Jestem rzymskim katolikiem. Noszę imię, które nie posiada patrona w zachodnim chrześcijaństwie, natomiast w Cerkwi prawosławnej czczonych jest kilku świętych o tym imieniu. Chciałbym zapytać, jak Ksiądz odpowiadający i w ogóle społeczność cerkiewna zapatruje się na możliwość prywatnej modlitwy katolików do świętych prawosławnych. Mam na myśli oczywiście tych żyjących po schizmie, choć np. Święty Jarosław Mądry zmarł kilka miesięcy przed schizmą w 1054 roku, a mimo jest czczony jedynie na Wschodzie, Zachód nie uznaje go za świętego. Jarosław

W pytaniu wyraźnie są dwie kwestie: pierwsza jeśli dobrze rozumiem dotyczy słowiańskiego imienia Jarosław. Druga ogólnie modlitwy do świętych prawosławnych. Jeśli chodzi o pierwszą sprawę, to trzeba powiedzieć, że Jarosław Mądry w chrzcie otrzymał imię Konstanty i pod tym imieniem jest czczony jako święty. Jest jeszcze św. Jarosław (Sawicki), który pochodził z Polski, ale poniósł śmierć męczeńską z rąk bolszewików w ZSRR i został kanonizowany. Popularne słowiańskie imiona Jarosław, Mirosław, Sławomir i Radosław przez Cerkiew w Polsce zostały umieszczone w kalendarzu pod datą 26 lutego (nowy styl 11 marca). Jest to dzień imienin osób noszących te imiona. Odnosząc się do drugiej sprawy; uważam, że jeśli osoba należąca do Kościoła rzymskokatolickiego czuje bliskość świętego prawosławnego, to nie widziałbym przeszkód aby do niego wznosić swoje modlitwy.

Kategorie: historia, imiona, ks. Andrzej Kuźma



Czy papież św. Kajus (III w.) należy do świętych prawosławnych – jeśli nie, to dlaczego nie? Dlaczego nie wszyscy „starożytni” święci są uznani przez obydwa (katolicki i prawosławny) kościoły? Kaja

Biskup rzymski Kajus (częściej stosowna forma Kajusz) nie jest wpisany do kalendarza świętych w Cerkwi prawosławnej. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest chyba to, że jego kult w starożytności nie był rozpropagowany we wschodniej części cesarstwa. Po zaistnieniu rozłamu w XI w. jeszcze mniej interesowano się na wschodzie kultem świętych, którzy żyli w starożytności w zachodniej części. Taki stan rzeczy pozostał do dzisiaj. Wielu jest zresztą zachodnich świętych z okresu przed rozłamem, którzy formalnie powinni istnieć w dyptychach prawosławnych. Być może właściwym byłoby pewne uzupełnienie dyptychów, ale kto to mógłby zrobić? Potrzebna byłaby może jakaś komisja ogólnoprawosławna?

Kategorie: historia, ks. Andrzej Kuźma



Kiedy odbywa się poświęcenie krzyżyka kupionego w sklepie? Kiedy mogę poprosić o to duchownego? Justyna

Zwykle takie sprawy załatwia się w cerkwi w miejscu gdzie sprzedawane są świeczki. Należy dać krzyżyk panom, którzy sprzedają świeczki i przyjmują zapiski i poprosić aby duchowny poświęcił krzyżyk. Panowie resztę załatwią. Można też poprosić bezpośrednio duchownego, aby to uczynił. Najlepiej zrobić to w niedzielę, kiedy jest nabożeństwo.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika



W spisie imion prawosławnych jest imię Moiko i Manija i mam pytanie czy któreś z nich odpowiada imieniu Maja. Wiem, że nie ma świętej o tym imieniu, ale znalazlam informację, że Maja było uzywane jako skrót od Maria – czy ma to potwierdzenie w prawosławiu? Marta

To prawda, imię Maja jest jedną z form zdrobnienia imienia Maria.

Kategorie: imiona, ks. Andrzej Kuźma



Jak cerkiew odnosi się do wybaczenia zdrady w szerokim tego słowa znaczeniu w związku dwojga ludzi, który nie został jeszcze zwieńczony sakramentem małżeństwa? Daniel

Narzeczeństwo i planowane małżeństwo oraz „szerokie znaczenie słowa zdrada w związku dwojga ludzi” w kontekście pytania o wybaczenie budzą pytanie o rodzaj czy „kaliber” tej zdrady. Zakochana „po uszy” osoba za zdradę może uznać nawet przelotne spojrzenie ukochanej osoby, skierowane na kogoś innego. Jeśli to tylko spojrzenie i rzeczywiście tylko przelotne, raczej trudno mówić o zdradzie i potrzebie czy konieczności wybaczania.

