Samo „oglądanie dla przyjemności” zdjęć, obrazów czy filmów, w których występują piękne kobiety nie jest grzechem, dopóki pozostaje „oglądaniem dla przyjemności”. Z chwilą, gdy obrazy te zaczynają wywoływać „wyobrażenia w kontekście erotycznym”, stają się niebezpieczne. Nawet jeśli kobiety/dziewczęta są na tych obrazach ubrane, te wyobrażenia powodują, że stają się pornografią, a to niezdrowe… Święci ojcowie, ojcowie pustyni w szczególności, zalecali wielką ostrożność w odniesieniu do myśli (gr. logismoi. cs. pomysły) i wyobrażeń (gr. fantasia). Zalecali, aby je kontrolować, nie ulegać im, nie zajmować się nimi. Choć niektóre z nich mogły nie być grzeszne, ale w konsekwencji mogły prowadzić (i przeważnie prowadziły) do ich realizacji w, a to już grzech i do tego poważny. Jak mówią mądrości ludowe: „Lepiej dmuchać na zimne”, czyli „oglądaj ostrożnie”.
W naszym spisie imion świętych nie ma Adrianny. Nie znajduję również tego imienia w innych spisach świętych. Na chrzcie raczej nie może być nadane. Jest natomiast imię podobno brzmiące- Ariadna, jest ona świętą i ma swój dzień pamięci w kalendarzu.
Na bardzo podobne pytanie próbowałem już udzielić odpowiedzi – proszę sprawdzić w dziale ‚rodzina’ pod datą 14-09-2020.
W prawosławiu rozumienie znaczenia św. Liturgii (w pojęciu rzymskokatolickim – Mszy) jest bardzie rozumiane jako modlitwa wspólnoty, czyli całego zgromadzonego Kościoła. Dlatego też jako takich „zamawień” nie ma. Można oczywiście w czasie Liturii modlić się w tej czy innej intencji i duchowny często wstawia odpowiednie do sytuacji ektenie (litanie). Powszechną praktyką są również Molebny sprawowane przez duchownych, czyli krótkie nabożeństwa bądź to dziękczynne, bądź też w intencji odzyskania zdrowia lub inne.
Kompletna lista tekstów metr. Kallistosa dostępnych w tłumaczeniu na język polski:
– Człowiek jako ikona Trójcy Świętej, tłum. W. Misijuk, Białystok 1993.
– Prawosławna droga, tłum. s. Nikolaia, Białystok 1999.
– Teologia nabożeństwa, Białystok 2002.
– „Pójdź radośnie”: Misterium śmierci i zmartwychwstania, Białystok 2002.
– Kościół prawosławny, tłum. W. Misijuk, Białystok 2002/2011.
– Królestwo wnętrza, tłum. W. Misijuk, Lublin 2003.
– Misteria uzdrowienia, tłum. W. Misijuk, Lublin 2004.
– Wielki post i konsumpcyjne społeczeństwo, Białystok 2000, 2010.
– Tam skarb twój, gdzie serce twoje, tłum. i red. K. Leśniewski, W. Misijuk, Lublin 2011.
Poza tym warto sięgnąć do antologii tekstów o eschatologii:
– W drodze ku wieczności, tłum. W. Misijuk, Lublin 2004.
więcej o teologi i duchowości prawosławia znajdziesz w:
– Prawosławie. Światło wiary i zdrój doświadczenia, red. K. i J. Leśniewscy, Lublin 1999.
– Prawosławie. Światło ze Wschodu, red. K. Leśniewski, Lublin 2009.
– Schmemann A. Eucharystia. Misterium królestwa, tłum. A. Turczyński, Białystok 1997.
– Symbol wiary, tłum. J. Charkiewicz, Białystok 1996.
– Wielki post, tłum. A. Kempfi, Białystok 1990.
– Za życie świata, tłum. A. Kempfi, Warszawa 1988. Meyendorff J.
– Teologia bizantyńska. Historia i doktryna, tłum. J. Prokopiuk, Warszawa 1984, Kraków 2007.
– Małżeństwo w prawosławiu. Liturgia, teologia, życie, tłum. K. Leśniewski, Lublin 1995.
