Rosyjska mądrość ludowa mówi: „Upał, tak wstawaj” – skoro upadłeś, to podnieś się czym prędzej. Grzech, o którym piszesz to już przeszłość i tego nie da się zmienić. Wszystko natomiast możesz zrobić ze swoją współczesnością. Przestań zadręczać się tym, co się stało i już się nie „odstanie”. Skoncentruj się na udoskonalaniu obecnego życie. Niech pamięć o tym grzechu (i innych też) pomaga Ci powstrzymywać się od popełniania go/ich ponownie. Dobre relacje z rodzicami na pewno pomagają, ale warto otwierać się na innych ludzi, bo bardzo ważne są nasze relacje. Człowiek staje się osobą dopiero w relacji z innym człowiekiem. Bóg stworzył człowieka na Swój obraz i podobieństwo, ale trzeba też pamiętać, że to obraz Boga w Trójcy Osób – ten obraz zawiera w sobie międzyosobowe relacje. Nad brakiem skupienia trzeba pracować – są na to sposoby, trzeba ich szukać, znaleźć je i zastosować. Jeden z podstawowych to chwila wyciszenia i skupienia przed modlitwą, postanowienie, że maksymalnie skupiam się na modlitwie. Myśli trzeba kontrolować – ktoś porównał myśl, która ucieka od modlitwy, do syna marnotrawnego, który odchodzi z domu Ojca. Warto przy tym pamiętać, że powrót syna spowodował wielką radość w domu Ojca. Nie warto stamtąd odchodzić, a jeżeli już się zdarzy, to trzeba wracać jak najszybciej… Bóg ma „wyczulony” słuch i na pewno słyszy nasze nieporadne modlitwy, ale nie stawaj na modlitwę z oczekiwaniem wyraźnego odczucia łaski Bożej. „Rób swoje”, bądź w tym wytrwały i konsekwentny i nie oczekuj za to „nagrody” w postaci „odczuwalnej łaski”. Skoro wyspowiadałeś się z nieświadomego grzechu dzieciństwa, okazałeś żal i skruchę, dostąpiłeś pokajania – „głębokiego zrozumienia” jakim się stałeś przez to, że zgrzeszyłeś. Ale pokajanie to jednocześnie „głębokie zrozumienie” jakim powinienem się stać przez to, że zostałem stworzony na obraz i podobieństwo Boga. Zatem pracuj nad sobą usilnie, skupiaj się nad dążeniem do doskonałości. Bóg na pewno Ci w tym pomoże. Pomoc będzie potrzebna, bo Twoim staraniom na pewno będą przeszkadzały różne pokusy, które będą próbowały Cię zniechęcić i odciągnąć od podejmowanych działań. Nie poddawaj się…
Zgadzam się, „nieplanowane” dzieci zdecydowanie mogą być największym szczęściem w życiu, ale temu szczęściu trzeba „dać szansę zaistnienia” i solidnie nad tym pracować. Przydałoby się również równie solidne wszechstronne wsparcie dla tej „zaskoczonej” kobiety, bo spokoju mogę nie dawać jej też obawy i niepokoje, czy sobie poradzi… To szczególna możliwość podjęcia współpracy (gr. synergia) z Bogiem, bowiem Bóg pomaga ludziom za pośrednictwem innych ludzi.
Diecezja miała rację – apostazja wynika z podjętych działań albo ich braku np. nieuczęszczaniu na nabożeństwa. Nie trzeba do tego formalnego potwierdzenia. Gdy wsiadamy do samolotu, pokazujemy bilet. Gdy wysiadamy, nie potrzebujemy pisemnego potwierdzenia, że to zrobiliśmy. Stało się i już. Ale z nowym biletem do samolotu (nawet tego samego) będzie można wsiąść jeszcze raz…
Na podobne pytania próbowałem już odpowiadać wcześniej – proszę sprawdzić w dziale rodzina albo wiara pod datami 22.11.2019; 05.05;16.07; 19.07; 27.08; 28.08. Myślę, że warto próbować pokazać i uświadomić, że większość tradycji chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu jest wspólna. Polecam lekturę książki bp Kallistosa Ware, „Kościół prawosławny”.