Przychodzą tu jednak na myśl słowa Chrystusa o cudzołóstwie – w Ewangelii czytamy, że cudzołożne może być nawet lubieżne spojrzenie mężczyzny na inna kobietę (i kobiety na mężczyznę zapewne też…). Tu z kolei pojawia się pytanie, czy o cudzołożnym spojrzeniu można mówić w przypadku gdy dochodzi do niego przed sakramentem małżeństwa. Twierdząca odpowiedź pojawia się w przypadku, gdy tym spojrzeniem „obdarzona” została kobieta zamężna. Gdy dochodzi do tego pomiędzy osobami, które nie weszły jeszcze w związki małżeńskie, wypadałoby mówić o nierządzie. Stwierdzić tu jednak trzeba, że „i tak źle, i tak niedobrze”…

Na pytanie, jak Cerkiew odnosi się do wybaczenia zdrady odpowiadam słowami Modlitwy Pańskiej: „odpuść nam nasze winny, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”, Dodałbym też słowa apostoła Pawła z jego z hymnu o miłości (1 List do Koryntian 13,1-13). Czytamy tam między innymi: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. […] nie unosi się gniewem, nie pamięta złego […]Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje”

Polecam lekturę całości hymnu i serdecznie życzę prawdziwej miłości, która pomaga przebaczać…

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Mam 17 lat i staram się poprawić jakość mojej relacji z Bogiem. Nie jestem pewna w kwestii postów w środy i piątki. Mianowicie – miałam operację kolana i by procesy gojenia dobrze działały powinnam dobrze się odżywiać i boję się na te dni rezygnować z produktów mięsnych i mlecznych. Staram się natomiast rezygnować wtedy z wszystkiego co słodkie i zabaw. I czy w środy i piątki można spożywać tylko jeden posiłek o 15 czy można mieć kilka mniejszych posiłków? Aleksandra

Przepraszam za opóźnioną odpowiedź. Mądrości ludowe mawiają: „Im prędzej, tym lepiej”, ale pocieszam się twierdzeniem, że „lepiej później, niż wcale”.

W złożonej na swój sposób kwestii postów w prawosławnym chrześcijaństwie trzeba wskazać na pewne reguły, którymi można się kierować. Jedna z nich mówi, że w okresie choroby, ciąży, karmienia piersią, podczas podróży czy w podeszłym wieku post nie obowiązuje albo reguły postu można nieco albo znacznie zredukować.

Gwoli ścisłości trzeba stwierdzić, że posty jednodniowe, czyli środy i piątki oraz niektóre dni kalendarza cerkiewnego (np. wigilia Narodzenia Chrystusa. wigilia Chrztu Pańskiego, dzień Ścięcia Głowy św, Jana Chrzciciela) to dni całkowitego powstrzymywania się od jedzenia. Różnie bywa z ustaleniami długości tego jednodniowego postu. W cerkiewnej rachubie czasu „dzień zaczyna się z wieczora”, więc post wypadałoby rozpocząć od czasu sprawowania wieczerni, czyli ok. 17-18. To samo dotyczy końca dnia liturgicznego. We współczesnej praktyce wielu (większość?) prawosławnych (i nie tylko prawosławnych) za początek kolejnego dnia uważa jednak zegarową północ. Jeśli zatem rozpoczynamy post o północy, wypadałoby kończyć go również o północy dnia następnego, nieprawdaż?. Jeśli zdecydowaliśmy, że rozpoczynamy „z wieczora”, niech trwa do wieczora. Jeśli natomiast kończymy ok 15:00, czy nie wypadałoby rozpoczynać o tej samej porze? Nie chodzi tu jednak o rygorystyczną dokładność w przestrzeganiu długości postu, ale o jego „prawdziwego ducha”. Post jest dla nas, a nie my dla postu.

