Mówi się, że zadaniem duchownych jest Ewangelizacja. 1. jak można prowadzić Ewangelizację w języku niezrozumiałym przez wielu wiernych? 2. jak można ludziom nie rozumiejącym nabożeństw w jsc mówić, że aby rozumieli te nabożeństwa muszą się nauczyć obcego języka?Nie każdy ma aż takie zdolności językowe, aby mając rodzinę, dzieci, wykonywaną przez 8 godzin nierzadko ciężką, wyczerpującą pracę,szereg codziennych obowiązków, z jednej książki zdołać się nauczyć tego języka. Poza tym coraz więcej prawosławnych w Polsce to osoby całkowicie polskojęzyczne(np. ja), które nigdy nie uczyły się nawet rosyjskiego. Oni nawet nie są w stanie przeczytać napisów na ikonach, a co dopiero cokolwiek z jsc rozumieć. 3. jaka powinna być rola duchownych, w kontaktach wiernych z Panem Bogiem? Czy przypadkiem Waszą rolą nie powinno być nauczanie wiernych rozmaitych spraw związanych z naszą religią? Tak jak nadmieniłem na wstępie – Ewangelizacja ludzi. Bo w tej chwili mówicie ( nie wszyscy) do wiernych mniej więcej tak: nie rozumiecie nabożeństw w jsc, nauczcie się tego języka. A od czego są w takim razie Duchowni? Według mnie bycie Księdzem to powołanie, misja. To konieczność wpływania na ludzi, pomagania im, zbliżania ich do Boga, a nie mnożenia trudności w dostępie do Niego, a obcy język taką trudnością jest. Według mnie albo powinniście nauczyć ludzi tego języka, tak by w pełni świadomie przyjmowali Słowo Boże, albo gdy uznacie , że jest to nierealne przejść na język polski. 4. czy da się znaleźć jakikolwiek związek jsc z Panem Bogiem, Pismem Świętem itp? Jakiekolwiek uzasadnienie religijne używania akurat tego języka? 5. problem ten porusza także wielu duchownych. Między innymi Ojciec Marek Ławreszuk w swoim tekście ,,Uczestnictwo czy wrażenie”. który dowodzi, że rozumienie treści nabożeństwa jest istotne. Pada tam m.in. takie zdanie: ,,Często słyszymy opinię, że język słowiański (w jego cerkiewnej, aktualnej wersji), to nasz skarb i dziedzictwo, którego nie możemy utracić. Odpowiedzią na takie stwierdzenie może być kolejne retoryczne pytanie: czy skarbem naszym nie jest to co nam przekazał Zbawiciel? Przecież Ewangelia to w tłumaczeniu Dobra Nowina. On ją nam głosi! Raduje, pociesza, daje nadzieję, ale i prowadzi przez zakamarki i meandry życia tutaj i teraz. Czy mogę Ewangelię nazwać moim skarbem, mieć ją, tulić, czcić i całować, bez jej otwierania, czytania i słuchania? Bez poznania jej treści, a przede wszystkim bez wypełniania jej treści? Skarbem jest i język i dziedzictwo historii, i obyczaje ludowe, słowiańskie, greckie i wszystkie inne, które składają się na naszą wspólnotowość, ale skarbem jest przede wszystkim to, co nam zostawił Zbawiciel – Święta Eucharystia i Ewangelia – Jego zbawienne słowa.” http://rozdzialymarka.blogspot.com/2016/02/uczestnictwo-czy-wrazenie.html 6. czy nie uważa Ksiądz, iż z uwagi na określone wydarzenia należy czasami też weryfikować rozmaite poglądy? Jak można po wybuchu straszliwej wojny na Ukrainie, pomiędzy (w większości) prawosławnymi Ukraińcami używającymi w cerkwiach jsc, a prawosławnymi Rosjanami używającymi w cerkwiach jsc, mówić, że język ten…jednoczy Słowian? 7. czy nie jest szokujące, że np. ja osoba ochrzczona w cerkwi jako dziecko, pochodząca z pełni prawosławnej rodziny, bardziej jak u siebie czuję się na mszy w Kościele (np. w czasie zawierania związku małżeńskiego) niż na nabożeństwie w cerkwi? W Kościele rozumiem wszystko. Czy nie uważa Ksiądz, że taka sytuacja może być jednym z powodów (nie jedynym) zawierania przeważającej większości małżeństw mieszanych w KRK? Jeśli tendencja się nie zmieni, za 20 lat będzie nas w Polsce garstka. Z wyrazami szacunku.

Domyślam się, że kieruje Panem swego rodzaju słuszna irytacja wobec wszechobecności języka SCS w nabożeństwach i wszystkich posługach sprawowanych w naszej Cerkwi. Trudno odpowiedzieć na Pana pytania, które są raczej przemyśleniami dotyczącymi języka liturgicznego.

