Zwykle kobiety w takim okresie powstrzymują się od całowania ikon i krzyża. Poprzednie podobne pytanie: http://www.cerkiew.pl/zapytaj/?p=476
Odpowiedź na to pytanie w naszej praktyce cerkiewnej nie jest jednoznaczna i często przydaje się zagadnieniu różne interpretacje. Natomiast jest to problem dość znaczący i ważny. Zwykle w takich przypadkach jest stosowana tzw. ekonomia cerkiewna, tj. nie odrzuca się od udziału w sakramentach takich osób, które zawarły co najmniej cywilny związek małżeński. W tym przypadku jednak właściwym byłoby ubieganie się o „zdjęcie błogosławieństwa” z poprzedniego małżeństwa i zawarcie związku „dla wstępujących w ponowny związek”. Taka byłaby – wydaje mi się najwłaściwsza droga. Jeśli jest Pani osobą dla, której sprawy wiary są ważne sugerowałbym porozmawiać z duchownym z Pani parafii i wspólnie w drodze rozmowy i spowiedzi ustalić w jaki sposób może Pani brać udział w życiu sakramentalnym Cerkwi. Przytoczę fragment z dokumentu o małżeństwie, który był przyjęty na Soborze na Krecie w 2016 r.: „Członkowie Cerkwi, którzy zawierają cywilny związek małżeński, powinni być traktowani z duszpasterską odpowiedzialnością, która jest wymagana, aby zrozumieli wartość sakramentu małżeństwa oraz wypływających z niego błogosławieństw” (cz. I)
Jeśli była składana deklaracja o tym, że dziecko zostanie ochrzczone w Kościele prawosławnym, naturalną rzeczą jest, że powinna ona też być wypełniona. Odejście od danego przez was słowa związane jest z brakiem konsekwencji i obarczaniem siebie odpowiedzialnością i winą. Ani Kościół prawosławny ani katolicki wydaje mi się nie stosują żadnych sankcji wobec osób, które postępują niekonsekwentnie i łamią wcześniej złożoną deklarację. Brak konsekwencji pozostaje na waszym sumieniu.
Duchowny z którym pani rozmawiała miał rację, co do tego, że proces ewentualnej konwersji tj. zmiany wyznania powinien być dobrze przemyślanym i rozważonym. Jest to poważna sprawa. Czasem ulegamy chwilowym zauroczeniom, a potem ono mija i może nastąpić rozczarowanie. Jeśli interesuje panią prawosławie, należałoby pójść kilka razy na nabożeństwa i starać się zrozumieć św. Liturgię (chodzi zarówno o język jak i o treść). W jednej z poprzedzających odpowiedzi wskazałem dla osoby pytającej literaturę o Prawosławiu z którą można się zapoznać. Polecałbym ją również dla pani. Postępując rozważnie i z namysłem z pewnością Pan Bóg pokieruje i wskaże właściwą i dobrą drogę.
Wydaje mi się, że zaczął pan o właściwej „Księgi” tj. od poznawania św. Liturgii. Jeden z naszych hierarchów podkreślał, że najlepszą formą poznania Prawosławia jest uczestnictwo i poznanie św. Liturgii. Jeśli chodzi natomiast o poznanie literatury, która przedstawiałaby i objaśniała w pewien sposób historię, nauczanie i istotę Kościoła prawosławnego sugerowałbym na początek niewielką książkę arcybiskupa Kościoła prawosławnego w Finlandii, Pawła, pt.: „Nasza wiara”. Inną książką, która jest polecana to „Prawosławie” ks. Sergiusza Bułgakowa. Są też publikacje, które wskazują jak należy zachowywać się w świątyni. Wydaje mi się jednak, że są to opracowania nieco schematyczne i zachowanie, które jest charakterystyczne dla prawosławnych w Polsce wcale nie wygląda tak samo jak zachowanie np. w Grecji czy Rosji. W tej sytuacji właściwym byłoby obserwowanie wiernych i żywe uczenie się połączone z własnymi odczuciami i własną pobożnością. Ważnym jest abyśmy sami czuli się swobodnie w wyrażaniu naszych duchowych odczuć i nie tworzyli schematów. Myślę, że właściwym byłoby uczestnictwo w Liturgii sprawowanej w j. polskim. Proszę zainteresować się czy w mieście w którym pan mieszka, gdzieś jest sprawowana Liturgia w j. polskim.
Święci Starego Testamentu, najczęściej prorocy, królowie, praojcowie są jak najbardziej czczeni w Prawosławiu. Mają oni swój dzień w kalendarzu liturgicznym i wtedy obchodzona jest ich pamięć i wznosimy w sposób szczególny nasze modlitwy do nich. Naturalnie możemy też wznosić do nich nasze modlitwy indywidualne. Dodam, że jedna z najstarszych świątyń w Białymstoku jest pod wezwaniem św. proroka Eliasza.
Wymóg odnoszący się do tego by rodzicami chrzestnymi dziecka były osoby prawosławne wynika z samej natury sakramentu. Rodzice chrzestni są świadkami dbającymi o wzrost i rozwój dziecka w wierze prawosławnej. Z tego też wynika, że aby dbać o taki rozwój dziecka trzeba być samemu wyznania prawosławnego. W naszych warunkach, ale też w warunkach innych lokalnych Cerkwi prawosławnych, gdzie społeczeństwo jest wielowyznaniowe zaczęto akceptować zasadę, że jedno z rodziców chrzestnych może być wyznania nie prawosławnego. W księgach liturgicznych odnoszących się do sprawowania sakramentu chrztu mowa jest nie o rodzicach chrzestnych, lecz o „Vospriemniku”, czyli rodzicu chrzestnym, który bierze dziecko wyjęte z chrzcielnej wody. Druga osoba (drugi rodzic chrzestny) w tym wypadku jest świadkiem wydarzenia. Absolutną normą jest aby ta osoba, która bierze dziecko wyjęte z wody była wyznania prawosławnego. Kiedy jest chrzczona dziewczynka „Vospriemnikom” (matką chrzestną) jest kobieta, kiedy chrzczony jest chłopczyk „Vospriemnikom” (ojcem chrzestnym) jest mężczyzna. Zasada ta więc nie wynika z prawa lecz z istoty sakramentu. Zauważa pani, że zna przypadki „nie spełnienia tej teorii”. Widocznie mamy do czynienia z interpretacją, która nie stosuje się do tej zasady.
Można, należy jednak zaznaczyć je np. dopiskiem (kat). Umożliwi to duchownemu włączenie w liturgię eucharystyczną jedynie członków Cerkwi Prawosławnej. Za tzw. innowierców kapłan może modlić się podczas innych nabożeństw np. molebnów, czy też w swojej prywatnej modlitwie. Dodatkowo wszystkie karteczki, prośby, intencje i jakiekolwiek inne zapiski mogą być zapisywane w języku Polskim.
Odnośnik do poprzedniego pytania: http://www.cerkiew.pl/zapytaj/?p=794#more-794