Posty wielodniowe polegają na powstrzymywaniu się głównie od mięsa i nabiału, ale też od rozrywek i przyjemności. W jadłospisie pojawiają się wówczas owoce i warzywa. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że można też (a nawet wypadałoby) powstrzymywać się wówczas nawet od czegoś, co jest „postne”, ale jest to nasza ulubiona potrawa. Przykład z moich studenckich czasów: gdy rozpoczynał się okres postu, na stołach jadalni seminarium teologicznego pojawiały się duże pojemniki z masłem orzechowym, wszyscy zaczynali się nim postnie „delektować”, ale pewien student pościł, powstrzymując się od niego, bo to była jego ulubiona codzienna potrawa…

Trzeba nam wiedzieć i pamiętać, że w poście powstrzymujemy się od tego co dobre, po to, aby podtrzymywać w sobie zdolność powstrzymywania się od grzechu. W poście najważniejszy jest zatem człowiek, nasz bliźni. Post to narzędzie, które pomaga nam podtrzymywać i doskonalić relacje z innymi ludźmi. Jeśli nie mogę powstrzymać się od zjedzenia odrobiny jakiegoś smakołyka, czy będę w stanie powstrzymać się od jakiejś perfidnej demonicznej pokusy?

We współczesnej praktyce wielu (większość?) prawosławnych (i nie tylko prawosławnych) zapomniała o podstawowej zasadzie postów jednodniowych (nie jemy nic) i do śród i piątków stosuje reguły postów wielodniowych (to jemy, a tego nie). Myślę, że warto wracać do tej zapomnianej praktyki, ale nie koniecznie od razu, z dnia na dzień. Można rozłożyć to na raty i stopniowo redukować środowy i piątkowy jadłospis aż do zera.

Słuszność praktykowania tego rodzaju postu zdaje się potwierdzać współczesna medycyna. Okazuje się że tzw. małe komórki macierzyste obecne w organizmie dorosłego człowieka, „budzą się” i rozglądają się za „dziurami do załatania” pod wpływem poczucia głodu (czytaj „rzetelnego postu”).

W odpowiedzi na Twoje pytanie powtarzam raz jeszcze: „post jest dla nas, a nie my dla postu” – post jest swego rodzaju narzędziem, którym powinniśmy się sprawnie posługiwać, ale to każdy z nas indywidualnie decyduje, jak i w jakim stopniu go stosuje. Zróżnicowane praktykowanie postu można porównać do teleskopowo składanej wędki albo do żaluzji w oknie. Wędka w swym potencjale ma 5 m długości, ale gdy jest złożona, mieści się w bagażniku samochodu, albo nawet większej torbie. Mogę złapać rybę gdy jest maksymalnie długa, ale mogę też łowić ryby gdy jest rozłożona tylko częściowo i ma tylko 2 czy 3 metry długości. Żaluzje przesłaniają całą powierzchnię okna – mogę je zwinąć i cieszyć się całym świat(ł)em, który przez nie wpada, ale też mogę rozświetlić pokój tylko częściowo. Wszystko w zależności od okoliczności. Twoje reguły postnego postępowania są tymczasem „na miejscu”. Sama zdecyduj(esz) kiedy i jak je zmodyfikować.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe



Jestem katoliczka, mąż jest prawosławny. Ślub wzięliśmy w cerkwi (ja pozostalam przy swojej wierze). Czy dzieci mogą być wiec ochrzczone w kościele? Paulina

Na początek krótki rys historyczny. Rzymscy katolicy w Polsce bodajże w latach 1960. stwierdzili, że w przypadku małżeństw mieszanych wyznaniowo, przed ślubem w kościele od obojga narzeczonych wymagane będzie podpisanie zobowiązania, że dzieci, które pojawią się w tej rodzinie, będą ochrzczone w kościele i wychowywane w wierze rzymskokatolickiej. Ponadto wprowadzili tę „procedurę” do kościelnego prawa kanonicznego. Prawosławni, niejako w odruchu samoobrony, zaczęli stosować to somo rozwiązanie(?)w praktyce cerkiewnej w przypadku sprawowanych w cerkwi ślubów par mieszanych wyznaniowo. Kilkanaście lat temu na zjeździe ekumenicznym w Gnieźnie słyszałem na własne uszy, że w Kościele rzymskokatolickim w Polsce prowadzone są przygotowania do usunięcia tego zapisu z prawa kanonicznego, ale te przygotowania okazują się jednak coraz bardziej wydłużone…

Zaznaczam, że te wymuszone zobowiązania w odniesieniu do chrztu i wychowania dzieci nie podobają mi się w obu przypadkach, bo to coś jak dzielenie skóry na niedźwiedziu, który ciągle jeszcze mieszka sobie gdzieś daleko w leśnych ostępach. Uważam, że małżonkowie powinni mieć możliwość podejmowania własnej, wspólnej, rozważnej i nieprzymuszonej decyzji o miejscu chrztu i wychowaniu dzieci.

