Post rozumiemy raczej jako zalecenie duchowe, które przynosi człowiekowi korzyści. W dokumencie, który został przyjęty na Wielkim Soborze Kościoła Prawosławnego na Krecie w 2016 r. dotyczącym postu czytamy: „Post stanowi wielką walkę duchową i jest wyjątkowym wyrazem ascetycznego ideału prawosławia” (1). „Prawdziwy post, jako zmaganie duchowe, związany jest z nieustanną modlitwą i szczerym pokajaniem. Pokajanie bez postu jest pozbawione wartości” (2). W dokumencie jest wiele innych bardzo ciekawych sformułowań dotyczących tego zagadnienia. W prawosławiu nie podchodzi się raczej jurydycznie do postu. Stwierdza się, że jest on dobry i zaleca się każdemu wiernemu praktykowanie go w środy i piątki w przeciągu całego roku. Jednocześnie prawosławie nie stworzyło pewnego „menu” postnego. Zaleca się powstrzymywanie się od produktów mięsnych i mlecznych. Przede wszystkim chodziłoby o produkty mięsne. W naszych warunkach raczej spożywamy ryby. Odnosi się to również do postu przed Bożym Narodzeniem.
Myślę, że trzeba rozmawiać o tym, dlaczego chcecie ślubu i wychowywania dzieci w swoim obrządku, jakie są tego powody, „co za tym stoi”? Różnie z tym bywa. Trzeba ustalić, kto w rzeczywistości zajmowałby się religijnym wychowywaniem dzieci. Zwykle „więcej do powiedzenia” ma tych sprawach matka, ale zdarzają się „wyjątki”. Wtedy trzeba ustalić, która ze „stron” jest bardziej „praktykująca”, kto na pewno zadba o religijne wychowanie dziecka, komu bardziej na tym zależy – ale nie z obawy o to, co powie rodzina, czy znajomi, „jak ja będę wyglądał(a)”. Znam przypadki, w których jedna ze „stron” wymusiła chrzest dziecka w swoim wyznaniu, ale później „palcem nie kiwnęła”, żeby to dziecko wychowywać w swojej tradycji. Decydować powinno autentyczne, prawdziwe zaangażowanie, prawdziwe życie wiarą któregoś z rodziców. Dodatkowa trudność pojawia się, gdy obu „stronom” zależy tak samo i z tych samych powodów. Wtedy zapytałbym, jak można oczekiwać, że świadoma prawosławna matka będzie wychowywała dziecko w rzymskokatolickiej tradycji chrześcijańskiej, której nie zna, albo zna ją tylko powierzchownie?
Myślę, że dużo dałoby wyjaśnienie pojmowania misterium małżeństwa w prawosławiu i symboliki cerkiewnego obrzędu zaręczyn i misterium małżeństwa. (Dostępna jest dość obszerna literatura na ten temat.) Porównanie rytów tego misterium w kościele i w cerkwi wypada na korzyść prawosławia. Wcale nie chodzi tu jedynie o „bogatą”, „egzotyczną” dla niektórych, „zewnętrzną oprawę” z koronami, świecami, procesją, uroczystymi śpiewami itp. Misterium małżeństwa do jedna z dróg do wieczności, do królestwa Bożego, którą podążają chrześcijanie (druga, to monastyczna). Trzeba pamiętać, że to misterium (sakrament) nie kończy się po niespełna godzinnej ceremonii, ale trwa przez całe małżeńskie życie i przez całe życie trzeba to misterium „pielęgnować”, aby dwoje, którzy stają się „jednym ciałem”, ciągle tym jednym ciałem pozostawali i aby ta jedność przejawiała się (i pogłębiała) we wszystkich sferach życia – nie tylko fizycznie, materialnie, psychicznie itp., ale też duchowo. Skoro nie jesteście jeszcze małżeństwem, dzieci jeszcze nie ma, a już zaczęły się „targi” na ten temat, to…
Odpowiedzią na to pytanie jest Święta Trójca. Bóg Jeden w Trzech Osobach. Nie należy Boga rozdzielać na „właściwości”. Modląc się do jednej z Osób Trójcy modlimy się do całej Trójcy. Co do pytania drugiego to zgodnie z Prawosławnym Wyznaniem Wiary sądzić żywych i umarłych podczas powtórnego przyjścia będzie Syn Boży Jezus Chrystus.
Wyrzuty sumienia w tym kontekście to dobry znak, ale to za mało. W odpowiedzi na to pytanie zacytowałbym kilka mądrości: „Wszystko w swoim czasie i we właściwych proporcjach”, „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko prowadzi ku dobremu”. Sobota jest dniem Waszych towarzyskich spotkań od „jakiegoś czasu”, podczas gdy niedziela jest dniem naszych liturgicznych tj. wspólnych modlitewnych spotkań z Bogiem „od zawsze”. Skoro sobotę poświęcacie podtrzymywaniu Waszych przyjacielskich czy towarzyskich relacji, próbujcie robić to w taki sposób, żeby nie przeszkadzało to w podtrzymywaniu i pielęgnowaniu relacji z Bogiem i całą „resztą towarzystwa”. Zgadzam się, Wasze spotkania są ważne, ale opisane, powtarzające wsie sytuacje zdają się powodować, że zaniedbywane są jeszcze ważniejsze spotkania… Trzeba ustalić jakie są nasze życiowe „priorytety” i tych ustaleń trzeba po prostu „pilnować”. Mogą zdarzyć się „potknięcia”, ale rosyjska mądrość ludowa podpowiada: „Skoro upadłeś, to wstawaj (czym prędzej)”… i biegnij na niedzielną Boską Liturgię…
Czy nie dałoby się zaczynać tych spotkań nieco wcześniej, aby kończyć je, albo wychodzić o „przyzwoitej” porze? Można się domyślać, że atmosfera spotkań w grupie przyjaciół powoduje syndrom „wzrostu apetyt w miarę jedzenia”, ale warto tu wspomnieć kilka innych mądrości ludowych. Rosjanie mawiają: „charoszego po niemnożku” – to, co dobre dozujemy w niewielkich ilościach, a w Polsce słychać, że „co za dużo, to niezdrowo”. Ludzie mówią też, że „im więcej, tym lepiej”, ale z tym się nie zgadzam i sugeruję, żeby przekonywać siebie i innych, że „im lepiej, tym więcej”, bo liczy się „nie ilość, a jakość”.
W odpowiedzi na to złożone pytanie posłużyłbym się objaśnieniem teologicznego znaczenia naszych cerkiewnych pokłonów – tych charakterystycznych dla Wielkiego Postu. Gdy padamy na kolana i skłaniamy głowę do ziemi, uznajemy i okazujemy w ten sposób swoja grzeszność, przyznajemy się do swego upadku. Gdy podnosimy głowę, wstajemy z kolan i wyprostowujemy się – czynimy to w uznaniu zbawczego działa Chrystusa, Syna Bożego, który zstąpił z niebios, narodził się z Marii Panny, wcielił się, stał się Synem Człowieczym, po czym dał się ukrzyżować, umarł na Krzyżu, zstąpił do otchłani ciemności i zmartwychwstał – wyzwolił nas wszystkich z niewoli grzechu.
W zasadzie tajemnica spowiedzi odnosi się wobec spowiadającego. Pouczenia, które wygłasza duchowny wobec osoby spowiadającej się również są rzeczą intymną, ale nie uważane są za tajemnicę. Jeśli ta rozmowa z naszą bliską osobą ma charakter duchowy i nie jest plotkowaniem o otrzymanych pouczeniach to myślę, że w takiej sytuacji można na ten temat rozmawiać z kimś bliskim.
Wstępując do prawosławnego monasteru osoba powinna przejść okres nowicjatu. Jest to okres próby i duchowego przygotowania kandydata na mnicha. Nie jest wymagana zgoda czy błogosławieństwo duchownego z parafii aby rozpocząć okres nowicjatu (posłuszanija). Dla duchownego porządku wskazanym jest jednak błogosławieństwo swego ojca duchowego, jeśli takiego posiadamy.
Według nauki Cerkwi prawosławnej grzechy, które zostały szczerze wyznane w czasie spowiedzi i osoba otrzymała rozgrzeszenie nie są uważane za dalej istniejące. Wierzymy, że na sądzie Bożym nie będą one brane pod uwagę.
W takim postępowaniu nie ma nic niewłaściwego.
Nie ma jasnych reguł wskazujących, jakie ikony należy umieszczać w poszczególnych pokojach. Często w kuchni umieszczana jest „Ostatnia Wieczerza”. Należy przede wszystkim pamiętać, że ikony nie służą jako dekoracja naszego mieszkania. Funkcją ikony jest modlitwa i tę zasadę należy zastosować przy wyborze rozmieszczania ich w poszczególnych pomieszczeniach.