Przeczytałem ostatnio artykuł „O przemocy w rodzinie”. Jestem żonaty ponad 11 lat, w naszej rodzinie dochodziło do wielu kłótni z różnych powodów, czasem błahych. Żona mnie zdradziła, twierdząc że miała do tego prawo bo nie dałem jej tego czego oczekiwała od męża, jak nasza Cerkiew podchodzi do tego, co robić w sytuacji kiedy jej to wybaczyłem, a ona chce rozwodu, mamy małe dzieci. Piotr

Wspomniana na początku lektura artykułu o przemocy w rodzinie dodatkowo komplikuje opisaną sytuację – pozwala domyślać się czy nawet sugeruje, że Waszym kłótniom towarzyszyła przemoc (fizyczna i psychiczna?). Tego na pewno nie powinno być w żadnej rodzinie i w relacjach pomiędzy ludźmi. Jeżeli to trwało przez lata, jeżeli podejmowane były próby uporządkowania Waszych relacji, ale okazały się nieskuteczne i nie widać poprawy, mogło to doprowadzić do swego rodzaju ‚zmęczenia materiału’. Mogły zatem pojawić się ‚pęknięcia’. Warto próbować je naprawi(a)ć, najlepiej na bieżąco, żeby nie doszło do załamania czy rozpadu (‚katastrofy budowlanej’). Cerkiew zaleca, zachęca i pomaga naprawiać relacje – trzeba wybaczać, ale też prosić o wybaczenie. Trzeba rozmawiać o problemach i próbować wspólnie je rozwiązywać. Z Bożą pomocą (o którą, jak wierzę, prosicie w modlitwach) wszystko jest możliwe. Potrzebne jest jednak obustronne zaangażowanie – zarówno chęci, jak i konkretne działania (cytując klasyka: „największy w tym ambaras, żeby dwoje chciało na raz”). Jeśli sami nie radzicie sobie z Waszymi problemami, poproście o wsparcie ‚z zewnątrz’. Istnieją przecież poradnie małżeńskie, psychoterapeutyczne, które gotowe są udzielić i udzielają fachowej pomocy w kryzysowych okolicznościach. Pamiętajcie przy tym, że kryzys to nie ‚koniec świata’. Potraktujcie go jako ‚możliwość do wykorzystania’. Znam takie pary małżeńskie, którym wspólne zmagania z poważnymi trudnościami pomogły nie tylko powierzchownie ‚zaszpachlować pęknięcia i rysy’, ale prawdziwie umocnić i utrwalić ich związki. Z pewnością nie używali do tego przemocy…

Życzę powodzenia w poszukiwaniach skutecznego lekarstwa

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Jak skutecznie modlić się o Dary i łaski Ducha Świętego? Anonim

Uważam, że najlepiej byłoby modlić się całym sobą i całym swoim życiem, tj. żyć i postępować zgodnie z wolą Bożą i zgodnie z Bożymi przykazaniami, żyć sakramentalnie, tj. w pełni uczestniczyć w Boskiej Liturgii i regularnie przystępować do komunii. Polecam lekturę tekstu metr. Kallistosa, „Teologia
nabożeństwa” (http://www.prawoslawie.k.pl/book/k01.html).

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, literatura, wiara, życie duchowe



Ojcze czy możecie zdefiniować prawosławne rozumowanie miłości i uczucia między dwojgiem osób? Mateusz

Uściślijmy na początku, że miłość to jedno z wielu uczuć, a jedno z uczuć to miłość, więc będziemy rozważać o miłości jako największym, najwyższym, najgłębszym i najszerszym ze wszystkich uczuć (por. 1 Kor 13,1-13). Ponadto, nie zatrzymywałbym się na dwojgu osób (polecam tekst metr. Kallistosa, Człowiek jako ikona Trójcy Świętej).

