Wiele lat temu przeżywałam trudny czas, najbardziej w pracy, była to codzienna gehenna, też męczące dojazdy a jednocześnie brak możliwości zmiany pracy na lepszą. W tym czasie na jawie objawił mi się, jako realna żyjąca postać, jeden ze świętych /( nigdy się przez jego wstawiennictwo nie modliłam, nie znałam go wcześniej ). Dopiero po kilku latach od tego”spotkania” przypadkiem natknęłam się na artykuł o tym świętym i jego wizerunek, rozpoznałam go i też mi się wtedy później przypomniało mi się że jako małe dziecko widziałam jego papierową ikonkę u babci – były to obrazki używane do zaznaczania wersetów w Biblii). Po kilku latach od tego „spotkania”, pracowałam w innym miejscu i miałam od kilku dni bardzo trudną sytuację w pracy wobec której czułam się bezsilna- musiałam zwolnić bardzo dobrego pracownika, którego chcieliśmy za wszelką cenę zatrzymać mimo ogromnej ilości kłopotów z nim. Tego dnia w nocy we śnie przyszedł do mnie ten sam święty i dotknął mojego prawego ramienia, przytulając. Moje serce podskoczyło z radości. Następnego dnia przez cały czas fizycznie czułam na tym ramieniu dotyk Jego ręki i wszędzie gdzie się pojawiałam obcy ludzie sami z siebie otwierali mi drzwi, pomagali we wszystkim bez pytania czy proszenia. Dodam że nigdy ani wcześniej ani później nie modliłam się za przyczyną tego świętego i nie jest on postacią u nas znaną. Był mnichem, słynął z aktów miłosierdzia wobec najuboższych. Czy ksiądz może mi pomóc, jak mam traktować te wydarzenia? Nigdy przedtem coś takiego mi się nie przytrafiło. Anonim

We współczesnym prawosławiu ciągle pielęgnowane jest patrystyczne podejście do sfery objawień – traktowane są one z wielką ostrożnością i z reguły są odrzucane. Oto kilka charakterystycznych cytatów na ten temat:

Orygenes ostrzegał: „bywa tak, że anioł niegodziwości podaje się za anioła światłości (por. 2 Kor 11,14). Dlatego tak powinieneś uważać i dokładać starań, abyś ze znajomością rzeczy mógł określić rodzaj widzenia […] Tak więc i dusza, gdy w swej wędrówce dojdzie do tego, że zaczyna już rozróżniać wizje, zostanie uznana za duchową, jeśli potrafi wszystko rozróżnić (por. 1 Kor 2,15). Dlatego przecież między darami Ducha Świętego wymieniono umiejętność rozpoznawania duchów (por. 1 Kor 12,10)”.

Podobnie ostrzega Ewagriusz z Pontu: „Powinieneś także znać i ten podstęp [demonów]: otóż na pewien czas rozdzielają się one na dwie grupy i kiedy – jak sądzisz – szukasz ocalenia [od jednych], pozostałe przychodzą w postaci aniołów i wypędzają tych pierwszych, aby cię oszukać i byś sądził, że są one świętymi aniołami”. Ojcowie pustyni doświadczyli znaczenia słów Apostoła Pawła: „bój toczymy nie z krwią i z ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebios” (Ef 6,12).

To cytaty z mojej książki o przewodnictwie duchowym w prawosławnym monastycyzmie, z podrozdziału o diakrisis jako rozróżnianiu duchów.  We współczesnym „świeckim” kontekście pisze o tym C. S. Lewis w jednym z rozdziałów „Chrześcijaństwa po prostu” – nie powiem, w którym nie tylko dlatego, że nie pamiętam i nie mam tej książki pod ręką (pewnie znów komuś pożyczyłem), ale przez to, że w poszukiwaniu rozważań na ten temat warto przeczytać całą tę książkę, żeby „po drodze” dowiedzieć się jeszcze więcej o tym, co niezwykle ważne…

Kategorie: wiara, życie duchowe