Odpowiadając bezpośrednio na postawione pytanie powiedziałbym, jak najbardziej można przychodzić na Liturgię nie prowadząc chłopca do Eucharystii. W opisanej sytuacji podawanie Priczastia byłoby dość problematycznym. Ważnym jest, że w przeszłości przyjmował św. Dary. Myślę, że z wiekiem i postępującym procesem leczenia chłopak będzie nabierał świadomości o właściwym i nie właściwym zachowaniu. Z pewnością uspokoi się i wtedy nauczy się odpowiedniego zachowania w świątyni jak też w innych miejscach. Sugerowałbym dać zapiskę, aby duchowny modlił się za chłopca w czasie Proskomidii.
W takich sytuacjach ważnym jest stwierdzenie stopnia zdiagnozowanej choroby psychicznej. Ocena właściwa należałaby do biskupa, który może posiłkować się opinią lekarzy ale też brać pod uwagę, czy związek cywilny był zawarty, lub czy może być zawarty? Jeśli upośledzenie nie jest duże, to taki związek może być zawartym.
Raczej nie używa sią tego określenia w czasie sakramentu małżeństwa. Wynika to raczej ze zwyczaju a nie norm cerkiewnych. Jeśli natomiast duchowny używałby w czasie sakramentu tego określenia w żaden sposób nie byłoby to nieprawidłowością.
Fakt, że niektóre Kościoły odrzucają możliwość chrztu dzieci nie koniecznie przesadzałby o ważności chrztu w takim Kościele. W tym konkretnym przypadku problem leży gdzie indziej. W 2000 r. w Polskiej Radzie Ekumenicznej został podpisany dokument o wzajemnym uznawaniu chrztu. Podpisało go siedem Kościołów, ale wśród nich nie ma Kościoła Zielonoświątkowego.
Nad przekonaniami trzeba jeszcze popracować aby nabrać pewności. Obecność (trudno jeszcze mówić o uczestnictwie) na nabożeństwach z pewnością na swój sposób pomaga ale tymczasem warto więcej poczytać i, jeżeli to możliwe, porozmawiać – z ‚miejscowym’ duchownym lub z innymi prawosławnymi. Wielokrotnie polecałem na tym forum wszystkie dostępne po polsku teksty metr. Kallisstosa Ware, szczególnie ‚Kościół prawosławny’ i ‚Misterium wiary’ metr Hilariona Ałfiejewa.
Problem z odległością i długimi dojazdami można by spróbować rozwiązać zapytując proboszcza wspomnianej najbliższej cerkwi czy w Pana miejscowości mieszkają jacyś jego parafianie. A może są tam inni zainteresowani prawosławiem? Razem byłoby raźniej… ‚Szukajcie a znajdziecie…’
Pamięć św. męczennicy Dorofieji jest obchodzona 6 lutego (nowy styl, 19 luty). Można stosować ogólną modlitwę do męczenników (męczennic) i wstawiać w odpowiednim miejscu imię swojej patronki. W modlitewnikach takie modlitwy są ogólnodostępne.
Myślę, że warto modlić się żarliwie i wytrwale, ale równie ważne jest świadectwo własnej wiary. Życie zgodne z nauczaniem Chrystusa, zgodne z zasadami prawosławnej wiary będzie zarówno najlepszym świadectwem o prawosławiu, jak i ‚praktyczną’ modlitwą za bliskich. W jednej z wcześniejszych wypowiedzi o ekumenizmie cytowałem porównania o jeziorze, lornetce, mistrzu i trzech uczniach. Proszę ich poszukać. Mogą okazać się pomocne…
Liturgia, która nosi imię apostoła Jakuba jest jedną z najstarszych Liturgii w Kościele prawosławnym. W zasadzie odprawiana jest raz w roku, kiedy Kościół czci pamięć św. Jakuba (brata Pańskiego). O sprawowaniu tej Liturgii mówi kanon 32 Soboru in Trullo (692). Przebieg nabożeństwa wygląda znacząco inaczej niż w tradycyjnie sprawowanej Liturgii św. Jana Chryzostoma. Ukierunkowanie głównego celebransa ku ludowi nie jest związane z reformami Soboru Vaticanum II, lecz ze starożytną praktyką jerozolimską (lub syryjską). Obszerniej na temat tej Liturgii polecam opracowanie zawarte w książce ks. Marka Ławreszuka „Modlitwa wspólnoty” na str. 138-141.
Praktyka „trzeciego chrzestnego” jest raczej u nas nie znana i nie funkcjonuje. Rozumiem, że chodzi tutaj raczej o więzi przyjacielskie i emocjonalne z rodzicami nowonarodzonego dziecka. Jeśli zaprzyjaźniona rodzina będzie miał w przyszłości kolejne dziecko i będzie to dziewczynka, to wówczas będzie mógł Pan być drugim rodzicem chrzestnym.
O królu/proroku Dawidzie czytamy w Księgach Samuela, Królewskiej 1 i Kronik. Nie wiem, co konkretnie spowiednik miał na myśli, ale wydaje mi się, że można ująć to w następujący sposób. Seks jest ‚zarezerwowany’ dla łoża małżeńskiego. Seks pozamałżeński (określany jako nierząd albo cudzołóstwo) postrzegany jest w prawosławnym chrześcijaństwie jako grzech na tyle poważny, że w IV wieku jego leczenie związane było z dwunastoma latami odłączenia od przystępowania do komunii (nie za karę, ale w celu leczenia tej choroby duszy). Jeżeli ktoś pozwala sobie naruszyć tę zasadę, w przyszłości (w małżeństwie, w życiu w ogólności) trudniej mu będzie przestrzegać bardzo ważnej i pomocnej pod wieloma względami zasady: ‚wszystko w swoim czasie i w odpowiednich proporcjach’. Skoro pozwolił sobie naruszyć tak bardzo ważne zalecenie, jak czystość przedmałżeńska, to ‚łatwiej’ mu będzie naruszać wszelkie inne zasady, nawet poczynione wspólnie przez małżonków umowy czy ustalenia. Łatwo przy tym stracić zaufanie współmałżonka, a to tylko ‚część większej całości’. Strach się nie bać…
Modlitwy kierowałbym do Bagarodzicy – na weselu w Kanie zauważyła brak wina i niezwłocznie zareagowała – i świętych mniszek – bo zachowały czystość. Pośród świętych są też pary małżeńskie – warto poczytać (albo przynajmniej przynajmniej powertować) żywoty świętych obficie dostępne już w polskim tłumaczeniu.