bogu i męczy mnie myśl o tak popieranej przez Katolików wizji rodziny, w której kobieta powinna mieć ciążę za ciążą (co samo w sobie również jest niekorzystne dla zdrowia i matki i dziecka). Dzieci to największe błogosławieństwo i moje największe marzenie, ale świadomie nie chcę skazywać ich na choroby i cierpienie. Co o tym myśleć? Anonim

Najpierw uporządkujmy terminologię. Słusznie ograniczasz antykoncepcję do kontekstu małżeństwa, bo seks ‚zarezerwowany’ jest dla łoża małżeńskiego. Antykoncepcja poza tym kontekstem oznacza seks poza łożem małżeńskim, czyli nierząd albo cudzołóstwo, postrzegane w chrześcijaństwie jako bardzo poważny grzech (św. Bazyli Wielki w IV w. zalecał nań ‚terapię leczniczą’ w postaci 12 lat ekskomuniki…) Ludzie powinni go unikać, ale powszechnie wiadomo, że ‚zdarza się’ niepokojąco często, niejako ‚upowszechnił się’ (!?!)
Pojawia się pytanie czy antykoncepcja powinna być nie tylko dozwolona, ale nawet ‚wskazana’ ze względu na możliwość pojawienia się w tym niewłaściwym, pozamałżeńskim kontekście niechcianej, ‚przypadkowej” (!?!) ciąży… Można odnieść wrażenie, że Kościół rzymskokatolicki próbuje walczyć z tym ‚zjawiskiem’, zakładając, że stanowczy zakaz stosowania antykoncepcji przekona rzymskich katolików (i nie tylko?) do powstrzymywania się od nierządu i cudzołóstwa. Zdaniem innych, kolejność powinna być odwrotna – zniechęcanie, przestrzeganie przed konsekwencjami tego grzechu, dogłębne wyjaśnienie znaczenia misterium małżeństwa i małżeńskiego współżycia, niejako ‚z automatu’ rozwiązałoby kwestię antykoncepcji, ale tu też pojawia się pytanie: czy ci ‚inni’ (czytaj ‚my sami’) robią tyle, co trzeba i tak, jak trzeba…?
Poza tym istnieją różne rodzaje antykoncepcji i nawet jeśli pojawia się w słusznym kontekście małżeństwa, może/musi być niedopuszczalna. Chodzi o środki wczesnoporonne – to już nie jest ‚antykoncepcja’ – zapobieganie poczęciu – ale zabijanie embrionu.
W Twoich rozważaniach niepokoi mnie (nawet bardzo), że ‚z góry’ zakładasz, że małżeńskie współżycie po 35-40 roku życia, ‚naraża/skazuje dzieci na wady genetyczne’. Statystyki zapewne wskazują na taką możliwość, ale podobne statystyki wskazują też na śmiertelne konsekwencje przechodzenia przez jezdnię na przejściu dla pieszych. W tym kontekście niepokoi też Twoja deklaracja gotowości „zrobienia wszystkiego co mogę” – czy chodzi tu o dopuszczenie wszelkiej ‚antykoncepcji’?
Prawosławne chrześcijaństwo małżonkom pozostawia decyzję o ilości dzieci i częstotliwości ich pojawiania się, wierząc, że będzie rozważna i uzasadniona. Czytałem/słyszałem o uwzględnianiu przy tym okoliczności ekonomicznych, lokalowych czy ‚bieżących’ (np. właśnie urodziło się kolejne dziecię, więc tymczasem powstrzymajmy się od możliwości szybkiego poczęcia kolejnego). Przyznaję, że nie zetknąłem się z uzasadnianiem antykoncepcji ‚na wypadek wad genetycznych’ albo ‚na wszelki wypadek|’. Czy w takich okolicznościach, ‚przy obecnej świadomości różnych zagrożeń […] współżycia w późniejszym wieku’ nie wypadałoby całkowicie przerwać? To też antykoncepcja…
Prawosławie przestrzega też, że nie wszystko zależy tu tylko od nas. Możemy planować ‚po swojemu’, ale nasze plany wypadałoby przynajmniej uzgadniać z planami Bożymi. Dzieci są owocem miłości małżonków, ale są też wielkim darem Bożym – małżonkowie mogą ‚zgodnie z planem’ usilnie starać się o potomstwo, a ono się nie pojawia… Bywa też, że starają się uniknąć (kolejnego) poczęcia, a to się pojawia…
Owocnych przemyśleń i rozsądnych decyzji życzę

