Należy udać się do parafii do której Pani obecnie należy i powiedzieć proboszczowi o zaistniałej sytuacji. Proces zdjęcia błogosławieństwa przebiega w parafii do której należy osoba ubiegająca się o zdjęcie błogosławieństwa. Duchowny poinformuje Panią jakie dokumenty należy dostarczyć i jakie kroki należy podjąć.
Pytanie teraz dotyczy tego, czy zamierzacie zawrzeć związek małżeński w Cerkwi czy w Kościele rzymskokatolickim? Jeśli chodzi o Cerkiew to dokumenty potrzebne są takie same jak w przypadku małżeństwa z osobą prawosławną. Jeśli zaś w Kościele rzymskokatolickim, to pytanie należałoby skierować do właściwej instytucji.
Skoro uważasz się za osobę prawosławna i, jak twierdzisz, wiara jest i zawsze będzie dla Ciebie najważniejsza, to nawet jeśli uznasz, że ten chłopak jest odpowiedzią Boga na Twoje modlitwy, uważam, że zdecydowanie powinnaś „przejmować, że jest on innego wyznania”. Zastanawiasz się „czy lepiej się nie angażować w tę relację” z obawy o to, jak będzie odnosił się do Twej prawosławnej drogi życia. Myślę, że zamiast zastanawiać się „co by było, gdyby”, lepiej zapytać Go, co o tym sądzi, jakie ma zdanie na te tematy. Skoro twierdzisz, że macie „wspólne pasje, tematy do rozmów”, dziwię się, że nie rozmawialiście jeszcze o tym, co, jak twierdzisz, jest dla Ciebie najważniejsze. Spróbuj „wyłożyć kawę na ławę”, zapytaj o jego stosunek do kwestii wiary, wyznania, religii. Pójdźcie razem do cerkwi i sprawdź, jak zareaguje na prawosławną „inność”. Zawczasu obawiasz się o Jego negatywną reakcję, a może być zupełnie inaczej. Dane mi było spotkać (nie tylko gdzieś daleko, w świecie, ale również w Polsce) wielu prawosławnych „z wyboru”, ludzi, którzy po zetknięciu z prawosławiem/prawosławnymi, po bliższym/głębszym zapoznaniu się ze Wschodnim chrześcijaństwem, zmienili swoje wyznanie. Jeśli Jego nastawienie do religii czy prawosławia okażę się negatywne i nie będzie chciał/próbował, chociażby przez wzgląd na Ciebie, tego zmienić, wówczas wypadałoby zastanowić się „czy warto dalej się angażować”. Związki/małżeństwa mieszane wyznaniowo zdarzają się u nas (na Podlasiu w szczególności) dość często i są raczej „nieuniknione”. Bywa w takich związkach dodatkowo trudno, ale przy właściwym podejściu może być dużo lepiej. Trzeba o tym rozmawiać, trzeba nad tym pracować. Wypowiadałem się na te tematy w niektórych wcześniejszych odpowiedziach dotyczących wiary i rodziny.
Owocnej lektury, przemyśleń i rozmów życzę…
Myślę, że najlepsza będzie modlitwa własna, własnymi słowami wypowiadana, od serca… Aby znaleźć tę „drugą” osobę, trzeba jej szukać, a przynajmniej „rozglądać się za nią”. Chrystus zachęca: „szukajcie, a znajdziecie”. Aby znaleźć, trzeba się spotykać z innymi ludźmi, rówieśnikami, znajomymi przyjaciółmi, nawiązywać nowe znajomości – w szkole, w pracy, na pielgrzymce, na wakacyjnym wyjeździe – możliwości jest wiele. Bóg z pewnością wie co się z nami stanie bo z perspektywy wieczności widzi wszystko „na raz” – przeszłość, teraźniejszość i przyszłość widzi jednocześnie. Jego wiedza/widzenie wszystkiego nie oznacza jednak „przeznaczenia” – to przecież my (z)decydujemy z kim się spotykamy częściej, dłużej, z większą przyjemnością czy utęsknieniem…Cierpliwości i wytrwałości w poszukiwaniach, rozważnej otwartości na spotkania życzę.
Świadome wstąpienie do Kościoła prawosławnego niesie za sobą znaczącą odpowiedzialność, i nie chodzi tu jedynie o nieuregulowany stan cywilny. Chodzi o to by nawróceni było szczerym, żywym i świadomym. Konkubinat owszem stanowi pewien problem, ale duchowni prawosławni podchodzą do tych spraw z pewnym pasterskim wyczuciem. Jeśli chęć życia w wierze jest autentyczną to i problemy z uregulowaniem spraw rodzinnych znajdą pozytywny wymiar. Sugerowałbym porozmawiać z duchownym na ten temat.
