Wiozłem ślub z kobieta którą bardzo kochałem i nadal bardzo kocham. Okazało się jednak, że ona uważa Cerkiew Prawosławną w Polsce za złą i chce chodzić do „Sekty z Łoknicy”. Obecnie jest w ciąży, ja nigdy nie zaakceptuje „Sekty z Łoknicy” co mam zrobić aby ją porzuciła i wróciła na łono Matki Cerkwi. Bardzo mnie męczy obecna sytuacja. Metropolita Антоний Сурожский nauczał, że dla chrześcijanina największą łaską jest możliwość poświęcenia się drugiemu człowiekowi i poświęcenie jest sensem bycia prawosławnym chrześcijaninem. Co powinienem zrobić, jak mam się poświecić, żeby moje życie z żoną było szczęśliwe a ona porzuciła sektę. Coraz częściej myślę że powinniśmy się rozstać. Ale jest w drodze jeszcze nasze dzieciątko, które nie może cierpieć. Szymon

W odpowiedzi na to pytanie zacytuję słowa św. Pawła z Listu do Koryntian: „Pozostałym małżonkom mówię teraz od siebie, nie z nakazu Pana: Jeśli wierzący mężczyzna ma niewierzącą żonę, a ona chce z nim żyć, niech jej nie opuszcza. I jeśli wierząca żona ma niewierzącego męża, a ten chce z nią zostać, też niech go nie opuszcza. Wierząca żona przybliża bowiem do Boga niewierzącego męża, a wierzący mąż przybliża do Boga niewierzącą żonę. W przeciwnym razie dzieci należałoby uznać za nieprawe, a tak—są święte. Jeśli jednak niewierząca strona chce odejść, niech to zrobi. Strona wierząca nie musi pozostawać w tym małżeństwie—Bóg powołał was bowiem do życia w pokoju. Przecież nie masz pewności, żono, że doprowadzisz niewierzącego męża do zbawienia. Ani ty, mężu, nie jesteś pewien, że twoja żona przyjmie zbawienie.” (1 Kor 7,12-16) Mowa tu co prawda o małżeństwach chrześcijan z niechrześcijanami, ale myślę, że można próbować odnieść to w Waszej sytuacji. Trzeba próbować przekonywać żonę, że błądzi ale trzeba robić to ostrożnie i rozważnie. Na pewno będzie trudno, ale nie jest to niemożliwe. ‚Wytykanie’ błędów „sekty z Łoknicy” z pewnością będzie budzić zdecydowaną ‚reakcję obronną’ i może dodatkowo przeszkadzać, więc może lepiej skupić się na wskazywaniu kanoniczności, soborowości, czystości wiary czy poprawności nauczania Cerkwi w Polsce…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, Pismo Święte (egzegeza), rodzina



Nie potrafię miłować wroga. Mam tu na myśli osobę która mnie z premedytacją obraża, próba wytłumaczenia że źle robi, pogodzenia się nie przynosi skutku. Jak postąpić by znaleźć wybaczenie u Boga? Piotr

Bywają takie trudne sytuacje, wobec których można/trzeba zastosować ewangeliczną radę samego Chrystusa: „Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!” (Mt 18,15-17) Robimy, co możemy… Aby uzyskać przebaczenie naszych win u Boga, trzeba najpierw wybaczyć tym, którzy zawinili wobec nas…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe



Czy modlenie się swoimi słowami i rozmowa z Bogiem jak z przyjacielem jest w porządku? Ostatnio również usłyszałam na lekcji religii, że jeśli kobieta ma miesiączkę nie może siadać na łóżku, na którym śpi mężczyzna, czy to prawda? Aleksandra

Modlitwa swoimi słowami i rozmowa z Bogiem jak z przyjacielem jest jak najbardziej w porządku – do tego powinniśmy dążyć. Jezusa Chrystusa w naszych tekstach liturgicznych nazywamy „Miłujący człowieka” – to tłumaczenie cerkiewnosłowiańskiego terminu Czełowiekolubiec, który wywodzi się od greckiego Philanthropos. Ten grecki termin bywa również tłumaczony jako „Przyjaciel człowieka”. Przyjaźń i miłość potrzebują wzajemności… Domyślam się, że zalecenie/zakaz, o którym słyszałaś na lekcji religii został przytoczony przy omawianiu zasad obowiązujących w Starym Testamencie. Kobieta, która miała miesiączkę nie tylko nie mogła wówczas siadać na łóżku, na którym spał mężczyzna – przez to, że w tym stanie była uważana za nieczystą, nie mogła niczego dotykać i nie wolno jej było wychodzić z domu… W Nowym Testamencie wygląda to zupełnie inaczej: „Wypowiadając się przeciwko „żydowskim bajkom” i starotestamentowym pojęciom czystości i nieczystości, św. Jan Chryzostom oświadcza: „[…] wszystko jest czyste. Bóg nie stworzył niczego nieczystego, bo nic nie jest nieczyste oprócz jedynie grzechu; on bowiem przyczepia się do duszy i brudzi ją […]” (J. Breck, Święty dar życia)

