Jestem Rzymskim-Katolikiem. Od już ponad roku rozważam na bardzo poważnie przejście na prawosławie. Byłem na rozmowie z księdzem, uczęszczałem na służbę nie tylko w Polsce ale i w Rumunii kiedy byłem w sprawach badawczych. Wszystko to dojrzewało we mnie przez 6 lat. Kiedy jednak postanowiłem na serio wysłuchać owego wezwania duchownego pojawiły się problemy z moją narzeczoną. Ona jest Katoliczką, jednak nie jest przesadnie przywiązana do Katolicyzmu, jest wierząca ale nie praktykująca. Otóż nie potrafi przyjąć, iż mógłbym oficjalnie być prawosławnym. Jednak zgodziłaby się na to bym mógł uczęszczać na służby itd. Ja nie wiem wcale co zrobić. Kocham ją ogromnie ale boli mnie sama myśl o duszeniu w sobie tego wszystkiego. Czy mógłbym się uważać za prawosławnego mimo wszystko? Znam modlitwy w języku starocerkiewnosłowiańskim, znam tradycję, dużo czytałem zanim zadecydowałem się ale teraz naprawdę nie wiem co uczynić. Kevin

Czytając Twą opowieść przypomniały mi się liczne i długie rozmowy z wieloma studentami Instytutu św. Włodzimierza w Nowym Jorku. To były lata 1989-91 – wówczas niemal połowę spośród około setki stanowili „prawosławni z wyboru” albo „konwertyci”. Wcześniej byli rzymskimi katolikami albo protestantami różnych wyznań. Przyjęli prawosławie nie dlatego, że poznali prawosławnego mężczyznę czy kobietę, zakochali się, postanowili się pobrać i przeszli na prawosławie w kontekście małżeństwa mieszanego wyznaniowo. Wszyscy opowiadali, jak zetknęli się z prawosławiem po raz pierwszy (to mogła być wizyta w cerkwi albo lektura książki), jaki był ciąg dalszy zgłębiania wiedzy o prawosławnym chrześcijaństwie i poznawania go. Ten proces czy raczej ta droga bywała krótsza lub dłuższa (przeważnie trwała kilka lat), zdarzały się na niej różne, mniejsze i większe „zakręty” albo przestoje. Dla wszystkich jednak wspólny był ostateczny argument, który decydował o tym, że przyjmowali prawosławie. Choć ze wszystkimi rozmawialiśmy oddzielnie, wszyscy mówili o tym samym (tak, jakby się „zmówili” :-)). Wielu z nich studiowało wcześnie teologię w swoich kościołach czy wyznaniach i teologia prawosławna wielu z nich zafascynowała, ale to nie ona była dla nich tym, co spowodowało tę ostateczną decyzję o przyjęciu prawosławia czy przejściu na prawosławie. Wszyscy stwierdzali, że nie mogli znieść sytuacji, w której przychodzili do cerkwi na Boską Liturgię i nie mogli w pełni w niej uczestniczyć. Każda Boska Liturgia to przygotowanie do Komunii – Pryczaszczenija, zjednoczenia z Chrystusem w misterium Eucharystii. Oni natomiast za każdym razem przygotowywali się, ale nigdy nie przystępowali – nie zasiadali wraz Chrystusem, apostołami i wszystkimi prawosławnymi do stołu Wieczerzy Mistycznej i nie uczestniczyli w uczcie Królestwa, do której na każdej Liturgii wszyscy obecni w cerkwi zapraszani są przez samego Chrystusa słowami, które w Jego imieniu wypowiada sprawujący nabożeństwo duchowny. Słyszeli wezwanie: „Z bojaźnią Bożą, wiarą i miłością przystąpcie” – ale nie przystępowali…

Kategorie: konwersja, Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe