Jeżeli nie ma szans przeżycia i bolesny proces umierania miałby się wydłużać, można tego dokonać.
Takie sprawy zawsze są delikatne i należy podchodzić do nich z pewnym wyczuciem. Zwykle w naszych parafiach są pewne zasady nie pisane co do wartości składnych ofiar. Natomiast nie jest właściwym tworzenie i sztywne trzymanie się taryfikatorów.
Myślę, że odpowiedzią na to i na temu podobne pytania może być jeden z najstarszych patrystycznych tekstów – Pasterz Hermasa. Wielce wymowna jest opisana w nim wizja wielkiej wieży budowanej przez sześciu młodzieńców na wodzie z jasnych czworokątnych kamieni, przynoszonych na budowę z głębi wody i z lądu. Kamienie wyciągane z głębi wody układane były w ścianie wieży w swojej oryginalnej formie, ich kształt był idealnie dopasowany do innych kamieni, nie było widać żadnych spoin, a wieża wyglądała, jakby była zbudowana z jednego kamienia. Inne kamienie, te przynoszone z lądu, wymagały pewnej „obróbki” i dopasowania do reszty.
Kamienie „które pasują w połączeniach to apostołowie, biskupi, nauczyciele i diakoni, którzy chodzą w świętości Bożej i sprawują władzę biskupią i nauczycielską i diakońską w czystości i świętości, jak przystoi wybranym Bożym, niektórzy z nich już zasnęli, a inni jeszcze żyją. Ponieważ zawsze byli ze sobą zgodni, między nimi jest pokój i słuchają się wzajemnie. Dlatego w budowie wieży spojenia ich przylegają do siebie.”
Kamienie „wydobywane z głębiny i używane w budowie, które pasują do tych, które już są w ścianie wieży to ci, którzy cierpieli z powodu Imienia Pana.”
Kamienie wzięte z suchego lądu, które nie są ociosane, ale jednak używane są do budowy, to ci, którzy „zostali uznani za godnych przez Boga, ponieważ kroczyli prostą drogą Pana i w sposób doskonały przestrzegali jego przykazań.”
Niektórych kamieni nie przyjęto do budowy i odrzucono – to ci, którzy „zgrzeszyli, ale pragną się nawrócić, dlatego nie zostali odrzuceni bardzo daleko od wieży, bo przydadzą się do budowy, gdy się nawrócą”. Ci którzy mają zamiar się nawrócić i się nawrócą, będą umocnieni w wierze, pod warunkiem, że nawrócą się, gdy wieża jest jeszcze w budowie. Gdy „budowa będzie zakończona, zabraknie dla nich miejsca i będą odrzuceni. Jedno im już wtedy pozostanie: leżeć jak najbliżej wieży”.
Niektóre kamienie „zostały rozbite i odrzucone daleko od wieży – to synowie nieprawości. Ich wiara jest tylko obłudą – nie wyrzekli się tego, co złe i nie znajdą zbawienia, nie ma z nich pożytku w budowie z powodu ich niegodziwości. Rozgniewali Pana i zostali pokruszeni na kawałki i odrzuceni daleko od wieży.
Inne liczne pokruszone kamienie, których nie użyto do budowy, to ci, którzy poznali prawdę, ale nie zdołali w niej wytrwać.
Równie liczne kamienie z pęknięciami to ci, którzy zachowują wzajemne urazy i nie ma pośród nich pokoju, sprawiają tylko pozory pokoju – gdy się rozstają, urazy trwają dalej w ich sercach.
Kamienie obtłuczone to ci, którzy uwierzyli i są w znacznej mierze sprawiedliwi, ale pozostała w nich jakaś nieprawość; dlatego są obtłuczone i niedoskonałe.
Białe i okrągłe kamienie, które nie pasowały do budowy to ci, którzy mają wiarę, ale posiadają też bogactwa tego świata. Jak nadejdzie ciężka próba, z powodu bogactwa i swoich własnych spraw zapierają się Pana. Okażą się użyteczni do budowy, gdy ich bogactwo, które wyprowadziło ich dusze na bezdroża, będzie uszczuplone. Dopiero wtedy staną się przydatni dla Boga. Bo jak okrągły kamień trzeba najpierw obciosać i nieco zmniejszyć, aby uczynić go czworokątnym, tak samo ci, którzy posiadają bogactwa tego świata, muszą najpierw to bogactwo stracić, aby mogli stać się przydatni dla Pana Boga.
