Mam 15 lat. W rodzinie czasami było mówione takie „przysłowie” „Wsio nie sława Bohu” kiedy np. I tak było źle i tak nie dobrze. I ja również jak byłem mniejszy i teraz do niedawna to czasami, rzadko tak mówiłem. Ale teraz już tak nie mówię i innych poprawiam jak ktoś tak powie. Czy to jest bluźnierstwo na Świętego Ducha? Czy Bóg to wybaczy?

Myślę, że w sytuacjach, o których piszesz chodziło raczej o stwierdzenie: „Wsio wo sławu Bohu” albo raczej „Sława Bohu za wsio” („i za skorb’ i za radost'”). W ten sposób słowa para-liturgicznej pieśni wyrażają naszą wiarę, że wszystko, co nas spotyka, zarówno radości i przyjemności, jak i trudności i smutki, mają jakiś „wyższy” albo „głębszy” cel. Dziękujemy Bogu za wszystko, wierząc że dzieje się to za Jego przyzwoleniem i dla naszego dobra. Łatwiej przychodzi dziękować za dobro czy przyjemności, których doświadczamy. Trudniej przychodzi przyjmowanie i do tego jeszcze dziękowanie za trudności czy nieprzyjemności, ale mówiąc (czy myśląc) „Sława Bohu za wsio”, potwierdzamy naszą wiarę w to, że Bóg dopuszcza je, aby nam pomóc.

Pewna mądrość ludowa głosi: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”. Wspomnij na starotestamentową opowieść o Józefie, jednym z 12 synów Jakuba. Bracia chcieli go zabić, ale powstrzymali się i sprzedali go w niewolę. Trafił do Egiptu i tam wytłumaczył dziwne sny faraona o krowach i kłosach. Wyjaśnił że oznaczają 7 lat urodzaju i 7 lat suszy, zaproponował gromadzenie zapasów. Kiedy nastał głód, bracia przyjechali do Egiptu, żeby kupić coś do jedzenia. Kiedy się im ujawnił, przerazili się, a on im wytłumaczył, że to Bóg ich rękoma doprowadził do tego, aby cały Izrael nie zginął z głodu. Tak więc coś, co „po ludzku” w danej chwili wygląda na ogromną nawet tragedię, z czasem, z „szerszej perspektywy” może okazać się błogosławieństwem.

Inne biblijne wyjaśnienie trudności, które dotykają ludzi, to swego rodzaju „terapia wstrząsowa”. Gdy Izrael błądził i oddalał się od Boga, Bóg posyłał proroków, sędziów czy królów, aby naród wybrany się opamiętał i wracał na właściwą drogę. Gdy ich nie słuchał i oddalał się jeszcze bardziej, gdy nie było już innego sposobu, dopuszczał plagi, wojny czy niewolę, aby w ten sposób okazać mu pomoc. Po tych trudnych doświadczeniach Żydzi dziękowali Bogu i wracali na właściwą drogę… Zapewne śpiewali wówczas: „Sława Bohu za wsio”…

Inna mądrość ludowa mówi: „Każdy kij ma dwa końce”. W trudnych sytuacjach nie skupiajmy się na tym negatywnych „końcach”, ale po „przeciwnej” stronie szukajmy możliwości pozytywnego ich wykorzystania.

Jak już o mądrościach ludowych mowa to wspomnijmy o jeszcze jednej – Amerykanie mawiają: „No pain, no gain” (Jak nie boli, to nie przynosi pożytku…). Z chrześcijańskiej perspektywy można by to ująć stwierdzeniem: „Zmartwychwstanie nastąpiło po ukrzyżowaniu”…

Twego powstrzymywania się od sławienia Boga za wszystko, co nas spotyka, nie rozpatrywałbym w kategoriach grzechu czy bluźnierstwa, ale dopatrywałbym się w tym przejawów Twej tymczasowej „krótkowzroczności”.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe