Po przeczytaniu tej długie i złożonej wypowiedzi z kilkoma pytaniami, odpowiedziami i komentarzami (osądami?), stwierdziłem, że można/trzeba je potraktować cytatem z drugiego rozdziału Listu apostoła Jakuba:
„Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy [sama] wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» – a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała – to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.Ale może ktoś powiedzieć: Ty masz wiarę, a ja spełniam uczynki. Pokaż mi wiarę swoją bez uczynków, to ja ci pokażę wiarę ze swoich uczynków.Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz także i złe duchy wierzą i drżą.”
Innymi słowy: słowa naszych modlitw nie są jakimiś magicznymi zaklęciami w rodzaju: „stoliczku, nakryj się”, po czym, jak to się mówi, „sprawa załatwiona”. Pan Bóg, owszem, pomoże nam nakryć do stołu (czytaj: uchroni nas przed koronawirusem i innymi paskudztwami), ale uczyni to naszymi rękoma. Bóg nie zrobi tego za nas, ale we współpracy z nami. Bóg nie zrobi za nas tego, co tylko my możemy/powinniśmy zrobić – nie umyje za nas rąk, nie posprząta, nie zdezynfekuje… itd. itp. „Róbmy swoje” z wiarą i nadzieją, że Bóg nam w naszych staraniach i działaniach pomoże i będą skuteczne.
Ponadto, wielkiej ostrożności też tu trzeba – jeśli wiem, co trzeba robić, ale nie robię tego, (no bo przecież się modlę i wierzę, że Bóg wysłucha moich modlitw i mnie ustrzeże) tj. to, co powinienem zrobić ja sam, „zrzucam” to na Boga – czyż nie „ocieram się” przez to o grzech przeciwko Świętemu Duchowi…?