Mam świadomość, że moja odpowiedź na to pytanie jest dość późna. Rzeczywiście w Polsce są parafie, gdzie duchowni odwiedzają wiernych nie tylko w okresie po Bożym Narodzeniu, ale też w innych okresach. Wszystko wskazuje na, że pandemia tak szybko nas nie opuści, więc pytanie może okazać się aktualnym za kilka miesięcy. Takich parafii, gdzie odwiedziny duszpasterskie są częstsze niż raz w roku jest bardzo mało, ale mam wrażenie, że dla niektórych ludzi takie wizyty są bardzo ważne. Parafie lub wierni podpierają się często tym, że jest to lokalna tradycja, która istniała „od zawsze”. Niemniej jednak nie musi ona stanowić pewnej wartości „dogmatycznej” w parafii. Wszystko można ustalić na poziomie proboszcz-parafianie. Interwencja biskupa w takich sprawach nie jest konieczna.
Wydaje mi się, że przykładamy największą uwagę, do rzeczy, które właściwie są drugorzędne. Największy problem polega na tym, że nie możemy być w świątyni na Paschę. Śniadanie wielkanocne jest oczywiście istotną rzeczą, ale nie stanowi ono jakiegoś rytualnego posiłku. Powinniśmy podchodzić do niemo normalnie i bez oddawania nadmiernego charakteru religijnego. Należy pomodlić się jak przed każdym posiłkiem, bez żadnych czytań, zaśpiewać Christos Woskresie, spożywać Boże dary i radować się ze Zmartwychwstania Chrystusa.
Sytuacja jest dynamiczna i zmienia się z dnia na dzień. Myślę, że dla wszystkich jest jasne, że 19 kwietnia wchodzi do tych ograniczeń. Interpretację swoją można oczywiście nadać tym przepisom i pójść do cerkwi. Myślę, że Pani nie poniesie konsekwencji (chociaż może być różnie). Parafia jest chyba bardziej narażona na konsekwencje prawne i finansowe.
Trudno powiedzieć jak to będzie wyglądało? Od poniedziałku 20 kwietnia mają być wprowadzone pewne poluzowania w przepisach dotyczących przemieszczania się. W jakim stopniu będzie to dotyczyło odwiedzania i święcenia grobów? Trudno powiedzieć. Myślę, że proboszczowie w ten czy inny sposób poinformują wiernych odnośnie tego zagadnienia.
Od momentu, kiedy zadane było to pytanie do obecnej sytuacji wiele zmieniło się. Dzisiaj już nie mamy do czynienia z zaleceniami państwowymi o unikaniu zgromadzeń tych również religijnych. Dzisiaj mamy wyraźny nakaz pod groźbą sankcji ograniczenia wiernych w świątyni do liczby 5 osób. Mówienie w dzisiejszej sytuacji o „małej wierze” osób, które nie idą na nabożeństwa byłoby czymś niewłaściwym. Obecnie wydaje mi się, że duchowni wręcz proszą wiernych o nie przychodzenie, dlatego, że nadmierna liczba wiernych może spowodować nałożenie kary na parafię. Wypraszanie wiernych z cerkwi również jest czymś trudnym moralnie do wykonania. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, wierzymy jednak, że jest to czasowe i niedługo zakończy się. Myślę, że w obecnych warunkach najlepiej korzystać z transmisji, które stały się dość powszechne i łatwo dostępne.
Przede wszystkim sugerowałbym nie gromadzić wyżej wymienionych rzeczy. Prosfory zjadać wodę wypijać i nie dopuszczać do ich zepsucia. Natomiast jeśli już do tego dojdzie i nie można prosfor zjeść, to należałoby je w odpowiednim miejscu spalić. Podobnie postąpić z ikonkami. Wodę natomiast wylać do rzeki lub miejsca, które nie jest deptane.
Nie potrafię jednoznacznie wskazać, jak należy zachowywać się w czasie takich transmisji i jak należy je przeżywać. Sytuacja jest wyjątkowa i myślę, że każdy słuchają lub oglądając transmisję będzie przeżywał na swój sposób. Myślę, że takie uczestnictwo daje nam świadomość bliskości duchowej wydarzenia liturgicznego i w pewien sposób czyni nas jego uczestnikami.
Tak, oczywiście może. W dzisiejszym świecie prawosławnym jest wielu biskupów, którzy wcześniej, jako osoby świeckie należeli do innego Kościoła.
W wykazie czynników, które stanowią przeszkodę w uzyskaniu święceń kapłańskich nie jest wymieniony tatuaż. Nie jest on rzeczą dobrą, ale wydaje mi się, że jeśli umieszczony byłby w miejscu niewidocznym, osoba zaś godną, to biskup mógłby podjąć decyzję o wyświęceniu. Podejrzewam jednak, że biskup nie zdecydowałby się wyświęcić na duchownego osoby, która miałaby tatuaż na twarzy. Matuszką staje się osoba, która zostaje żoną batiuszki. W takim przypadku, należałoby rozpatrywać sprawę w kontekście: czy tatuaż żony kandydata na duchownego nie stanowi przeszkody w uzyskaniu przez niego święceń? Myślę, że w pewnych warunkach może stanowić.
Nie ma w naszej historii takiej tradycji. W niektórych Cerkwiach lokalnych taka forma manifestowania swojej narodowości zaistniała (Grecja, Gruzja, Serbia). Prawosławie w tych krajach jest wyznaniem większościowym. Często ten zwyczaj (wywieszanie flag) wiąże się z odzyskaniem niepodległości, gdzie czynnik religijny był czymś istotnym w zrywie narodowym. W krajach, gdzie prawosławie stanowi mniejszość takie podkreślanie narodowości jest mniej popularne. Ponadto, uważam, że takie manifestowanie Cerkwi narodowościowych nie jest właściwe duchowi przekazu Chrystusowego. Prawosławie jako całość wręcz osadziło etnofiletyzm (etnos- naród, fileo-kochać, umiłować), na soborze w Konstantynopolu w 1872 r. jako herezję. Nasz problem etnofiletyzmu (mówię o całości prawosławia) tak do końca daleko pozostaje nierozwiązanym.