Trudna to sytuacja, ale „na wszystko jest sposób” (tylko trzeba go szukać, znaleźć i zastosować, a z tym wszystkim po drodze bywaja problemy…). NIe ma jednej uniwersalnej recepty, bo każdy przypadek jest inny i wymaga odrębnego traktowania. Jeżeli mąż nie chce , byś przestrzegała postu, wypadałoby zapytać – dlaczego, z jakiego powodu? Postne dni w prawosławnym kalendarzu zajmują ponad pół roku, co na swój sposób potwierdza jego szczególne znaczenie, al z drugiej strony może zniechęcać, bo post przeważnie „źle się kojarzy” – utożsamiany jest z ograniczeniami, wyrzeczeniami, uprzykrzaniem sobie życia itp.
Dobrze byłoby porozmawiać o poście i jego właściwym prawdziwym znaczeniu. Pomocne może okazać się stwierdzenie, że w poście najważniejszy jest człowiek, nasz bliźni. Gdy mówimy, że pościmy, bo nie jemy mięsa i/czy nabiału, ale jednocześnie robimy komuś przykrość, krzywdzimy kogoś swoim zachowaniem czy słowami, to mówimy nieprawdę! W poście powstrzymujemy się od tego co dobre (mięso, nabiał ale też przyjemności czy rozrywki) po to, aby podtrzymywać w sobie zdolność (albo uczyć się jej od nowa) powstrzymywania się od tego, co złe – od grzechu, który pojawia się w relacjach z innymi ludźmi. Św. Bazyli Wielki w IV w. powiedział: „Od mięsa wieprzowego rzeczywiście powstrzymujecie się, ale swego bliźniego pożeracie swymi słowami i swym zachowaniem!”.
Można zatem próbować pościć „inaczej”. Przez to, że jedzenie pojawia się często i regularnie (3-5 razy dziennie), w naturalny sposób pomaga w efektywnym uporządkowywaniu tej sfery życia – decydowaniu o tym co, ile, kiedy i jak jem. Uporządkowanie tej podstawowej sfery życia pomaga w podejmowaniu prób uporządkowywania innych sfer – np. tego co mówię, oglądam, słucham itp. – relacji z innymi ludźmi. To o wiele trudniejsze, bo nie powtarza się tak samo często i regularnie jak jedzenie. Można próbować „iść na skróty” i porządkować relacje z innymi ludźmi bez wsparcia ze strony (u)porządkowanej sfery jedzenia, ale trzeba się spodziewać, że będzie dużo trudniej…
Zetknąłem się z twierdzeniem pewnego znanego hierarchy, że naruszanie zasad postu, które następuje nie przez to, że nie mogę się powstrzymać od zjedzenia czegoś, ale dlatego, że nie chcę urazić/zranić bliźniego (np. w sytuacji, gdy zostałem zaproszony na świąteczne przyjęcie, a u nas jeszcze trwa post), też może okazać się postem…