Wolna wola to część obrazu Bożego w każdym z nas. Sama wolna wola nie zapewnia jednak dostąpienia zbawienia. Tę naszą wolną wolę powinniśmy „uzgadniać” z wolą Boga, tj. z własnej wolnej, nieprzymuszonej woli postępować dobrze, dokonywać dobrych wyborów, decyzji.
Aby odpowiedzieć na pytanie o powodowane chorobą „ubezwłasnowolnienie” wskazałbym na małe dzieci, które uczą się jeszcze podejmowania słusznych decyzji/wyborów. Zdarza się, że rodzice (albo inni dorośli) podpowiadają im jak postąpić albo wręcz „wymuszają” na nich właściwą w danej sytuacji decyzję. Nie tylko dzielą się wówczas swoim własnym doświadczeniem i dojrzałą wiedzą, ale w poczuciu rodzicielskiej odpowiedzialności za swe potomstwo przejawiają w ten sposób swą opiekę nad dziećmi. Dzieci mają swoją wolną wolę, ale ucząc się posługiwania nią, przekonują się przy tym, że warto słuchać dorosłych i „poddawać się”(?) ich woli – choć mama ostrzegała, żeby nie dotykać gorącego garnka na kuchence albo „nie pchać palca między drzwi”, postępują po swojemu i „namacalnie” przekonują się, że miała rację… Trzeba jednak uważać, aby racje dorosłych były „dyplomatycznie” wskazywane raczej, a nie przesadnie wymuszane…
„Ubezwłasnowolnionym” chorym potrzebna jest zapewne jeszcze większa uwaga i troska, bo mogą nie być w stanie „uczyć się na błędach”. Na ich opiekunach spoczywa zatem jeszcze większa odpowiedzialność.
Polecam lekturę tekstu o. Johna Brecka, „Dlaczego doszło do Wcielenia?”, Przegląd Prawosławny, 2005, nr 1.W jego zakończeniu czytamy:
„Dlaczego doszło do Wcielenia? Właśnie dlatego, że sami nie możemy siebie zbawić. Aby pokonać, zniszczyć śmierć, Sprawca Życia musiał zstąpić do otchłani śmierci poprzez Swą własną śmierć. Musiał ponieść śmierć na krzyżu, zstąpić do królestwa zmarłych i tam unicestwić moc śmierci. Tylko w ten sposób mógł dać życie tym, którzy pozostawali w objęciach śmierci. Jedynie przyjmując śmierć jako Bogoczłowiek, mógł w Swym własnym zmartwychwstaniu wskrzesić ze Sobą zmarłych i sprawić, by w pełni wraz z Nim uczestniczyli w chwale, którą dzielił z Ojcem jeszcze zanim powstał świat (J 17,5). Dlaczego doszło do Wcielenia? Nastąpiło ono przez to, że dla umożliwienia nam udziału w Jego życiu, Syn Boży musiał doświadczyć wszystkich okoliczności zarówno naszego życia, jak i śmierci. Musiał stać się tym, czym my jesteśmy po to, abyśmy my mogli stać się tym, czym jest On w pełni Swego wiecznego życia i chwały.
Oto dlaczego Chrystus nie jest ani wędrownym żydowskim wieśniakiem, ani też zagorzałym rewolucjonistą. Jest Władcą Pokoju, który „stał się ciałem”, umarł i powstał z martwych aby dać Życie światu.
<<Chryste, Obrońco nasz, zawstydziłeś nieprzyjaciela człowieka, jako tarczy używając Swego niewysłowionego Wcielenia. Przyjmując postać człowieka, obdarzyłeś go teraz radością stawania się podobnym do Boga…>> (Kanon Narodzenia Chrystusa, Pieśń 7)”
Naprawdę warto przeczytać całość tego tekstu. Niestety nie udało mi się zlokalizować go w archiwum PP, więc trzeba szukać w bibliotekach.
Najwięcej modlitw po polsku można znaleźć na stronie: http://www.liturgia.cerkiew.pl/page.php?id=14To modlitwy różnych obrzędów i nabożeństw sprawowanych przez kapłana. Można je czytać samodzielnie ale też wzorując się na nich, można próbować układać swoje własne modlitewne prośby. Modlitwę o dar potomstwa można znaleźć w dziale: „modlitwy dotyczące rodziny” – http://www.liturgia.cerkiew.pl/docs.php?id=4
Tradycja kanoniczna i nauczanie Ojców Cerkwi wyraźnie wskazują, że w okresie paschalnym nie należy stawać na kolana i czynić pokłonów ziemnych. Jeśli chodzi o okres między Bożym Narodzeniem i Chrztem Pańskim, to nie widzimy wyraźnych wskazań kanonicznych, natomiast zapisy zawarte w Typikonie pod datą 25 grudnia mówią, że w tym okresie „nie stajemy na kolana i nie czynimy pokłonów ani w świątyni ani swojej celi”. Nie traktowałbym zrobienia pokłonu w tym okresie jako grzech, ale jest to rzecz, jak wskazuje Typikon, której nie powinno się czynić.
