Czy jest możliwość wzięcia w cerkwi ślubu jednostronnego. Chodzi mi oto czy po 10 latach małżeństwa dostaniemy z żoną ślub jeśli ona jest prawosławna a ja urodziłem się katolikiem, jestem ochrzczony, ale nie chodzę do kościoła. Mamy jedno ochrzczone dziecko, nie mam nic przeciwko wyznaniu prawosławnemu. Chodzimy do cerkwi, celebrujemy święta i nie stwarzam żadnych przeszkód żeby nasz dom był prowadzony w duchu prawosławnym. Zależy mi na ślubie ze względu na żonę, jednak nie mogę przyjąć prawosławia bo nie czuję się katolikiem, a mam 40 lat i jestem osobą świadomą tego że Prawosławie, jak i wejście w społeczność wiernych Prawosławiu nie może zostać potraktowane przeze mnie jako kaprys. Szanuję tę religię i ludzi oddanych jej nauce, kocham żonę i pragnę jej spełnienia ale nie mogę zrobić nic wbrew sobie. Czy ślub jednostronny (jak to jest możliwe w KK) jest możliwy w Cerkwi? Marcin

W Kościele prawosławnym nie istnieje forma ślubu jednostronnego. W waszym przypadku nie widziałbym przeszkód do zawarcia normalnego sakramentu małżeństwa w Kościele prawosławnym. Nie wymaga się od strony rzymskokatolickiej zmiany wyznania. Jeśli jest Pan ochrzczonym, świadomym rzymskim katolikiem nie odrzucającym Boga to bez większych problemów możecie zawrzeć małżeństwo. Zwykle wymaga się od strony rzymskokatolickiej zgody na wychowanie w wierze prawosławnej potomstwa, ale mam wrażenie, że u was ta rzecz jest już ułożona. Idźcie do proboszcza waszej parafii prawosławnej i przedstawcie sprawę.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika



Wstydzę się zadawać to pytanie, bo wydaje mi się trochę nie na miejscu. Ale najpierw może opiszę mój przypadek. Zostałam wychowana w ateistycznej rodzinie. Moi rodzice dali mi wybór w przyjęciu sakramentów; w wieku 7 lat z własnej woli przyjęłam chrzest w kościele katolickim, ale już rok później zdecydowałam się przestać chodzić na religię; na mszy byłam z trzy razy w życiu. Moje nastoletnie lata upłynęły pod znakiem braku wiary, braku zasad, zaprzeczaniem wszystkiego, co tradycyjne w czym pomagali mi rodzice (nie potrafiąc mnie okiełznać, nie ustalając reguł, „wierząc” tylko w naukę, podważając autorytety – oczywiście tu nie chcę mówić na nich źle bo mnie kochają ponad wszystko, po prostu uważam to za błędną postawę). W skrócie: moja rodzina jest bardzo antykościelna (przede wszystkim w stosunku do kościoła katolickiego) i szczególnie moja mama uznaje wiarę za wymysł. W moim życiu zawsze panował chaos, byłam taką osobą, która już w wieku 16 lat skłaniała się w stronę różnych używek, zawsze byłam na „nie”, bardzo radykalnie stawiałam się za wszystkim, co progresywne. Poznałam osobę, której udało się wytłumaczyć mi wartość tradycji i porządku. I proszę nie myśleć, że te przemyślenia wynikają tylko z wpływu innej osoby – ona jest katalizatorem zmian, które zaczęłam podejmować w moim życiu, ale wydaje mi się, że rozumuję sama.Teraz bardzo cenię sobie dyscyplinę, powściągliwość i wartości tradycyjne (szczególnie rodzinę). I widzę chrześcijaństwo jako źródło wielu postaw, które uważam za słuszne. Moje serce porusza cnotliwość świętych i postać Jezusa oraz jego Matki. Od dłuższego czasu odczuwam pewną potrzebę zagłębiania się w sferę duchową. Ale mój problem tkwi w tym, że bardzo trudno jest mi uwierzyć w Boga. Ile bym nie rozmawiała sama z sobą o słuszności i dowodach na istnienie Boga, ile bym nie czytała, zawsze w mojej podświadomości znajdzie się myśl, że to wszystko bardzo słuszne, ale jednak wymysły cnotliwych i dobrych ludzi. I proszę mi uwierzyć – ja bardzo nie chcę tak myśleć. Chciałabym po prostu wierzyć w Jego istnienie. Dodatkowo zawsze z tyłu głowy ciąży mi masa myśli: jeśli będę chciała zaangażować się w życie Kościoła, czy będę po prostu kłamcą?; czy rodzina uzna mnie za nienormalną? Widzę wielki sens w pobożnym życiu; uważam, że jest zdrowe, dobre i dąży do poznania prawdy. Jednak wydaje mi się, że moje wychowanie trochę zdeterminowało to, że nie będę w stanie nigdy prawdziwie uwierzyć w Boga. Bardzo mnie to zasmuca, ponieważ chciałabym przystąpić do kościoła i żyć pobożnie, ale chciałabym też, żeby było to w stu procentach prawdziwe z mojej strony. Czy mogłabym prosić o poradę jak powinnam się zachować? Czy może polecają Państwo jakąś literaturę, dzięki której mogłabym pogłębić swoje duchowe poszukiwania? Czy w takiej sytuacji mogę uczestniczyć w nabożeństwach w Cerkwii? Bardzo proszę o odpowiedź, jestem szczerze załamana sobą, w bardzo dużej potrzebie duchowej. Czesława

