W sytuacjach, kiedy jest ogólnie problem ze zdrowiem dziecka należy zwrócić się całym sercem ku Bogu. Trudno mówić o jakiejś konkretnej modlitwie do św. Jana Rylskiego. Z pewnością ważnym jest wypełnianie przykazań Bożych przez rodziców, modlitwa w domu, modlitwa i Eucharystia w cerkwi i sugerowałbym nauczyć się czytać Akafist do św. Jana Rylskiego i czytać go w domu.
Wolna wola to część obrazu Bożego w każdym z nas. Sama wolna wola nie zapewnia jednak dostąpienia zbawienia. Tę naszą wolną wolę powinniśmy „uzgadniać” z wolą Boga, tj. z własnej wolnej, nieprzymuszonej woli postępować dobrze, dokonywać dobrych wyborów, decyzji.
Aby odpowiedzieć na pytanie o powodowane chorobą „ubezwłasnowolnienie” wskazałbym na małe dzieci, które uczą się jeszcze podejmowania słusznych decyzji/wyborów. Zdarza się, że rodzice (albo inni dorośli) podpowiadają im jak postąpić albo wręcz „wymuszają” na nich właściwą w danej sytuacji decyzję. Nie tylko dzielą się wówczas swoim własnym doświadczeniem i dojrzałą wiedzą, ale w poczuciu rodzicielskiej odpowiedzialności za swe potomstwo przejawiają w ten sposób swą opiekę nad dziećmi. Dzieci mają swoją wolną wolę, ale ucząc się posługiwania nią, przekonują się przy tym, że warto słuchać dorosłych i „poddawać się”(?) ich woli – choć mama ostrzegała, żeby nie dotykać gorącego garnka na kuchence albo „nie pchać palca między drzwi”, postępują po swojemu i „namacalnie” przekonują się, że miała rację… Trzeba jednak uważać, aby racje dorosłych były „dyplomatycznie” wskazywane raczej, a nie przesadnie wymuszane…
„Ubezwłasnowolnionym” chorym potrzebna jest zapewne jeszcze większa uwaga i troska, bo mogą nie być w stanie „uczyć się na błędach”. Na ich opiekunach spoczywa zatem jeszcze większa odpowiedzialność.
Polecam lekturę tekstu o. Johna Brecka, „Dlaczego doszło do Wcielenia?”, Przegląd Prawosławny, 2005, nr 1.W jego zakończeniu czytamy:
„Dlaczego doszło do Wcielenia? Właśnie dlatego, że sami nie możemy siebie zbawić. Aby pokonać, zniszczyć śmierć, Sprawca Życia musiał zstąpić do otchłani śmierci poprzez Swą własną śmierć. Musiał ponieść śmierć na krzyżu, zstąpić do królestwa zmarłych i tam unicestwić moc śmierci. Tylko w ten sposób mógł dać życie tym, którzy pozostawali w objęciach śmierci. Jedynie przyjmując śmierć jako Bogoczłowiek, mógł w Swym własnym zmartwychwstaniu wskrzesić ze Sobą zmarłych i sprawić, by w pełni wraz z Nim uczestniczyli w chwale, którą dzielił z Ojcem jeszcze zanim powstał świat (J 17,5). Dlaczego doszło do Wcielenia? Nastąpiło ono przez to, że dla umożliwienia nam udziału w Jego życiu, Syn Boży musiał doświadczyć wszystkich okoliczności zarówno naszego życia, jak i śmierci. Musiał stać się tym, czym my jesteśmy po to, abyśmy my mogli stać się tym, czym jest On w pełni Swego wiecznego życia i chwały.
Oto dlaczego Chrystus nie jest ani wędrownym żydowskim wieśniakiem, ani też zagorzałym rewolucjonistą. Jest Władcą Pokoju, który „stał się ciałem”, umarł i powstał z martwych aby dać Życie światu.
