Z pewnością kolędowanie w tym roku będzie wyglądało inaczej niż w poprzednich latach. Złotego rozwiązania tej sprawy chyba nie ma. Już zbieranie się w grupki i chodzenie razem stanowi zagrożenie, a cóż dopiero wchodzenie do domów? Kiedyś na wsiach kolędnicy nie koniecznie kolędowali wchodząc do domów. Śpiewali kolędy pod oknem domów. Później gospodarz wychodził i wynagradzał kolędników. Można powrócić do tej tradycji. To jest alternatywa dla wsi, ale w miastach nie wiem jak zrobić. Może rzeczywiście jakoś wykorzystać internet do zachowania tego zwyczaju? Pytań jest wiele. Myślę, że duchowni i wierni zastanawiają się też w jaki sposób w tym roku będzie wyglądać chodzenie po kolędzie z Wodą Jordańską?
Jeśli chodzi o samo żałobne nabożeństwo i teksty, które są śpiewane i czytane (odpiewanije), to zmian żadnych nie ma. Zewnętrzne obrzędy w przypadku osoby, która zmarła na covid jak było zauważone wyżej zmieniają się. Obrzęd pochówku odbywa się przy zamkniętej trumnie. Nie ma zakazu wnoszenia trumny do świątyni. Sprawa obrzędu nie jest najbardziej istotna. Najważniejszym jest aby była wypowiedziana modlitwa. Włożenie ikonki, zakrycie całunem osoby zmarłej czy pokropienie św. wodą są w naszym odczuciu ważne, ale myślę, że w żadnym wypadku nie stawiają osoby zmarłej w „gorszej sytuacji”. Pamiętajmy o tym, aby modlić się w ciągu czterdziestu dni, jeśli ktoś może czytać też Psałterz w i intencji osoby zmarłej.
W spisie imion, którymi posługuje się nasza Cerkiew nie ma ani Kaliny ani Gabrieli. Jeszcze kilkanaście lat temu, były problemy z nadaniem dziewczynce imienia Gabriela, właśnie z tego względu, że nie ma tego imienia w spisie i w kalendarzu. Dzisiaj imię to raczej bez problemu nadaje się na chrzcie. Gabriela jest żeńską forma imienia Gabriel w nawiązaniu do Archanioła Gabriela. Tak jak aniołowie są stworzeniami duchowymi, nie posiadającymi płci, zaczęto interpretować ten fakt na korzyć nadawania żeńskiej formy tego imienia. Imieniny obchodzi Gabriela w dniu pamięci Archanioła Gabriela 26 marca (nowy styl 8 kwietnia), lub też w innych dniach poświęconych pamięci Archaniołom. Pochodzenie imienia Kalina jest niejasne. Wskazuje się, że może ono pochodzić od greckiego słowa kalloli, co oznacza piękno, piękna. W prawosławiu jest święta o imieniu Kallista (pamięć 6/19 luty), której imię jest tłumaczone właśnie jako piękna (lub przepiękna).
Nie ma takiego kanonu, który zrównywałby wartość ślubu z zaręczynami. W kanonach soboru Truliańskiego (692) tylko w jednym kanonie jest mowa o zaręczynach (kanon 98), ale w zupełnie innym kontekście. Zaręczyny stanowią zaangażowanie w związek małżeński, ale związkiem małżeńskim nie są. Ks. Aleksy Znosko, autor podręcznika do Prawa Kanonicznego pisze: „Zaręczyny stanowią przyrzeczenie zawarcia związku małżeńskiego. W wypadku odstąpienia od zaręczyn jednej ze stron, druga strona nie może wystąpić do sądu o zawarcie małżeństwa powołując się na obrzęd zaręczyn. Nie oznacza to jednak, aby można było lekkomyślnie zrywać zaręczyny” (s. 84)
W naszej tradycji w przypadku chrztu dziewczynki wymaganym jest aby matka chrzestna była wyznania prawosławnego. Ojciec chrzestny może być innego wyznania. W zasadzie rodzice chrzestni żadnych dokumentów nie przynoszą. Zwykle wystarczy deklaracja słowna o przynależności do Cerkwi. Niemniej jednak w wielu przypadkach potrzebne jest dostarczenie „świadectwa”, że ojciec chrzestny lub matka była w spowiedzi i przystąpiła do Eucharystii. Zwykle o dostarczenie takiego zaświadczenia prosi się osoby, które mało uczestniczą w życiu liturgicznym.
