Powiedziałbym: „Róbmy swoje” – wytrwale i konsekwentnie, nie zrażając się dotychczasową „bezskutecznością”(?) naszych starań. Modlitwa, modlitewne wsparcie działa „po swojemu” – efektów często nie widać natychmiast (zgodnie z oczekiwaniami), ale to nie znaczy, że nie jest skuteczna. Ewangelia i święci ojcowie zalecają wytrwałość w naszych działaniach. Nam chciałoby się czym prędzej, ale być może osoby, na których nam zależy, potrzebują nieco więcej czasu. Wyjaśniają to Chrystusowe przypowieści. Chrystus często nauczał w przypowieściach, nie mówił „otwartym tekstem”, nie wskazywał co i jak słuchający Go powinni zrobić, bo nie wszyscy gotowi byli przyjąć Jego słowo, niezwłocznie zaprzestać błędnego, grzesznego postępowania i zacząć żyć inaczej, zgodnie z Jego nauczaniem. Gdyby usłyszeli co i jak powinni zrobić, ale nie zrobili tego, byłby to kolejny, dodatkowy powód dla ich potępienia – wiedzieli co zrobić, ale tego nie uczynili. Chrystus mówił w przypowieściach, aby tym, którzy nie byli jeszcze gotowi, dać czas na „dojrzewanie” do zrozumienia Jego nauczania. Skoro nie zrozumieli zalecenia zawartego w przypowieści i dalej postępowali niewłaściwie, były to ciągle grzechy popełnione nieświadomie. Gdy z czasem „dorastali” do zrozumienia przesłania zawartego w przypowieści, dostępowali pokajania – „głębokiego zrozumienia”, niezwłocznie zmieniali swe postępowanie, nawracali się, żałując przy tym, że nie zrozumieli i opamiętali się wcześniej. Mądrości ludowe mówią: „im prędzej, tym lepiej”, ale wskazuję też, że „lepiej później, niż wcale”… Dodam jeszcze, że mam wątpliwości co do „nakłaniania”, bo kojarzy mi się z przymuszaniem… Zdecydowanie bezpieczniej w tym kontekście pokazywać właściwą drogę dobrym przykładem/ami i w ten sposób działać raczej przekonywająco i zachęcająco.