Co do ewangelizacji, to rzeczywiście powinna ona być prowadzona w języku zrozumiałym i z tego, co wiem, jest prowadzona w języku polskim.
Lekcje religii są prowadzone w języku polskim, nie spotkałem się z tym, by kapłani do młodzieży zwracali się w języku innym niż polski, chyba, że jest to wymagane przez samą młodzież. Ma Pan rację co do ewangelizacji. Na wzór świętych braci Cyryla i Metodego powinniśmy natychmiast zacząc głoszenie ewangelii o Chrystusie w języku polskim. Oni przecież zapoczątkowali ten proces wychodzenia do ludzi z Ewangelią, głoszoną w języku zrozumiałym, a SCS z pewnością zrozumiały nie jest. Czas od nas wymaga wprowadzenia języka polskiego do liturgii, a przede wszystkim do sakramentów, do kazań.
Nie może Pan jednak kategoryzowac duchownych i twierdzic, że wszyscy nakazują naukę języka słowiańskiego. Istnieją parafie polskojęzyczne, częśc kapłanów głosi kazania w języku zrozumiałym, czyli polskim, coraz więcej sakramentów jest sprawowanych w języku polskim (w szczególności ślub chrzest, bierzmowanie). Nie uważam, że wierni powinni uczyc się słowiańskiego, jeśli tego nie chcą. Język polski w nabożeństwach naszej Cerkwi i tak jest koniecznością, która dokona się prędzej lub później.  Kapłan rzeczywiście powinien byc pośrednikiem między wiernymi i Bogiem, dlatego powinien właśnie respektowac potrzeby językowe, które rzeczywiście nie wszędzie sa respektowane.
Proszę jednak nie zapominac ze Cerkiew, to nie tylko kapłani, lecz przede wszystkim wierni. Wierni powinni byc aktywni, powinni zgłaszac kapłanom swoje propozycje, informowac o swoich potrzebach religijnych itp. Jeśli nie jest to respektowane w parafiach, to można zgłosic swoje potrzeby dziekanowi, a nawet biskupowi. Najlepiej jednak szczerze porozmawiac z proboszczem. W mojej cerkwi to właśnie wierni zorganizowali wspólnotę polskojezyczną, zaangażowali się w jej funkcjonowanie i sprawili, że język polski stał się codziennością.
Wprowadzenie języka polskiego do nabożeństw powinno stac się priorytetem kapłanów, a cytowane słowa ks. Marka Ławreszuka potwierdzają tylko to, że nie wszyscy kapłani „zmuszają” do słowiańskiego.
Ad.4. Nie da się znaleźć żadnego związku między językiem słowiańskim a Pismem Świętym czy Panem Bogiem. Więź człowieka i Boga nie jest werbalna, jest bezpośrednim doświadczeniem, które nie dokonuje się w żadnym języku, lecz jest osobistym spotkaniem. Język jest tylko pomocą, narzędziem poznawczym i dlatego powinien byc zrozumiały.
Ad.6. Z zasady Cerkiew jest apolityczna i wydarzenia polityczne nie powinny odbijac się na nauczaniu Cerkwi. NIe znaczy to jednak, ze Cerkiew nie ma zdania na tematy polityczne. Wspomniana przez Pana wojna na Ukrainie pokazała tylko że dziewiętnastowieczne słowianofilstwo rosyjskie, które było narzędziem politycznym Imperium Rosyjskiego, dziś już jest nieaktualne, a język słowiański bardziej dzieli niż jednoczy.
Na koniec kilka przemyśleń… Istnieje grono ludzi, którzy „zakochani” są w języku słowiańskim. Twierdzą, że jest on bardziej melodyjny, „ma głębię”, „jest mistyczny”, jest „językiem świętym”… Na pytanie, co z tego języka rozumieją, zazwyczaj pada odpowiedź, że „coś” rozumieją, ale to nie istotne, bo wiary nie trzeba rozumieć, tylko trzeba ją czuć. I tu jest sedno problemu. Czuć, doświadczać to trzeba wiarę, a nie język. Język należy rozumieć, słowo „język”, jak wiemy zapewne, pochodzi z języka greckiego, gdzie określone jest mianem „logos”, co od „λέγω” znaczy mowa. Logos to jednak coś więcej, to rozum, myśl, idea, słowo. Z zasady mówić jest równoznaczne z rozumieć. Język mówiony powinien być zrozumiały, język modlitwy tym bardziej.  Nie może Pan jednak zapomnieć i o tym, co jest kulturowo piękne, co jest folklorem i świadczy o naszej kulturze, pochodzeniu, o naszej swojskości (jeśli chodzi o prawosławnych z Podlasia). Patrząc pod tym względem, mimo iż sam jestem przeciwny martwemu językowi w nabożeństwach, nie mogę bez szacunku, łzy w oku i wzruszenia przejść obok kogoś, kto śpiewa „Gospodi pomiłuj” i zawsze to, będzie mi najbliższe.

Kategorie: ks. Łukasz Leonkiewicz, tłumaczenia, wiara