W chrześcijaństwie rozpatrywane były i są dwie drogi do zbawienia. Jedna z nich to małżeństwo, a druga – monastycyzm. Do obu potrzebne jest powołanie. W całej dotychczasowej historii chrześcijaństwa nie pojawiła żadna refleksja nad jakimkolwiek „stanem pośrednim”. Pewną próbę podejmuje współcześnie bp Kallistos Ware – polecam lekturę Jego tekstu „Ziarno Kościoła: powszechne powołanie do zbawienia” w pierwszym tomie Jego dzieł zebranych pt. „Królestwo wnętrza”.
Czy Cerkiew Prawosławna w Polsce jest zobowiązana do komentowania bieżących wydarzeń? Czy inne wyznania chrześcijańskie albo religie obecne w Polsce tak właśnie zareagowały, a tylko Cerkiew „milczy”? Czy to „milczenie oznacza zgodę”? Uważam, że w odniesieniu do pewnych zdarzeń czy ludzkich zachowań można albo nawet trzeba powstrzymywać się od wyrażania opinii. Niektóre czyny bywają tak „wymowne”, że na usta ciśnie się stwierdzenie: „brak słów” albo „zostawię to bez komentarza” (ang. no comment…). Chuliganom przeważnie zależy, aby ich wybryki były zauważane i szeroko (jak najszerzej) komentowane, a to z kolei może działać jak „dolewanie oliwy do ognia”. Milczenie może być wówczas o wiele bardziej „wymowne” niż ognista czy lodowata krytyka („Mowa jest srebrem, a milczenie złotem”?).
Odpowiedziałbym zmienionymi nieco Twoimi własnymi słowami: „niektórzy prawosławni żyją w jakiejś alternatywnej rzeczywistości”, ale to samo można powiedzieć o przedstawicielach wielu innych (wszystkich?) grup społecznych. Mądrości ludowe stwierdzają: „Strzeżonego Pan Bóg strzeże”. Trzeba tu jednak wskazać na synergię/współpracę Boga i człowieka – Bóg strzeże, ale już „strzeżonego” tj. tego, co jest strzeżone/chronione przez człowieka.
Jeżeli podczas spowiedzi duchowny wymienia grzechy, które rzeczywiście popełniłeś, to jak najbardziej trzeba wyrazić skruchę (potwierdzić to, mówiąc „żałuję”) i można by ją nawet uznać za dopuszczalną, ale tylko pod warunkiem, że duchowny nie pominął żadnego z tych, z którymi przyszedłeś do spowiedzi (a tego raczej trudno się spodziewać). Koniecznie trzeba wówczas ‚wtrącić swoje’ i powiedzieć o pozostałych grzechach. Spowiedź to dokonywane przez nas samych ujawnianie naszych grzechów Panu Bogu w obecności duchownego. Bóg zna wszystkie nasze grzechy i oczekuje, że z żalem i skruchą, i z obietnicą poprawy nazwiemy je wszystkie o imieniu – tylko my możemy to zrobić i nikt nie może nas w tym zastąpić.
