Sytuacja byłaby znacznie łatwiejsza, kiedy chodziłoby o miejscowość (miasto), gdzie jest więcej parafii i więcej duchownych, spośród których moglibyśmy zwrócić się do osoby, która nam odpowiadałaby. Jeśli takich możliwości nie mamy, byłoby właściwym ocenić, co możemy realnie zrobić? Proszę pamiętać, że są jeszcze monastery, do których możemy jeździć i myślę, że tam z pewnością znajdziemy wsparcie. Natomiast w kierowaniu się przy szukaniu osoby, która nas by duchowo wspierała należałoby sugerować się tym, do kogo czujemy największe zaufanie.
Polecam modlitwy do Bogarodzicy. Jest ich wiele i są bardzo „wymowne”. To do Niej zwracamy się w trudnych chwilach z prośbą o pocieszenie i wsparcie. Warto sięgnąć do Akatystu do Bogarodzicy i wielu jego wersji w akatystach do cudownych ikon Bogarodzicy. Niektóre mogą być już dostępne w tłumaczeniu na język polski.
W związku z „niepewnością w kwestii tych najprostszych, bytowych trosk finansowych” przywołuję słowa naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa – „Szukajcie naprzód królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6,33).
Zanim pojawiły się ‚wyświetlacze” zdarzało się (i teraz też sią zdarza), że ikonki (albo zdjęcia bliskich im osób) ludzie wkładali do przeźroczystej przegródki swego portfela. Powód mógł być taki sam, jak opisany przez Ciebie. Uważam, że to nie było i dalej nie jest grzeszne postępowanie. Grzechem byłby brak szacunku dla ikony, odnoszenie się do niej bez poszanowania. Gdy oddajemy cześć ikonie, czcimy ukazanych na niej świętych, Jezusa Chrystusa czy Bogaroczicę – w Twoim przypadku Przenajświętszą Trójcę. Podobnie postępujemy za zdjęciami- gdy całujemy zdjęcie ukochanej osoby, nie „zatrzymujemy się” na papierze fotograficznym i obrazie, ale „sięgamy” do praobrazu – do samej osoby przedstawionej na zdjęciu.
Wymagane od kobiet nakrywanie głowy podczas modlitwy pojawia się na początku 11 rozdziału 1 Listu ap Pawła do Koryntian. Ten nakaz jest głęboko „zakorzeniony” w semickiej kulturze, znany był też i przestrzegany w innych kulturach – w owych czasach kobiety chodziły z nakrytą głową zawsze i wszędzie. W późniejszych czasach i w innych, późniejszych kulturach praktyki były i są różne. Wymagania co do koloru i „fasonu” chustki czy apaszki to zapewne lokalna tradycja. Myślę, że mogą wynikać z przeświadczenia (słusznego), że podczas modlitwy powinniśmy nie tylko zachowywać się, ale również wyglądać „stosownie”. Tu „kłaniają” się odpowiednie („spokojne”?) kolory i „kroje”(?) chustek czy apaszek.
Znam kobiety, które na co dzień nie nakrywają głowy (tak, jak to niegdyś i u nas bywało), ale gdy przychodzą do cerkwi, nakładają chustkę albo kapelusz, aby pomóc sobie odczuć „inność” miejsca i czasu modlitwy. Znam też kobiety, którym to przeszkadza, wydaje im się to „sztuczne” i niepotrzebne. Myślę, że warto zastanowić się nad tym przez chwilę, spróbować i zdecydować – tak czy inaczej. Ponadto, jeśli w danej parafii/wspólnocie ustalone zostały jakieś reguły postępowania i i wyglądu, zalecałbym, aby je uszanować i nie pokazywać, że mam swoje inne (lepsze?) zdanie. Słyszałem kiedyś mądrość ludową: „Do innego monasteru nie przychodzi się ze swymi własnymi regułami (życia monastycznego)”…
Czy to aż tak bardzo skomplikowane? Trafnego wyboru odpowiedniej chustki życzę… przy następnej okazji.
Uważam, że wspomnień, myśli o świętych, w tym przypadku o św. Dymitrze, nie powinno się „lekceważyć”. Skierowana do niego/do nich modlitewna prośba o pomoc to na pewno dobry pomysł. Można by też próbować dowiedzieć się czegoś więcej o jego/ich życiu, np. poczytać żywot, sięgnąć do akatystu. Opisy wydarzeń z życia świętych, przykłady ich zachowania w różnych życiowych sytuacjach, mogą okazać się wskazówką, jak my moglibyśmy czy powinniśmy postąpić tutaj i teraz, w naszych trudnych okolicznościach. Święci, to dobre przykłady do naśladowani, ale aby ich naśladować, trzeba ich znać, aby ich poznać, trzeba o nich czytać, aby o nich czytać, trzeba znaleźć czas i sięgnąć po książką…
Kilka tomów żywotów świętych wydala nasza diecezja lubelsko-chełmska, nową edycję poszerzonego zestawu żywotów świętych kontynuuje wydawnictwo Bratczyk. Skrócone wersje żywotów świętych są też dostępne na cerkiew.pl.