W pytaniu o możliwość ‚mieszkania z chłopakiem przed ślubem’ można dopatrywać się pytania o możliwość wspólnego zamieszkiwania i pozostawaniu w relacji ‚brat i siostra’ tj. przy zachowaniu czystości przedmałżeńskiej. Pytanie o ‚dopuszczenie możliwości rozgrzeszenia’ zdaje się jednak wyraźnie sugerować, że chodzi tu o dopuszczenie możliwości „pójścia na całość” i współżycie z chłopakiem jak z mężem. Wypowiadałem się już wcześniej na ten temat, proszę poszukać w archiwum. Prawosławne chrześcijaństwo naucza, że seks ‚zarezerwowany’ jest dla łoża małżeńskiego i jeśli pojawia się poza łożem małżeńskim (przed czy po ślubie), nosi znamiona grzechu, jest grzechem. Grzech w naszym pojmowaniu to choroba duszy, nowotwór. Te choroby też trzeba leczyć (najlepiej w początkowym stadium, bo zaniechanie leczenia może spowodować przerzuty nowotworu z duszy na ciało) ale jedynym lekarzem, który może je wyleczyć jest Pan Bóg. Wierzymy, że w Swym miłosierdziu gotów jest wyleczyć wszelką chorobę i wybaczyć nam wszystkie nasze grzechy, ale… Jeśli wiem, że to, co robię szkodzi mojemu zdrowiu, a jednak to robię, to czy pozostanę zdrowy? Na pytanie odpowiem zatem pytaniem: „Czy długotrwałe wyrachowane nadużywanie zaufania/cierpliwości/przychylności/miłości dopuszcza możliwość wybaczenia?
Odpowiadając bezpośrednio na postawione pytanie powiedziałbym, jak najbardziej można przychodzić na Liturgię nie prowadząc chłopca do Eucharystii. W opisanej sytuacji podawanie Priczastia byłoby dość problematycznym. Ważnym jest, że w przeszłości przyjmował św. Dary. Myślę, że z wiekiem i postępującym procesem leczenia chłopak będzie nabierał świadomości o właściwym i nie właściwym zachowaniu. Z pewnością uspokoi się i wtedy nauczy się odpowiedniego zachowania w świątyni jak też w innych miejscach. Sugerowałbym dać zapiskę, aby duchowny modlił się za chłopca w czasie Proskomidii.
O królu/proroku Dawidzie czytamy w Księgach Samuela, Królewskiej 1 i Kronik. Nie wiem, co konkretnie spowiednik miał na myśli, ale wydaje mi się, że można ująć to w następujący sposób. Seks jest ‚zarezerwowany’ dla łoża małżeńskiego. Seks pozamałżeński (określany jako nierząd albo cudzołóstwo) postrzegany jest w prawosławnym chrześcijaństwie jako grzech na tyle poważny, że w IV wieku jego leczenie związane było z dwunastoma latami odłączenia od przystępowania do komunii (nie za karę, ale w celu leczenia tej choroby duszy). Jeżeli ktoś pozwala sobie naruszyć tę zasadę, w przyszłości (w małżeństwie, w życiu w ogólności) trudniej mu będzie przestrzegać bardzo ważnej i pomocnej pod wieloma względami zasady: ‚wszystko w swoim czasie i w odpowiednich proporcjach’. Skoro pozwolił sobie naruszyć tak bardzo ważne zalecenie, jak czystość przedmałżeńska, to ‚łatwiej’ mu będzie naruszać wszelkie inne zasady, nawet poczynione wspólnie przez małżonków umowy czy ustalenia. Łatwo przy tym stracić zaufanie współmałżonka, a to tylko ‚część większej całości’. Strach się nie bać…
Modlitwy kierowałbym do Bagarodzicy – na weselu w Kanie zauważyła brak wina i niezwłocznie zareagowała – i świętych mniszek – bo zachowały czystość. Pośród świętych są też pary małżeńskie – warto poczytać (albo przynajmniej przynajmniej powertować) żywoty świętych obficie dostępne już w polskim tłumaczeniu.
Można czytać zarówno modlitwy Kanonu modlitewnego do Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Bogurodzicy Matki Pana, odmawianego przy rozłączeniu duszy i ciała, jaki modlitwy Obrzędu na rozłączenie duszy i ciała.
Myślę, że warto zapytać tatę czy w związku ze spowodowanym chorobą cierpieniem i w obliczu nadchodzącej śmierci nie chciałby pojednać się z Bogiem…
Nie uda się chyba nakreślić generalnej linii, która rozwiązywałaby problemy małżeństw mieszanych wyznaniowo. Istnieją pewne rozwiązania Kościołów w tym kontekście, jeśli chodzi o zawarcie związku małżeńskiego o których pewnie wiedzie? Natomiast jeśli chodzi o ułożenie życia rodzinnego i wychowanie dzieci pozostaje to w gestii waszego porozumienia. Poszukajcie takiej alternatywy, która byłaby wam odpowiednia. Porozmawiajcie z duchownymi jednego i drugiego Kościoła i wybierzcie właściwą wam drogę.