W opisanej sytuacji radziłbym, aby zaczęła Pani (jeśli jeszcze to nie nastąpiło) czytać PIsmo Święte. Na początek dobrze byłoby sięgnąć do Ewangelii. Proszę spróbować przeczytać jedną z nich w całości (lektura najkrótszej, Ewangelii wg św. Marka, zajmie nieco ponad dwie godziny). Podczas tej lektury natknie się Pani na porównanie wiary do ziarnka gorczycy i stwierdzenia, że choć jest jednym z najmniejszych, to wyrasta z niego drzewo, w którego gałęziach ptaki wiją gniazda. Wiara to dar, ziarenko zasiane w sercu każdego z nas – aby zakiełkowało, zaczęło rosnąć i rozwijać się, trzeba je należycie pielęgnować. Lektura Ewangelii z pewnością pomaga. Wzrastanie w wierze to proces – mogą pojawiać się i pojawiają się ‚zakłócenia’ w postaci wątpliwości, poszukiwania ‚dowodów’ itp. – to dzieje się ‚po drodze’. W związku z tym nie zakładałbym ‚z góry’, że „moje wychowanie trochę zdeterminowało to, że nie będę w stanie nigdy prawdziwie uwierzyć w Boga”. Z wątpliwościami trzeba próbować na bieżąco się rozprawiać. O wiarę trzeba też prosić w modlitwie. Cerkiewne nabożeństwa mogą zatem okazać się pomocne.
Jako wprowadzenie w treści wiary chrześcijańskiej (z perspektywy prawosławnego chrześcijaństwa) sugerowałbym lekturę co najmniej dwóch książek: Hilarion Ałfiejew, Misterium wiary, tłum. J. Charkiewicz, Warszawa 2009/2022 i Kallistos Ware, Kościół prawosławny, tłum. W. Misijuk, Białystok 2002/2011. Polecam też lekturę wszystkich pozostałych dostępnych tekstów bp Kallistosa – Człowiek jako ikona Trójcy Świętej, Białystok 2002; Królestwo wnętrza , Lublin 2003; Misteria uzdrowienia, Lublin 2004.; W drodze ku wieczności, Lublin 2004; Wielki post i konsumpcyjne społeczeństwo, Białystok 2000, 2010.Tam skarb twój, gdzie serce twoje, tłum. i red. K. Leśniewski, W. Misijuk, Lublin 2011.
Życzę wytrwałości i owocnej lektury

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe



Od jakiegoś czasu dość często dostaje orgazmu. Potrafię wyobrazić sobie różne rzeczy. Czy jest to grzech? Jak od tego odejść. W jaki sposób powiedzieć o tym na spowiedzi bez wstydu. Czy da się wyspowiadać w domu lub cerkwi bez udziału duchownego? Czy Bóg może ukarać nas za takie rzeczy w życiu np. naszym zdrowiem? Ala

W odpowiedzi zacytuję fragment książki o. Johna Brecka, ‚Święty dar życia. Prawosławne chrześcijaństwo i bioetyka’: Masturbacji towarzyszą zwykle wyobrażenia, które są w istocie pornograficzne. Bez względu na to, czy są to wyobrażenia wewnętrzne (fantazje), czy zewnętrzne (erotyki), pociągają za sobą wykorzystanie i poniżenie innych osób. Również masturbacja okazuje się więc karykaturą tego, co powinno być stosownym wyrazem seksualności małżeńskiej. Jest ona przejawem całkowitego skupienia się na sobie i na swoim zaspokojeniu. Wyraźnie brakuje tu miłości i oddania, podstawowych elementów charakterystycznych dla błogosławionych relacji małżeńskich. To właśnie z tego powodu rzymskokatolickie odpowiedzi na to pytanie, oparte na teologii prawa naturalnego, postrzegają masturbację jako sprzeczną z „naturalnym” celem, dla którego Bóg stworzył seksualność. Udaremnia ona cel prokreacji, pozbawiona jest wzajemnego oddania, narusza również przykazanie nawołujące do życia w czystości. Aby osiągnąć swój prawdziwy cel, seksualność powinna wspierać wspólnotę dwóch osób, trwałe zjednoczenie w „jednym ciele”. Oprócz tych duchowych i teologicznych zastrzeżeń, powinniśmy również brać pod uwagę, że masturbacja łatwo staje się uzależnieniem. Aby osiągnąć ten sam poziom „szczytowania”, trzeba stosować ciągle rosnące i zróżnicowane dawki pobudzenia. Gdy tego rodzaju zachowanie staje się nałogowe, niezwykle trudno utrzymać je na wodzy. […]
Jeśli grzesznik wielokrotnie spowiada się z masturbacji, powinno to dawać duchownemu do zrozumienia, że osoba ta zmaga się z uzależniającym schematem zachowań. Zwyczajne pouczenie czy zalecenie, by ona czy on zaprzestali lub zmienili zachowanie, zwykle tu nie pomaga. Niekiedy zdarza się ustalić z taką osobą jakiś program leczenia. Jednak i w tym przypadku okaże się on najbardziej efektywny, jeśli zostanie podjęty […] przy wsparciu ze strony wykwalifikowanego terapeuty. Jeśli grzesznik jest skłonny pomodlić się o to wraz z duchownym, po czym zastosować krótkie, lecz stopniowo wydłużane okresy całkowitej abstynencji, często następuje uzdrowienie i schemat uzależnienia zostaje złamany.

Spowiedź to „nazywanie grzechu po imieniu przed Bogiem i przy świadku, którym jest duchowny”. Uważam, że wstyd jest przy spowiedzi wręcz niezbędny – jeśli nie wstydzę się popełnionego grzech, to czy na pewno go żałuję i nie chcę go powtarzać? Powyższy cytat sugeruje, że pozwalając sobie na ‚zbyt wiele’, sami możemy sobie zaszkodzić… To nie Bóg nas karze, ale my sami powodujemy określone konsekwencje swoich działań…
Życzę odwagi przy spowiedzi i wytrwałości w zmaganiach

Kategorie: Ks. Włodzimierz Misijuk, wiara, życie duchowe



Spotkałem się ze stwierdzeniem, że na Podlasiu mniejszość ukraińska jest głównie wyznania prawosławnego, zupełnie na odwrót niż na Pokarpaciu lub Lubelszczyźnie, gdzie owa mniejszość wyznaje greckokatolicyzm i to jest główny wyznacznik, który wyróżnia tę mniejszość w danych regionach wschodniej Polski. Ale z drugiej strony są tam również przecież cerkwie prawosławne, w samym Przemyślu obok dwóch cerkwi greckokatolickich, są dwie prawosławne, cerkiew jest także w Sanoku, Rzeszowie, Lublinie, Hrubieszowie itp itd. a tam na liturgię również przychodzą przecież Ukraińcy. Z czego to wynika? Kamil