„Szukajcie, a znajdziecie”. Życzę pożytecznej i owocnej lektury.
Opisaną okoliczność – perspektywa ślubu cerkiewnego, obecnych i późniejszych ‚odwiedzin’ cerkwi – potraktowałbym jako zaproszenie do bliższego, a przynajmniej pobieżnego zapoznania się z nauczaniem Kościoła prawosławnego. Chrześcijaństwo to nieco więcej niż opisane ‚zewnętrzne’ przejawy wyznaniowej przynależności. Uważam, że warto dowiedzieć się, czegoś więcej o znaczeniu sakramentów, do których ‚formalne’ przystąpiłeś i o znaczeniu sakramentu małżeństwa, do którego miałoby niebawem dojść. Polecam lekturę książki pt. Kościół prawosławny, która jest najlepszym ze znanych mi wprowadzeniem w chrześcijaństwo w ogóle, a w prawosławie w szczególności. Może się to okazać bardzo ‚odkrywcza’ lektura – może np. wyjaśnić dlaczego chrzczone są dzieci, co to jest bierzmowanie, dlaczego to ważne, co z tego wynika. Ta książka jest w stanie spowodować, że cerkiewny ślub nie będzie dla Ciebie kolejną ‚wymuszoną formalnością’. Skoro partnerce tak bardzo na tym zależy, myślę że warto dowiedzieć się dlaczego i o co w tym chodzi. Polecam też dostępne książki o małżeństwie w prawosławiu – ks. Marek Ławreszuk, Sakrament małżeństwa. Liturgiczna symbolika i znaczenie sakramentu w Kościele prawosławnym, Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku oraz Michel Philippe Laroche, Mały Kościół.
Twierdzisz, że „wybór wiary będzie wolną wolą moich dzieci”. Warto w związku z tym zadbać o to, aby Twe dzieci miały/wiedziały z czego wybierać. Aby mogły wybrać, powinny wiedzieć co mają do wyboru. Gdy w Waszym małżeństwie pojawia się dzieci, domyślam się, że ich matka będzie chciała, starała się wychować je w swej chrześcijańskiej wierze i w prawosławnej tradycji. Mógłbyś zadbać o przybliżenie im tradycji rzymskokatolickiej albo pomagać (przynajmniej nie przeszkadzać) żonie w jej staraniach.
Trzeba o tym zdecydować. Mądrości ludowe mówią: „Im prędzej, tym lepiej”, ale też „Lepiej później, niż wcale”….
Życzę owocnej lektury i słusznych wyborów
Podejście do osób świętych bywa bardzo często indywidualne. Niejednokrotnie po jakiejś pielgrzymce lub wyjeździe zapoznajemy się z którymś ze świętych lokalnych i wówczas taka osoba (święta) nabiera dla nas szczególnego znaczenia i kierujemy do niej modlitwy. Nie wydaje mi się byśmy byli uprawnieni do „weryfikowania” świętości osób, które dana Cerkiew lokalna kanonizowała. Niemniej jednak w naturalny sposób tacy święci mogą być bliżsi lub dalsi dla naszego serca.
Mała znajomość lub nie znajomość języka liturgicznego (tj. cerkiewnosłowiańskiego) w żaden sposób nie wpływa na naszą przynależność do Cerkwi prawosławnej. Trzeba pamiętać, że j. rosyjski i j. cerkiewnosłowiański to dwie różne rzeczy. Dla osób, które posługują się j. rosyjskim j. cerkiewnosłowiański jest równie mało zrozumiały jak dla osób, które posługują się językiem polskim. Język cerkiewnosłowiański jest pięknym językiem liturgiczny, ale wszyscy w pewien sposób (z większym zaangażowaniem się lub mniejszym) uczymy się go.
Carska rodzina na czele ze św. carem Mikołajem została kanonizowana przez Cerkiew rosyjską, która przebywała (i przebywa) za granicą (Ruskaja Zarubieżnaja Cerkow). Tak więc kult rodziny carskiej narodził się poza granicami Rosji. Wydaje mi się, że wśród rosyjskiej emigracji nadal pozostaje on znaczącym. Jeśli chodzi natomiast o inne lokalne autokefaliczne Cerkwie prawosławne, to sytuacja wygląda nieco inaczej. Przypuszczam, że synody lub sobory poszczególnych tych Cerkwi wpisały do dyptychów nowo kanonizowanych, natomiast ich pamięć nie jest czczona w sposób szczególny, chyba, że są osoby duchowne i świeckie, które darzą szczególna czcią tych świętych.
Problem modlitwy za zmarłych, którzy sami targnęli się na swoje życie wciąż pozostaje żywym i tak do końca nie rozwiązanym. Bardzo często ciężar tego nieszczęsnego czynu przenosimy na zaburzenia psychiczne, co rzeczywiście najczęściej ma miejsce. Jeśli tak dokładnie nie znamy stanu duchowego osoby, która odeszła w takich tragicznych warunkach, to wydaje mi się, że należałoby interpretować naszą modlitwę „na korzyść” osoby zmarłej, tj. czytać Psałterz jako za kogoś kto „odszedł w wierze i nadziei życia wiecznego”