W tzw. „zamierzchłych czasach” funkcjonowały swego rodzaju ustalone „regułki” wypowiadane podczas spowiedzi – zawierały dość ogólnie ujęte wyznanie grzechów i potwierdzenie skruchy. W związku z trudnościami związanymi z „nazywaniem grzechów po imieniu” duchowni podejmowali próby udzielania pomocy „nieporadnie spowiadającym się” i mówili o grzechach, które mogły się pojawić (bo zwykle się pojawiają). Miało to m.in. pomóc zarówno dzieciom, jak i dorosłym w rozeznaniu i uświadamianiu co jest, czy co może być grzechem, bo ciągle (często?) zdarza się, że popełniamy jakiś grzech(y) nieświadomie czy nieumyślnie. Choć obecnie świadomość dzieci i młodzieży w kwestii grzeszności i spowiedzi bywa znacznie większa, z pewnością nie jest to powszechne zjawisko i zapewne dlatego niektórzy duchowni „starej szkoły” postępują dalej „po staremu”. Wypowiedź duchownego można traktować jako przejaw przewodnictwa duchowego, który zaczął towarzyszyć misterium spowiedzi i który też jest oczekiwany przez wielu przystępujących do spowiedzi. Znam też jednak spowiedników, którzy traktują spowiedź „w ścisłym tego słowa znaczeniu” – tj. będąc świadkami wyznawania grzechów, jedynie słuchają, mogą ewentualnie zadać jakieś pytanie w związku z tym, co usłyszeli (np. czy często dany grzech się pojawia), po czym zapytują: „czy żałujesz” i wypowiadają słowa modlitwy rozgrzeszającej. Spowiednika, duchowego opiekuna trzeba sobie wybrać podobnie jak wybiera się lekarza rodzinnego. Robimy to ‚z premedytacją’, biorąc pod uwagę wiele istotnych oczekiwań. Nieprawdaż?
Nie ma jednej, autorytatywnej odpowiedzi Kościoła prawosławnego na to i na wiele innych podobnych pytań, podobnie jak ma to miejsce w innych wyznaniach chrześcijańskich czy innych religiach (wyjątkiem może tu być Kościół rzymskokatolicki, ale Watykan też nie udziela odpowiedzi na wszystkie pytania). W związku z powyższym lepiej pytać co prawosławni chrześcijanie sądzą na ten (i inne) temat. Jak Pani zauważyła zdarzają się opinie skrajnie negatywne, opatrzone ponadto wymowną (nad?)interpretacją, co bynajmniej nie oznacza, że wszyscy prawosławni z nimi się zgadzają. Podejrzewam, że podobnie jest we wszystkich ludzkich środowiskach. Z lekcji fizyki pamiętam, że przy podsumowywaniu wyników wielokrotnie powtarzanych doświadczeń, obydwie skrajne wartości – najniższa i najwyższa – nie powinny były być brane pod uwagę. To chyba jedna z wielu wskazówek, które sugerują, że „prawda leży pośrodku”…
Odpowiedź na to pytanie zawarta jest w książce o. Johna Brecka, „Sacred Gift of Lifa. Orthodox Christianity and Bioethics”, która powinna ukazać się już niebawem w polskim przekładzie jako „Święty dar życia. Prawosławne chrześcijaństwo i bioetyka”. W odróżnieniu od Kościoła rzymskokatolickiego, w prawosławnym chrześcijaństwie nie ma jednej autorytatywnej, powszechnie znanej i akceptowanej opinii na tę i wiele innych kwestii. Pojawiają się głosy poszczególnych Cerkwi lokalnych, biskupów czy teologów, które mogą nawet znacznie różnić się od siebie. Ogólnie rzecz ujmując powiedziałbym, że tego zagadnienia nie należy traktować w kategorii grzechu, podobnie jak w kategoriach grzechu nie rozpatrujemy na przykład samej jazdy samochodem. Trzeba jednak zauważyć, że w związku z prowadzeniem auta mogą pojawić się niepożądane i brzemienne w skutki zdarzenia, które bez wątpienia są grzeszne, albo prowadzą do grzechu. To np. zbyt szybka, nieuważna, ryzykowna (pod wpływem alkoholu?) jazda, która może spowodować kolizję i śmierć kierowcy albo innych uczestników ruchu drogowego. Nieprzepisowe poruszanie się po drogach może zaowocować mandatem, a narażenie innych na niebezpieczeństwo grozi nawet karą sądową. Auto może być też skradzione, dokumenty sfałszowane… Procedury wspomagania rozrodu to niezwykle złożone zagadnienie. Studium o. Johna Brecka wiele wyjaśnia. Polecam lekturę…