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, rodzina



Wiadomo, że seks przed ślubem jest grzechem. A co w przypadku kiedy małżonkowie uprawiali seks przed ślubem, ale tylko ze sobą właśnie, z nikim innym? Jest to zamiana kolejności, ale mimo wszystko nie połączyli się w żaden sposób z nikim innym, tylko ze sobą nawzajem. Kasia

Wiadomym być powinno, że grzechem jest seks poza kontekstem małżeństwa – mowa tu zarówno o seksie przed ślubem (nierząd), jak i zdradzie małżeńskiej (cudzołóstwo). Zdarzają się domyślne twierdzenia, że opisany w pytaniu seks przedmałżeński może być grzechem „mniejszego kalibru”, podobnie jak w prawie kanonicznym różnie traktowane jest zabójstwo spowodowane niechcący (np. w wypadku) i dokonane z premedytacją. Świeckie prawo karne też uwzględnia takie okoliczności, ale zabójstwo pozostaje jednak zabójstwem – ktoś stracił życie. W przypadku seksu ważna jest też (m.in.) wspomniana ‘kolejność’ – weźmy na przykład przypadek, w którym para decyduje się ‘pójść na całość’ przed ślubem, bo chcą być ‘za jakiś czas’ mężem i żoną, i ‘mimo wszystko nie połączą się w żaden sposób z nikim innym, tylko ze sobą nawzajem’. Skąd mają taką pewność? Która ze stron jest w stanie ‘zagwarantować’, że ‘wytrzymają’ w swoich postanowieniach i ‘niechcący’ nie rozstaną się przed ślubem? Wam się udało, można mieć wrażenie, że w „dzisiejszych czasach” to dużo trudniejsze, niż wcześniej bywało i w związku z tym można/trzeba(?) Wam gratulować, ale przecież ‘mleko się jednak wylało’… Z jednej strony doceniam, cieszę się, że wytrwaliście ‘tylko ze sobą nawzajem’, ale z drugiej, jako duchowny ubolewam, że jednak nie poczekaliście z seksem do ‘nocy poślubnej”. Powodów jest kilka – tutaj przytoczę tylko jeden z nich: ulegając Waszemu przykładowi jakaś/ieś inna/e para/y może/gą postanowić: skoro im się udało, to my też spróbujemy… To zapowiedź (i konsekwencja?) efektu lawiny…

Użyłbym tutaj porównania do pieczenia ciasta (bardzo dobrego ciasta!). Najpierw to ciasto trzeba odpowiednio przygotować – zebrać odpowiednie składniki, połączyć je we właściwych proporcjach, dokładnie wymieszać/wymiesić (mowa tu o ‘instytucji narzeczeństwa’…) i dopiero na zakończenie tego procesu wkłada się to ciasto do piekarnika, co również następuje w odpowiedniej formie/oprawie. „Wszystko w swoim czasie”! Znawczynie/y tematu twierdzą, że z włożonego do piekarnika niewyrośniętego ciasta nie będzie dobrego deseru. Uważam, że lepiej nie sprawdzać, czy mają rację…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, rodzina



