Uczestniczyłam w zajęciach yogi, zajęcia same w sobie – ćwiczenia świetna sprawa, ale w ich trakcie zorientowałam się, że w końcu sali jest jakiś ołtarzyk z jakoby figurami, zapalone świece, jakieś makatki na ścianach z malunkami hinduskich bożków.. zapaliła mi się pomarańczowa lampka. Na koniec zajęć prowadząca wyskoczyła z mantrą.. niejako modlitwą o dobro i szczęście dla wszelakiego stworzenia, zaczęła coś śpiewać w innym języku, i tu w głowie miałam czerwoną lampkę, jakbym czuła, że uczestniczę w czymś niewłaściwym. Przyznam szczerze, czas tej ich mantry upłynął mi na naszej modlitwie Otcze Nasz. Pytanie. Czy jako osoba prawosławna powinnam uczestniczyć zajęciach yogi w takim kształcie? Yoga jako ćwiczenia jest fajna, ale cała oprawa poza, budzi wątpliwości, czy nie jest sprzeczna z nauką cerkwi, etyką chrześcijańską itd. Lilia

Warto zwracać uwagę na pomarańczowe czy żółte ‚lampki ostrzegawcze’. Dla większości to sygnał, żeby zwolnić i zatrzymać się, ale niektórzy wtedy właśnie przyśpieszają… To zdecydowanie niebezpieczne nie tylko w ruchu drogowym…
Natknąłem się na różne opinie chrześcijan na temat jogi. Jedni zdają się akceptować ją i dopuszczają jedną z jej form (hatha joga), która we współczesnym świecie zachodnim została utożsamiana z zestawem ćwiczeń fizycznych i umysłowych, uprawianych głównie dla zdrowia”. Drudzy nie zgadzają się z możliwością uprawiania jej nawet jako ‚neutralnych’ ćwiczeń. Opisane w pytaniu okoliczności wskazują wyraźnie na połączenie ‚ćwiczeń fizycznych’ z ich religijnym podłożem. Ostrzegają, że nawet bez tych wspomnianych religijnych elementów (ołtarzyk z figurami, zapalone świece, makatki z malunkami hinduskich bożków, mantra), ‚zredukowana’ do ‚zestawu ćwiczeń fizycznych’ joga pozostaje „jednym z sześciu wedyjskich (religijnych) systemów filozofii indyjskiej”. Są też autorytatywne głosy zdecydowanego sprzeciwu wobec zajmowania się jogą. Zainteresowanych odsyłam do tekstu:
Hidden Fire: Orthodox Perspectives on Yoga, https://orthochristian.com/80417.html

Niektórzy zauważają, że mnisi hezychaści w osiągnięciu i podtrzymaniu swego modlitewnego skupienia również pomagają sobie ściśle określoną pozycją ciała, regulacją oddechu i rytmu bicia serca, widzą w tym podobieństwo do ćwiczeń jogi i tym próbują usprawiedliwiać używanie jej przez chrześcijan, ale to niewłaściwe skojarzenia…

Skoro mowa o chrześcijańskim prawosławnym angażowaniu ciała w modlitwę i właśnie rozpoczął się Wielki Post, to trzeba tu wspomnieć o sposobie praktykowanym nie tylko przez mnichów czy mniszki, ale dostępnym dla wszystkich wiernych. To tzw. wielkie pokłony albo pokłony do ziemi. Mają one głębokie teologiczne znaczenie. Pochylając się i kolanami, dłońmi i czołem dotykając podłogi, uznajemy/wskazujemy na stan swego grzesznego upadku; podnosząc się niezwłocznie do postawy wyprostowanej, uznajemy/wskazujemy na zbawcze dzieło Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który zstąpił z nieba na ziemię i do otchłani, aby wyzwolić nas z niewoli grzechu i podnieść z tego stanu upadku. Wielokrotne pokłony są wielce pomocne.

Błogosławionego czasu Wielkiego Postu i owocnego modlitewnego współdziałania ciała i duszy życzę…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara