Złożona to kwestia i dużo (jeżeli nie wszystko) zależy od kontekstu – osobowości, warunków, okoliczności itp. Relacje pomiędzy dwojgiem ludzi porównałbym do rośliny, która wyrasta z małego ziarenka. Spotkanie dwojga osób, początek ich znajomości to chwila, w której ziarenko zostało zasiane. Aby znajomość się pogłębiała, aby ziarenko zaczęło kiełkować i rosnąc, trzeba je podlewać i nawozić. Aby znajomość przerodziła się w przyjaźń albo jeszcze głębszą relację, trzeba jeszcze więcej nad tym pracować; aby okazała się trwała i silna też trzeba dołożyć usilnych starań. Przez cały czas trwania tej relacji ziarenko trzeba podlewać i nawozić z obu stron, bo… „do tanga trzeba dwojga’. Dużo zależy od tej drugiej strony/osoby. Brak zaangażowania jednej ze strom spowoduje, że roślinka będzie tylko ‚wegetować’ – będzie żyć, ale ‚co to za życie’? Pokusy szybkich i łatwych(?) decyzji czy rozwiązań są z pewnością demoniczne. Chrystus ostrzega, że droga do Królestwa niebios jest wąska. Na tej drodze trzeba się zmagać (to swego rodzaju ‚podwig’). Bywa, że droga prowadzi pod górę, a tu kłody się toczą i deszcz zacina – pewien święty stwierdził, ze tego rodzaju trudne okoliczności ‚podpowiadają’, że idziesz we właściwą stronę. Mądrości ludowe mówią: ‚łatwo przyszło, łatwo poszło’, ‚bez pracy niem kołaczy’ (ang. wersja – ‚no pain, no gain’), więc warto postarać się choć trochę i ‚zawalczyć’ o tę relację i relacje w ogóle. Jeśli ziarenka i roślinki są należycie pielęgnowanie, pojawiają się coraz to nowe, udoskonalone wersje czy odmiany. Ale to zwykle długie procesy wymagające bardzo dużo cierpliwości, wyrozumiałości, wytrwałości, miłości… Warto próbować…
Powiedziałbym, że to niepokojące zaburzenie, mam nadzieję, że przejściowe… Trzeba nam pamiętać, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwa Boga. Obraz już mamy, nosimy go w sonie (umówmy się, że to coś jak ‚kod genetyczny’), ale do osiągnięcia podobieństwa trzeba nam dążyć przez całe życie. Co ważne, trzeba nam taż mieć świadomość, że obraz Boga w każdym z nas to obraz Boga, który jest Trójcą Osób! Bóg jest jeden, ale w trzech Osobach. Te trzy Osoby w Bogu pozostają ze sobą w relacji miłości. Czyli obraz Boga w każdym z nas to obraz doskonałej międzyosobowej relacji, relacji miłości. Chrześcijaństwo postrzega dwie drogi do zbawienia: małżeńską i monastyczną. Nie oznacza to jednak, że drogą małżeńską podążamy parami albo rodzinnymi grupkami, a droga monastyczna jest ‚jednoosobowa’. Mnisi też pozostają w relacjach z Bogiem i z ludźmi – jeśli odchodzą do pustelni, przez długi czas, latami nawet żyją samotnie, to po to, aby lepiej poznać siebie (a poznając siebie, poznać Boga – jak stwierdził św. Antoni Wielki) i przygotować się do powrotu do społeczności ludzi i dzielić się sobą z innymi (por. ‚żywot św. Antoniego;). Polecam lekturę tekstów bp Kallistosa Ware: Człowiek jako ikona Trójcy Świętej – http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=491; „Szukajcie wpierw Królestwa Bożego”: prawosławny monastycyzm w służbie światu – rozdział w książce ‚Tam skarb twój, gdzie serce twoje…’; „Ziarno Kościoła: powszechne powołanie do męczeństwa” – rozdział w pierwszym tomie dzieł zebranych pt. „Królestwo wnętrza”
Myślę, że trzeba patrzeć na to zagadnienie z perspektywy nauczania Kościoła i Cerkwi o grzechu prarodziców. Rzymscy katolicy twierdzą, że jest on ‚dziedziczony’, przekazywany z pokolenia na pokolenie w akcie poczęcia dziecka i dlatego powinien być i jest omywany w sakramencie chrztu. Prawosławni chrześcijanie uważają, że dziedziczony nie jest grzech, ale jego skutki – osłabienie naszej ludzkiej natury, jej podatność na grzech, cierpienie, ból, choroby, śmiertelność. Dziecko, które rodzi się w jakimś patologicznym środowisku nie dziedziczy uzależnień po rodzicach, ale zmaga się z ich następstwami i w walce z nimi na pewno będzie miało większe trudności niż dzieci, które pochodzą z domów bez tego rodzaju obciążeń. Uważam zatem, że dziedziczone nie są same przekleństwa, ale ich skutki, które mogą być odczuwalne nawet przez kilka pokoleń.
Spowiedź i żal za popełnione grzechy mają na celu przywrócenie nas do życia cerkiewnego i przywracają nas do niego jeżeli prawdziwie żałujemy, kajamy się i nie wracamy do wcześniej popełnionych grzechów. Co do tabletki „dzień po” (których lepiej nie używać, bo bywają różne – choć ‚oficjalnie’ nazywane bywają tak samo, to ‚po kryjomu’ mogą działać inaczej, ‚po swojemu’…) mam jednak jeszcze inne poważne wątpliwości związane z pytaniem: z jakiego powodu została zastosowana? Czy to był seks przedmałżeński (nierząd?), czy pozamałżeński (cudzołóstwo?), czy też z jakiegoś powodu dziecko w małżeństwie nie byłoby ‚mile widziane’? O tym również trzeba było/będzie? powiedzieć przy spowiedzi…
Sama orientacja homoseksualna nie jest grzechem, podobnie jak grzechem nie jest sama choroba (weźmy na przykład nawet jakiś skrajny przypadek – kleptomania), czy jakieś, demoniczne nawet, myśli czy pragnienia. Dużo, jeżeli nie wszystko, zależy od tego, co robimy z tymi myślami czy pragnieniami, czy ulegamy im, czy też walczymy z nimi i odrzucamy je. Homoseksualiści to też zwykli ludzie (nie utożsamiajmy ich z ideologią) – mogą, a nawet powinni uczestniczyć w nabożeństwach, modlić się i prosić o modlitewne wsparcie, które każdemu z nas jest potrzebne. Inną kwestią jest ich uczestnictwo w sakramentach. O tym, czy mogą przystąpić/przystępować do Eucharystii decyduje ich spowiednik, który wysłuchuje ich spowiedzi przed Bogiem – w zależności od tego jak „przejawia się” ich orientacja seksualna i jak sobie z nią radzą, jak ją traktują.
Więcej zrozumienia życzę…
Polecam molebien z akatystem do Najświętszej Bogarodzicy ku czci Jej cudownej ikony „Kielich nieupijający”. Krótką modlitwę o uzależnionych napisał św. Jan z Kronszadu. Modlitwy za uzależnionych kierujemy do św. męcz. Bonifacego, św. Mojżesza Murzyna, i męcz. męcz Flora i Laura. Niezbędna jest jednak terapia antyuzależnieniowa. Uzależniony i rodzina sami sobie z tym problemem nie poradzą… Więcej informacji (i teksty modlitw) powinny być dostępne w punkcie konsultacyjnym NEPSIS w ośrodku ELEOS przy ul Warszawskiej 47 w Białymstoku.
W traktacie „O ośmiu demonicznych myślach” Ewagriusz z Pontu wskazuje, że demon nieczystości przystępuje zaraz po tym, jak ulegamy pierwszemu z tych ośmiu, demonowi obżarstwa (nie chodzi tu tylko o skrajnie przesadne objadanie się, ale o jedzenie czegokolwiek poza czasem wyznaczonym na jedzenie, albo gdy nie odczuwam głodu). Moim zdaniem warto spróbować ‚rzetelnie’ pościć. Ewagriusz potwierdza to w swoim tekście „O różnych rodzajach złych myśli” gdzie stwierdza: „Pokusa [pożądliwości] nie należy do tych, które [dłużej] się utrzymują. Modlitwa żarliwa i bardzo ścisły post, wraz z [nocnym] czuwaniem i ćwiczeniem się w duchowych kontemplacjach przepędza ją niczym obłok bez wody (Jud 12)”. Życzę wytrwałości w postnych zmaganiach
Sakrament Spowiedzi i sakrament Eucharystii są dwiema różnymi rzeczami. Ogólnie pokajanie i przystępowanie do czaszy są ze sobą związane ale nie są uzależnione od siebie. Innymi słowy mówiąc po spowiedzi nie jest koniecznym Priczastie. Z drugiej zaś strony życie bez Priczastia w Cerkwi jest niemożliwym. Eucharystia jest Pokarmem wieczności i najwyższym aktem wspólnoty z Chrystusem. Jest Ona prawdziwym Ciałem i Krwią Chrystusa. Prawdę mówiąc pierwszy raz spotykam się z opisanym odczuciem. Myślę, że tutaj potrzebne byłoby głębokie uświadomienie sobie, że mamy do czynienia z „Ogniem Bożym”, który obraca w niwecz te czynniki, które były wymienione. Na początek proponowałbym powiedzieć duchownemu o swoich odczuciach i poprosić aby podał Eucharystię jako pierwszej osobie. Myślę, że duchowny wyrozumiale podejdzie do problemu i dalej wspólnie rozwiążecie problem.
Modlitwy, które używamy w naszym życiu pochodzą z różnych ksiąg liturgicznych. Najprostsze modlitwy, które powszechnie używamy i których często uczymy się na pamięć znajdują się w naszych modlitewnikach. Myślę, że należałoby wziąć do ręki modlitewnik i po prostu spróbować odnaleźć tę modlitwę, którą babcia powtarzała w ciągu swego życia.
Ad 1. Tak, to bardzo poważny grzech. Sam Chrystus powiedział, że już samo pożądliwe spojrzenie może być cudzołóstwem – „A ja wam powiadam: Każdy kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,28). W pornograficznym kontekście takich spojrzeń jest z pewnością wiele…
Ad 2.Trzeba z tym walczyć, wystrzegać się wszelkiego rodzaju pornografii, zwalczać chęć oglądania tych filmów. To przecież one powodują i pomnażają te „nieczyste, niemoralne, erotyczne myśli”. To z pewnością trudne, wymagające wytrwałości i zdecydowania, i do tego czasochłonne, ale na pewno możliwe. Jeśli coś przychodzi z trudem i wymaga wiele trudu, to znaczy, że to bardzo ważne i potrzebne – warto o to walczyć… Odpędzaj te myśli, nie dawaj im przystępu, zapobiegaj im lekturą Pisma Świętego i duchowej literatury. Módl się przy tym, proś Boga, świętych i swego Anioła Stróża o pomoc. Jednak jeśli sam sobie z tym nie radzisz, zwróć się z prośbą o pomoc ‚z zewnątrz’ – pójdź do terapeuty.