Chodzę do cerkwi co tydzień, ale na liturgii nie czuję tak silnie więzi z Bogiem jak kiedyś. Modlę się codziennie rano i wieczorem, ale nie całym sercem, nie czuje modlitwy. Rano jestem rozespany a wieczorem zmęczony gdy się modlę. Jak to wszystko naprawić? Jak wrócić do odczuwania Boga w sobie i jak znowu zacząć modlić się całym sobą? Mariusz

Nad modlitwą, nad naszą więzią z Bogiem trzeba ciągle pracować. To w naszym życiu najważniejsze i trzeba „dokładać starań”. Nasuwają mi się tu trzy porównania.

Gdy na rzece płyniesz kajakiem „pod prąd”, to wiosłować musisz już nawet po to, aby utrzymać się w tym samym miejscu. Aby posuwać się do przodu, trzeba wiosłować więcej, mocniej…

Ktoś porównał modlitwę do kwiatów, które przynosimy Bogu z prośbą o coś lub w podziękowaniu za to, czym nas obdarował. Bywa, że modlitwa „nie wychodzi”, nie wygląda jak kwiat, nie ma „kolorów i pięknego zapachu”, a jednak chcę o coś prosić, albo za coś dziękować. Jeden ze sprawdzonych sposobów to wspólna modlitwa z rodziną czy w cerkwi. Jeśli moja modlitwa wygląda jak sucha gałązka, ale trafi pomiędzy kwitnące kwiaty modlitwy bliskich czy przyjaciół, w takim małym bukiecie trafi pod właściwy adres i będzie przyjęta (wysłuchana?). W cerkwi bukiet będzie dużo większy (i bardziej „przekonywujący”?).

Słyszałem też porównanie modlitwy do jedzenia. Trzeba jeść, aby żyć. Chciałoby się/powinno się jeść codziennie porządny, ciepły posiłek, ale gdy z jakiegoś powodu(ów) nie ma na stole zupy i drugiego dania, jem to, co mam. To może być suchy chleb albo jakieś resztki… Choć chciałoby się więcej i lepiej, jem to, co mam i wszystko co mam, z nadzieją, że jutro będzie lepiej, ale też ze świadomością, że trzeba nad tym popracować („zarobić na chleb i do chleba”?)

Rady praktyczne: na poranną ospałość – trzeba wcześniej zasypiać; na wieczorne zmęczenie – nie odkładaj modlitwy na sam koniec dnia/wieczora; można np. postanowić, że zostawiam pracę/odpoczynek/telewizję/komputer i o ustalonej, bezpiecznej porze zajmuję się modlitwą (najlepiej po odpowiednim przygotowaniu miejsca modlitwy i siebie samego).

Jak wrócić do odczuwania Boga w sobie i jak znowu zacząć modlić się całym sobą? Wspomnij/wspominaj jak modliłeś się wcześniej. Czy czegoś zabrakło? A może coś zaczęło przeszkadzać? Przyjrzyj się sobie i najbliższemu otoczeniu. Wejrzyj też w siebie w poszukiwaniu „głębokiego zrozumienia” jakim jest pokajanie.

Często powtarzam sobie: „na wszystko jest sposób”, ale trzeba go szukać, znaleźć, a później zastosować. Trudna bywa na tej drodze, ale koniecznie trzeba próbować. Chrystus podopowiada: „Szukajcie, a znajdziecie”.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe