Znajomość j. cerkiewnosłowiańskiego nie jest wymogiem aby należeć do Cerkwi prawosławnej. Gdybyśmy zastosowali taki wymóg to wydaje mi się, że bardzo mało nas pozostałoby w prawosławiu. Język cerkiewnosłowiański traktujemy, jako naszą tradycję, która jest nam bliska i z której nie chcemy rezygnować, chociaż zdajemy sobie sprawę, że wiele rzeczy nie rozumiemy. Nie wydaje mi się aby w najbliższych latach czy nawet dziesięcioleciach nastąpiła zmiana naszych postaw wobec naszego głównego języka liturgicznego. Z drugiej strony rodzi się wśród naszych wiernych (prawosławnych z dziada pradziada) chęć rozumienia tego co jest czytane i śpiewane w czasie nabożeństw. Argumentacja aby nauczyli się tego języka tylko w części rozwiązuje problem. Do tej grupy dołączają się również ci, którzy z tych czy innych powodów wstąpili do Cerkwi prawosławnej. Są oni pełnoprawnymi członkami Cerkwi i bardzo często aktywnymi parafianami. Tutaj trzeba znaleźć mądre i zrównoważone rozwiązanie w rodzącej się sytuacji. Cerkiew jest żywym organizmem gdzie żyje Chrystus i głoszone jest Słowo Boże. W ten sposób wiara powinna być dostępne każdemu. Wydaje mi się, że temat ten będzie pojawiał się coraz częściej w naszym środowisku i wspólnie należy szukać odpowiedzi na pytanie: w jaki sposób zachować naszą tradycję i w jaki sposób być otwartym?
Uczestnictwo w nabożeństwach w Kościele prawosławnym jest otwarte wszystkim. Rzeczywiście, osoba, która odczuwa więź z Bogiem uczestnicząc w takich nabożeństwach to nie powinna z nich rezygnować. Nie wiem czy jest Pan świadomy, w Polsce w większości cerkwi nabożeństwa odprawiane są w j. cerkiewnosłowiańskim. Dla osoby, która jest związana z językiem polskim lub francuskim jako liturgicznym może to stanowić pewną trudność. W prawosławiu nie ma interkomunii. Osoba prawosławna nie może przystępować do sakramentu Eucharystii w innym Kościele, tak samo członek innego Kościoła nie może przystępować do tego sakramentu w prawosławiu. Przystępowanie do Eucharystii traktujemy jako znak przynależności do Kościoła prawosławnego. W Pańskim przypadku (jak też w innych przypadkach) możliwość przystępowania do Eucharystii w Kościele prawosławnym wiązała by się z konwersją. Jest to krok, który wymaga głębokiego zastanowienia i w żaden sposób nie wolno podejmować go zbyt pochopnie. Konwersje z jednego Kościoła do drugiego, jak też odwrotnie nie są zjawiskiem wyjątkowym i prawdę mówiąc nie słyszałem aby jakiś katolik lub prawosławny był z tego powodu ekskomunikowany przez swój „stary” Kościół. Ks. Andrzej Kuźma wkrótce prześle Panu swój kontakt.
Sugerowałbym ostrożność i powstrzymywanie się od zbyt daleko posuniętych uogólnień. Zdecydowanie zgadzam się z Pana twierdzeniem: „Każdy grzeszy, to jasne”. W żadnym jednak wypadku nie mogę zgodzić się z twierdzeniem że „Cerkiew dopuszcza się grzechów”. Posłużę się tutaj autorytatywnym cytatem z książki bp Kallistosa Ware, Kościół prawosławny, s. 270: Ludzki grzech nie może oddziaływać na zasadniczą naturę Kościoła. Nie można posuwać się do stwierdzenia, że skoro chrześcijaninie na ziemi grzeszą i daleko im jeszcze do doskonałości, to przez nich grzeszny i niedoskonały jest cały Kościół, albowiem nawet na ziemi Kościół jest niebiański i grzeszyć nie może. Święty Efrem Syryjczyk słusznie mówił o „Kościele pokutujących, Kościele tych, którzy giną”, ale ten właśnie Kościół jest jednocześnie ikoną Trójcy Świętej. Jak wytłumaczyć, że członkowie Kościoła są grzesznikami, a jednak mimo to należą do wspólnoty świętych? „Tajemnica Kościoła zawiera się w samym fakcie, że wspólnie razem grzesznicy stają się czymś odmiennym od tego, czym są jako jednostki – tym «czymś innym» jest Ciało Chrystusa” (J. Meyendorff, What Holds the Church Together, w: „Ecumenical Review” 12:1960, s. 298.) Chrystus i Cerkiew naucza, abyśmy nie utożsamiali grzechu z osobą, która ten grzech popełniła (koniecznie trzeba nienawidzić grzech, ale nie można nienawidzić człowieka, który ten grzech popełnił). Wytykając grzech/błąd człowiekowi/cerkiewnemu hierarsze, nie przypisujmy tego grzechu/błędu całej Cerkwi. Proszę spróbować rozróżnić pomiędzy nauczaniem Chrystusa i Cerkwi, a poszczególnymi ludźmi, którzy to nauczanie powinni nie tylko przyjmować, ale i w nienaruszonym stanie ‚podawać dalej’ następnym pokoleniom. Cała historia chrześcijaństwa pokazuje, że były z tym problemy, wielu ludzi (również hierarchów) zbłądziło, ale Cerkiew przetrwała. Wierzę, że teraz też przetrwa. Zgadzam się również z Pana końcową konkluzją – módlmy się… Życzę owocnego zwieńczenia poszukiwań. „Szukajcie, a znajdziecie”. Z Bogiem
