Myślę, że trzeba patrzeć na to zagadnienie z perspektywy nauczania Kościoła i Cerkwi o grzechu prarodziców. Rzymscy katolicy twierdzą, że jest on ‚dziedziczony’, przekazywany z pokolenia na pokolenie w akcie poczęcia dziecka i dlatego powinien być i jest omywany w sakramencie chrztu. Prawosławni chrześcijanie uważają, że dziedziczony nie jest grzech, ale jego skutki – osłabienie naszej ludzkiej natury, jej podatność na grzech, cierpienie, ból, choroby, śmiertelność. Dziecko, które rodzi się w jakimś patologicznym środowisku nie dziedziczy uzależnień po rodzicach, ale zmaga się z ich następstwami i w walce z nimi na pewno będzie miało większe trudności niż dzieci, które pochodzą z domów bez tego rodzaju obciążeń. Uważam zatem, że dziedziczone nie są same przekleństwa, ale ich skutki, które mogą być odczuwalne nawet przez kilka pokoleń.