Zależność ta wynika raczej z historii, przy czym wydaje mi się, że Podkarpacie jest bardziej pod wpływem unii niż Lubelszczyzna. Na Podlasiu, które było pod zaborem Rosyjskim unia kończy się w drugiej połowie XIX w. Podkarpacie zaś będąc pod zaborem Austriackim z unią właściwie nie rozstało się. Powrót Łemków do prawosławia zaś na tamtych terenach był procesem wewnętrznym i wynikał z ich samoświadomości. Ukraińska świadomość narodowościowa części ludności prawosławnej na Podlasiu zrodziła się w latach 50-60 XX w. kiedy konfesyjna przynależność była już ukształtowana. Dlatego też większość Ukraińców na Podlasiu pozostaje związana z Kościołem prawosławnym.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, pozostałe



Czy batiuszka, który jest zaproszony jako gość na wesele musi być ubrany w sutannę z krzyżem? Czy tak musi wyglądać na weselu własnego dziecka? Dlaczego nie może tańczyć? Ania

Duchowny bez względu na to w jakich wydarzeniach uczestniczy zawsze pozostaje tym, kim jest. Czy jest w sutannie czy też nie, zawsze pozostaje duchownym. Takie wydarzenie jak uroczystość weselna jest swego rodzaju „oficjalnym” wydarzeniem i raczej zobowiązuje do noszenia sutanny. Nie oznacza to jednak, że jeśli w pewnym momencie zdejmie sutannę i będąc np. w koszuli z koloratką narusza cerkiewne zasady. Widziałem duchownych tańczących w kółeczku na weselach swojego syna lub córki, nie wyglądało to dziwnie i nikogo to nie gorszyło. Najważniejszym jest, aby zawsze był zachowany umiar i odpowiednie zachowanie w danej sytuacji.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, pozostałe, rodzina



Zgodnie z zwyczajem przyjętym przez cerkiew w Polsce jedno z rodziców chrzestnych powinno być wyznania prawosławnego. Co zrobić w sytuacji gdy nie ma takiej możliwości. Tzn. ojciec jest konwertytą z katolicyzmu, a jego rodzina większość kiedyś prawosławna, unicka jest teraz katolicka. Rodzina matki w całość katolicka. Rodzice chrzestni z rodziny mogą być tylko wiary katolickiej. Czy w tym przypadku można wybrać rodziców chrzestnych katolickich? Czy ewentualnie można per prokura? Kamil

Tej sytuacji nie da się rozwiązać w ten sposób, aby oboje rodziców chrzestnych było wyznania rzymskokatolickiego. Jedna osoba musi być prawosławna. Porozmawiajcie z duchownym i myślę że on pomoże wam rozwiązać problem.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika, rodzina



Moje pytanie dotyczy wszystkich konwertytów, którzy chcą, żeby liturgia odbywała się w języku polskim. W jakim celu owi ludzie przeszli na prawosławie, skoro narzekają, że nic nie rozumieją? Czy ja (cerkiew), jako prawosławna mam ulegać nieprawosławnym i dostosowywać się do ich wymagań? Czy w cerkwi jest jeszcze słyszany głos tych, którzy z dziada pradziada modlili się w cerkiewnosłowiańskim i trwali przy prawosławiu pomimo różnych zawieruch? Czy jest opcja, żeby przyjmując na łono cerkwi prawosławnej pierwszym wymogiem była znajomość starocerkiewnosłowiańskiego, zęby takie osoby nie miały później problemów ze zrozumieniem? Katarzyna