Taka klasyfikacja na święta „obowiązkowe i nie obowiązkowe” w prawosławiu nie występuje. Naturalnym jest, że najważniejsze święta pozostają te z liczby dwunastu. Jest też szereg świąt o mniejszym znaczeniu. Jeśli możliwości nam pozwalają, to powinniśmy uczestniczyć w nabożeństwach świat tych najważniejszych. Natomiast nie mogę powiedzieć, że w nabożeństwach jednych świat powinniśmy uczestniczyć, a na inne święta nie trzeba iść do cerkwi. Takie prawne i dyscyplinarne podejście jest raczej obce naturze prawosławia. Uczestnictwo w nabożeństwach i św. Liturgii jest wyrazem naszej miłości do Boga a nie wynikiem nakazów.
Cerkiew prawosławna nie akceptuje spalania ciała ludzkiego. Duchowni często odmawiają odprawiania nabożeństwa pochówku w takich sytuacjach. Proszę porozmawiać z mamą na ten temat i przekonać, aby odstąpiła od takiej woli, potem może rzeczywiście być kłopot. Jeśli chodzi o kolejne pytanie dotyczące samobójstwa to interpretowane to jest jako wielki grzech. Trudno nam mówić, czy taka sytuacja „zamyka drogę do nieba”? Ufamy w miłosierdzie Boże. Cerkiew w podobnych sytuacjach rozważa też, czy jest to postępek i grzech przy zdrowych zmysłach czy też w chodzi w grę choroba psychiczna?
Duchowny, aby sprawować św. Liturgię musi być odziany we wszystkie szaty, które powinno nakładać się do sprawowania tego nabożeństwa. Podejrzewam, że jeśli duchowny miał na sonie jedynie Epitrachilion, to wykonywał inne czynności liturgiczne.
Literatura dotycząca prawosławia i teologii prawosławnej jest bardzo szeroka i bogata. Trudno mi jest tu wymienić wszystkie publikacje. Proponowałbym zapoznać się z niewielką książką metropolity Antoniego Blooma „Szkoła modlitwy”. Polecam takich autorów jak: metropolita Kalistos Ware, ks. John Meyendorff, ks. Aleksander Schmemann. Spośród współczesnych ascetów polecałbym starca Paisjusza Hagiorytę. Występuje szereg tłumaczeń wymienionych autorów, ale ten spis można rozszerzyć na innych teologów prawosławnych.
Raczej żaden lokalny Kościół prawosławny nie zabierał oficjalnie głosu w ocenie II Soboru watykańskiego. Wydaje mi się, że w ocenie tego Soboru występują dwa główne czynniki, które pojawiają się w prawosławiu. Pierwszy dotyczy ekumenicznego otwarcia się Kościoła rzymskokatolickiego wobec innych Kościołów i nie nazywanie ich schizmatykami lecz bratnimi Kościołami. W tym kontekście Sobór ten dość ciepło wyraża się o prawosławiu. Drugi aspekt dotyczy reform liturgicznych w Kościele rzymskokatolickim i uproszczenia ogólnie pojmowanej liturgii. Wobec tych zmian w środowiskach prawosławnych pobrzmiewa pewna krytyka. Nadmienię jeszcze, że do różnych komisji w czasie trwania Soboru byli zapraszani teolodzy prawosławni i ogólnie mówi się o znaczącym wpływie prawosławia na szereg dokumentów przyjętych na tym Soborze.
W opisanym przypadku trudno dostrzec jakieś wspólne działanie i świadectwo. Można (i warto) wspólnie próbować naprawiać błędy, szukać rozwiązania problemów, walczyć o przetrwanie błogosławionego przez Boga związku małżeńskiego, ale przy tym pamiętać, że „do tanga trzeba dwojga”… Wypadałoby zatem upewnić się, że ten związek rzeczywiście jeszcze istnieje. Trudno bowiem walczyć o coś, czego już nie ma…
W prawosławiu nie unieważniamy małżeństwa. Przed ewentualnym powtórnym małżeństwem cerkiewny sąd lub biskup diecezjalny sprawdza/stwierdza fakt wcześniejszego bezpowrotnego rozpadu małżeństwa. Zainteresowani proszą wówczas o zdjęcie błogosławieństwa z poprzedniego związku.