Przyjęcie rzymskich katolików do Cerkwi następuje zwykle przez misterium/sakrament spowiedzi, podczas której powinno nastąpić wyrzeczenie się, zobowiązanie odstąpienia od błędów, które pojawiły się w nauczaniu Kościoła rzymskokatolickiego – o pochodzeniu Ducha świętego od Ojca i Syna (Filioque) i niepokalanym poczęciu Marii Panny. Następujące po spowiedzi przystąpienie do Komunii oznacza wówczas przyłączenie do Cerkwi. Sugerowałbym jednak aby zmianę wyznanie odpowiednio przygotować. Polecam lekturę książek bp Kallistosa Ware: Kościół prawosławny i Królestwo wnętrza (szczególnie pierwszy rozdział: „Dziwne, a jednak znajome”; moja droga do Kościoła prawosławnego). Warto też (po)rozmawiać z duchownym, którego widuje/spotyka Pani podczas nabożeństw w cerkwi. Odwagi życzę
Osoby, które wstąpiły do Kościoła prawosławnego podzieliłbym na dwie kategorie: tych którzy cenią i lubią j. cerkiewnosłowiański jako język liturgiczny niekoniecznie wszystko rozumiejąc i tych, którzy pragną rozumieć wszystko co jest czytane i śpiewane. Przy czym ta druga grupa jest chyba bardziej liczna i przyłącza się do niej znacząca część młodzieży (i nie tylko) z tradycyjnych rodzin prawosławnych. My już stoimy przed tym zagadnieniem „polonizacji” Liturgii i ten proces jest ciągle postępującym. Z pewnością w oczach, tych, którzy wstąpili do Prawosławia i chcą w nim odnaleźć się, ten proces jest zbyt powolnym. Myślę, że prawosławni wierni nie będą rezygnować z j. cerkiewnosłowiańskiego, ale uważam, że obok powinna funkcjonować możliwość uczestniczenia w nabożeństwach polskojęzycznych.
Chyba najbardziej praktycznym byłoby najpierw samemu powrócić do Kościoła prawosławnego. Ale możliwym też byłoby najpierw ochrzcić dziecko, ale i samemu zaś nie odwlekać konwersji. Do chrztu córeczki potrzebna byłaby matka chrzestna prawosławna, ojcem chrzestnym może być osoba innego wyznania. Sugerowałbym porozmawiać na ten temat z duchownym z parafii do której Pan chodzi.
Powroty są możliwe. Powiem więcej – są nawet wskazane i mile widziane… W opisanych okolicznościach w szczególności. Aby wrócić do Cerkwi, do prawosławia, powinnaś przystąpić do spowiedzi, opowiedzieć o tym wszystkim spowiednikowi i potwierdzić pragnienie i gotowość powrotu. Przystąpienie do komunii, uczestnictwo w misterium Eucharystii w Cerkwi będzie wówczas przejawem przyjęcia i potwierdzeniem powrotu. Co do dziecka – zostało ochrzczone, ale nie zostało jeszcze bierzmowane i nie przystąpiło do komunii, a w naszym pojmowaniu misteria/sakramenty chrześcijańskiej inicjacji to chrzest, miropomazanie/bierzmowanie i Eucharystia. Jeśli chciałabyś wychowywać dziecko w prawosławnej tradycji chrześcijańskiej poproś proboszcza swojej (byłej? albo nowej, obecnej) prawosławnej parafii, aby zostało namaszczone świętą mirrą, po czym przystąp wraz z nim do komunii. Niech to będzie nowy początek regularnego i wytrwałego uczestnictwa w sakramentalnym cerkiewnym życiu. Polecam również lekturę książek o prawosławiu: Kallistos Ware, Kościół prawosławny; Królestwo wnętrza; Hilarion Ałfiejew, Misterium wiary. Życzę nie tyle szybkiego (choć „czym prędzej, tym lepiej”, ale „lepiej później, niż wcale”), co świadomego powrotu…
Takiego aktu nie potrzeba przedstawiać. Pańskie rozumowanie wydaje mi się słuszne. Mam wielu znajomych, którzy opuszczając Kościół rzymskokatolicki i wstępując do Kościoła prawosławnego traktowali swoją decyzję jako pewien stopień w poszukiwaniu Boga. W ten sposób Kościół rzymskokatolicki był pewnego rodzaju etapem, przez, który przeszli ale jego w żaden sposób nie wyrzekają się. Naturalnym jest, że w takich przypadkach rodzina osoby, która wstąpiła do Kościoła prawosławnego w większości pozostaje katolicką. Modlimy się za nich spotykamy się, często obchodzimy razem święta.
Pytanie jest dość niedorzeczne. Prawosławie jest chrześcijaństwem, które zachowuje prawdziwą naukę i dogmaty.
Z pytania wnioskuję, że planowana konwersja wynika z czysto duchowych poszukiwań i odkrywania swojej drogi do Boga. To jest bardzo ważne. Dlatego, że jeśli nasze wstępowanie do Kościoła prawosławnego związane jest z łatwiejszym „załatwianiem” swoich spraw natury małżeńskiej jest to swego rodzaju chytrość i takie postępowanie jest nie skuteczne na dłuższą metę. Natomiast będąc w naturalny sposób w Kościele prawosławnym może zdarzyć się, że spotkamy kogoś odpowiedniego i wówczas oczywiście można poukładać w sposób kościelny swoje sprawy.