Przyznam szczerze, że zaniepokoiło mnie nieco słowo „więc” w Pani pytaniu o chrzest dziecka w kościele. Chciałbym się mylić, ale „wybrzmiewa” w nim oczekiwanie czy dążenie do wprowadzenia jakiejś kontry czy przeciwwagi(?) dla ślubu w cerkwi.

Już samo pytanie może wydawać się „nie na miejscu”, bo z tego co już ustaliliśmy i co powszechnie(?) wiadomo, w przypadku małżeństw mieszanych wyznaniowo, przed ślubem w kościele czy w cerkwi, od narzeczonych wymagane jest podpisanie zobowiązania, że dzieci, które pojawią się w tej rodzinie, będą ochrzczone i wychowywane w tej samej chrześcijańskiej tradycji, gdzie nastąpił sakrament małżeństwa. Wszystko zdaje się więc wskazywać na to, że decyzja została już przez Was podjęta – skoro ślub odbył się w cerkwi, zobowiązaliście się do chrztu i wychowania dzieci w prawosławnym chrześcijaństwie.

Skąd więc to pytanie? Czy rozmawialiście o tym z mężem? Czy to Wasze wspólne pytanie? Czy zmieniła Pani zdanie? Czy szuka Pani dróg „obejścia” tego zobowiązania i argumentów, które mogłyby to usprawiedliwić? A może pojawiły się naciski ze strony rodziny czy środowiska – niechby było choć trochę „po naszemu” – skoro ślub był w cerkwi, więc „negocjujmy” albo „targujmy się” o miejsce chrztu?

Stawiam te pytania bo chciałbym ostrzec przed poważnym niebezpieczeństwem, które zagraża małżeństwom mieszanym wyznaniowo (myślę tutaj głównie o Podlasiu).

Parafialne statystyki z kilku ostatnich dziesięcioleci wskazują, że małżeństw mieszanych wyznaniowo jest wiele, ale też wiele z nich przeżywa poważne trudności właśnie w związku z decyzją o chrzcie i religijnym wychowywaniu swych dzieci. Wszystkie jeszcze przed ślubem zdecydowały (bo musiały) o miejscu chrztu i wyznaniu dziecka. Zdarza(ło) się (niestety), że w przypadku ślubu w cerkwi podpisywały (bo musiały) zobowiązanie do chrztu dziecka w cerkwi, ale „z góry” postanawiały, że go nie dotrzymają i odbędzie w kościele, a w przypadku ślubu w kościele podobnie, ale na odwrót. Podkreślić tu trzeba, że to była ich własna i wspólna decyzja. Problemy pojawiały się, gdy pojawiało się dziecko i miało dojść do realizacji ich wspólnego postanowienia (zgodnego z pisemnym zobowiązaniem lub wbrew niemu). Gdy ze względu na samodzielną zmianę zdania jednej ze „stron”, czy też spowodowaną naciskami ze strony bliższej czy dalszej rodziny (bliższej od współmałżonka?!) dochodziło do równie wymuszonej (albo „wymuszonej inaczej”) zmiany miejsca chrztu i wyznania dziecka, pojawiały się poważne „wewnątrzmałżeńskie” problemy. Na tyle poważne, że ok. 30% tych małżeństw skończyło się rozwodem…

Sugerowałbym zatem, aby chrzest dziecka nastąpił zgodnie z Waszymi wcześniejszymi ustaleniami, albo tak samo wspólnymi nowymi (nie poddawajcie się żadnym naciskom „z zewnątrz”).