Kamienie odrzucone daleko od wieży, padające na drogę i staczające się z niej na bezdroża to ci, którzy uwierzyli, ale z powodu chwiejności porzucili drogę prawdy. Myślą, że znajdą lepszą drogę, tracą orientację i błąkają się żałośnie po bezdrożach.
Kamienie, które wpadły w ogień i palą się, to ci, którzy ostatecznie wyparli się Boga żywego, a żądza rozpusty i rozliczne niegodziwości, jakie popełniają, nie dopuszczą, aby nawet myśl o nawróceniu obudziła się w ich sercu.
Kamienie, które są blisko wody, ale nie mogą się stoczyć do wody, to ci, którzy usłyszeli i przyjęli chrzest w Imię Pana, ale zmienili zdanie i wrócili podążając za swymi złymi pożądliwościami…
Por. Pasterz Hermasa, w: Pierwsi świadkowie, przekład Anna Świderkówna, SIW Znak, Kraków 1988, s. 248-307.
A powinna/powinni? Ani Cerkiew, ani jej zwierzchnicy nie są od karania. Zajmują się raczej nauczaniem, uświadamianiem, przypominaniem, ostrzeganiem przed konsekwencjami błędnych wyborów/decyzji/działań itp. itd. Ci, którzy łamią obietnice małżeńskie (grzeszą w ogólności), sami wymierzają sobie „karę”, tj. „skazują się” na konsekwencje popełnienia grzechu. Pisałem już o tym wielokrotnie – w naszym pojmowaniu grzech (w tym złamanie obietnic małżeńskich) to choroba duszy, która wymaga leczenia. Grzechy, choroby duszy to właściwie „nowotwory”. Jeśli nie są leczone, rozwijają się, mogą pojawić się „przerzuty” z duszy na ciało… Czy ludzi w takim stanie „wypada” karać? Mądrość ludowa (zdrowy rozsądek też…) podpowiada: „nie kopie się leżącego”… Cerkiew i Jej zwierzchnicy, wszyscy duchowni i wszyscy wierni gotowi są pomagać wszystkim chorym w leczeniu tych chorób – zalecają, zachęcają, namawiają, nawołują, przekonują (ale nie mogą/nie chcą/nie powinni zmuszać) do spowiedzi, którą nazywamy „lecznicą” (cs. wraczebnica). Komunia święta to „pokarm i lekarstwo nieśmiertelności”, ale do jego przyjęcia trzeba się odpowiednio przygotować. W konsekwencji niektórych grzechów może nastąpić ekskomunika – odłączenie od Komunii na jakiś czas, ale nie „za karę”, tylko w związku z niezbędną „kontynuacją leczenia” innymi dostępnymi sposobami – np. „pokuta” (bynajmniej nie w potocznym znaczeniu „kary”, to raczej „pokajanie” w jego starożytnym wydaniu/pojmowaniu), post, modlitwa i wiele innych działań…
Cerkiew/Jej zwierzchnicy nie dysponuje jakimś „aparatem śledczym” czy „karno-represyjnym” – nie „ściga”, ale cierpliwie (aczkolwiek z utęsknieniem) czeka na wszystkich grzeszników, nie tylko tych łamiących obietnice małżeńskie. Chrystus, co prawda, wielokrotnie dawał wyraźny przykład „aktywnego wyczekiwania” i wychodził grzesznikom „na spotkanie”, był tam, gdzie był potrzebny, jadał z grzesznikami (za co był potępiany przez faryzeuszy), twierdził, że to „nie zdrowi, ale chorzy potrzebują lekarza” i w związku z tym „nauczał i uzdrawiał”. Z pewnością powinniśmy naśladować Chrystusa, nie czekać w kancelarii parafialnej ale „wychodzić na zewnątrz”, jednak dobrze/lepiej byłoby, gdyby ruch następował z obu stron naraz. Wtedy szybciej doszłoby do spotkania/nauczania/uzdrowienia, nieprawdaż? Można by tu zacytować jeszcze jedną „mądrość” – „gdy góra nie przyszła do Mahometa, to Mahomet powędrował do góry” – ale nie jestem do końca pewien, czy jest „na miejscu”…
Proboszcz i duchowni danej parafii to właściwi adresaci wszelkich próśb/sugestii/oczekiwań – próśb o kazania w zrozumiałym języku w szczególności. Myślę, że można przy tym posługiwać się merytoryczną argumentacją, np. są pośród prawosławnych w Białymstoku (i nie tylko) Białorusini („tutejsi” i emigranci z Białorusi) czy też Ukraińcy i to usprawiedliwiałoby kazania czy ogłoszenia po białorusku czy ukraińsku. Jakie jednak argumenty miałyby przemawiać za rosyjskim (przeważnie bardziej niż mniej „łamanym”/okaleczonym?). Przedstawiciele poszczególnych mniejszości narodowych z pewnością chcieliby słyszeć swój język w cerkwi, ale przez to, że jest ich kilka, może najbardziej praktycznie byłoby posługiwać się językiem zrozumiałym dla wszystkich albo dla przeważającej większości, a to raczej jest język polski.
