Przyziemne pytanie. Ogólnie wiadomo, że ignorowanie i naruszanie zasad ruchu drogowego jest czymś nagannym, bo można stwarzać w ten sposób zagrożenie dla siebie i innych. Często jednak zdarza mi się np.widzieć ludzi przechodzących na czerwonym świetle, ale w momencie, gdy samochody są jeszcze bardzo daleko lub ulica jest w ogóle pusta. Czy takie zachowanie też należy postrzegać w kategoriach grzechu? Anonim

Różnie można na takie przypadki spoglądać. Można stwierdzić – ‚przepisy są dla nas, a nie my dla przepisów’ albo ‚przecież nikt na tym nie ucierpiał’. W przypadkach, które zauważyłeś być może rzeczywiście nikomu nic się nie stało i naruszenia zasad ruchu drogowego okazały się ‚bezbolesne’. Ale weźmy pod uwagę fakt, że zauważasz to dość często, inni uczestnicy ruchu drogowego zapewne też. Czy w związku z tym nie pojawia się pokusa, żeby też tak postąpić? Jeśli ‚zachęcone’ albo ‚upoważnione’ takimi przykładami niektórych dorosłych, podobnie zaczną postępować dzieci albo ktoś nieostrożny czy nierozważny, może to skończyć się tragicznie. Czy każdy, kto bezpośrednio ale ‚bezboleśnie’ naruszył zasady i dał przez to przykład ich naruszania komuś innemu, nie powinien poczuwać się wówczas do ‚pośredniego’ spowodowania tej tragedii…? Myślmy nie tylko o sobie tutaj i teraz, sięgajmy wyobraźnią nieco dalej, wspominajmy czasem o innych…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, pozostałe