Niedawno świętowaliśmy Podniesienie Krzyża Pańskiego. Z ewangelicznych tekstów tego święta i niedziel przed (J 3,13-17) i po święcie Mk 8,34-9,1) wynika, że miłość to naśladowanie Chrystusa, które wymaga zaparcia się siebie i niesienia swego krzyża. Inaczej mówiąc, miłość to oddawanie życia – niekoniecznie przez pójście na śmierć, jaku uczynił to dla nas i ze względu na nas Chrystus, ale przez dzielenie się swoim życiem. Widać to w symbolice prawosławnego misterium małżeństwa, które nazywamy koronowaniem (cs. wienczanije). Korony na głowach (albo nad głowami) nowożeńców, to korony królestwa Bożego, które jest najważniejszym i ostatecznym celem małżeństwa, ale jednocześnie są to korony/wieńce męczeństwa, które prowadzi do tego królestwa. To dlatego w modlitwach podczas ślubu w cerkwi wspominamy również męczenników. Męczeństwo to świadectwo wiary, połączone z gotowością oddania życia za to/tego, w co/kogo wierzę. Mąż i żona z miłości i z miłością oddają sobie nawzajem całe swoje życie, zapierają się przy tym siebie samych, tj. odwracają uwagę od siebie (rezygnują z egoizmu) aby zwracać ją na innych ludzi. Zauważają ich i okazując im uwagę, troskę, pomagając w problemach i uczestnicząc w ich radościach, poświęcając im swój(?) czas, czas swego życia – dzielą się z nimi swym życiem i oddają swe życie – niosą swój krzyż i naśladują Chrystusa. Trzeba tu wspomnieć i podkreślić, że męczennicy oddawali swe życie z radością. Czyż w stanie zakochania (i później też?) nie jesteśmy gotowi odda(wa)ć życie dla umiłowanej osoby i za ukochaną osobę?

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Prośba o przypomnienie. Pewnego dnia rozmawiałam z naszą byłą matuszką i pokazując mi ikony Świętych, jednego z nich wskazała jako tego do którego modli się gdy nachodzą złe myśli, gdy jest depresja. Niestety zapomniałam o którego świętego chodziło (nie był to na pewno żaden z tych bardzo popularnych/ znanych i współczesnych Świętych bo bym pamiętała). Czy Ksiądz może wie o Kim może być mowa? Anonim

Bardzo mi przykro, ale nie wiem, którego świętego mogła wskazać matuszka. W sklepiku Bractwa natknąłem się kiedyś na obszerny modlitewnik, w którym zebrane były modlitwy w różnych ‚intencjach’, wypowiadane w różnych okolicznościach. Z tego co pamiętam, byli tam też wskazani święci, do których można/trzeba zwracać się z prośbą o udzielanie pomocy w obliczu określonych problemów/chorób.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe



Mam pytanie dotyczące zgrzeszenia spojrzeniem i myślą. Chrystus powiedział: „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” czy zatem oglądanie dla przyjemności zdjęć modelek, ładnych dziewcząt jest grzechem? I druga kwestia – myśli: czy wyobrażanie sobie kobiet w kontekście erotycznym zawsze jest grzechem? Piotr

Samo „oglądanie dla przyjemności” zdjęć, obrazów czy filmów, w których występują piękne kobiety nie jest grzechem, dopóki pozostaje „oglądaniem dla przyjemności”. Z chwilą, gdy obrazy te zaczynają wywoływać „wyobrażenia w kontekście erotycznym”, stają się niebezpieczne. Nawet jeśli kobiety/dziewczęta są na tych obrazach ubrane, te wyobrażenia powodują, że stają się pornografią, a to niezdrowe… Święci ojcowie, ojcowie pustyni w szczególności, zalecali wielką ostrożność w odniesieniu do myśli (gr. logismoi. cs. pomysły) i wyobrażeń (gr. fantasia). Zalecali, aby je kontrolować, nie ulegać im, nie zajmować się nimi. Choć niektóre z nich mogły nie być grzeszne, ale w konsekwencji mogły prowadzić (i przeważnie prowadziły) do ich realizacji w, a to już grzech i do tego poważny. Jak mówią mądrości ludowe: „Lepiej dmuchać na zimne”, czyli „oglądaj ostrożnie”.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, pozostałe, życie duchowe



Czy jeśli jeden z małżonków dopuści się cudzołóstwa, (dla ułatwienia stało się to 1 raz na wyjeździe integracyjnym), potem szczerze żałuje czynu, zmieni się podejmie pracę nad sobą, pójdzie do spowiedzi, to czy żeby Bóg odpuścił mu grzech ZAWSZE I BEZWZGLEDNIE musi powiedzieć to współmałżonkowi? Słyszałem 2 opinie, ale na żadna mnie nie do końca nie przekonuje. 1) Pierwsza opinia jest taka , że ZAWSZE i BEZWZGLEDNIE musi się przyznać, bo tego wymaga sprawiedliwość (nawet jeśli małzonek np: go zabije w gniewie musi to zrobić bo trzeba ponieść konsekwencje swoich czynów, po drugie Pan Jezus stwierdza, że zdrada jest powodem do rozwodu, a wiec nie mowiac tego zabiera się skrzywdzonemu małżonkowi ten wybór). Innymi słowy jeśli nie powie się bliźniemu że sie go skrzywdziło Bog grzechu nie wybaczy „idź i pojednaj się z bliźnim” 2) Inna opinia jest taka, że należy zawsze kierować się jakie dobro może z takiego faktu wyjść, a więc znów, jeśli np: mąż jest impulsywny, wcześniej bił żonę, a mają np 4 dzieci to lepiej nigdy tego nie mówić i Bóg mimo wszystko pochwali za roztropność bo nie chce „wiekszego rozlewu krwi” i wybaczy grzech Czy jest jakieś „oficjalne” stanowisko Cerkwi (lub jakieś słowa z Pisma), które wyjaśniają tą tą kwestię? Będę wdzięczny za odpowiedź P.S. to akurat nie jest mój grzech, ale znam sytuację z życia i poproszono mnie o radę. Miłosierdzie kazało mi powiedzieć opcję nr 2, ale sprawiedliwość opcję nr 1. Anonim

Na bardzo podobne pytanie próbowałem już udzielić odpowiedzi – proszę sprawdzić w dziale ‚rodzina’ pod datą 14-09-2020.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, pozostałe, rodzina



Kochani, zafascynowany lekturami biskupa Kallistosa Ware ” Królestwo Wnętrza” oraz „Kościół Prawosławny” chciałbym prosić o podanie kolejnych tytułów które były by napisane w tak przystępny sposób ale również poszerzały by wiedzę o prawosławiu, teologii, duchowości. Czekam z niecierpliwością na kompletny 5cio tomowy przekład Filokalii przez ojców Benedyktynów w Tyńcu i tak zastanawiam się czy może nie warto było aby PAKP spróbował pomóc w tym dziele swoim komentarzem? Mogę się mylić i mam na to nawet nadzieję ale komentarz Kościoła zachodniego może być lekko inny niż Kościoła Wschodniego szczególnie patrząc się od strony dogmatyczno-teologicznej. Konrad

Kompletna lista tekstów metr. Kallistosa dostępnych w tłumaczeniu na język polski:
– Człowiek jako ikona Trójcy Świętej, tłum. W. Misijuk, Białystok 1993.
– Prawosławna droga, tłum. s. Nikolaia, Białystok 1999.
– Teologia nabożeństwa, Białystok 2002.
– „Pójdź radośnie”: Misterium śmierci i zmartwychwstania, Białystok 2002.
– Kościół prawosławny, tłum. W. Misijuk, Białystok 2002/2011.
– Królestwo wnętrza, tłum. W. Misijuk, Lublin 2003.
– Misteria uzdrowienia, tłum. W. Misijuk, Lublin 2004.
– Wielki post i konsumpcyjne społeczeństwo, Białystok 2000, 2010.
– Tam skarb twój, gdzie serce twoje, tłum. i red. K. Leśniewski, W. Misijuk, Lublin 2011.

Poza tym warto sięgnąć do antologii tekstów o eschatologii:
– W drodze ku wieczności, tłum. W. Misijuk, Lublin 2004.

więcej o teologi i duchowości prawosławia znajdziesz w:
– Prawosławie. Światło wiary i zdrój doświadczenia, red. K. i J. Leśniewscy, Lublin 1999.
– Prawosławie. Światło ze Wschodu, red. K. Leśniewski, Lublin 2009.
– Schmemann A. Eucharystia. Misterium królestwa, tłum. A. Turczyński, Białystok 1997.
– Symbol wiary, tłum. J. Charkiewicz, Białystok 1996.
– Wielki post, tłum. A. Kempfi, Białystok 1990.
– Za życie świata, tłum. A. Kempfi, Warszawa 1988. Meyendorff J.
– Teologia bizantyńska. Historia i doktryna, tłum. J. Prokopiuk, Warszawa 1984, Kraków 2007.
– Małżeństwo w prawosławiu. Liturgia, teologia, życie, tłum. K. Leśniewski, Lublin 1995.
– Święty Grzegorz Palamas i duchowość prawosławna, tłum. K. Leśniewski, Lublin 2005.
– Ałfiejew Hilarion, Misterium wiary, tłum. J. Charkiewicz, Warszawa 2009.

Obszerna, jedenastostronicowa (ale już niepełna) bibliografia polskojęzycznych publikacji o prawosławnym chrześcijaństwie dostępna jest w drugim wydaniu Kościoła prawosławneg metr Kallistosa. Również z utęsknieniem czekam na kompletny przekład Filokalii. Komentarze PAKP z pewnością pojawią się wraz z publikacją pierwszego tomu. Dalszej owocnej lektury życzę

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, literatura



Chciałabym poprosić Księdza o słowo na temat dziesięciny. Czym ona dzisiaj jest i w jaki sposób powinna być realizowana? Pytam też w kontekście konkretnej sytuacji z życia, gdzie mam zagwozdkę czy to też jest dziesięcina? – moi kochani rodzice za kilkanaście dni mają święta imienin i urodzin, zamiast symbolicznego prezentu naszła mnie myśl o wymianie całej kuchni (mebli) w ich mieszkaniu, bo stara jest już bardzo zniszczona a nie mają na nową pieniędzy i sobie jej nie kupią a jeśli to za kilka lat. Moje pytanie czy w oczach Boga taki gest to też dziesięcina? Gdy sami zarabiamy niewiele, odmawiamy sobie a pieniądze przekazujemy w formie „pomocy” osobom z rodziny? Magdalena

Odpowiedzi szukaj w Chrystusowej opowieści o sądzie ostatecznym (Mt 25,31-46) – szczególnie Mt 25,40.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina



Mam wrażenie że coraz bardziej staję się prawosławną w kościele katolickim. Mam na myśli nie tylko zachwyt nad szeroko pojętym pięknem ale przede wszystkim głębię teologii liturgii, prawosławne rozumienie sakramentów. Nigdy nie odnalazłam tego w kościele katolickim. Do cerkwi prawosławnej ,,chadzam” na nabożeństwo Całonocnego Czuwania. Na Boską Liturgię rzadko, bo brak możliwości przyjęcia Ciała i Krwi Pana napawa mnie smutkiem. To jakby stan umierającego z głodu człowieka przy suto zastawionym stole. Katolicka Msza Święta wydaje mi się ogromnie zubożona. Wydaje mi się że katolicy zgubili głębię i sens liturgii i bardzo trudno jest spotkać się z „Dobrym i miłującym człowieka Bogiem” który realnie ma wpływ na życie człowieka, na to co dzieje się po liturgii i dzięki liturgii. Czy przyciąganie do wiary prawosławnej, a zwłaszcza branie pod rozwagę konwersji może być działaniem Świętego Ducha? Jak to rozeznać ? Czy można pozostać w kościele katolickim będąc bardziej świadomą chrześcijanką z prawosławnym myśleniem? Magdalena

Czytając Twe słowa przypomniało mi się porównanie, które zastosował A. Chomiakow dla objaśnienia podziałów w chrześcijaństwie. Zacytował je bp Kallistos Were w ostatnim rozdziale swej książki „Kościół prawosławny” (s. 361-362).