<<Chryste, Obrońco nasz, zawstydziłeś nieprzyjaciela człowieka, jako tarczy używając Swego niewysłowionego Wcielenia. Przyjmując postać człowieka, obdarzyłeś go teraz radością stawania się podobnym do Boga…>> (Kanon Narodzenia Chrystusa, Pieśń 7)”
Naprawdę warto przeczytać całość tego tekstu. Niestety nie udało mi się zlokalizować go w archiwum PP, więc trzeba szukać w bibliotekach.
Najwięcej modlitw po polsku można znaleźć na stronie: http://www.liturgia.cerkiew.pl/page.php?id=14To modlitwy różnych obrzędów i nabożeństw sprawowanych przez kapłana. Można je czytać samodzielnie ale też wzorując się na nich, można próbować układać swoje własne modlitewne prośby. Modlitwę o dar potomstwa można znaleźć w dziale: „modlitwy dotyczące rodziny” – http://www.liturgia.cerkiew.pl/docs.php?id=4
Cerkiew prawosławna nie akceptuje spalania ciała ludzkiego. Duchowni często odmawiają odprawiania nabożeństwa pochówku w takich sytuacjach. Proszę porozmawiać z mamą na ten temat i przekonać, aby odstąpiła od takiej woli, potem może rzeczywiście być kłopot. Jeśli chodzi o kolejne pytanie dotyczące samobójstwa to interpretowane to jest jako wielki grzech. Trudno nam mówić, czy taka sytuacja „zamyka drogę do nieba”? Ufamy w miłosierdzie Boże. Cerkiew w podobnych sytuacjach rozważa też, czy jest to postępek i grzech przy zdrowych zmysłach czy też w chodzi w grę choroba psychiczna?
Raczej żaden lokalny Kościół prawosławny nie zabierał oficjalnie głosu w ocenie II Soboru watykańskiego. Wydaje mi się, że w ocenie tego Soboru występują dwa główne czynniki, które pojawiają się w prawosławiu. Pierwszy dotyczy ekumenicznego otwarcia się Kościoła rzymskokatolickiego wobec innych Kościołów i nie nazywanie ich schizmatykami lecz bratnimi Kościołami. W tym kontekście Sobór ten dość ciepło wyraża się o prawosławiu. Drugi aspekt dotyczy reform liturgicznych w Kościele rzymskokatolickim i uproszczenia ogólnie pojmowanej liturgii. Wobec tych zmian w środowiskach prawosławnych pobrzmiewa pewna krytyka. Nadmienię jeszcze, że do różnych komisji w czasie trwania Soboru byli zapraszani teolodzy prawosławni i ogólnie mówi się o znaczącym wpływie prawosławia na szereg dokumentów przyjętych na tym Soborze.
Najlepsze i jedyne źródło rzetelnej wiedzy na te tematy to Ewangelie i ostatnia księga Nowego Testamentu – Apokalipsa albo Objawienie św. Jana Teologa. Nie odpowiem na pytanie ‚kiedy to nadejdzie’ bo nikt oprócz Boga tego nie wie. Zamartwianie się nic tu nie pomoże. Trzeba zwyczajnie ‚robić swoje’ czyli żyć na co dzień zgodnie z Ewangelią i po chrześcijańsku z utęsknieniem oczekiwać Paruzji – powtórnego przyjścia Pana w chwale…
Polecam ‚lekturę uzupełniającą’: ‚W drodze ku wieczności’ (http://sklep.cerkiew.pl/product_info.php?products_id=192) i ‚Tam skarb twój, gdzie serce twoje…’ (http://sklep.cerkiew.pl/product_info.php?manufacturers_id=22&products_id=2553)
Owocnie uspokajającej ale też skutecznie pobudzającej lektury życzę
Mogą, a nawet powinny. O tym jak są postrzegane przez Cerkiew była już mowa na tym forum, więc proszę sięgnąć do archiwum.