Znajomość j. cerkiewnosłowiańskiego nie jest wymogiem aby należeć do Cerkwi prawosławnej. Gdybyśmy zastosowali taki wymóg to wydaje mi się, że bardzo mało nas pozostałoby w prawosławiu. Język cerkiewnosłowiański traktujemy, jako naszą tradycję, która jest nam bliska i z której nie chcemy rezygnować, chociaż zdajemy sobie sprawę, że wiele rzeczy nie rozumiemy. Nie wydaje mi się aby w najbliższych latach czy nawet dziesięcioleciach nastąpiła zmiana naszych postaw wobec naszego głównego języka liturgicznego. Z drugiej strony rodzi się wśród naszych wiernych (prawosławnych z dziada pradziada) chęć rozumienia tego co jest czytane i śpiewane w czasie nabożeństw. Argumentacja aby nauczyli się tego języka tylko w części rozwiązuje problem. Do tej grupy dołączają się również ci, którzy z tych czy innych powodów wstąpili do Cerkwi prawosławnej. Są oni pełnoprawnymi członkami Cerkwi i bardzo często aktywnymi parafianami. Tutaj trzeba znaleźć mądre i zrównoważone rozwiązanie w rodzącej się sytuacji. Cerkiew jest żywym organizmem gdzie żyje Chrystus i głoszone jest Słowo Boże. W ten sposób wiara powinna być dostępne każdemu. Wydaje mi się, że temat ten będzie pojawiał się coraz częściej w naszym środowisku i wspólnie należy szukać odpowiedzi na pytanie: w jaki sposób zachować naszą tradycję i w jaki sposób być otwartym?

Kategorie: konwersja, ks. Andrzej Kuźma



Chciałabym nazwać córkę Lija. Czy podczas chrztu można wybrać imie Lilia badz lidia? Mam już córkę która nosi imię liliana a w cerkwi jest Lija. Nie chciałabym aby obie w cerkwi były lije. Marta

Trochę skomplikowanie wygląda ta sprawa z nadawaniem imion. Najlepiej jest nadawać na chrzcie takie imię, które potem będzie używane w życiu codziennym. W spisie imion prawosławnych występują takie imiona jak: Lija, Liwija, Lidia.

Kategorie: imiona, ks. Andrzej Kuźma



Niestety nie znam tradycji i praktyk prawosławnych ale jako podlasiak chciałbym pokazać moim znajomym piękne cerkwie Białegostoku (i sam chciałbym bliżej zobaczyć i doświadczyć). W końcu cerkwie i tradycje prawosławne są ważnym elementem kultury. Dlatego chciałbym zapytać się czy można odwiedzić cerkiew poza nabożeństwem? I czy są jakieś szczególne zasady które powinniśmy znać. Co robić a czego nie by okazać szacunek i nie zakłócać spokoju (oczywiście poza podstawowymi dobrymi obyczajami). Byłbym wdzięczny za każdą odwiedź czy też odesłanie do artykułów. W internecie wiele nie znalazłem. Łukasz

Zwykle poza nabożeństwem cerkwie są zamykane i w niewielkim stopniu są dostępne dla zwiedzających. Najlepiej byłoby przyjść przed nabożeństwem lub tuż po nabożeństwie aby obejrzeć świątynię i czasem kogoś podpytać. W czasie nabożeństw też można wejść do świątyni, ale wówczas poruszanie się będzie nieco utrudnione. Jeśli poświęci się nieco czasu na przebywanie na nabożeństwie, to po jego zakończeniu można dokładniej obejrzeć cerkiew. Zasadą ogólną w czasie zwiedzania jest okazywanie szacunku dla miejsca i świętości. W okresie letnim warto zwrócić uwagę na odpowiedni strój. Należałoby unikać krótkich spodenek i odkrytych ramion.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, pozostałe



Czy po tygodniu Paschy (Światły Tydzień) w okresie Pięćdziesiątnicy kiedy to nie klękamy dobrą praktyką w tym okresie liturgicznym było by spożywanie w środy i piątki nabiału dla zaznaczenia że jest to radosny czas w Cerkwi. Mateusz

W naszych ukazaniach liturgicznym nic nie wspomina się o tym by środy i piątki okresu Pięćdziesiątnicy były dniami nie postnymi. Raczej nie wprowadzamy praktyk, które wynikałyby z naszej intuicji.

Kategorie: ks. Andrzej Kuźma, liturgika



Strona 22 z 159« Pierwsza...10...2021222324...304050...Ostatnia »