Jeżeli podczas spowiedzi duchowny wymienia grzechy, które rzeczywiście popełniłeś, to jak najbardziej trzeba wyrazić skruchę (potwierdzić to, mówiąc „żałuję”) i można by ją nawet uznać za dopuszczalną, ale tylko pod warunkiem, że duchowny nie pominął żadnego z tych, z którymi przyszedłeś do spowiedzi (a tego raczej trudno się spodziewać). Koniecznie trzeba wówczas ‚wtrącić swoje’ i powiedzieć o pozostałych grzechach. Spowiedź to dokonywane przez nas samych ujawnianie naszych grzechów Panu Bogu w obecności duchownego. Bóg zna wszystkie nasze grzechy i oczekuje, że z żalem i skruchą, i z obietnicą poprawy nazwiemy je wszystkie o imieniu – tylko my możemy to zrobić i nikt nie może nas w tym zastąpić.
W tzw. „zamierzchłych czasach” funkcjonowały swego rodzaju ustalone „regułki” wypowiadane podczas spowiedzi – zawierały dość ogólnie ujęte wyznanie grzechów i potwierdzenie skruchy. W związku z trudnościami związanymi z „nazywaniem grzechów po imieniu” duchowni podejmowali próby udzielania pomocy „nieporadnie spowiadającym się” i mówili o grzechach, które mogły się pojawić (bo zwykle się pojawiają). Miało to m.in. pomóc zarówno dzieciom, jak i dorosłym w rozeznaniu i uświadamianiu co jest, czy co może być grzechem, bo ciągle (często?) zdarza się, że popełniamy jakiś grzech(y) nieświadomie czy nieumyślnie. Choć obecnie świadomość dzieci i młodzieży w kwestii grzeszności i spowiedzi bywa znacznie większa, z pewnością nie jest to powszechne zjawisko i zapewne dlatego niektórzy duchowni „starej szkoły” postępują dalej „po staremu”. Wypowiedź duchownego można traktować jako przejaw przewodnictwa duchowego, który zaczął towarzyszyć misterium spowiedzi i który też jest oczekiwany przez wielu przystępujących do spowiedzi. Znam też jednak spowiedników, którzy traktują spowiedź „w ścisłym tego słowa znaczeniu” – tj. będąc świadkami wyznawania grzechów, jedynie słuchają, mogą ewentualnie zadać jakieś pytanie w związku z tym, co usłyszeli (np. czy często dany grzech się pojawia), po czym zapytują: „czy żałujesz” i wypowiadają słowa modlitwy rozgrzeszającej. Spowiednika, duchowego opiekuna trzeba sobie wybrać podobnie jak wybiera się lekarza rodzinnego. Robimy to ‚z premedytacją’, biorąc pod uwagę wiele istotnych oczekiwań. Nieprawdaż?
Każda parafia prowadzi spis wiernych swojej parafii. Takie zgłaszanie się i zapisywanie się do parafii jest dobrowolne. Znacząco pomaga w zachowaniu pewnego porządku, ale też ułatwia formalności związane z zawieraniem związku małżeńskiego, chrztów i in. Nie wszyscy jednak wierni zapisują się do parafii, co w żaden sposób nie wpływa na ich możliwości uczestnictwa w życiu liturgicznym. Najbardziej widoczne to „nie zapisywanie się” występuje w dużych miastach.