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe



Wychodzę w niedługim czasie za mąż, narzeczony wyznania prawosławnego tak jak ja ale nie widzimy się w roli rodziców w tym momencie – chcemy założyć rodzinę i żyć zgodnie z wolą Bożą ale czy fakt, że nie zdecydowalibyśmy się na potomostwo jest w rozumieniu cerkwii grzechem? Oczywiście wiem, że dziecko to dar Boży i nie uważam, że człowiek tutaj decyduje natomiast chciałabym uzyskać informację jak Cerkiew na to patrzy. Magdalena

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo dużo/wszystko zależy od powodów, przez które nie widzicie siebie w roli rodziców, a te mogą być różne. Zadałbym w związku z tym pytanie: jak planujecie unikać perspektywy rodzicielstwa? Czy macie zamiar całkowicie powstrzymywać się od małżeńskiego współżycia? Jeżeli tak, to ponownie trzeba postawić pytanie: z jakiego powodu? Od odpowiedzi na to pytanie będzie uzależniona odpowiedź na pytanie: „jak Cerkiew na to patrzy”. Dodam kilka słów wyjaśnienia. W historii chrześcijaństwa znane są (aczkolwiek bardzo nieliczne) pary małżeńskie, które po ślubie żyły ze sobą jak brat i siostra. Powstrzymywały się od małżeńskiego współżycia nie dlatego, że nie chciały mieć dzieci, lecz traktowały to jako przejaw ascezy. Zdecydowały, że to będzie sposób na koncentrowanie się na drodze do królestwa Bożego – na okazywaniu pomocy potrzebującym. Wszystko było podporządkowane temu celowi. Jeżeli przyczyną rezygnacji z rodzicielstwa miałaby być np. ‚wygoda’ – chęć koncentrowania się na sobie, na swoich planach czy pragnieniach, którym dziecko mogłoby ewentualnie „przeszkadzać” – to ewidentny przejaw egoizmu, a tego przecież trzeba się ze wszech miar wystrzegać… W kwestii seksu przy jednoczesnej rezygnacji z rodzicielstwa – obawiałbym się możliwości, że współżycie małżeńskie, ten niezwykle ważny przejaw zjednoczenia męża i żony, tworzenia przez nich ‚jednego ciała’ i podtrzymywania tej jedności, mogłoby wówczas doświadczać ograniczenia/sprowadzenia do sfery zwykłej ‚potrzeby fizjologicznej’… Polecam lekturę książeczki „Mały Kościół – mistyczna przygoda małżeństwa” – jeden z jej rozdziałów to „Duchowe podstawy życia seksualnego w małżeństwie”. Owocnej lektury życzę.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, życie duchowe



Kiedyś dawno temu, zadałem pytanie odnośnie sytuacji, w której byłem – mianowicie kobieta była ze mną w ciąży, ale ja odmówiłem jej ślubu. Ksiądz na tym portalu (nie pamiętam, który) napisał wtedy, że „formalnie” mężem nie jestem. A nieformalnie? Czy w oczach Boga jeśli kobieta jest ze mną w ciąży to jestem już wtedy z nią mężem i żoną? Znalazłem fragment z Pisma Świetego (Ksiega wyjscia 22 16-17), w którym Bog po stosunku nakazuje ślub na siłe z tą kobietą. Pytanie jest dla mnie bardzo ważne – kocham dziecko, nie chce aby było wychowywane w niepełnej rodzinie,poza tym nie chce zgrzeszyć nie żeniąc się z nią. Z drugiej strony ja tej kobiety naprawdę nie chce za żonę, poza „chucią” która mną zawładnęła nie czułem do niej nic więcej. Ona też poza tym bardzo mnie skrzywdziła , ale nie będe już dalej się w to zagłębiał. Poza tym poznałem w pracy kobietę w której się zakochałem i chciałbym z pewną odpowiedzialnoscią wziąć ślub. Nie wiem co robić? Obecnie jestem na etapie , że wolę aby dziecko miało pełną rodzinę i jestem gotowy zmusić się do ślubu dla dobra dziecka, choć nie daje mi spokoju myśl o tej kobiecie, którą kocham. Proszę o pomoc. Czy jeśli nie ożenie się z matką dziecka a ożenię z tą drugą to zgrzeszę ? Marek

Trudna to kwestia, ale spróbujmy ją ‚rozgryźć’. „Warunek konieczny” małżeństwa to wzajemna miłość, która pomaga mężowi i żonie wspólnie podążać małżeńską drogą do zbawienia. Popełniłeś/liście błąd, który pociąga za sobą dalsze bolesne i trudne konsekwencje. Dobrze świadczą o Tobie słowa: ‚kocham dziecko, nie chcę aby było wychowywane w niepełnej rodzinie’ i gotowość Twego „poświęcenia się dla dziecka”, ale w okolicznościach, które opisujesz, można/trzeba zastanowić się nad innymi możliwościami roztaczania opieki nad dzieckiem. Jeżeli się nie kochacie i nie chcecie być parą, to raczej nie da się (a nawet nie można) zmienić tego ‚na siłę’. Wierzę, że po tym bolesnym i grzesznym doświadczeniu ciągle jest możliwość, że zarówno Ty, jak i ta kobieta „ułożycie” sobie dalsze życie z nowymi partnerami. Dziecko ciągle jeszcze może mieć ‚pełną’ rodzinę choć bez ‚rodzonego’ ojca… Módl się o to… Są też proceduralne możliwości uzgodnienia ilości/długości spotkań biologicznego ojca z swym dzieckiem i wspierania go materialnie. Na pytanie: „Czy jeśli nie ożenię się z matką dziecka a ożenię z tą drugą to zgrzeszę?” trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Grzech nierządu już nastąpił. Trzeba się kajać, prosić Boga i ludzi o przebaczenie, ale też szukać najlepszych rozwiązań, które mogą jakoś pomóc wszystkim zaangażowanym. Spróbujcie o tym porozmawiać i wspólnie, polubownie, rozsądnie to ustalić. Życzę powodzenia, Bożego wsparcia i błogosławieństwa…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, rodzina, wiara



Nurtuje mnie zagadnienie miłości do nieprzyjaciół. Wydaje się że w NT wyczerpująco ewangeliści przytoczyli na ten temat słowa Syna Bożego. Czynnikiem który zmusił mnie do zastanowienia się nad tym są niedawne wydarzenia przy Bugu. Od kilku lat kontynent nawiedzają nacje w większości muzułmańskie które, co pokazuje doświadczenie, jak odnajdują swe miejsce w chrześcijańskich społeczeństwach to z uciśnionych biednych ludzi stają się zwyczajnie agresywni w stosunku do chrześcijaństwa. Zastanawiam się, czy słowa o wrogim bliźnim też odnoszą się do osób/społeczeństw pogańskich w tej samej mierze co do bliskim nam w wierze. Krzysztof

Jedno z dwóch najważniejszych przykazań mówi: „miłuj bliźniego swego, jak siebie samego’ a w Mt 5,43-48 Chrystus dodaje i mówi do każdego z nas: „Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. Te zalecenia odnoszą się do wszystkich, zarówno do „osób/społeczeństw pogańskich w tej samej mierze co do bliskim nam w wierze”. To z pewnością trudne, ale jak coś z trudem przychodzi i trzeba długo i wytrwale o to się starać, to na pewno dlatego, że to ważne i potrzebne, albo nawet niezbędne. Odpowiadając na pytanie: ‚kto jest moim bliźnim’ Chrystus opowiedział przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Tłumacząc tę przypowieść dzisiaj, w miejscu Samarytanina śmiało można by umieścić muzułmanina albo kogoś ze środowiska LGBT… Ponadto, nie zgadzam się z twierdzeniem, że wszyscy imigranci z czasem „stają się zwyczajnie agresywni w stosunku do chrześcijaństwa”. Owszem, zdarzają się takie przypadki, ale znam wielu bardzo „pokojowo usposobionych” i wzorowych obywateli swoich nowych krajów. Bądźmy ostrożni ze zbyt daleko posuniętymi uogólnieniami… Polecam lekturę listu „Do Digneta” z początków chrześcijaństwa (II w.), szczególnie fragmentu, gdzie mowa o chrześcijanach w świecie. Zacytuję tu tylko mały urywek, który powinien sprowokować/zachęcić do lektury całości. „[…] 5. [Chrześcijanie] Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. 6. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. 7. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. 8. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. 9. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. 10. Słuchają ustalonych praw, z własnym życiem zwyciężają prawa 11. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. 12. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie. 13. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko. 14. Pogardzają nimi, a oni w pogardzie tej znajdują chwałę. Spotwarzają ich, a są usprawiedliwieni. 15. Ubliżają im, a oni błogosławią. Obrażają ich, a oni okazują wszystkim szacunek. 16. Czynią dobrze, a karani są jak zbrodniarze. Karani radują się jak ci, co budzą się do życia. 17. Żydzi walczą z nimi jak z obcymi, Hellenowie ich prześladują, a ci , którzy ich nienawidzą, nie umieją powiedzieć, jaka jest przyczyna tej nienawiści.[…]” To na pewno powinien być tekst o nas, współczesnych chrześcijanach…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, moralność i etyka, Pismo Święte (egzegeza), życie duchowe



Postawiłem przyjąć prawosławie. Sercem już jestem prawosławny, wiedzę na temat prawosławia mam z książek od mojego batiuszki, służę nawet do Boskiej Liturgii. Niestety czasem stare rzymskokatolickie przyzwyczajenia dają o sobie znać. Czy to dobry obiaw? Paweł

Zaprawdę zmartwychwstał! „Czym skorupka za młodu nasiąknie…”? Myślę, że to naturalne i przez jakiś czas być może być nawet nieuniknione, co nie oznacza, że nie trzeba tym się zajmować. Trudno odpowiedzieć, czy to dobre czy nie, bo nie wiem o jakie przyzwyczajenia chodzi. Niektóre zapewne mogą okazać się w miarę ‚neutralne’ (np. jeśli zdarzy się klęknąć przy przechodzeniu przez środek nawy?), ale niektórych wypadałoby zdecydowanie i konsekwentnie unikać (np. Filioque – „i Syna” w symbolu wiary). Warto zwracać baczną uwagę na to, co robimy i jak to robimy, żeby na każdym kroku pokazywać, że żyjemy świadomie, chcąc naśladować Chrystusa i podążać za Nim. To jest najważniejsze, a robić to można na wiele rożnych sposobów. Jeśli nasze postępowanie będzie napełnione miłością do Boga i do bliźniego, na pewno będzie też prawosławne…

Kategorie: konwersja, Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara



Od pewnego czasu zastanawia pewna kwestia, a mianowicie dlaczego Bóg stwarza człowieka wiedząc, że finalnie i tak skończy w piekle skoro jest wszystkowiedzący? Wiem, że daje on człowiekowi wolną wolę ale mimo wszystko tę wolę on już zna. Czemu byt kochający nieskończenie pozwala na WIECZNE cierpienie swoich dzieci, zamiast po prostu nie dopuścić do ich egzystencji lub od razu nie wziąć do nieba. Marcin

Witam,, odpowiedzi na te pytania i wątpliwości proszę szukać w wykładzie metropolity Kallistosa: ‚Czy możemy mieć nadzieję na zbawienie wszystkich?’. To ostatni rozdział książki pt. ‚Królestwo wnętrza’
dostępny również na cerkiew.pl (http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=191), ale serdecznie polecam lekturę wszystkich rozdziałów tej książki (dostępna w http://sklep.cerkiew.pl/) – zapewniam, to bardzo odkrywcze, pouczające i pomocne doświadczenie. Owocnej lektury zatem życzę…

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, literatura, wiara



Piszę amatorsko książki, które publikuje w internecie. Czy podejmowanie tematyki opętań, szatana, paktów z diabłem itp. To grzech? Aleksandra

a to pytanie odpowiem pytaniem: czy np. w rozmowach ze studentami podejmowanie tematyki seksu, alkoholu, narkotyków i innych uzależnień to grzech? Jako duszpasterz akademicki rozmawiam na te i inne „podejrzane” tematy. Czy to grzech? Śmiem twierdzić, że to nie grzech. Ponadto nam nadzieję i wierzę, że te rozmowy przynajmniej niektórym z uczestników tych rozmów pomogą uniknąć błędów czy grzechów, które ewidentnie pojawiają się we wskazanych i innych kontekstach. Ośmielam się tak twierdzić i wierzyć, bo rozmawiamy o tych problemach, aby na nie ‚uczulić’, aby działać profilaktycznie, aby uświadomić, że są niebezpieczne. To przez to, że współcześnie mamy do czynienia ze swego rodzaju syndromem: to, co nienormalne (i niemoralne) postrzegane jest przez wielu ludzi jako ‚normalne’ (albo nawet „moralne”), a to, co normalne uważane jest za ‚nienormalne’. Nie natknąłem się na Twoje książki w internecie, więc nie wiem jak przedstawiasz „opętania, szatana, pakty z diabłem”. Jeżeli piszesz o tym dla przestrogi, dla głębszego uświadomienia istnienia tej ‚demonicznej rzeczywistości’, to może być ‚w porządku’. Ale z drugiej strony pojawia się pytanie – czy poruszając te kwestie (np. pakty z diabłem), pisząc o tym całe książki, nieświadomie i niechcący nie ‚uświadomisz nieświadomym, ze jest taka możliwość? Czy pod wpływem Twych tekstów ktoś z ciekawości nie spróbuje doświadczyć „jak to działa?” Chcę tu powiedzieć, że dużo zależy nie tylko od tego o czym, czy co mówimy, ale również od tego jak mówimy,, jak to przedstawiamy. Mam nadzieję i wierzę, że Twoje książki uświadamiają niebezpieczeństwo ‚paktów z diabłem’ i wszystkich czytelników wystarczająco skutecznie do nich zniechęcają… Spróbujmy spojrzeć na to z jeszcze innej strony. W środkach masowej informacji mnożą się wieści o wypadkach, katastrofach, kataklizmach, morderstwach, zdradach, konfliktach zbrojnych, wojnach, różnego rodzaju nadużyciach itp. itd. Czy to grzech mass mediów? Dlaczego w tych samych mediach tak mało i tak rzadko pojawiają się wieści o zwykłej normalności – dobrych wyborach, słowach, działaniach, o dobrych (bo normalnych) ludziach? Czy te media działają profilaktycznie i przestrzegają przed tym wszystkim, o czym nadają? Czy nie zachęcają (niechcący?) do naśladowania tych bolesnych wyborów i działań, bo przecież „wszyscy” (można mieć wrażenie) tak postępują? Czy nie lepiej, w związku z powyższym, byłoby mówić i pisać o tym co dobre, pożyteczne, słuszne, bezpieczne, miłe itp. itd.? W mediach to się ‚nie sprzedaje’. Ale czy to powód, żeby o tym nie mówić/pisać? Chciałbym zauważyć, że są też dobrzy aniołowie, z którymi też można ‚paktować’. albo lepiej współpracować… Wspomnijmy np. o cytowanej przez Dostojewskiego opowieści o zasmuconym wielce aniele stróżu pewnej starszej pani, której dusza po śmierci ciała wylądował w ‚ognistym jeziorze’. To bardzo pouczająca opowieść z wielce profilaktycznym potencjałem… Natchnienia i twórczej weny od anioła stróża życzę

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe



Moje wątpliwości dotyczą ślubu mieszanego (ja prawosławna, on katolik). Partner i jego rodzina są bardziej wierzący niż ja i moja część rodziny. Mimo tego, skłaniamy się ku opcji ślubu w cerkwi, jednakże przy udziale również księdza katolickiego (np. ceremonia w j. polskim, błogosławieństwo otrzymane od obu kapłanów itp.). Przed podjęciem decyzji gdzie wziąć ślub potrzebujemy dowiedzieć się jakie dokładnie są możliwości, jakich formalności należy dopełnić. Byłabym wdzięczna za wyczerpującą odpowiedź. Alternatywnie, prośba o wskazanie gdzie szukać informacji na przedstawiony powyżej temat. Anna

Podstawowe informacje zawarte są w tekście: Dokumenty i formalności potrzebne przy zawieraniu małżeństwa http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=258 Więcej o prawosławnym pojmowaniu małżeństwa – http://www.typo3.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&typ=4&typ2=3&typ3=6 O możliwość udziału księdza katolickiego, ceremonii w j. polskim, błogosławieństwie od obu kapłanów trzeba zapytać proboszcza cerkwi, w której ślub będzie się odbywał. Życzę błogosławieństwa Bożego na małżeńską drogę życia.

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, liturgika, rodzina



Strona 35 z 159« Pierwsza...102030...3334353637...405060...Ostatnia »