Chciałam podziękować o. Wlodzimierzowi za jego odpowiedzi dotyczące koronawirusa. A zarazem wyrazic swoj i nie tylko swoj ból i rozczarowanie że my prawosławni jesteśmy tylko z nazwy. Niby chodzimy do cerkwi modlimy się wierzymy w Świętą Trojcę ale jak przychodzi co do czego to zaczynamy wątpić w Miłość i opiekę Pana Boga. Poddajemy zwątpieniu jedyne nasze lekartstwo na nasze choroby zarowno cielesne jak i te duchowe. Raz jeszcze dziękuję za tak mądre wyjaśnienie całej sytuacji wszystkim niedowiarkom. Czytelniczka

Jako kapelan szpitalny w rozmowach z pacjentami i ich rodzinami często powołuję się na Ewangeliczne opowieści o cudownych uzdrowieniach i próbuję przy tym uświadomić, że tym, co je łączy nie są same uzdrowienia, ale jedno „kluczowe” słowo – wiara. Tych, którzy przychodzili z prośbą o uzdrowienie, Chrystus pytał: „Czy wierzysz?”, albo po uzdrowieniu stwierdzał: „Wiara twoja cię uzdrowiła”. W niektórych z tych opowieści pojawiają się dodatkowe wskazówki w odniesieniu do tej NASZEJ wiary. O jednej z najważniejszych słyszymy/czytamy w opowieści o uzdrowieniu dwóch ślepców. Po twierdzącej odpowiedzi na pytanie czy wierzą, usłyszeli słowa Chrystusa, które kierowane są również do każdego z nas, tutaj i teraz. Usłyszeli: „Niech się wam stanie wedle waszej wiary!”, po czym opowieść kończy się stwierdzeniem, że obaj ślepcy odzyskali wzrok. Usłyszmy te słowa Chrystusa, bowiem podpowiadają, że nie wystarczy „tylko” wierzyć, ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze, że otrzymamy to, o co prosimy, że spełni się to, w co wierzymy..

Trzeba przy tym wskazać na poważne niebezpieczeństwo, które ujawnia się w toczącej się właśnie dyskusji(?) o niebezpieczeństwach „powodowanych”(?) przystępowaniem do komunii, czy całowaniem krzyża lub ikon. Z moich przedszkolnych czasów pamiętam jak dzieci zapewniały i ostrzegały się nawzajem – gdy czarny kot przebiegnie drogę, to będzie nieszczęście. Przywoływane były „dowody”, że tak właśnie się dzieje – Ala nie obróciła się przez lewe ramię, Tomek z kolei nie splunął przez prawe… i były dwa nieszczęścia. Dorośli wiedzą, że to nie przez kota, bo to przecież zabobon. Ale nieszczęścia są „udokumentowanym faktem”. Czy w obu przypadkach zdarzyły się „przypadkiem”? Czy zdajemy sobie sprawę, że zostały „sprowokowane” wiarą tych dzieci? Parafrazą słów Chrystusa może być „mądrość ludowa” – „Jak wierzysz, tak masz”… Z wiarą też trzeba ostrożnie!

Kolejne ewangeliczne opowieści podpowiadają jeszcze więcej. Z opowieści o uzdrowieniu paralityka dowiadujemy się, że naszej wierze powinny towarzyszyć konkretne działania. Ewangelista zapisał, że Chrystus był zadziwiony wiarą tych, którzy przynieśli paralityka, ale oni nie siedzieli z tą wiarą w domu i bezczynnie. Zrobili wszystko, co mogli zrobić i choć to wszystko, co mogli to „tylko” przyniesienie paralityka na noszach i opuszczenie go na linach przez otwór w dachu – to wystarczyło! Opowieść o ojcu, który przyprowadził do Chrystusa swego opętanego syna podopowiada, że nie chodzi o „ilość” wiary, ale jej „jakość”. Choć ojciec powiedział: „Wierzę Panie, ale pomóż memu niedowiarstwu”, chłopiec ocalał.

Próbujmy zatem wierzyć i właściwie „adresować” naszą wiarę. Niech pomocne okaże się Chrystusowe porównanie wiary do ziarenka gorczycy, które ujawnia jej wielki „potencjał”. Nie chodzi mi tu o przesuwanie gór i wrzucanie ich do morza, ale raczej o fakt, że, jak powiedział Chrystus, z tak maleńkiego ziarenka może wyrosnąć drzewo, w którego gałęziach ptaki wiją gniazda. To wskazówka skierowana do każdego z nas. Jeśli odczuwamy niedostatek wiary, jest na to sposób. Te ziarenko wiary zasiane w ogrodzie naszego serca trzeba odpowiednio pielęgnować – być może potrzebuje więcej „wody” albo zabrakło „nawozów”? Trzeba też na bieżąco sprawdzać, czy nie pojawiło się zbyt wiele grzesznych chwastów, które nie pozwalają mu zakiełkować albo pomyślnie dalej się rozwijać. Wyrywanie chwastów naszych grzechów to spowiedź, bo tylko Pan Bóg może je usunąć z ogrodu naszego serca. (Pamiętajmy przy tym, że „najlepsze sprzątanie to utrzymywanie porządku” i chwasty trzeba wyrywać póki są małe i póki ich mało….) Na „podlewanie i nawożenie” jest wiele sposobów, ale najlepszy z nich („dwa w jednym”) to z pewnością komunia/pryczaszczenije… Wspomnijmy przy tym słowa Chrystusa z objaśnienia Jego przypowieści o siewcy: „Każde ziarenko, które pada na dobrą ziemię, którą jest nasze serce, może przynieść plon trzydziesto-, sześdziesięcio- albo nawet stukrotny”. Powodzenia…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, pozostałe, wiara, życie duchowe