Po chrzcie (lub tuż przed), dane osoby chrzczonej (najczęściej dziecka) jak też inne dane są wpisywane do Księgi metrykalnej, którą prowadzi parafia. W tym momencie żadne zaświadczenie nie jest wydawane. Jednak w przyszłości, na podstawie tego wpisu w Księdze metrykalnej na prośbę osoby zainteresowanej, tj. ochrzczonej takie zaświadczenie może być wydane. Najczęściej powodem prośby o wydanie Świadectwa chrztu jest zawieranie związku małżeńskiego, wstąpienie do Seminarium duchownego, zmiana wyznania lub inne.
Nie ma jednej, autorytatywnej odpowiedzi Kościoła prawosławnego na to i na wiele innych podobnych pytań, podobnie jak ma to miejsce w innych wyznaniach chrześcijańskich czy innych religiach (wyjątkiem może tu być Kościół rzymskokatolicki, ale Watykan też nie udziela odpowiedzi na wszystkie pytania). W związku z powyższym lepiej pytać co prawosławni chrześcijanie sądzą na ten (i inne) temat. Jak Pani zauważyła zdarzają się opinie skrajnie negatywne, opatrzone ponadto wymowną (nad?)interpretacją, co bynajmniej nie oznacza, że wszyscy prawosławni z nimi się zgadzają. Podejrzewam, że podobnie jest we wszystkich ludzkich środowiskach. Z lekcji fizyki pamiętam, że przy podsumowywaniu wyników wielokrotnie powtarzanych doświadczeń, obydwie skrajne wartości – najniższa i najwyższa – nie powinny były być brane pod uwagę. To chyba jedna z wielu wskazówek, które sugerują, że „prawda leży pośrodku”…
W kontekście liturgicznym i ustawu Cerkwi prawosławnej dzień 1 listopada w żaden sposób nie jest związany z modlitwą za zmarłych. Mowa tu jest zarówno o 1 listopada w nowym kalendarzu jak też 1 listopada w starym kalendarzu, tj. 14 listopada. 1 listopada w tradycji rzymskokatolickiej jest to dzień Wszystkich Świętych. Niemniej jednak nastąpiło jakieś pomieszanie i ten dzień stał się dniem odwiedzania grobów rodzinnych i wspominania zmarłych, a nie oddawania czci Świętym Kościoła. W tradycji polskiej ten dzień tak mocno wpisał się w kalendarz wydarzeń kościelnych, społecznych i państwowych, że wywiera ogromny wpływ na resztę społeczeństwa, które nie koniecznie jest związane z Kościołem rzymskokatolickim. Uważam jednak, że jest to piękna i pobożna tradycja, chociaż w kontekście liturgicznym w żaden sposób nie związana z ogólną tradycją prawosławną, jeśli chodzi o konkretną tę datę. Będąc pod wpływem atmosfery tego okresu i tego dnia prawosławni również zaczęli chodzić na cmentarze, ale już zgodnie z tradycją prawosławną zaczęli prosić duchownych o modlitwę i poświęcenie grobu lub grobów bliskich. Duchowni odpowiadając na te prośby w pewien sposób przyciągnęli innych. Dodam, że w wielu parafiach wiejskich to wydarzenie ma miejsce 14 listopada, kiedy to właśnie według starego stylu przypada 1 listopada. Fakt ten pokazuje na pozostałości tradycji unickiej. Będąc poproszonym o święcenie grabów tego dnia (1 listopada) spotkałem wielu ludzi, którzy przyjeżdżali z bardzo daleka na groby bliskich. Wielu z nich już nie było prawosławnymi, ale w tym dniu przyjeżdżali na groby swoich prawosławnych przodków i prosili prawosławnego duchownego o modlitwę. Podejrzewam, że w innych warunkach, nawet jeśli odwiedziliby te groby, to modlitwa nad grobem tych ludzi raczej by nie zabrzmiała. Podsumowując, owszem, trochę zamieszania jest z naszą tradycją, ale te zdarzenia nie naruszają porządku liturgicznego.