Z pewnością jest to wasz wielki problem, który trzeba jakoś rozwiązać. Nie ma formalnego wymogu aby na chrzest dziecka w Cerkwi wyrażał zgodę rodzic, który nie jest prawosławnym. Jeśli jednak przed ślubem była deklaracja strony rzymskokatolickiej dotycząca zgody na chrzest dziecka lub dzieci, które pojawią się z tego związku w Kościele prawosławnym to właściwym byłoby wypełnienie tej deklaracji.
Współczuję straty dziecka i partnerki. Spróbujmy ustalić fakty. Mężem i żona staje się mężczyzna i kobieta, którzy darzą siebie nawzajem miłością, oddają siebie sobie nawzajem, chcą spędzić ze sobą całe życie tutaj na ziemi aby iść i wejść wspólnie do wieczności, do królestwa Bożego oraz proszą w związku z tym o Boże błogosławieństwo, którego Bóg udziela w misterium małżeństwa. Trzeba tu też koniecznie dodać, że misterium małżeństwa rzeczywiście rozpoczyna się podczas uroczystej cerkiewnej ceremonii zaślubin, ale bynajmniej nie kończy się tuż po jej zakończeniu (po ok. 50 minutach). Misterium małżeństwa to całe małżeńskie życie męża i żony. Z Bożym błogosławieństwem trzeba żyć na co dzień… Opis danej sytuacji wskazuje na wiele ‚braków’, które wyraźnie sugerują, że małżeństwo jednak nie zaistniało. W odpowiedzi na pytanie: „Jaki jest mój ‚status’ przed Bogiem? (kawaler, żonaty, inna opcja?)”, wskazałbym na „inną opcję” tj. „status grzesznika”. Seks zarezerwowany jest dla łoza małżeńskiego i za każdym razem, gdy pojawia się poza tym małżeńskim ‚kontekstem’, postrzegany jest z cerkiewnego punktu widzenia jako grzech nierządu (albo cudzołóstwa). Grzechy z kolei to w naszym pojmowaniu „choroby duszy”, które również wymagają leczenia, ale jedynym lekarzem, który może je wy/leczyć i leczy jest Pan Bóg. Trzeba w związku z tym przystąpić do misterium spowiedzi, które w cerkiewnej terminologii nazywane jest również ‚lecznicą’ (cs. wraczebnica). Duchowny, który jest świadkiem naszej spowiedzi przed Bogiem, powinien podpowiedzieć co należałoby z/robić, żeby „zwalczy/ać” status grzesznika. To może/powinno trochę potrwać…. Życzę powodzenia i wytrwałości. Te bolesne doświadczenia niech się okażą pouczające („uczymy się na błędach”) i skutecznie pomocne (bo „nie ma tego złego, co by na dobre wyjść nie mogło, w razie jeszcze nie wyszło…”)
Takie zachowanie nie jest czymś dziwnym. Na pewno izolacja spowodowała zmianę w nastawieniu dzieci do pewnych rzeczy. Myślę, że pojawienie się nowego członka rodziny również wpłynęło na opisane zachowanie. Czasem bywa tak, że taki stosunek u dziecka do Priczastia pojawia się nie wiadomo skąd? Cierpliwie zachęcać do podchodzenia do św. Darów, nie zmuszać, ani nie przyprowadzać na siłę. Jeśli jest zaprzyjaźnione dziecko w podobnym wieku i podchodzi do Priczastia, można zaproponować naszemu maluchowi i zachęcić aby poszedł tak jak kolega/koleżanka. Można też poprosić duchownego, aby z dzieckiem zamienił parę słów i zaprosił na następny raz.