Mam dylemat. Od jakiegoś czasu na każdym nabożeństwie jest Cygan, proszący o jałmużnę. Najpierw był sam, teraz przychodzi z dzieckiem. Mam problem by dać mu pieniądze, bo uważam że dawanie utrwala takie zachowanie. Jakby tego było mało to jeszcze zaczął zabierać ze sobą dziecko. To celowy zabieg by wzbudzić współczucie i wg mnie krzywdzenie dziecka przez pokazywanie takiej drogi życia, zarobkowania. Przyznaję, gniewa mnie ta sytuacja bardzo. Mógłbym dać pieniądze, ale nie potrafię przełamać takiego myślenia bo dając pieniądze pochwalam taką bierną postawę, żebractwo. Ja w tym widzę bardziej jakąś tradycję kulturową, tudzież sposób na dorobienie sobie. Sposób naganny wg mnie. O ile toleruję tego Pana, to już zabieranie ze sobą dziecka na mróz to, mówiąc kolokwialnie, przegięcie. Ale to co ja sobie myślę to jest nieważne. Ważne dla mnie jest jak wg Cerkwi, Boga powinienem w takiej sytuacji postąpić. Piotr

Myślę, że wielu z nas (jeżeli nie wszyscy) miewa podobne dylematy. Zdarzają się okoliczności, które powodują poważne wątpliwości, czy prośba o ‚parę groszy na chleb’ jest zgodna z zamiarem proszącego. Kilka razy zdarzyło mi się odpowiedzieć propozycją, że kupię coś do zjedzenia i pytałem co miałoby to być. Kilka razy usłyszałem o konkretnej potrzebie („wystarczy chleb i coś do chleba…”), a kilka razy reakcja była negatywna (potrzebna była raczej ‚gotówka’). W opisanej sytuacji rozwiązaniem mogłaby by być próba nawiązania kontaktu – rozmowa połączona z zapytaniem o sytuację czy potrzeby proszącego o pomoc. Mogłaby wówczas pojawić się propozycja wykonania jakiejś pracy i wynagrodzenia za jej wykonanie. Organizacje pomocowe preferowaliby dawanie „wędki” zamiast „ryby”, ale nad tym trzeba dłużej popracować (nauczyć posługiwania się ‚wędką’) i tu również zdarzają się niespodzianki. Jedną z nich opisał K. Daukszewicz: pewna pani miała w portmonetce tylko bilon i poradziła proszącemu o wsparcie, abu zapukał do sąsiada – za wykoszenie trawnika na pewno dostanie od niego jakieś konkretne wynagrodzenie. W odpowiedzi usłyszała: „dziękuję, że mnie Pani ostrzegła”…
Znane mi źródła zdają się jednak radzić, aby mimo wszystko udzielać pomocy, odpowiadać na prośby o wsparcie, ale ‚na bieżąco’ przy tym decydować, w jakim miałoby to być wymiarze/skali/postaci…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka



Czy mieszkanie przed ślubem z chłopakiem dopuszcza możliwość rozgrzeszenia? Bożena

W pytaniu o możliwość ‚mieszkania z chłopakiem przed ślubem’ można dopatrywać się pytania o  możliwość wspólnego zamieszkiwania i pozostawaniu w relacji ‚brat i siostra’ tj. przy zachowaniu czystości przedmałżeńskiej. Pytanie o ‚dopuszczenie możliwości rozgrzeszenia’ zdaje się jednak wyraźnie sugerować, że chodzi tu o dopuszczenie możliwości „pójścia na całość” i współżycie z chłopakiem jak z mężem. Wypowiadałem się już wcześniej na ten temat, proszę poszukać w archiwum. Prawosławne chrześcijaństwo naucza, że seks ‚zarezerwowany’ jest dla łoża małżeńskiego i jeśli pojawia się poza łożem małżeńskim (przed czy po ślubie), nosi znamiona grzechu, jest grzechem. Grzech w naszym pojmowaniu to choroba duszy, nowotwór. Te choroby też trzeba leczyć (najlepiej w początkowym stadium, bo zaniechanie leczenia może spowodować przerzuty nowotworu z duszy na ciało) ale jedynym lekarzem, który może je wyleczyć jest Pan Bóg. Wierzymy, że w Swym miłosierdziu gotów jest wyleczyć wszelką chorobę i wybaczyć nam wszystkie nasze grzechy, ale… Jeśli wiem, że to, co robię szkodzi mojemu zdrowiu, a jednak to robię, to czy pozostanę zdrowy? Na pytanie odpowiem zatem pytaniem: „Czy długotrwałe wyrachowane nadużywanie zaufania/cierpliwości/przychylności/miłości dopuszcza możliwość wybaczenia?