Jeżeli tak bardzo zależy Pani, aby dziecko ochrzczone w Cerkwi poznało również rzymskokatolicką tradycję chrześcijańską, nic nie stoi (nie powinno) na przeszkodzie. W Polsce to nawet nieuniknione. Tak też się składa, że prawosławna mniejszość (nie tylko w Polsce) wie o rzymskokatolickiej większości więcej, niż rzymskokatolicka większość o mniejszościowym prawosławiu. Niech dziecko poznaje obie tradycje, ich podobieństwa i różnice, niech przekonuje się o ich bogactwie. Jeśli chciałaby Pani, aby ewentualnie w przyszłości samodzielnie  wybrało rzymski katolicyzm jako swoje wyznanie, warto zadbać o to, aby miało/wiedziało z czego wybierać…

Wspólnej, własnej, rozważnej i dobrej decyzji życzę…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Chciałbym jak zawsze pójść do tradycyjnej wielkanocnej spowiedzi. Musiałbym jednak oszukać swoją żonę i córkę (obydwie sa katoliczkami), które są temu przeciwne. Ba, przeciwne były one temu, żebym nawet przyniósł wczoraj z cerkwi poświęconą palmę (ich argument – przecież nie wiesz kto tej palmy dotykał). Co baciuszka radzi mi robić? – Pójść do spowiedzi i zataić to przed moją żoną i córką? – Obchodzić Święta Wielkanocne bez pójścia do spowiedzi? Jeśli tak, to jaką pokutę za taki grzech musiałbym odczynić? Jerzy

Przepraszam za tak bardzo opóźnioną odpowiedź. Wielki Post, Wielkanoc i pandemiczne ograniczenia co prawda już minęły, ale problemy poruszone w pytaniach pozostają aktualne.

Na pytanie czy oszuk(iw)ać żonę i córkę, odpowiadam przecząco – lepiej tego nie robić nie tylko ze względu na jedno z dziesięciorga przykazań, ale również przez to, że prawda prędzej czy później „jak oliwa na wierzch wypływa” i fakt jej zatajenia albo mówienia nieprawdy z pewnością naruszy Wasze relacje, nadszarpnie zaufanie, które później bardzo trudno odzyskać. Można „usprawiedliwiać się” dobrymi intencjami – bo spowiedź jest przecież bardzo ważna – ale w ważnych sprawach lepiej „grać na czysto”. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby wyjaśnienie dlaczego to ważne, dlaczego Panu na tym zależy.

Co do pytania o obchody święta Zmartwychwstania Chrystusa bez spowiedzi i ewentualnej „pokuty za taki grzech”, czuję się zobowiązany, aby zacząć od „sprostowania”.

Zacznijmy „od końca” – braku spowiedzi w Wielkim Poście nie rozpatrywałbym w kategoriach grzechu, który trzeba „odpokutować” ale traktowałbym je jako poważne zaniedbanie, które wymaga korekty. Zapytałbym kiedy była ostatnia spowiedź, jak często przystępuje Pan do spowiedzi, ale nawet nie znając odpowiedzi, sugerowałbym, aby stała się regularną praktyką „na bieżąco”, a nie tylko wydarzeniem „od święta” i to jeszcze tego najważniejszego, jakim jest Pascha Chrystusowa. Spowiedź to „lecznica” (cs. wraczebnica), bo wszystkie nasze grzechy to choroby duszy. Choroby trzeba leczyć, póki są w początkowym stadium i wizyty u lekarza nie odkładać „na jutro”. Trzeba też pamiętać, że choroby duszy może wyleczyć i leczy tylko Pan Bóg i to dlatego warto przystępować do spowiedzi częściej i regularnie. Spowiedź to wizyta u Lekarza, a komunia, Ciało i Krew Chrystusa to „lekarstwo i pokarm nieśmiertelności” – trzeba je przyjmować jak najczęściej, najlepiej na każdej Liturgii, a nie tylko „od czasu do czasu” albo „od wielkiego święta/dzwonu”. To w misterium Eucharystii jednoczymy się z Chrystusem i uświęcamy nasze ciało i duszę, całe nasze życie. Tak więc mówiąc o spowiedzi „przed Wielkanocą” nie zapominajmy o Eucharystii…

Co do „pokuty”, którą wypadałoby „odczynić”, śpieszę z wyjaśnieniem, że w prawosławiu nie pojmujemy grzechu jako „długu, który trzeba spłacić” i nie traktujemy zaleceń udzielanych duchownego przy spowiedzi jako „zadośćuczynienia” – „spłaty długu”. Te zalecenia to „lecznicza terapia” – nad leczeniem chorób trzeba popracować nieco dłużej i to na różne (wskazywane przez duchownego) sposoby. Można to porównać z przyjmowaniem tabletek, suplementów, diety czy sanatorium po wizycie u rodzinnego lekarza. Nie robimy tego wszystkiego „za karę”,  za to, że zachorowaliśmy czy żeby „odczynić pokutę”, ale po to, żeby wyzdrowieć.

