Moje pytanie dotyczy wszystkich konwertytów, którzy chcą, żeby liturgia odbywała się w języku polskim. W jakim celu owi ludzie przeszli na prawosławie, skoro narzekają, że nic nie rozumieją? Czy ja (cerkiew), jako prawosławna mam ulegać nieprawosławnym i dostosowywać się do ich wymagań? Czy w cerkwi jest jeszcze słyszany głos tych, którzy z dziada pradziada modlili się w cerkiewnosłowiańskim i trwali przy prawosławiu pomimo różnych zawieruch? Czy jest opcja, żeby przyjmując na łono cerkwi prawosławnej pierwszym wymogiem była znajomość starocerkiewnosłowiańskiego, zęby takie osoby nie miały później problemów ze zrozumieniem? Katarzyna

Znajomość j. cerkiewnosłowiańskiego nie jest wymogiem aby należeć do Cerkwi prawosławnej. Gdybyśmy zastosowali taki wymóg to wydaje mi się, że bardzo mało nas pozostałoby w prawosławiu. Język cerkiewnosłowiański traktujemy, jako naszą tradycję, która jest nam bliska i z której nie chcemy rezygnować, chociaż zdajemy sobie sprawę, że wiele rzeczy nie rozumiemy. Nie wydaje mi się aby w najbliższych latach czy nawet dziesięcioleciach nastąpiła zmiana naszych postaw wobec naszego głównego języka liturgicznego. Z drugiej strony rodzi się wśród naszych wiernych (prawosławnych z dziada pradziada) chęć rozumienia tego co jest czytane i śpiewane w czasie nabożeństw. Argumentacja aby nauczyli się tego języka tylko w części rozwiązuje problem. Do tej grupy dołączają się również ci, którzy z tych czy innych powodów wstąpili do Cerkwi prawosławnej. Są oni pełnoprawnymi członkami Cerkwi i bardzo często aktywnymi parafianami. Tutaj trzeba znaleźć mądre i zrównoważone rozwiązanie w rodzącej się sytuacji. Cerkiew jest żywym organizmem gdzie żyje Chrystus i głoszone jest Słowo Boże. W ten sposób wiara powinna być dostępne każdemu. Wydaje mi się, że temat ten będzie pojawiał się coraz częściej w naszym środowisku i wspólnie należy szukać odpowiedzi na pytanie: w jaki sposób zachować naszą tradycję i w jaki sposób być otwartym?

Kategorie: konwersja, ks. Andrzej Kuźma