W odpowiedzi posłużę się cytatem, który tę kwestię wyjaśnia. Myślę, że mowa tu o różnicy w podejściu do zagadnień wiary – podczas gdy rzymski katolicyzm ma tendencję do „katechetycznego” uściślania i „szufladkowania” wszystkiego, prawosławie w obliczu największych misteriów wiary zatrzymuje się z bojaźnią, nie ośmiela się „drążyć” i dociekać „jak, po co i dlaczego” i „powstrzymuje się” jedynie(?) do oddawania chwały…Ostatni akapit na s. 287 wyjaśnia:
Nauczanie o Trójcy Świętej i o Wcieleniu zostało zdogmatyzowana, bowiem przynależy do publicznego nauczania Kościoła, podczas gdy cześć oddawana Bogarodzicy jest częścią składową wewnętrznej Tradycji Kościoła: „Trudno jest mówić, nie mniej trudno i myśleć o tajemnicach, jakie Kościół chroni w głębi swej wewnętrznej świadomości. […] O Matce Bożej nigdy nie nauczali apostołowie. Jeżeli Chrystus głoszony jest na dachach, opowiadany w celu poznania przez wszystkich poprzez naukę, zwróconą do całego świata, to tajemnica Matki Bożej otwiera się wewnątrz Kościoła wiernym, którzy przyjęli słowo Boże […] To nie tylko przedmiot naszej wiary, ale i fundament naszej nadziei – owoc wiary, dojrzały w Tradycji. Zachowamy więêc milczenie i nie będziemy usiłowali dogmatyzować chwały Matki Bożej” (cytat z dziełą W. Łosskiego).
Ponadto, nie zgadzam się z Pana stwierdzeniem, jakoby „biskup napisał, że Kościół Prawosławny nie dokonuje dogmatyzacji Matki Boskiej i pozostawia wiele w gestii wiary prywatnej członków Kościoła”. Na wskazanych stronach można przeczytać, że „Tak naprawdę Kościół prawosławny nigdy formalnie i definitywnie nie wypowiedział się na ten temat [dogmat Niepokalanego Poczęcia]. W odległej przeszłości nieliczni prawosławni mogli posuwać się do stwierdzeń, które co prawda w zdecydowany sposób nie potwierdzały doktryny Niepokalanego Poczęcia, to jednak blisko się o nią ocierały, ale od roku 1854 przeważająca większość prawosławnych zdecydowanie tę doktrynę odrzuca. […] Z prawosławnego punktu widzenia, cała ta kwestia należy do sfery prywatnej opinii teologicznej i jeśli niektórzy prawosławni skłaniali się ku wierze w Niepokalane Poczęcie, nie mogą być przez to uznani za heretyków”. Nie chodzi tu zatem o „pozostawianie wiele w gestii wiary prywatnej członków Kościoła” lecz o teologumen – „prywatną opinię teologiczną” któregoś z/niektórych członków Kościoła…
Co do stwierdzenia, jakoby „duża część książki nie ma klarownego stanowiska, że katolicy heretyzują” w nauczaniu o Pochodzeniu Ducha Świętego, wskazałbym na skrupulatne holistyczne/całościowe podejście Autora w opisywanych zagadnieniach. Bp Kallistos wskazuje m.in., że wielu rzymskich katolików pojmuje/interpretuje „i Syna” jako „przez Syna”, co nie jest bynajmniej herezją (ponadto wielu też pomija Filioque w symbolu wiary). Niestosowne zatem byłoby „wrzucać wszystkich do tego samego worka”. Osobiście mam wrażenie, że bp Kallistos nie zajmuje się wyszukiwaniem i „wytykaniem” błędów czy nieprawidłowości, ale wskazując na nie, zastanawia się nad możliwościami rozwiązania danego problemu, aktywnie szuka poprawnych/stosownych z prawosławnej perspektywy sposobów powrotu do jedności chrześcijańskiej wiary… Za co zawsze Go podziwiam. Wielce wymowna jest w tym kontekście cytowana przez Niego opowieść o mistrzu i trzech uczniach…