Mistrz oddala się, pozostawiając swą naukę trzem swoim uczniom. Najstarszy wiernie powtarzał wszystko, czego nauczył go mistrz, niczego nie zmieniając. Jeden spośród dwóch pozostałych do nauki mistrza dodał coś od siebie, drugi zaś pewną jej część pominął. Po powrocie, nie czyniąc żadnemu z nich jakichkolwiek wyrzutów, do dwóch młodszych mistrz zwrócił się ze słowami: „Podziękujcie swemu starszemu bratu, bowiem bez niego nie bylibyście w stanie zachować prawdy, która wam przekazałem”. Najstarszemu zaś doradził: „Podziękuj swym młodszym braciom, albowiem bez nich nie byłbyś w stanie zrozumieć prawdy, którą wam powierzyłem”. Prawosławni z całą pokorą postrzegają siebie, jako owego najstarszego brata. Wierzą, że dzięki łasce Boga byli w stanie zachować prawdziwą wiarę w nienaruszonym stanie, „niczego nie dodając, ani też niczego nie ujmując”. Twierdzą, że podtrzymują żywą ciągłość starożytnego Kościoła, Tradycji Apostołów i Ojców, oraz wierzą, iż w podzielonym i zdezorientowanym chrześcijaństwie ich obowiązkiem jest nieść świadectwo tej ciągłej Tradycji, która choć pozostaje niezmienna, ciągle jest młoda, żywa i nowa.

Inne porównanie proponuje, aby nauczanie Kościoła postrzegać jak lornetkę, w której każdy element to jakiś dział nauczania Kościoła i która pokazuje wiernym drogę do zbawienia, do królestwa Bożego. Skoro prawosławni „wiernie powtarzają wszystko, czego nauczył ich mistrz, niczego nie zmieniając”, ostrość w ich lornetce ustawiona jest prawidłowo, przez co drogę do celu i ustawione na niej znaki widać bardzo wyraźnie. U rzymskich katolików, którzy „do nauki mistrza dodali coś od siebie”, pokrętło ostrości zostało nieco przesunięte i obraz tej samej drogi ku temu samemu celowi może być nieco zamazany. U protestantów, którzy „pewną część nauczania pominęli”, pokrętło ostrości zostało przesunięte w drugą stronę i obraz drogi też może być zamglony. Pytanie, którą lornetkę należałoby wybrać, wydaje się retoryczne…

Wierzę, że konwersja może być powodowana działaniem Świętego Ducha. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: „Jak to rozeznać?” polecam lekturę pierwszego rozdziału książki bp Kallistosa Ware „Królestwa wnętrza” – „Dziwne, a jednak znajome: moja droga do Kościoła prawosławnego” (http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=88). Warto poczytać wypowiedzi tych, którzy dokonali już wyboru. Czy można pozostać w Kościele katolickim będąc bardziej świadomą chrześcijanką z prawosławnym myśleniem? Zapewne jest to możliwe, ale może okazać się trudne… Tutaj przypominają mi się moje długie rozmowy ze studentami Instytutu św. Włodzimierza w Nowym Jorku, którzy wybrali prawosławie jako dorośli ludzie. Opisałem te rozmowy w odpowiedzi na pytanie Kevina, zamieszczone w tym dziale pod datą 19.02.2020. Usłyszeć odpowiedź na kierowane do Boga pytanie z pewnością pomoże hezychastyczne modlitewne wyciszenie…

Que vadis Magdaleno?