Polecam „uniwersalną” Modlitwę Jezusową, ale również Modlitwę starców z Optino:
Panie, daj mi w duchu pokoju przyjąć wszystko, co przyniesie mi dzisiejszy dzień. Daj mi całkowicie oddać się świętej twojej woli. W
każdej godzinie tego dnia we wszystkim kieruj i podtrzymuj mnie. Jakich bym nie otrzymał wieści w przeciągu dnia, naucz mnie przyjąć je
ze spokojną duszą i niezachwianym przekonaniem, że wszystko dzieję się według Twojej świętej woli. We wszystkich moich czynach i słowach prowadź moje myśli i uczucia. We wszystkich nieprzewidzianych zdarzeniach nie daj zapomnieć, że wszystko pochodzi od ciebie.
Naucz mnie otwarcie i mądrze postępować z każdym członkiem mojej rodziny, nikogo nie rozgoryczając, nikogo nie zasmucając.
Panie, daj mi siłę znieść ciężar rozpoczynającego się dnia i wszystkich jego zdarzeń. Prowadź moją wolę i naucz mnie modlić się, mieć
nadzieję, wierzyć, miłować, cierpieć i wybaczać.
Amiń.
W przypadku chorób czy zaburzeń psychicznych świadome działanie czy postępowanie jest z pewnością zaburzone a może nawet niemożliwe, więc rzeczywiście trudno tu mówić o ‚samobójstwie z własnej wolnej woli’. Powiem więcej – już przed około ćwierćwieczem badania naukowe wykazały, że w grubo ponad 90% przypadków samobójstwa następują pod wpływem wielu różnych, nakładających się na siebie czynników. Okazało się m.in., że myśli samobójcze powodowało jedno z łatwo dostępnych lekarstw na anginę. W związku z powyższym w prawosławnej praktyce coraz częściej się zdarza, że w przypadku jakichkolwiek uzasadnionych domniemań, że samobójstwo mogło nastąpić ‚nie z własnej woli’, mogło do niego dojść ‚pod wpływem’ choroby czy zaburzeń psychicznych, dopuszczany jest wówczas pełny cerkiewny pogrzeb zmarłej osoby. Wierzę, że taka osoba może dostąpić zbawienia, ale na pewno potrzebuje modlitewnego wsparcia. Pamiętajmy jednak przy tym, że aby wspomóc ciągle żywe dusze zmarłych w ich stanie oczekiwania na zmartwychwstanie, Cerkiew zaleca ‚modlitwę i jałmużnę’, czyli modlitewną pamięć (cs. wiecznaja pamiat’) i udzielanie pomocy potrzebującym. Ostatnimi czasy coraz częściej (co bardzo cieszy) zdarza się, że rodzina zmarłej osoby prosi, aby zamiast przynoszonych na pogrzeb wieńców, kwiatów (czy nieszczęsnych makabrycznych plastikowych zniczy) kwoty przeznaczone na ich zakup wrzucić do skarbonki, aby zebrane w ten sposób środki przekazać potrzebującym – jakiemuś choremu, rodzinie, hospicjum, sierocińcowi albo też cerkwi czy monasterowi, aby ‚pomnażać’ modlitewną pamięć o duszach zmarłych. Można też samemu zdecydować komu ‚w imieniu zmarłej osoby’ okazać swoje wsparcie i dawać jałmużnę nie tylko w kontekście pogrzebu… Zauważmy – jeśli w imieniu zmarłej osoby (pamiętając o niej) pomagamy komuś w jakiejś sprawie, wszyscy zaangażowani ‚zyskują’ – dusze zmarłych doświadczają ulgi, obdarowany doznaje pomocy, a udzielający wsparcia zbliżając się do potrzebującego, zbliża się jednocześnie do Chrystusa i do zbawienia, bowiem Chrystus powiedział – ‚cokolwiek uczyniliście bliźniemu swemu, mnie to uczyniliście’. Warto zatem pomagać…