Trzeba bezwzględnie przystąpić najpierw do spowiedzi. „Niesakramentalne związki” różnie mogą wyglądać czy przebiegać, mogą zapewne być np. trwałe czy ‚ustabilizowane’ ale też bywają krótkie, tymczasowe, ‚przejściowe’, z jednym albo z wieloma partnerami (?). W każdym przypadku współżycie kobiety i mężczyzny poza związkiem małżeńskim postrzegane jest z cerkiewnej perspektywy jako nierząd (albo cudzołóstwo, jeżeli dochodzi do zdrady małżeńskiej). W przypadku tego rodzaju grzechów w IV w. św. Bazyli Wielki po spowiedzi zalecał „leczniczą terapię”, która polegała na odłączeniu od Eucharystii przez 12 lat – nie ‚za karę’, ale w związku z powagą, ‚ciężkim kalibrem’ tego grzechu, który jest chorobą duszy. Współcześnie tego rodzaju ‚drastyczne’ zalecenia nie są praktykowane ale ‚pokajanie’ – jakaś terapia lecznicza powinna być zastosowana i o tym powinien zdecydować spowiednik w zależności od rodzaju niesakramentalnego związku. Bywają pary małżeńskie, które po ślubie cywilnym żyją w długotrwałych, stabilnych ‚niesakramentalnych związkach małżeńskich’ (w krajach byłego ZSRR bardzo wiele było takich małżeństw, bo ślub cerkiewny był ‚nie do pomyślenia’) i choć brakuje im Bożego i cerkiewnego błogosławieństwa, które otrzymałyby przy cerkiewnym ślubie (do którego z jakichś ważnych względów nie doszło). Czy na pewno są ‚nierządne’? Każdy ‚przypadek’ jest inny i rozpatrywany indywidualnie, dużo zależy od ‚kontekstu’ i o tym czy i ewentualnie kiedy można byłoby przystąpić do komunii zdecyduje duchowny podczas misterium spowiedzi (cs. wraczebnica – lecznica) albo wspólnej duszpasterskiej rozmowy. Myślę, że warto umówić się na takie spotkanie i rozważyć przy tym możliwości ‚usakramentalnienia’ związku… Nie wiem jak to u Was wygląda ale mi, jako duchownemu i wielu innym (nie tylko duchownym) ‚niesakramentalny’ przeważnie kojarzy się z ‚tymczasowym’… W przypadku związków to z pewnością niepożądane skojarzenie, nieprawdaż?
Generalnie osoba, która zawierała związek małżeński w Kościele rzymskokatolickim, w tamtym Kościele powinna uzyskać unieważnienie tego związku. Zawarcie ponownego związku w Kościele prawosławnym jest zupełnie możliwe. Wnioskując z pytania Pani jest wyznania prawosławnego? Sugeruję więc porozmawiać z duchownym Pani parafii.
Sytuacja jest trochę niejasna. Rozumiem, że związek małżeński został zawarty w Kościele rzymskokatolickim? Czy ten związek został unieważniony? Jeśli to duchowny rzymskokatolicki udzielał małżeństwa, to właściwie tam powinien mieć miejsce akt jego unieważnienia. W przypadku zdjęcia błogosławieństwa, z małżeństwa, które było zawierane w Cerkwi prawosławnej całą procedurę przeprowadza się w parafii do której aktualnie osoba zainteresowana należy. Sugeruję pójść porozmawiać z proboszczem pańskiej aktualnej parafii.
W przebiegu sakramentu małżeństwa nie ma żadnych różnic w przypadku małżeństwa gdzie obydwie strony są prawosławne czy też kiedy jedna ze stron jest innego wyznania. Różnica widoczna jest później. Strona nieprawosławna nie może przystępować do sakramentu Eucharystii.
Tak, oczywiście. Bardzo często są to krzyże i ikony przed którymi było wznoszonych szereg modlitw. Mówimy o nich jako o rzeczach namodlonych. Nasza modlitwa jest kontynuacją tego dzieła.
Nie bardzo wiem na czym miałoby polegać to wylanie wosku, ale podejrzewam, że chodziłoby o pewnego rodzaju praktyki ludowe w leczeniu zaburzeń emocjonalnych dziecka. Sugerowałbym nie wdawać się w tego rodzaju praktyki. Jeśli rzeczywiście coś wydarzyło się co wpływa na zachowanie dziecka można odsłużyć molebień w tej intencji z udziałem dziecka i rodziców. Ważnym też jest aby dziecko przystępowało do Priczastia.
Te trzy pytania, które połączyłem razem, zostały zadane już dość dawno temu i przypuszczam, że wszystkie przedstawione tu sprawy już w ten czy inny sposób zostały rozwiązane. Problem małżeństw mieszanych, zwłaszcza, tych, które zawierane są w Kościele rzymskokatolickim stanowi dla nas wciąż duży problem i swego rodzaju wyzwanie. Z pewnością prawosławni duchowni, którzy odmawiają wydania metryki chrztu potrzebnej do zawarcia małżeństwa w Kościele rzymskokatolickim takiego ślubu nie zablokują. Ten problem jest znany duchownym rzymskokatolickim i mają oni swoje sposoby na jego rozwiązanie (nie wiem jakie?). Postawa prawosławnych duchownych przy tego typu sprawach wynika z duszpasterskiej troski, która zawiera się w odpływie młodych ludzi z Cerkwi i wstępowania w ten czy inny sposób do Kościoła rzymskokatolickiego. Myślę, że ta sprawa potrzebuje głębszego zbadania. Nie wiem na ile skuteczne są metody, które obecnie stosujemy? Czasem przynoszą one skutek odwrotny od zamierzonego. Problem małżeństw mieszanych był, jest i będzie i nie wydaje mi się abyśmy znaleźli szybko receptę na rozwiązanie tego zagadnienia.