Sława Isusu Chrystu! W związku z okresem w jakim aktualnie się znajdujemy – święto zmarłych/wszystkich świętych/zaduszki naszły mnie pewne pytania i refleksje. Bardzo proszę o odpowiedź. Jak Cerkiew postrzega katolicki czyściec? Czy są tylko dwie możliwości: niebo albo piekło? Co nam dają modlitwy za zmarłych, jak im pomagamy skoro są już w niebie albo w piekle i innej możliwości nie ma? A może jest? Czy samobójcy „idą” od razu do piekła i nie możemy im pomóc? Pozdrawiam. Justna

Nauka o czyśćcu jest jedną z różnic, które wyliczane są dla studentów teologii na przedmiocie „teologia porównawcza”. Czyściec w teologii rzymskokatolickiej jest miejscem, w którym dusze ludzkie przechodzą pokutnicze cierpienia, by w ten sposób dokonać zadośćuczynienia za swoje grzechy. Wśród teologów prawosławnych istnieje wspólne stanowisko odrzucające naukę o czyśćcu, która jednak krytykowana jest z różnych powodów. Jedni twierdzą, że po śmierci dusza nie może już doświadczać cierpienia i w ogóle nie może pokutować, bowiem na  pokutę człowiek ma całe życie. Taka opinia jest najbardziej popularna także wśród Ojców Kościoła. Święty Grzegorz Palamas twierdzi, że dopóki dusza jest połączona z ciałem człowiek ma szansę pokutować i zmieniać swoje życie, natomiast po śmierci tę możliwość traci. Niektórzy teolodzy  twierdzą, że dusza może cierpieć po śmierci, ale cierpienie owo ma charakter oczyszczający, a nie pokutniczy. Jeszcze inni, twierdzą, że na pytania dotyczące życia po śmierci nie ma prawidłowej odpowiedzi, jest to bowiem sfera zamknięta przed ludzkim rozumem, jest to sfera tajemnicy, misterium, znana wyłącznie Bogu.

Skoro przez prawosławnych odrzucana jest nauka o czyśćcu, to co nam zostaje? Cerkiew naucza o dwóch możliwościach: niebie i piekle. Niektórzy twierdzą, że właściwe „niebo” iwłaściwe „piekło” ma nastąpić po powtórnym przyjściu Chrystusa i Sądzie Ostatecznym, a do tej pory dusze ludzkie znajdują się w czymś w rodzaju „przedsionka” nieba i piekła, choć teksty Wielkiej Soboty i paschalne temu przeczą. Chrystus swoim krzyżem i zmartwychwstaniem zniszczył bramy piekielne i wszystkich sprawiedliwych wprowadził do „nieba”.
O ile nie da się wiele powiedzieć o losach duszy po śmierci, o tyle dużo łatwiej jest mówić o modlitwie za zmarłych. Modlitwa jest rozmową z Bogiem, jest proszeniem Boga o coś, jest dziękczynieniem, a w kontekście zmarłych jest pamięcią o nich. Modlimy się o to, by Bóg wybaczył zmarłemu jego grzechy, przewinienia itp. Jako Kościół, wspólnota wiernych, za pomocą modlitwy „walczymy”  o jednego z nas, który od nas odszedł. Walczymy, jak w Starym Testamencie Jakub walczył z Bogiem, prosimy Go o miłosierdzie dla zmarłego, o wybaczenie grzechów. Modlitwa wspólnotowa, jak i modlitwa osobista, jest kontynuacją tej walki Jakuba. Prosimy o zmianę bożego wyroku, jeśli był osądzający, czynimy to z miłości, która ponoć „niepamięta złego” i „wszystko znosi”. A skoro „Bóg jest miłością” to wierzymy, że „Bóg hojnie wybacza wszystkie grzechy i nie wymaga żadnych pokutniczych kar – jedyną naszą pokutą izadośćucynieniem jest Chrystus, Baranek Boży, który gładzi grzechy świata” (K. Ware).
Co do samobójców… Samobójstwo jest grzechem, grzechem przeciwko Bogu i samemu sobie, jest aktem rozpaczy, co także jest grzechem, aktem zwątpienia i jedynie czasami aktem honorowym, poświęceniem itp. Trudno powiedzieć, gdzie „idzie” samobójca. Tego nikt nie wie, tym bardziej, że są różne samobójstwa. Czy modlitwa nie pomoże? A kto nam zabroni modlić się za kogokolwiek? Matce samobójcy pozostaje już tylko modlitwa, nam również.

Zdania wypowiadane o życiu po śmierci pod względem logicznym są zdaniami pozbawionymi wartości logicznej, czyli takimi, o których nie można powiedzieć, że są prawdziwe, ani że są fałszywe. Dlatego w myśl zasady: „O czym się nie da mówić, o tym trzeba milczeć” zalecić należy wszystkim wstrzemięźliwość co do kategorycznych stwierdzeń na ten temat. To samo zaleca nam również św. Antoni Wielki, który raz, zastanawiając się nad sprawami tego rodzaju usłyszał głos: „Antoni, pilnuj siebie samego: bo tamto wszystko to sądy Boże i zrozumienie ich nie wyszłoby ci na dobre”.

Pozdrawiam!
Łukasz Leonkiewicz

Kategorie: ks. Łukasz Leonkiewicz, wiara, życie duchowe