CIX,
Z uwagą przeczytałem artykuł, na który Pani się powołuje. Jest tam wiele cennych spostrzeżeń. Jednakże, w mojej ocenie, część odnosząca się do interesującej Panią problematyki antykoncepcji w małżeństwie, jest dość powierzchowna, w wielu miejscach niejasna i zagadkowa, w niektórych zaś stwierdzeniach nawet pozbawiona sensu i nielogiczna. Spróbuję pokrótce zaznaczyć swoje wątpliwości.
Weźmy zdanie, które Pani cytuje (moje wtrącenia podane są w nawiasach kwadratowych): „Wielu prawosławnych teologów i ojców duchowych [jakich? jaka jest ich argumentacja?] uważa, że rozsądne [co to znaczy?] użycie środków antykoncepcyjnych [co rozumieją przez antykoncepcję? o jakie środkach mówią?] w małżeństwie nie jest samo w sobie [co to znaczy?] grzeszne. Ich zdaniem, o liczbie dzieci i o odstępach, w jakich powinny przychodzić na świat, najlepiej rozstrzygają sami rodzice [?], kierując się [?] głosem własnego sumienia [? ciekawa koncepcja: sumienie jako fundamentalny warunek poczęcia]”. Moim zdaniem to – proszę mi wybaczyć dość „dosadne” stwierdzenie – to pozbawiony sensu pseudoteologiczny bełkot.
Spróbujmy przyjrzeć się kolejnemu zdaniu: Dlatego [nadal jednak nie wiem dlaczego?] niektórzy teologowie [jacy? jak argumentują?] nie zabraniają [to oczywiste, bo czy można człowiekowi czegokolwiek zabronić? człowiek ma wolną wolę, ale … – zob. 1 Kor 6, 12] stosowania pewnych form [raczej środków] antykoncepcji [jakich? nadal jednak nie wiem dlaczego?] oraz zalecają stosowanie naturalnych metod planowania rodziny [„planowanie rodziny” to terminologia proaborcyjna, która pojawiła się w USA na początku XX wieku uzasadniająca tendencje eugeniczne, promowana m.in. przez Margaret Sanger. Używanie jej w tym miejscu przez autora artykułu świadczy o kompletnej nieznajomości istoty rzeczy, ignorancji zarówno w dziedzinie teologicznej i etycznej. Tym niemniej jest to jedyny, z wyjątkiem wspomnianego „planowania rodziny” fragment do, którego warto się odnieść].
Powyższe zdanie, podobnie jak pierwsze przeze mnie analizowane, to „pomieszanie z poplątaniem”, wrzucenie wszystkiego do „jednego garnka”. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tego typu nieprzemyślane teksty i wypowiedzi pojawiają się w serwisach (zauważyłem powołanie się na serwis cerkiew.pl). Krótko odniosę się jednak do ostatniego cytowanego przez Panią fragmentu, czyli do stosowania tzw. naturalnych metod kontrolowania okresu płodności.
Tzw. „metody naturalne”, o których wspomniano (np. stosowanie kalendarzyka, obserwacja miesięcznego cyklu płodności kobiety) nie są w ścisłym sensie tego słowa metodami antykoncepcyjnymi, chociaż za ich stosowaniem może stać tego rodzaju intencja. Zdanie „niektórzy teologowie nie zabraniają stosowania pewnych form antykoncepcji oraz zalecają stosowanie naturalnych metod…” wprowadza w błąd łącząc te „sposoby” ze sobą i błędnie sugerując, że antykoncepcja i „metody naturalne” to jest to samo.
Reasumując proszę pozwolić mi powtórzyć to, co napisałem w poprzednim poście: wydarzenie poczęcie dziecka (przez poczęcie rozumiem zaistnienie osoby ludzkiej) leży poza wolą człowieka, chociaż człowiek bezwzględnie uczestniczy w tym akcie stwarzając warunki, aby ono zaistniało (np. poprzez akt płciowy, a także zapłodnienie in vitro). Bardzo chętnie dowiem się jednak, jaka poważna (z naciskiem na słowo poważna) argumentacja teologiczno-antropologiczna stoi za stosowaniem antykoncepcji.
Z Panem Bogiem,
ks. Artur