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, rodzina



Jak Cerkiew postrzega człowieka, który zabił kogoś w tzw. obronie koniecznej (ratując przed śmiercią siebie i swoich bliskich)? Piotr

O nie zamierzonym zabójstwie i zabijaniu związanym z pełnieniem służby wojskowej mówi w swoich kanonach św. Bazyli Wielki. Nie osądza on takich czynów ale sugeruje pewien okres pokutny i powstrzymywanie się od przyjmowania św. Eucharystii dla osób, które takie zdarzenia dotknęły.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, moralność i etyka



Jak cerkiew podchodzi do kwestii inseminacji? Czy tak samo negatywnie jak do in-vitro? Anna

Polska Cerkiew Prawosławna nie wydała dokumentów dotyczących stanowiska wobec zapłodnienia in vitro, lub inseminacji. Wydały natomiast stanowiska inne Cerkwie prawosławne (Rumuńska, Rosyjska, Grecka). W dokumentach tych nie odrzuca się metody zapłodnienia przez tzw. in vitro lub inseminację. Podkreśla się, że takie metody owszem stanowią pewien problem etyczny (szczególnie in vitro), ale mogą mieć miejsce z tym, że chodzi stricte o małżeństwo.

Kategorie: bioetyka, ks. Andrzej Kuźma, moralność i etyka



Wiadomo, że nasza Cerkiew sprzeciwia się całkowicie aborcji, którą traktuje jak zabójstwo. To jest zrozumiałe i oczywiste. Ale co w przypadku, jeśli płód obumrze już w łonie matki? Usunięcie martwego płodu też jest postrzegane na równi z aborcją? Czy można wtedy mówić o terminacji ciąży jako takiej, skoro dziecko nie żyje? Pytam o to w kontekście nie tak dawnych głośnych wydarzeń, kiedy to kobiety nosiły w sobie martwe dzieci i doszło do zakażenia organizmu (zapewne przez to, że ciało dziecka zaczęło się już rozkładać w ciele matki…?) Ona

Cerkiew prawosławna nie rozwinęła tak mocno zagadnienia aborcji jak to ma miejsce w nauczaniu Kościoła rzymskokatolickiego. Oczywiście usuwanie płodu jest grzechem i tradycja kanoniczna mocno sankcjonuje takie postępowanie. W opisywanym jednak przypadku zupełnie uzasadnione jest takie postępowanie by ratować zdrowie i życie matki.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, moralność i etyka



Zastanawiam się nad udzieleniem zgody na pobranie moich narządów po „smierci” klinicznej do poltransplantu. Chcę to zrobić w pełni świadomie (zdaje sobie sprawę, że definicja śmierci klinicznej nie jest do końca pewna, że mogą być pomyłki przy kwalifikacji itd). Czy moja decyzja jest etyczna? Pan Jezus stwierdza, że „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Z drugiej strony czy nie będąc Bogiem mam prawo decydować czy oddać swoje życie za inna osobę? Tomek