Tradycyjną wigilijną kolację/wieczerzę, jak każdy posiłek powinna poprzedzać Modlitwa Pańska albo troparion święta Narodzenia Chrystusa. Najważniejsza tradycyjna „oprawa” tego szczególnego rodzinnego posiłku to zdecydowanie wspólne śpiewanie kolęd. Przy stole można by ewentualnie poczytać również wybrane teksty liturgiczne tego święta: https://wiadomosci.cerkiew.pl/news.php?id_n=2807 albo fragment Ewangelii o Narodzeniu Jezusa, albo objaśnienia ikony Narodzenia Chrystusa publikowane niegdyś w Przeglądzie Prawosławnym.
Wyrażenie „Cerkiew wypowiada się …” posiada dosyć szeroki kontekst i może odnosić się do wielu aspektów typu: patrystycznego (nauczania Ojców Kościoła), kanonicznego, dogmatycznego, liturgicznego, dokumentów wydanych przez lokalne Kościoły autokefaliczne i innych. Oczywiście powyższe wyrażenie jest dość ogólnikowym i w zależności od rozpatrywanej tematyki należałoby odpowiednio uzasadnić dane stanowisko. Zakładka pytań na cerkiew.pl nie jest teologicznym forum badania i głębokiego uzasadniania prawosławnej nauki lecz raczej prostą formą kontaktu z wiernymi i z tymi, którzy w ten czy inny sposób interesują się prawosławiem. Istnieją zagadnienia, które można określić jako zgodne lub nie zgodne z nauką Kościoła prawosławnego, ale też kwestie, które należałoby rozpatrywać w sposób indywidualny i z wyczuciem pasterskim.
Rzeczywiście zauważa się, że wśród wiernych naszej Cerkwi coraz więcej kobiet nie nakrywa głowy. Szczególnie widoczne jest to na tle przyjezdnych z Ukrainy. Nie ma ustalonych kryteriów co do noszenia ubioru w świątyni przez mężczyzn i kobiety. W kanonach jest mowa o „odpowiednim ubiorze”, natomiast wydaje mi się, że każda epoka kształtuje tę „odpowiedniość”. Zauważyliśmy, że w Cerkwiach bałkańskich kobiety nie nakrywają głów i ten model przenieśliśmy na nasz grunt cerkiewny. Natomiast jeśli chodzi o podarte dżinsy, to tutaj rzeczywiście taki strój byłby mało odpowiednim. Duchowni oczywiście zwracają uwagę na ubiór, ale wywczas kiedy on jest dość mocno rażącym.
Myślę, że w uczeniu się pisania ikon ważnym jest kontakt z nauczycielem. Poprzez filmiki i praktykę doskonali się swoje umiejętności, ale oko nauczyciela w takich sytuacja jest bardzo ważne. Ponadto pisanie ikon to nie tylko technika, to również modlitwa. Szkoła w Bielsku Podlaskim funkcjonuje, jej adres to 17-100 Bielsk Podlaski ul. Żwirki i Wigury 26 tel. 85.730.82.82. Dyrektorem szkoły jest ks. Leoncjusz Tofiluk.
Przegląd Prawosławny nie jest czasopismem kościelnym i zawarte w nim treści nie są stanowiskiem PAKP. Jest to jednak czasopismo redagowane przez ludzi mocno związanych z Cerkwią Prawosławną w kontekście duchowym. Redakcja jednak pracuje samodzielnie. Opinie, które tam są prezentowane chyba w większości pokrywają się z zapatrywaniem naszych wiernych i dlatego pismo jest sprzedawana w cerkwiach. Z pewnością są też poglądy dyskusyjne, ale to jest naturalne i powiedziałbym normalne.