– Święty Grzegorz Palamas i duchowość prawosławna, tłum. K. Leśniewski, Lublin 2005.
– Ałfiejew Hilarion, Misterium wiary, tłum. J. Charkiewicz, Warszawa 2009.
Obszerna, jedenastostronicowa (ale już niepełna) bibliografia polskojęzycznych publikacji o prawosławnym chrześcijaństwie dostępna jest w drugim wydaniu Kościoła prawosławneg metr Kallistosa. Również z utęsknieniem czekam na kompletny przekład Filokalii. Komentarze PAKP z pewnością pojawią się wraz z publikacją pierwszego tomu. Dalszej owocnej lektury życzę
Odpowiedzi szukaj w Chrystusowej opowieści o sądzie ostatecznym (Mt 25,31-46) – szczególnie Mt 25,40.
Czytając Twe słowa przypomniało mi się porównanie, które zastosował A. Chomiakow dla objaśnienia podziałów w chrześcijaństwie. Zacytował je bp Kallistos Were w ostatnim rozdziale swej książki „Kościół prawosławny” (s. 361-362).
Mistrz oddala się, pozostawiając swą naukę trzem swoim uczniom. Najstarszy wiernie powtarzał wszystko, czego nauczył go mistrz, niczego nie zmieniając. Jeden spośród dwóch pozostałych do nauki mistrza dodał coś od siebie, drugi zaś pewną jej część pominął. Po powrocie, nie czyniąc żadnemu z nich jakichkolwiek wyrzutów, do dwóch młodszych mistrz zwrócił się ze słowami: „Podziękujcie swemu starszemu bratu, bowiem bez niego nie bylibyście w stanie zachować prawdy, która wam przekazałem”. Najstarszemu zaś doradził: „Podziękuj swym młodszym braciom, albowiem bez nich nie byłbyś w stanie zrozumieć prawdy, którą wam powierzyłem”. Prawosławni z całą pokorą postrzegają siebie, jako owego najstarszego brata. Wierzą, że dzięki łasce Boga byli w stanie zachować prawdziwą wiarę w nienaruszonym stanie, „niczego nie dodając, ani też niczego nie ujmując”. Twierdzą, że podtrzymują żywą ciągłość starożytnego Kościoła, Tradycji Apostołów i Ojców, oraz wierzą, iż w podzielonym i zdezorientowanym chrześcijaństwie ich obowiązkiem jest nieść świadectwo tej ciągłej Tradycji, która choć pozostaje niezmienna, ciągle jest młoda, żywa i nowa.
Inne porównanie proponuje, aby nauczanie Kościoła postrzegać jak lornetkę, w której każdy element to jakiś dział nauczania Kościoła i która pokazuje wiernym drogę do zbawienia, do królestwa Bożego. Skoro prawosławni „wiernie powtarzają wszystko, czego nauczył ich mistrz, niczego nie zmieniając”, ostrość w ich lornetce ustawiona jest prawidłowo, przez co drogę do celu i ustawione na niej znaki widać bardzo wyraźnie. U rzymskich katolików, którzy „do nauki mistrza dodali coś od siebie”, pokrętło ostrości zostało nieco przesunięte i obraz tej samej drogi ku temu samemu celowi może być nieco zamazany. U protestantów, którzy „pewną część nauczania pominęli”, pokrętło ostrości zostało przesunięte w drugą stronę i obraz drogi też może być zamglony. Pytanie, którą lornetkę należałoby wybrać, wydaje się retoryczne…
Wierzę, że konwersja może być powodowana działaniem Świętego Ducha. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: „Jak to rozeznać?” polecam lekturę pierwszego rozdziału książki bp Kallistosa Ware „Królestwa wnętrza” – „Dziwne, a jednak znajome: moja droga do Kościoła prawosławnego” (http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=88). Warto poczytać wypowiedzi tych, którzy dokonali już wyboru. Czy można pozostać w Kościele katolickim będąc bardziej świadomą chrześcijanką z prawosławnym myśleniem? Zapewne jest to możliwe, ale może okazać się trudne… Tutaj przypominają mi się moje długie rozmowy ze studentami Instytutu św. Włodzimierza w Nowym Jorku, którzy wybrali prawosławie jako dorośli ludzie. Opisałem te rozmowy w odpowiedzi na pytanie Kevina, zamieszczone w tym dziale pod datą 19.02.2020. Usłyszeć odpowiedź na kierowane do Boga pytanie z pewnością pomoże hezychastyczne modlitewne wyciszenie…
Que vadis Magdaleno?