W odpowiedzi przytoczę tekst patrystyczny, który jest odpowiedzią na cytowane w pytaniu sława Chrystusa: Zapytał brat abba Pojmena, mówiąc: „Co znaczą słowa Pana: <Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich> (J 15,13). Jakże to można uczynić? Odrzekł starzec: „Jeśli ktoś usłyszał złe słowo od swego bliźniego i choć może mu odpowiedzieć podobnymi słowami, walczy w sercu swoim, aby oczyścić znój smutku i gwałt sobie zadaje, by nie zasmucić go odpowiedziawszy mu złorzeczeniem, taki to właśnie duszę swoją kładzie za swego przyjaciela”, Apoftegmat 14(690), w: Sentencje Ojców egipskich, które z języka greckiego na łacinę przełożył Marcin, biskup Dumio. Przez ten cytat chciałem wskazać, że życie możemy oddawać nie tylko przez śmierć albo po śmierci, ale również za życia – możemy oddawać życie dzieląc się swoim życiem z innymi. To dzielenie się sobą zaczyna się już od zauważania innych ludzi. Udzielenie zgody na pobranie narządów po śmierci jest z perspektywy prawosławnego chrześcijaństwa etyczne, ale trzeba przy tym rozróżnić pomiędzy śmiercią kliniczną, śmiercią biologiczną, a ponadto wskazać na kryterium śmierci mózgowej. Choć w stanie śmierci klinicznej dochodzi do zaprzestania pracy serca i zatrzymania akcji oddechowej to mózg pacjenta jest wciąż sprawny – śmierć kliniczna to zatem stan odwracalny, w niektórych przypadkach życie można jeszcze przywrócić przy zastosowaniu niezwłocznej reanimacji – w ciągu 3-4 minut. Brak natychmiastowej reanimacji powoduje, że po śmierci klinicznej następuje śmierć biologiczna – obumiera mózg. Śmierć mózgowa z kolei to stan, w którym obumiera część mózgu (kora mózgowa), ale pozostała jego część (pień mózgu) ciągle podtrzymuje pracę serca i oddychanie. Stwierdzenie „śmierci” mózgu zostało niemal powszechnie uznane za „kryterium śmierci” i umożliwia pobierania organów do przeszczepiania, jednak wielu prawosławnych (i nie tylko) medyków, bioetyków i teologów nie zgadza się z uznaniem parametrów śmierci mózgu za definitywny koniec życia pacjenta. Wskazują oni na nieliczne, co prawda, ale faktyczne przypadki odwracalności tego stanu. To właśnie przez to pojawiają się poważne wątpliwości co do możliwości pobierania organów do transplantacji od osób ze stwierdzonym stanem śmierci mózgowej. Głównie chodzi tu o transplantacje serca, bowiem inne organy (np. nerka) mogą być i są pobierane od żywych dobrowolnych dawców.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, wiara



W świetle informacji o wykorzystywaniu do produkcji szczepionek przeciw Covid-19 linii komórkowych z abortowanych płodów, Kościół Katolicki zajął stanowisko. https://diecezja.waw.pl/7287 Jakie jest stanowisko Cerkwi? Krzysztof

Nie natknąłem się na podobne oficjalne stanowisko Cerkwi, ale słyszałem/czytałem różne opinie poszczególnych, hierarchów, duchownych, teologów. W randze stanowiska na wskazany temat postrzegałbym natomiast fakt przyjmowania określonych szczepionek przez hierarchów poszczególnych lokalnych Cerkwi prawosławnych.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka



Czy osoba, która skorzystała z tabletki „dzień po”, jednak tego rodzaju do 72h (jeśli zaszło do zapłodnienia tabletka nie zadziała i nie wpływa na zarodek), który przesuwa owulacje, a nie zapobiega zagnieżdżeniu się zarodka może zostać odsunięta od życia cerkiewnego nawet jeśli przystąpiła do spowiedzi i odczuwa żal po dokonanym czynie? Marta

Spowiedź i żal za popełnione grzechy mają na celu przywrócenie nas do życia cerkiewnego i przywracają nas do niego jeżeli prawdziwie żałujemy, kajamy się i nie wracamy do wcześniej popełnionych grzechów. Co do tabletki „dzień po” (których lepiej nie używać, bo bywają różne – choć ‚oficjalnie’ nazywane bywają tak samo, to ‚po kryjomu’ mogą działać inaczej, ‚po swojemu’…) mam jednak jeszcze inne poważne wątpliwości związane z pytaniem: z jakiego powodu została zastosowana? Czy to był seks przedmałżeński (nierząd?), czy pozamałżeński (cudzołóstwo?), czy też z jakiegoś powodu dziecko w małżeństwie nie byłoby ‚mile widziane’? O tym również trzeba było/będzie? powiedzieć przy spowiedzi…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, życie duchowe



Strona 1 z 41234