Aby zrozumieć, dlaczego spowiedź jest tak ważna i „jak to działa” polecam lekturę tekstu bp Kallistosa Ware, Prawosławne rozumienie pokajanija, zamieszczonego w książce Królestwo wnętrza, dostępnego również w starej wersji cerkiew.pl  oraz: Wiosna, dzieci, ogrody…   Warto przeczytać wszystkie artykuły o spowiedzi zamieszczone w tym dziale: http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&typ=4&typ2=3&typ3=4

Pełne przeżywanie święta Zmartwychwstania Chrystusa nie jest uzależnione od tego czy przystąpiliśmy do spowiedzi (choć to oczywiście bardzo ważne i bardzo pomaga) ale od tego, jak się do tego święta przygotowujemy przez cały Wielki Post. To cały proces, a nie jednorazowe działanie tuż przez świętem… Polecam w związku z tym jeszcze jedną lekturę – Wielki Post i konsumpcyjne społeczeństwo bp Kallistosa Ware

Życzę przekonywującej lektury

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Czy w prawosławiu występują podobne zasady jak w katolicyzmie? Przykładowo wymienione na stronie http://www.parafia.dwnet.eu/index.php/katechizm Czy mogę gdzieś znaleźć podobne wskazówki dla prawosławia? Czy jest jakaś strona w języku polskim dobrze charakteryzująca prawosławie. Wioletta

Rzec można, że nawet w 80-90% tradycje chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu, a ściślej prawosławia i rzymskiego katolicyzmu są wspólne. Pozostałe 10-20% to różnice w nauczaniu, różnice dogmatyczne i różnice dotyczące głównie życia duchowego. Choć „zewnętrznych” różnic jest bardzo wiele – architektura, ikonografia, liturgika itp. – świadczą one na swój sposób o bogactwie obu tradycji chrześcijańskich. Podobne zewnętrzne różnice istnieją w prawosławiu – są to różnice kulturowe, bo prawosławie w Rosji wygląda inaczej niż prawosławie w Grecji, jeszcze inaczej wygląda ono w Ameryce, na Karaibach, w Indiach, Armenii, Nigerii, Kenii czy w Polsce. Choć cerkwie wyglądają inaczej, inne są liturgiczne śpiewy i odmienne nieco ikonografia, nauczanie Cerkwi zawsze i wszędzie jest jednakowe.

Nie znam polskojęzycznej strony, która ‚katechizmowo’ przedstawiałaby prawosławie. Dużo można dowiedzieć się ze starej wersji cerkiew.pl – http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie – ale najlepszym rozwiązaniem byłaby lektura książki mego ulubionego Autora, metr. Kallistosa Ware, Kościół prawosławny. To najlepsze z istniejących wprowadzenie w prawosławie, obejmujące zarówno nauczanie/wiarę i nabożeństwo, ale również historię i współczesność prawosławia. Śmiem twierdzić, że to lepsze od katechizmu rozwiązanie, bo prezentuje prawosławie w kontekście całego chrześcijaństwa, jego długiej i trudnej, pełnej podziałów historii i nie mniej skomplikowanej współczesności. Znam wielu ludzi na świecie – prawosławnych, rzymskich katolików i protestantów – którzy dzięki tej właśnie książce nie tylko dowiedzieli się o prawosławiu, ale prawdziwie zrozumieli zarówno prawosławie, jak i rzymski katolicyzm i całe chrześcijaństwo.

Warto też sięgnąć do Misterium wiary metr. Hilariona Ałfiejewa. Obie książki są dostępne w sklepiku cerkiew.pl

Życzę odkrywczej katechetycznej (nie katechizmowej) lektury

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, pozostałe, wiara



Od pewnego czasu interesuję się historią prawosławia i nurtuje mnie mnie sprawa różnic pomiędzy tradycją kijowską, a moskiewską. Bardzo proszę o wyjaśnienie tej kwestii. Anonim

Rozbieżności nie są chyba mocno znaczące. Proponuję zapoznać się z pracą ks. Marka Ławreszuka „Modlitwa wspólnoty. Historyczny rozwój prawosławnej tradycji liturgicznej”, Białystok 2014 s. 460-472.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, literatura, liturgika



Strona 61 z 150« Pierwsza...102030...5960616263...708090...Ostatnia »