Powiedziałbym, że tego rodzaju rozumowanie jest katastrofalnie błędne. Ze spotkaniami narzeczonych powinno być jak z lataniem samolotem – ile startów, tyle lądowań/ile spotkań, tyleż samo rozstań. Dlaczego? Ano dlatego, że instytucja narzeczeństwa oprócz „lepszego poznania się”, ma jeszcze inne, równie ważne cele. Chodzi tu też o to, aby upewnić się, że: – małżeństwo to moje powołanie (tak, tak – do małżeństwa też potrzebne jest powołanie), – on/ona, narzeczony/narzeczona jest właśnie tą osobą, z którą, z Bożym błogosławieństwem, chcę podążać małżeńską drogą życia do królestwa Bożego i wejść z nią do wieczności. W naszym, prawosławnym pojmowaniu małżeństwo nie ogranicza się do życia tutaj na ziemi, nie kończy się wraz ze śmiercią żony/męża i to. m.in. dlatego podczas ślubu w cerkwi nowożeńcy nie obiecują/przysięgają, że „nie opuszczę Cię aż do śmierci”. (Jeżeli takie zobowiązanie miałoby się pojawić, to parafrazując kolokwializm, można by ująć je w stwierdzeniu: „jak idziemy, to na wieczność…”). Piszę o tym, aby dokładniej uświadomić ważność podejmowanej decyzji, która ma mieć tak bardzo długotrwałe konsekwencje… Nawet jeśli wspólne zamieszkiwanie pomoże w „lepszym poznaniu się” (mam co do tego poważne wątpliwości), na pewno przeszkodzi w upewnieniu się o słuszności wyboru partnera. Gdy narzeczeni zamieszkują ze sobą, spędzają ze sobą dnie i noce, i prawie nie rozstają się, wykluczają możliwość pojawienia się uczucia tęsknoty, które bardzo wyraźnie podpowiada, jak bardzo nam na kimś zależy, jak bardzo nam tego kogoś brakuje, jak bardzo chciałoby się te ostatnie i te następne spotkanie choć trochę przedłużyć itp. „Sęk w tym”, że jednorazowe rozstanie, np. w związku z pójściem do pracy, nie działa i nie upewnia tak samo, jak te codzienne, powtarzające się przez kilka(naście) miesięcy/lat narzeczeństwa. Nie można przy tym przemilczeć nader ważnej kwestii – czystości przedmałżeńskiej. Jeśli wspólne zamieszkiwanie i „lepsze poznanie się” miałoby oznaczać „pójście na całość” w sferze cielesnego zbliżenia, tj. seks, który jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla łoża małżeńskiego, mamy do czynienia z grzechem nierządu. Ponadto, jeśli narzeczeni zamieszkują razem i (współ)żyją jak mąż i żona, zasadne wydaje się pytanie: „no to po co ślub?” Bo tak wypada? Bo inni tak robią? Bo będzie fajna impreza? Bo do pełnego wyposażenia mieszkania przydadzą się ślubne prezenty? W naszym pojmowaniu cerkiewne zaślubiny, sakrament/misterium małżeństwa, obrzęd koronowania (cs. wienczanije) to prośba o Boże błogosławieństwo na samym początku małżeńskiej drogi ku królestwu Bożemu/zbawieniu/wieczności, prośba o Bożą pomoc we wszystkich sferach małżeńskiego życia. WSZYSTKICH…
Życzę rozważnego lepszego poznawania siebie nawzajem.
W okresie wielodniowych postów, niedziele nie są wyjęte z reżimu ograniczenia stosowania postnych posiłków. Charakter niedzieli jako dnia Zmartwychwstania wyraża się przede wszystkim w kontekście eucharystycznym. Zagadnienie to omawiałem w pytaniu kilka tygodni temu. Myślę, że można bez trudu ten tekst odnaleźć.