Kategorie: konwersja, Ks. Włodzimierz Misijuk, życie duchowe



Czy instytucja narzeczeństwa rozumiana jako lepsze poznanie się można rozumieć w kategorii wspólnego zamieszkania czy moje rozumowanie jest błędne? Dawid

Powiedziałbym, że tego rodzaju rozumowanie jest katastrofalnie błędne. Ze spotkaniami narzeczonych powinno być jak z lataniem samolotem – ile startów, tyle lądowań/ile spotkań, tyleż samo rozstań. Dlaczego? Ano dlatego, że instytucja narzeczeństwa oprócz „lepszego poznania się”, ma jeszcze inne, równie ważne cele. Chodzi tu też o to, aby upewnić się, że: – małżeństwo to moje powołanie (tak, tak – do małżeństwa też potrzebne jest powołanie), – on/ona, narzeczony/narzeczona jest właśnie tą osobą, z którą, z Bożym błogosławieństwem, chcę podążać małżeńską drogą życia do królestwa Bożego i wejść z nią do wieczności. W naszym, prawosławnym pojmowaniu małżeństwo nie ogranicza się do życia tutaj na ziemi, nie kończy się wraz ze śmiercią żony/męża i to. m.in. dlatego podczas ślubu w cerkwi nowożeńcy nie obiecują/przysięgają, że „nie opuszczę Cię aż do śmierci”. (Jeżeli takie zobowiązanie miałoby się pojawić, to parafrazując kolokwializm, można by ująć je w stwierdzeniu: „jak idziemy, to na wieczność…”). Piszę o tym, aby dokładniej uświadomić ważność podejmowanej decyzji, która ma mieć tak bardzo długotrwałe konsekwencje… Nawet jeśli wspólne zamieszkiwanie pomoże w „lepszym poznaniu się” (mam co do tego poważne wątpliwości), na pewno przeszkodzi w upewnieniu się o słuszności wyboru partnera. Gdy narzeczeni zamieszkują ze sobą, spędzają ze sobą dnie i noce, i prawie nie rozstają się, wykluczają możliwość pojawienia się uczucia tęsknoty, które bardzo wyraźnie podpowiada, jak bardzo nam na kimś zależy, jak bardzo nam tego kogoś brakuje, jak bardzo chciałoby się te ostatnie i te następne spotkanie choć trochę przedłużyć itp. „Sęk w tym”, że jednorazowe rozstanie, np. w związku z pójściem do pracy, nie działa i nie upewnia tak samo, jak te codzienne, powtarzające się przez kilka(naście) miesięcy/lat narzeczeństwa. Nie można przy tym przemilczeć nader ważnej kwestii – czystości przedmałżeńskiej. Jeśli wspólne zamieszkiwanie i „lepsze poznanie się” miałoby oznaczać „pójście na całość” w sferze cielesnego zbliżenia, tj. seks, który jest zarezerwowany tylko i wyłącznie dla łoża małżeńskiego, mamy do czynienia z grzechem nierządu. Ponadto, jeśli narzeczeni zamieszkują razem i (współ)żyją jak mąż i żona, zasadne wydaje się pytanie: „no to po co ślub?” Bo tak wypada? Bo inni tak robią? Bo będzie fajna impreza? Bo do pełnego wyposażenia mieszkania przydadzą się ślubne prezenty? W naszym pojmowaniu cerkiewne zaślubiny, sakrament/misterium małżeństwa, obrzęd koronowania (cs. wienczanije) to prośba o Boże błogosławieństwo na samym początku małżeńskiej drogi ku królestwu Bożemu/zbawieniu/wieczności, prośba o Bożą pomoc we wszystkich sferach małżeńskiego życia. WSZYSTKICH…

Życzę rozważnego lepszego poznawania siebie nawzajem.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, życie duchowe



Strona 22 z 31« Pierwsza...10...2021222324...30...Ostatnia »